Obudziłam się wcześnie rano była godz. 6.00.dzisiaj mieli mnie wypisać ze szpitala i miał mnie ktoś odebrać. Gdy spojrzałam momentalnie na kalendarz był dzisiaj 5 czerwca. Cały czas leżałam i myślałam " Ciekawe co oni teraz robią ?".Była godz.6.30. w tej chwili przyjechała do mnie pielęgniarka i przywiozła mi śniadanie. Na talerzu miałam :
i ciepłom herbatę.
- Smacznego.- powiedziała do mnie pielęgniarka.
-Dziękuje- odparłam i powiedziała do mnie.
- Za 10 min. przyjdę do ciebie i pojedziemy na pobranie krwi.
- Dobrze- potwierdziłam. Gdy wyszłam zjadłam do końca śniadanie i włączyłam telefon. Nagle dzwonił do mnie Louis.
Rozmowa:
- Hej Skarbie- przywitał się .
-Hej to my już na takie teksty?
- Nom,
- A co tam u was ?
- A nic mnie nie ma w domu więc nie wiem .
- Aha a gdzie jesteś?
- Na mieście, bo twoja babcia mnie wysłała żebym pojechał ci zrobić zakupy.
- Aha a czym ty pojechałeś?
- Twoją Bmwicom .
-A ktoś mnie dzisiaj musi odebrać ze szpitala.
- Wiem.
- Muszę kończyć, bo zaraz ma po mnie przyjechać pielęgniarka .
-Papa.
-Papa.
I w tym momencie przyjechała po mnie pielęgniarka i powiedziała.
-Gotowa?
- Tak.
- To idziemy.
Z jej pomocą usiadłam na wózek . Gdy wyjechaliśmy z pokoju przybiegł do mnie Louis.
- To ty miałeś po mnie przyjechać?
- Nom...A gdzie teraz jedziesz?
- Na pobranie krwi.
- A mogę iść z tobą ?- zapytał.
- Dobrze.
Jechaliśmy windom, ponieważ gabinet był dwa piętra wyżej. Wjechaliśmy.
- Dzień Dobry-przywitaliśmy się .
- Dzień Dobry a jest tu u mnie Panna Violetta .
- Taak........A może tu być ze mną chłopak?
- Tak .....A pani dzisiaj wychodzi ?
- Tak .......A na pisze mi pan wykaz że wychodzę.
- Dobrze proszę przybliżyć się do mnie i będziemy pobierać krew.
- Dobrze- potwierdziłam i podjechałam bliżej. Louis stał obok mnie i trzymał moją lewą rękę, bo druga była zajęta.
- Dobrze to koniec, proszę po czekać to napisze pani wypis i proszę przyjechać za tydzień po odbiór wyniku.
- Dobrze .........dziękuje.......Dowiedzenia.
- Dowiedzenia.
Wyjechaliśmy Louis prowadził mój wózek . Po pięciu minutach dojechaliśmy do mojego pokoju i powiedziałam.
- Louis zostaniesz tu i poczekasz to ja się ubiorę,
- A nie trzeba ci pomóc ? - zapytał z uśmiechem.
- Nie poradzę sobie, a jak coś to cię zawołam .
- ok
I wjechałam ubrałam się to z problemem:
- Już jestem gotowa- powiedziałam do Louis.-Dziękuje- odparłam i powiedziała do mnie.
- Za 10 min. przyjdę do ciebie i pojedziemy na pobranie krwi.
- Dobrze- potwierdziłam. Gdy wyszłam zjadłam do końca śniadanie i włączyłam telefon. Nagle dzwonił do mnie Louis.
Rozmowa:
- Hej Skarbie- przywitał się .
-Hej to my już na takie teksty?
- Nom,
- A co tam u was ?
- A nic mnie nie ma w domu więc nie wiem .
- Aha a gdzie jesteś?
- Na mieście, bo twoja babcia mnie wysłała żebym pojechał ci zrobić zakupy.
- Aha a czym ty pojechałeś?
- Twoją Bmwicom .
-A ktoś mnie dzisiaj musi odebrać ze szpitala.
- Wiem.
- Muszę kończyć, bo zaraz ma po mnie przyjechać pielęgniarka .
-Papa.
-Papa.
I w tym momencie przyjechała po mnie pielęgniarka i powiedziała.
-Gotowa?
- Tak.
- To idziemy.
Z jej pomocą usiadłam na wózek . Gdy wyjechaliśmy z pokoju przybiegł do mnie Louis.
- To ty miałeś po mnie przyjechać?
- Nom...A gdzie teraz jedziesz?
- Na pobranie krwi.
- A mogę iść z tobą ?- zapytał.
- Dobrze.
Jechaliśmy windom, ponieważ gabinet był dwa piętra wyżej. Wjechaliśmy.
- Dzień Dobry-przywitaliśmy się .
- Dzień Dobry a jest tu u mnie Panna Violetta .
- Taak........A może tu być ze mną chłopak?
- Tak .....A pani dzisiaj wychodzi ?
- Tak .......A na pisze mi pan wykaz że wychodzę.
- Dobrze proszę przybliżyć się do mnie i będziemy pobierać krew.
- Dobrze- potwierdziłam i podjechałam bliżej. Louis stał obok mnie i trzymał moją lewą rękę, bo druga była zajęta.
- Dobrze to koniec, proszę po czekać to napisze pani wypis i proszę przyjechać za tydzień po odbiór wyniku.
- Dobrze .........dziękuje.......Dowiedzenia.
- Dowiedzenia.
Wyjechaliśmy Louis prowadził mój wózek . Po pięciu minutach dojechaliśmy do mojego pokoju i powiedziałam.
- Louis zostaniesz tu i poczekasz to ja się ubiorę,
- A nie trzeba ci pomóc ? - zapytał z uśmiechem.
- Nie poradzę sobie, a jak coś to cię zawołam .
- ok
I wjechałam ubrałam się to z problemem:
do tego te buty:
ale tylko jednego na lewą nogę.
- Ok .........Wziąć twoją torbę?
- No ..........Teraz musimy jechać do recepcji i wypisać, a potem odebrać kule- oznajmiłam.
- Dobra to jedźmy - potwierdził.
Po chwili byliśmy przy recepcji. Dostałam wypis i kule. Gdy już jechaliśmy do wyjścia, czyli ja na wózku a Louis mnie prowadził zadzwonił do mnie telefon. Leciała ta piosenka: http://www.youtube.com/watch?v=z9vPwe5x-VI..Dzwoniła Karina .
- Taak ?-zapytałam.
- Hej słuchaj jesteś jeszcze w szpitalu ?- zapytała z martwionym głosem.
- Jestem przed wyjściem , a co się stało?
- Po prostu przyjedź na odział dziecięcy- oznajmiła Karina.
-Ale......- nie zdarzyłam dokończyć, ponieważ Karina się rozłączyła.
- Co się stało?- zapytał mnie Louis.
- Nie wiem mamy przyjechać na odział dla dzieci.
- No dobra to nie gadajmy tylko jedźmy .oznajmił Lou .
Przed wejściem do oddziału stała Karina cała blada.
- Co się stało?- zapytałam .
- Carlos......dostał zapaleni oskrzeli.
- Kiedy ?- zapytałam .
- Dzisiaj rano zaczął płakać za tobą i zaczął się dusić- oznajmiła Karina.
- O Boże ...........Gdzie on jest?-zapytałam.
- Chodźcie za mną-rozkazał nam.
Gdy dojechaliśmy tata już był . Było po nim widać że się martwi.
- Nie martw się wszystko będzie w porządku - powiedziałam do taty i go przytuliłam.
- Oby tak było- oznajmił.
Była już noc ja, Louis, Karina i chłopaki pojechaliśmy do domu, a tata został Carlosem w szpitalu .
Louis zaniósł mnie do pokoju nie umyłam się ani nie przebrałam od razu zasnęłam na łóżku . Czułam ja Lou leży obok mnie, a z drugiej leżał Pepe ( pies Violetty ).