piątek, 25 lipca 2014

Rozdział 8

Karina
Obudziłam się około godziny 10. Przeciągnęłam się. Przewróciłam się na lewy bok i zobaczyłam brata mojej przyjaciółki.
-Carlos-mruknęłam.
Cicho wyszłam z łóżka i poszłam do łazienki wziąć prysznic. Potem ubrałam się w to:

Gdy wyszłam z łazienki młody już nie spał.
-Cześć skalbecku-powiedział z uśmiechem.
-Cześć słonecko-przytuliłam go.
Wzięłam go na ręce i poszłam na dół. W salonie nie było jeszcze nikogo. Weszłam do kuchni. Posadziłam chłopaka na stole.
-Co chcesz na śniadanie??
-Kanapecke z Nutellą poplose.
-Ok.
Sięgnęłam 6 sznytek chleba, Nutellę i masło. Wyciągnęłam z lodówki mleko i nalałam go do szklanek po czym wstawiłam je do mikrofalówki. Położyłam kanapki  na talerzu przed Carlosem.
-To wszystko dla mnie??-powiedział zadowolony.
-Zapomnij.
Wyciągnęłam mleko i usiadłam naprzeciw niego.  Gdy jedliśmy usłyszałam, że ktoś schodzi po schodach. Po chwili do kuchni weszli Viola, Lou, Neymar i Bruna.
-Hej, a wy już nie śpicie?-zapytała Violetta.
-Heej, a tak jakoś-zaśmiałam się i spojrzałam na Carlosa, który był cały w czekoladzie.
-Cześć mała-powiedział Neymar i potargał mi włosy.
-Siema.
Spojrzałam na Brunę, która oczywiście poprawiała swoje włosy. Pokręciłam głową. Spojrzałam na Carlosa, który wydawał bardzo dziwne dźwięki.
-Carlos, co ty robisz??-zapytała Violetta.
-Głośno myslę.
Po chwili pochylił się w stronę Brazylijczyka i powiedział.
-Spałem z twoją dzefcyną-powiedział.
Zdezorientowany Neymar spojrzał na Brunę.
-Że co?!
-Nie!-krzyknął Carlos-Nie z tą!
-To z jaką?!
-Noo.. Z tą psysłą-powiedział i pokazał na mnie palcem.  
Zaskoczona wstałam z krzesła i zaczerwieniłam się. Nagle usłyszeliśmy czyjś śmiech. Spojrzeliśmy na drzwi od kuchni, za którymi stał pan Cristiano.
-Dzień dobry-powiedział i wszedł do pomieszczenia.
Podszedł do Violi i pocałował ja w czoło.
-Jak noga??
-A w porządku.
Kiwnął głową.  Wyciągnął z lodówki reszki wczorajszej kolacji i poszedł do salonu, ale zatrzymał się i spojrzał na swojego syna.
-Carlos. Jak było??
-A dobzie. Fajnie tuli-uśmiechnął się szeroko.
A ja spaliłam jeszcze większego buraka.
-Nie wiedziałem Karina, że wolisz młodszych-zaśmiał się Harry, który właśnie wszedł do kuchni.
-Przestań-zaśmiałam się.
-Louis-odezwała się Viola-Pomożesz mi wejść na górę??
-Jasne.
I wyszli. Posprzątałam po śniadaniu i poszłam z Carlosem do jego pokoju. Na schodach spotkaliśmy Irinę.
-Witaj Carlos-pogłaskała go po głowie-Cześć Karina-i poszła.
-Heej..-mruknęłam.
Weszłam do pokoju dziecka i ubrałam go w jakieś ciuchy.
-Pobaw się, a ja pójdę do Violi.
Kiwnął głową. Wyszłam na korytarz i poszłam do pokoju Violetty.
-Heeeej to JA!-krzyknęłam.
-Taak! Słyszę cię-zaśmiał się.
Zamknęłam za sobą drzwi. Violetta była ubrana w to:



-I jak tam??-zapytałam.
-A ok, a jak u ciebie??
-A też-uśmiechnęłam się.
Nagle zadzwonił telefon Violi.
-Tak?
Po chwili rozłączyła się.
-To tata. Dzwonił żeby mi przypomnieć o tym, że mam dziś jechać do szpitala na zdjęcie gipsu.
-Na którą masz być w szpitalu??
-Obojętnie. Ważne żeby być dzisiaj.
Kiwnęłam głową.
-Zawołam Louisa.
-Dobrze.
Wyszłam na korytarz i wydarłam się na cały dom.
-Co chcesz??-powiedział chłopak.
-Viola musi jechać do szpitala. Jedziesz z nami??
-Pewnie.
Weszliśmy do pokoju.
-Gotowa??
-Tak. Jasne. Możemy jechać.
Zeszliśmy na dół.
-Co się dzieje??-zapytał Niall.
-Jedziemy na zdjęcie gipsu-oznajmiła Violetta.
-Mogę jechać z wami??
Spojrzała na mnie.
-Jasne-odezwałam się.
Wzięłam kluczyki od mojego autka. Podeszliśmy do auta, a z domu wyleciał Harry.
-Mogę jechać z wami??
-Pewnie. Jasne. Jeszcze ktoś chce jechać?!-krzyknęłam zdenerwowana.
-To twoje cabrio??-zapytał Harry.
-Raczej-uśmiechnęłam się pod nosem-Chociaż nie! To mojego taty, moje cacko stoi w garażu.
Usiadłam na miejscu kierowcy. Odpaliłam silnik.
-Ej, Karina-odezwał się Niall.
-Co?
-Tylko nas nie zabij.
-Postaram się-powiedziałam i cisnęłam gaz.
-AAAAAA!
Zaczęłam się śmiać.
-Ale zabawne-powiedział 'obrażony' Loczek.
-Mmm.. Bardzo.
Dojechaliśmy do szpitala.
-My na zdjęcie gipsu-powiedziała Viola.
-Tak. Proszę za mną-powiedziała pielęgniarka i zaprowadziła Lou i Violę do gabinetu lekarza.
-To my tu poczekamy-krzyknęłam za nimi.
Usiadłam na plastikowym krześle przed gabinetem. Siedzieliśmy tak chyba z pół godziny. Nagle drzwi otworzyły się, a z pomieszczenia wyszła Violetta i Louis.
-Hehehe i jak noga?-podeszłam do niej.
-A tak jakoś dziwnie. Przyzwyczaiłam się do niego.
Uśmiechnęłam się szeroko.
-Wracamy?-zapytał Niall.
-Chodźcie.
Wracając do domu zrobiliśmy jeszcze zakupy na grilla. Była godzina 15 gdy wróciliśmy do domu. 
-Siema! Już jesteśmy-krzyknęła Viola.
-Co tam macie??-zapytał Liam. 
-Zakupy na grilla-odparłam.
Pokiwał głową, 
-Louis możecie iść z chłopakami rozpalić grilla? Ja z Kariną przygotuje jedzenie-powiedziała Violetta.
-Jasne. Już idziemy.
Chłopaki wyszli do ogrodu, a my poszłyśmy do kuchni. 
-To co? Bekon? Skrzydełka?-zapytałam. 
-To co zwykle-zaśmiała się. 
Wypakowałyśmy wszystko i na tacach zaniosłyśmy do ogrodu.
-Jak grill?
-A dobrze, dobrze.
-Można już wykładać-oznajmił Harry. 
Powoli położyłam na ogień część skrzydełek. 
-Skocze po jakiś alkohol-odezwał się Zayn.
-Spoko. 
Po ok. 20 minutach siedzieliśmy przy stole jedząc pieczone skrzydełka popijając je zimnym piwem. 
-Mmm, ale dobre-powiedział Niall.
Zaczęliśmy się śmiać. Wybiła 23. 
-Ja mam dość-odezwał się Harry.
Pokiwaliśmy zgodnie. Powoli zaczęliśmy się rozchodzić. 
-To ja spadam do sb-powiedziałam.
-Odprowadzę cię-oznajmił Neymar.
Wyszliśmy na ulicę i do mojego domu. 
-Iker i Sara są w domu?
-Nie.
Weszliśmy do środka. Chwiejnym krokiem poszliśmy na górę do mojego pokoju. Szybko przebrałam się w jakąś piżamę i położyłam się do łóżka. Neymar już tam był. Położyłam się i przykryłam kołdrą. 
-Nie powinieneś wracać?
-Powinienem.
-To czemu nie wracasz?
-Nie chcesz mojego towarzystwa??
Odwróciłam się w jego stronę. 
-Jasne, że chce, ale też nie chce mieć potem kłopotów. 
Zaśmiał się. 
-Nawet jak wypijesz z 10 piw i z ok, 20 kieliszków wódki i tak trzeźwo myślisz. Masz wyjątkowo mocną głowę jak na laskę. 
Uśmiechnęłam się.
-Dziękuję za komplement. Chodźmy spać. 
Ułożyłam się wygodnie na poduszce. Brazylijczyk przyciągnął mnie do siebie.
-Dobranoc maleńka-powiedział i pocałował mnie.
-Dobranoc-odwzajemniłam pocałunek. 
Położyłam głowę na jego piersi i zasnęłam.

Obudził mnie potworny ból głowy i suchość w gardle. 'Kacyk'-pomyślałam. Spojrzałam na Neymara.  Spał. Głęboko. Powoli wyszłam z łóżka i chwiejnym krokiem poszłam do kuchni. Sięgnęłam sobie butelkę wody, którą wypiłam na poczekaniu. Wzięłam kolejną. 
-Uhh..-westchnęłam.
Wzięłam dwie butelki i aspirynę. Wróciłam do pokoju. Położyłam to na stoliku obok piłkarza. Weszłam do łazienki aby się odświeżyć się.  Obwinęłam się ręcznikiem i poszłam do garderoby. Po namyśle ubrałam się w to:

Włosy uczesałam w koński ogon i wróciłam do chłopaka. Już nie spał. 
-Hej-powiedział gdy opróżnił drugą butelkę wody. 
-Siema. Żyjesz?
-Bywało lepiej.
Uśmiechnęłam się. 
-Ubieraj się ja pójdę zrobić śniadanie.
Pokiwał głową. Zeszłam na dół, a tam czekała na mnie niespodzianka.
-Gdzie on jest?-odezwała się wściekła Bruna.
-Że co proszę? Zacznijmy od tego co ty tu robisz? Jak śmiesz wchodzić bez prawnie do mojego domu?!-krzyczałam.
Ze schodów zszedł Brazylijczyk.
-Bruna?! Co ty tu robisz??
-O to samo mogłabym zapytać ciebie.
-Masz pięć sekund żeby opuścić ten dom!-krzyknęłam. 
-Z tobą pogadam później-pogroziła Neymarowi palcem.
Odwróciła się i trzaskając drzwiami wyszła. Westchnęłam ciężko. 
-Idę zrobić to cholerne śniadanie. 
Przygotowałam tosty i dżemem i kawę. Gdy zjedliśmy poszliśmy do domu Violi. 
-Siema-powiedziałam.
-Heej!-krzyknęła Viola, która była ubrana w to:

Chłopaki spojrzeli się na nas. Westchnęłam.
-Co naopowiadała wam Bruna?
-Nie chcesz wiedzieć-powiedział Niall.
Pokręciłam głową. 
-Widział ktoś Lou?-zapytała Viola.
Pokręciliśmy przecząco głowami. Wzruszyła ramionami. Poszłam do salonu i usiadłam na kanapie obok Zayna.
-Może pójdziemy dziś na jakąś imprezę?-zaproponowałam.
-Jasne , czemu nie.
-Tylko gdzie?
-Nie daleko takiego fajnego butiku jest zajebisty klub-powiedziała Violetta. 
-Możemy iść tam.
Wszyscy zgodnie pokiwali głowami. 
-A która tak w ogóle jest godzina?-zapytał Harry. 
-12:47-odparł Liam. 
-To na 20 możemy tam iść-zagadałam.
-Mi pasuje-uśmiechnął się Niall. 
Włączyliśmy telewizor. 
-Co na obiad robisz?-zapytała Violettę. 
-Nie wiem jeszcze a co?
-Nic. Pytam się. 
-Może zjemy coś na mieście??-zaproponował Neymar.
-Iiii.. Przy okazji kupimy sobie jakieś sukienki.
-No to idziemy!
Wzięłam telefon i wyszliśmy z domu. Ostatecznie szliśmy na pieszo i zatrzymaliśmy się w jednej z najlepszych restauracji. Zamówiliśmy jakieś obiady. Po godzinie 14 szliśmy w stronę naszego ulubionego sklepu. 
-Ale śliczna-zawołała Viola.
-Ładna, fakt, ale nie mój styl.
Szukaliśmy, szukaliśmy aż w końcu zdecydowaliśmy się na takie stroje. To mój:


A to Violi:

-Możemy wracać-powiedziałam do chłopaków. 
-Nareszcie!! 
Uśmiechnęłam się. Gdy wróciliśmy do domu była godzina 16:57.
-Idę do siebie ogarnąć się. Wpadnę później-powiedziałam i pożegnałam się. 
Weszłam do domu. Rzuciłam torbę z ubraniami na łóżko i poszłam po kosmetyki. Zrobiłam sobie lekki dość mocny makijaż. Jak szaleć to szaleć. Włosy rozczesałam i podkręciłam lokówką. Wiązałam buty gdy usłyszałam pukanie do drzwi. 
-Wejść!!
Wzięłam telefon i zbiegłam na dół. 
-Już nie mówię, że wyglądasz bosko..-zaczął Harry-Gotowa?
Zaśmiałam się.
-Chyba tak, chodźmy. 
Wszyscy stali przed domem. 
-To co? Idziemy??
-Taak!
Wyszliśmy na ulice Madrytu. Idąc do klubu w jednym z barów zauważyliśmy Louisa.
-Pójdę z nim pogadać-powiedziałam z lekkimi nerwami.
-O nie! Nie! Będzie bezpieczniej jak ja z nim pogadam-oznajmił Niall. 
Wszedł do środka.
-Coś długo go nie ma-mruknęła Viola.
-Wchodzę tam-podeszłam do drzwi i już miałam je otworzyć gdy z budynku wyszli chłopcy. 
-Co tak długo?!
-Musieliśmy spokojnie porozmawiać-oznajmił znacząco blondyn. 
Pokiwaliśmy głowami. 
-No to idziemy do tego klubu czy nie?-zapytał znudzony Liam.
-Tak. Idziemy.
Do klubu doszliśmy 15 minut później. W środku grała głośna muzyka i szalały lasery. Byli różni ludzie. Od małolatów, które uciekły z domów po dojrzałych dorosłych. 
-Łuuuuuu!-krzyknęłam wchodząc między tańczących. 
Nie czekałam długo. Po chwili pojawili się koło mnie tańczący kolesie, ale na pojawienie się Neymara czekałam jeszcze mniej. 
-Spadać-powiedziałam. 
Zaśmiałam się. 
-Choć tańczyć mój ty obrońco-złapałam go za rękę. 
Uśmiechnął się. Położył mi dłonie na tali i zaczęliśmy tańczyć. Grubo po północy znowu zebraliśmy się u jedną grupę. 
-Widział ktoś Lou?-zapytała Viola.
-Nie, a co?  Znowu zniknął??
-Najwyraźniej. 
-Która godzina?-zapytał Liam. 
-Coś po 3 czy jakoś tak-powiedział zlany Zayn.
-Oj Perry nie będzie zachwycona-zaśmiałam się. 
Wszyscy zaczęli się śmiać. Violetta była przygnębiona.
-Wracamy??
-Tak. Co nie którzy mają już dość-palcem wskazałam Malika. 
Wyszliśmy z klubu. Chwiejnym krokiem szliśmy w stronę domu. Doszliśmy do naszej dzielnicy. Ochroniarz otworzył nam bramę. Szliśmy do domu Violi. Ja, gospodyni, Brazylijczyk i Niall poszliśmy do pokoju gospodyni. 
-Viola daj mi jakąś koszulkę-zawołałam. 
Dziewczyna wyjęła z garderoby koszulkę koszykarską z napisem Lakers. 
-Taa.. Nie ma to jak AMERYKAŃSKA koszulka.
-Nie chce mi się szukać czegoś innego. 
-Niech ci będzie. 
Poszłam do łazienki i wzięłam prysznic. Przebrałam się w koszulkę drużyny koszykarskiej z LA. Po mnie do łazienki weszła Violetta, Niall i Neymar. Położyłam się do łóżka. Po chwili obok mnie położyła się Viola i zasnęłam.

Następnego dnia obudziłam się wgnieciona w łóżko. Otworzyłam oczy. Obok mnie leżała Violetta. Na jej brzuchu leżała ręka Nialla, a  na prawie całej mnie leżał Neymar. Zepchnęłam go z sb. Usiadłam na łóżku. Nagle usłyszałam jak ktoś drze się z dworu. Podeszłam do balkonu i otworzyłam go. Na dole zobaczyłam zlanego Lou wrzeszczącego: 'Viola! Zdradziłem cię, ale i tak cie kocham!!!' Gdy to usłyszałam myślałam, że zejdę na dół i mu przyleje, ale wykrzyknęłam tylko:
-Zamknij ryj debilu! Viola śpi! Daj jej spokój! Zostaw ją w spokoju!-krzyczałam. 
Nagle obok mnie pojawił się Niall. Spojrzał na krzyczącego chłopaka i wywrócił oczami. 
-Ten dzień musiał nastąpić.
-Wiedziałeś. 
Kiwnął głową.
-W tedy w barze?
Znowu potwierdził. 
-Chodźmy do środka-powiedział. 
Poszłam do łazienki. Wzięłam prysznic, umyłam włosy i ubrałam znowu koszulkę Lakersów.
-Idę do siebie-powiedziałam i wyszłam. 
Weszłam do swojego domu i ubrałam się w to:
Zrobiłam sobie kawę i włączyłam laptopa. Weszłam na fb. Odebrałam kilka powiadomień i potwierdzałam parę zaproszeń, czyli to co zwykle. Nagle drzwi mojego domu otworzyły się i do środka wpadła zapłakana Violetta.
-Louis mnie zdradził!!!-wbiegła do kuchni. 
Podeszłam do niej i ją przytuliłam.
-Tylko nie zasmarkaj mi bluzki. 
-On mnie zdradził!
-Wiem! Wrzeszczał o tym dziś rano!
Spojrzała na mnie. 
-Wiesz kim ona jest?
-Nie, jeszcze do nie dotarły do mnie takie wiadomości. 
-To Eleanor Calder.
-Serio?! Kojarzę tę laskę. 
-No właśnie ja tez!
Potrząsnęłam ją za ramiona. 
-Ogarnij się! Usiądź tu. Napij się kawy i idź do mnie i ubierz się w coś.
Po 20 min Viola zeszła na dół ubrana w to:
 
Zadzwonił mój telefon. Dzwonił Harry.
-I jak żyje?
-Eee.. Joo..
-To spoko. My jedziemy z menadżerem na spotkanie. Wrócimy pewnie wieczorem nie czekajcie na nas.
-Jasne, na razie-rozłączyłam się. 
-Kto dzwonił?
-Harry. Jadą z menadżerem gdzieś.
Pokiwała głową. 
-Co będziemy robić?-zapytała.
-Na razie będzie oglądać 'Jak poznałem waszą matkę', a potem możemy jechać na zakupy.
-Może być. 
Poszłyśmy do salonu. Włączyłam Tv i włączyłam mój serial. Viola wzięła pilota.
-Nie! Lecą 4 odcinki pod rząd!
-Taaaak!-zaczęłam się śmiać. 
-Nienawidzę cię-rzuciła we mnie poduszką.
-Hahaaha!-oddałam jej-Teraz cicho! Zaczyna się!
Pokręciła głową z desperacją.

                                                                  Violetta
Ohh.. Jak go nienawidziłam!! Co za cham! Jak on mógł mnie zdradzić! Najpierw Zayn, a teraz on! Cała zapłakana pobiegłam do domu Kariny, która oczywiście pocieszyła mnie. W końcu skończyłyśmy jak zwykle. Siedząc na kanapie i oglądając 'Jak poznałem waszą matkę'. Pech chciał, że leciały 4 odcinki pod rząd. Karina była w siódmym niebie. Gdy skończył się ostatni odcinek torebki i pojechałyśmy na zakupy. Poszłyśmy do naszych ulubionych sklepów i odwiedziłyśmy najlepszą kafejkę w Madrycie. 
-Na moje to wydałyśmy chyba już dość kasy na dziś co?-zapytałam.
-Możliwe.. 
Poszłyśmy do auta Kariny. Wpakowałyśmy do niego wszystkie torby i pojechałyśmy do domu.  Gdy byłyśmy na miejscu Karina szybko wrzuciła swoje rzeczy do garderoby i poszłyśmy do mnie. 
-Ej, może urządzimy sobie babski wieczór?-zaproponowałam.
-Tak same?
-No innego wyjścia nie ma. Sara i Irina pojechały do Brazylii z ojcami. No wiesz, mundial.
-Tak. Wiem. W sumie my chyba też powinnyśmy tam być.
-Może, ale jesteśmy tu. 
Pokiwała głową. 
-Która godzina?-zapytała.
-Dochodzi 16.
-Aż tak długo tam byłyśmy?!
-Jak widać. 
Karina stanęła w zamyślonej pozycji.
-To jaki film oglądamy?
-Wiedziałam, że się zgodzisz-zaśmiałam się. 
-Oj daj spokój-też zaczęła się śmiać. 
Tak więc wybrałyśmy film. Zrobiłyśmy popcorn, gorącą czekoladę i mase chipsów. 
-Chłopaki odzywali się?
-Nie. Od telefonu Harrego nikt nie dzwonił.
-Okay. 
Usiadłyśmy na kanapie. Włączyłam 'play' na pilocie. 

Ok. 24 obudziło mnie pukanie do drzwi. Wstałam chwiejnie i podeszłam do nich. 
-Kto tam?
-To myy!
Otworzyłam chłopakom. 
-Mamy dla was niespodziankę-powiedział Niall. 
-Fajnie, ale powiedźcie o tym jutro rano co?-ziewnęłam.
-Okay. 
Zamknęłam drzwi i wróciłam na kanapę. 

środa, 16 lipca 2014

Rozdział 7

                                                                     Violetta
Wstałam o godz. 9.00 . Gdy spojrzałam w prawo Louisa nie było. Miałam nogę w gipsie i nie mogłam wstać . Zaczęłam ich wołać.
- Ludzie czy ktoś mi przyjdzie pomóc.......Louis, Karina, Neymar.......Halo czy ktoś mnie słyszy!!
Nadal gadali w kuchni, a potem zaczęłam się przewracać, aż w końcu spadłam  z łóżka. Zaczęłam ryczeć z bólu, aż w końcu przyszedł do pokoju Carlos  i zapytał się .
- Siocha co ci jest ?
- Nic spadłam z łóżka i nikt mi nie chce pomóc, bo nie  słyszą .Weź tatę zawołaj - poprosiłam go.
Nagle szybko pobiegł, gdy już był na dole słyszałam jak coś tam się  sprzeczali. Po chwili przybiegł tata z Louisem.
- Dzięki tato że chociaż ty mi przyszedłeś  pomóc, bo na innych nie mogę liczyć - spojrzałam się wrogim wzrokiem na Louisa i resztę.
- Dobra miej gadania tylko musimy cię podnieść- oznajmił tata.
- Gdzie jest wózek?-zapytał Louis.
- Tato wózek jest na korytarzu tu od razu .
-Ok.....
 I poszedł po wózek. Podnieśli mnie za ramiona i usiadłam .
- Dzięki - podziękowałam i dałam tacie całusa w polik.
- Czy możecie wyjść chciałabym się w coś ubrać?-  gdy zapytałam wszyscy opuścili mój pokój, a ubrałam się w to :
                                                  
                                                    
i do tego na lewom nogę jeden japonek:

                                                                   
i uczesałam się w to :

Potem wyjechałam z pokoju został teraz tylko przy moim pokoju tata i Louis. 
- Tato pomożesz mi zejść na dół, bo jestem strasznie głodna?-zapytałam.
-Oczywiście skarbie. Louis choć mi pomóż ją wziąć.
Unieśli mnie powoli schodziliśmy na dół. Gdy zerknęłam na dół Neymar nie dawno musiał przyjść, a Karina patrzyła się na mnie ze smutną minom. Nagle z Neymara pokoju wyszła jego dziewczyna Bruna. Z jej miny wywnioskowałam głupiutki uśmiech. Gdy już byliśmy na dole podszedł do mnie Lou i szepną mi do ucha.
- Kochanie przepraszam że cię nie usłyszałem, bo wiesz oni tak głośno mówili że się nic nie udało usłyszeć.
- No dobrze wybaczę Ci ja też przepraszam że byłam dla ciebie taka oschła.
- My też przepraszamy- oznajmiła reszta i wszyscy się przytuliliśmy oprócz Bruny. 
Nagle dzwonił do mnie telefon była to babcia:
- Hej babciu 
- Hej skarbie nadal boli cię noga?
- Niezbyt tylko ciężko mi się chodzi. A tak w ogóle co chciałaś?
- Słuchaj mam prośby czy chłopcy i reszta nie chcieliby  pomóc Panu Marginesowi przy żniwach.
- Nie ma sprawy niedługo będziemy .
- Dziękuje skarbie to do zobaczenia .Pa
- Pa babciu
Rozłączyłam się i im to wszystko oznajmiłam.
- Babcia dzwoniła i się pytała czy nie będziecie chcieli brać udział w żniwach ?
- Ok ...........nie ma sprawy - odpowiedzieli.
- A ja też będę mogła im pomóc?- zapytała się Karina
- Tak- odparłam
- A ty Bruna jedziesz z nami ?- zapytała Karina z złowrogim uśmiechem 
- Tak z przyjemnością jak Neruś będzie jechał to ja też tylko nie będę brała żadnego udziału w jakiś tam żniwach.
-Acha.....-odpowiedziała Karina.
-Lou będziesz kierował ?- zapytałam.
- Ok .............tylko wezmę sobie jakieś ciuchy robocze.
- Dobra ja wezmę lustrzankę i będę wam robiła zdjęcia. 
Przygotowania do wyjazdu trwały jakież 30 min. Ja oczywiście byłam pierwsza, bo w ogóle nie schodziłam na dół. Jechaliśmy jakieś długie2h.
Na miejscu już czekali pracownicy. Przywitaliśmy się z nimi.
-Dobra w idźcie się przebrać a ja poczekam za wami - oznajmiłam. Po 15 min. wszyscy byli przygotowani.
- A jeszcze mam pytanie a ty czym pojedziesz z tą nogom ?-zapytał Lou.
- No ja pojadę z Brunom samochodem  za wami.
- Ok.
Wyjechaliśmy Karina, Lou, Neymar i chłopacy z 1D siedzieli na przyczepie,  a ja jechałam z Brunom samochodem. Fajnie się patrzało jak oni pracują tylko trochę smutno mi się zrobiło.Robiłam im zdjęcia tak to wyglądało:



Praca zajęła im 4h . Gdy przyjechaliśmy na podwórko chłopacy wyładowali snopki. Karina poszła się przebrać. Czekaliśmy tylko za chłopakami aż skończą, pójdą się przebrać . Po chwili byli już gotowi i nawet nie zjedliśmy obiadu babci tylko pojechaliśmy. Kierowała Bruna. Ja siedziałam  obok niej trochę było mi nie wygodnie z nogą w gipsie . Gdy momentalnie się odwróciłam to wszyscy spali . Karina spała oparta o Neymara widziałam jak jego dziewczyna zerka na nią zimnym wzrokiem. Lou spał oparty o loczka ( Harego) .A reszta jakoś taka powyginana . Gdy dojechaliśmy na miejsce wszyscy się obudzili. Nagle krzyknął Liam
- Gramy w butelkę?
 -Poczekaj tylko się umyjemy i przebierzemy - odpowiedział mu Lou.
Karina poszła pierwsza pod prysznic i ubrała się w to:
Ja z pomocą Kariny ubrałam się w to:
Gdy się przebraliśmy, zjedliśmy coś na szybko i rzuciliśmy się na kapę. Harry włączył eske

- To co pogramy w tą butelek?- zapytał się Harry.
-Ok .........Neymar  gracie?- zapytałam
- Ja tak ale moja laska nie bo ona uważa, że ta gra jest bezsensu.
- Ahaaaaa.
Wszyscy usiedli w kółko Lou pomógł mi zejść z fotela. gdy już siedzieliśmy na podłodze oparłam się o klatę mojego chłopaka.
- Kto pierwszy kręci ?- zpytał Zayn
- Ja- oznajmiła Karina
Pokręciła i wyszło na Harolda
- Pytanie czy wyzwanie ?- zapytała z uśmieszkiem
- Wyzwanie.
- No to rozbierz się do bielizny, przywieś sobie prześcieradło jako pelerynę, wyjdź na naszą ulicę i krzycz JESTEM SUPERMAN!!
- No dobra
I wbiegł biegał tak z 15 min. Gdy juz przyszedł graliśmy dalej, każdy miał jakieś pytanie lub wyzwanie.
graliśmy jakieś dobre 2h. Louis pomógł mi wstać wzięłam kule i szliśmy na górę. Poszłam się przemyć i przebrać w pidżamę i  połozyłam sie wygodnie. Przyszedł do mnie Lou już wykapany. Nagle mrukną mi coś do ucha
- Kocham cię moćko.
- Ja cienie też bardzo moćko
Po tym jak to powiedziała pocałował mnie namiętnie, ja mu ten pocałunek odwzajemniłam . Nie zauważyłam kiedy zasnęłam.