środa, 16 lipca 2014

Rozdział 7

                                                                     Violetta
Wstałam o godz. 9.00 . Gdy spojrzałam w prawo Louisa nie było. Miałam nogę w gipsie i nie mogłam wstać . Zaczęłam ich wołać.
- Ludzie czy ktoś mi przyjdzie pomóc.......Louis, Karina, Neymar.......Halo czy ktoś mnie słyszy!!
Nadal gadali w kuchni, a potem zaczęłam się przewracać, aż w końcu spadłam  z łóżka. Zaczęłam ryczeć z bólu, aż w końcu przyszedł do pokoju Carlos  i zapytał się .
- Siocha co ci jest ?
- Nic spadłam z łóżka i nikt mi nie chce pomóc, bo nie  słyszą .Weź tatę zawołaj - poprosiłam go.
Nagle szybko pobiegł, gdy już był na dole słyszałam jak coś tam się  sprzeczali. Po chwili przybiegł tata z Louisem.
- Dzięki tato że chociaż ty mi przyszedłeś  pomóc, bo na innych nie mogę liczyć - spojrzałam się wrogim wzrokiem na Louisa i resztę.
- Dobra miej gadania tylko musimy cię podnieść- oznajmił tata.
- Gdzie jest wózek?-zapytał Louis.
- Tato wózek jest na korytarzu tu od razu .
-Ok.....
 I poszedł po wózek. Podnieśli mnie za ramiona i usiadłam .
- Dzięki - podziękowałam i dałam tacie całusa w polik.
- Czy możecie wyjść chciałabym się w coś ubrać?-  gdy zapytałam wszyscy opuścili mój pokój, a ubrałam się w to :
                                                  
                                                    
i do tego na lewom nogę jeden japonek:

                                                                   
i uczesałam się w to :

Potem wyjechałam z pokoju został teraz tylko przy moim pokoju tata i Louis. 
- Tato pomożesz mi zejść na dół, bo jestem strasznie głodna?-zapytałam.
-Oczywiście skarbie. Louis choć mi pomóż ją wziąć.
Unieśli mnie powoli schodziliśmy na dół. Gdy zerknęłam na dół Neymar nie dawno musiał przyjść, a Karina patrzyła się na mnie ze smutną minom. Nagle z Neymara pokoju wyszła jego dziewczyna Bruna. Z jej miny wywnioskowałam głupiutki uśmiech. Gdy już byliśmy na dole podszedł do mnie Lou i szepną mi do ucha.
- Kochanie przepraszam że cię nie usłyszałem, bo wiesz oni tak głośno mówili że się nic nie udało usłyszeć.
- No dobrze wybaczę Ci ja też przepraszam że byłam dla ciebie taka oschła.
- My też przepraszamy- oznajmiła reszta i wszyscy się przytuliliśmy oprócz Bruny. 
Nagle dzwonił do mnie telefon była to babcia:
- Hej babciu 
- Hej skarbie nadal boli cię noga?
- Niezbyt tylko ciężko mi się chodzi. A tak w ogóle co chciałaś?
- Słuchaj mam prośby czy chłopcy i reszta nie chcieliby  pomóc Panu Marginesowi przy żniwach.
- Nie ma sprawy niedługo będziemy .
- Dziękuje skarbie to do zobaczenia .Pa
- Pa babciu
Rozłączyłam się i im to wszystko oznajmiłam.
- Babcia dzwoniła i się pytała czy nie będziecie chcieli brać udział w żniwach ?
- Ok ...........nie ma sprawy - odpowiedzieli.
- A ja też będę mogła im pomóc?- zapytała się Karina
- Tak- odparłam
- A ty Bruna jedziesz z nami ?- zapytała Karina z złowrogim uśmiechem 
- Tak z przyjemnością jak Neruś będzie jechał to ja też tylko nie będę brała żadnego udziału w jakiś tam żniwach.
-Acha.....-odpowiedziała Karina.
-Lou będziesz kierował ?- zapytałam.
- Ok .............tylko wezmę sobie jakieś ciuchy robocze.
- Dobra ja wezmę lustrzankę i będę wam robiła zdjęcia. 
Przygotowania do wyjazdu trwały jakież 30 min. Ja oczywiście byłam pierwsza, bo w ogóle nie schodziłam na dół. Jechaliśmy jakieś długie2h.
Na miejscu już czekali pracownicy. Przywitaliśmy się z nimi.
-Dobra w idźcie się przebrać a ja poczekam za wami - oznajmiłam. Po 15 min. wszyscy byli przygotowani.
- A jeszcze mam pytanie a ty czym pojedziesz z tą nogom ?-zapytał Lou.
- No ja pojadę z Brunom samochodem  za wami.
- Ok.
Wyjechaliśmy Karina, Lou, Neymar i chłopacy z 1D siedzieli na przyczepie,  a ja jechałam z Brunom samochodem. Fajnie się patrzało jak oni pracują tylko trochę smutno mi się zrobiło.Robiłam im zdjęcia tak to wyglądało:



Praca zajęła im 4h . Gdy przyjechaliśmy na podwórko chłopacy wyładowali snopki. Karina poszła się przebrać. Czekaliśmy tylko za chłopakami aż skończą, pójdą się przebrać . Po chwili byli już gotowi i nawet nie zjedliśmy obiadu babci tylko pojechaliśmy. Kierowała Bruna. Ja siedziałam  obok niej trochę było mi nie wygodnie z nogą w gipsie . Gdy momentalnie się odwróciłam to wszyscy spali . Karina spała oparta o Neymara widziałam jak jego dziewczyna zerka na nią zimnym wzrokiem. Lou spał oparty o loczka ( Harego) .A reszta jakoś taka powyginana . Gdy dojechaliśmy na miejsce wszyscy się obudzili. Nagle krzyknął Liam
- Gramy w butelkę?
 -Poczekaj tylko się umyjemy i przebierzemy - odpowiedział mu Lou.
Karina poszła pierwsza pod prysznic i ubrała się w to:
Ja z pomocą Kariny ubrałam się w to:
Gdy się przebraliśmy, zjedliśmy coś na szybko i rzuciliśmy się na kapę. Harry włączył eske

- To co pogramy w tą butelek?- zapytał się Harry.
-Ok .........Neymar  gracie?- zapytałam
- Ja tak ale moja laska nie bo ona uważa, że ta gra jest bezsensu.
- Ahaaaaa.
Wszyscy usiedli w kółko Lou pomógł mi zejść z fotela. gdy już siedzieliśmy na podłodze oparłam się o klatę mojego chłopaka.
- Kto pierwszy kręci ?- zpytał Zayn
- Ja- oznajmiła Karina
Pokręciła i wyszło na Harolda
- Pytanie czy wyzwanie ?- zapytała z uśmieszkiem
- Wyzwanie.
- No to rozbierz się do bielizny, przywieś sobie prześcieradło jako pelerynę, wyjdź na naszą ulicę i krzycz JESTEM SUPERMAN!!
- No dobra
I wbiegł biegał tak z 15 min. Gdy juz przyszedł graliśmy dalej, każdy miał jakieś pytanie lub wyzwanie.
graliśmy jakieś dobre 2h. Louis pomógł mi wstać wzięłam kule i szliśmy na górę. Poszłam się przemyć i przebrać w pidżamę i  połozyłam sie wygodnie. Przyszedł do mnie Lou już wykapany. Nagle mrukną mi coś do ucha
- Kocham cię moćko.
- Ja cienie też bardzo moćko
Po tym jak to powiedziała pocałował mnie namiętnie, ja mu ten pocałunek odwzajemniłam . Nie zauważyłam kiedy zasnęłam.  


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz