niedziela, 26 października 2014

Rozdział 16.

                                                                 Karina

Wszyscy spali. Lot mijał nam dość spokojnie, żadnych turbulencji czy opadów deszczu. Poczułam wibracje w telefonie. Wiadomość. Znowu ten numer i kolejne zdjęcie Neymara i Bruny. Westchnęłam. 'Photoshop'-pomyślałam. Nie dopuszczałam do siebie myśli, że to prawda. Ktoś robi sobie żarty.. I tyle. Poprawiłam słuchawki i wsłuchałam się w słowa Cobain'a.

-Proszę o zapięcie pasów. Za chwilę lądujemy-oznajmił pilot.
Szybko i bezboleśnie wylądowaliśmy na lotnisku w Rio. Szofer już na nas czekał. Wziął od nas bagaże i włożył je do bagażnika. W tym czasie my zrobiliśmy kilka zdjęć z fanami i wsiedliśmy do limuzyny. Mężczyzna zawiózł nas do portu.
-Tutaj czeka na was jacht. Panienki Jenner już tam na was czekają. Proszę za mną.
Bagaże umieścił na wózku i ruszył na koniec portu.
-To chyba on-powiedziała Viola pokazując ogromny jacht.
-Zgadza się, to on.
Nasz jacht wyglądał tak:
-Nie jest odrobinkę za duży??-zapytał Ashton.
-Jesteś sławny, przyzwyczajaj się do przepychu-powiedziałam.
Koło statku stał kapitan, barman, ochroniarze ubrani od góry do dołu na czarno oraz Kylie i Kendall. Przywitałyśmy się z nimi. Ochroniarze wzięli nasze torby i zanieśli je na pokład.
-Moja praca jest zakończona, przyjadę po was za tydzień.
Pokiwaliśmy głowami i mówiąc szybkie 'do widzenia' pożegnaliśmy mężczyznę. 
-Wszystko jest już chyba gotowe, więc zapraszam na pokład-uśmiechnął się kapitan-Za 10 minut wypływamy z portu.
-Śliczny-powiedziała Kendall.
-Mhymm.. To będzie jeden z najlepszych tygodni mojego życia-oznajmiła Violetta.
Uśmiechnęłam się. Podeszłam do krawędzi i stanęłam na jednym ze schodków drabinki.
-Uwaga!!-krzyknął Mikey i wpadł na mnie.
Obydwoje wylądowaliśmy w wodzie.
-Zabije cię kiedyś wiesz?
Wyjęłam telefon z kieszeni i położyłam go na pokładzie. Po chwili stałam już obok niego.
-Radź sobie sam-pokazałam Mikey'owi język.
Ochroniarz podał mi ręcznik.
-Dziękuję.
Wytarłam włosy. Zdjęłam bluzkę i wykręciłam ją. Ten sam ochroniarz podał mi kosz na brudne rzeczy. Wrzuciłam tam bluzkę.
-Idę się przebrać-oznajmiłam zdenerwowana.
Wzięłam swoje walizki i poszłam za kolejnym ochroniarzem, który zaprowadził mnie do mojej kajuty. Zamknęłam drzwi. Z walizki wyjęłam strój kąpielowy z sesji. Na niego założyłam porozciąganą białą bluzkę. Włosy rozczesałam i związałam w koka. Wzięłam jeszcze okulary i wróciłam do reszty. Dziewczyny też już były przebrane.
-Gdzie chłopaki??-zapytałam.
-Topią się w wodzie-powiedziała z uśmiechem Kylie.
-Chcecie coś do pici?-zapytała Perrie.
-Jasne! Choć pójdę z tobą-powiedziała Viola.
-Kris wie, że tutaj jesteście?-zapytałam.
-No.. ostatecznie to nie..-zawahała się Kendall.
-O wyjeździe wiedzą Brody, Rob, Kim i Kourtney.
-Moi rodzice nic nie wiedzą.. -zaśmiałam się.
Po chwili przyszły do nas napoje. Poczułyśmy lekkie drgnięcie.
-Chyba wyruszyliśmy.
-Możliwe.
-Gdzie dokładnie płyniemy??-zapytała Sophie.
-Szczerze to nie wiem.. Ale wydaje mi się, że płyniemy do jakiegoś miejsca i tam się zatrzymamy na ten czas-wyjaśniłam.
Z wody wyszli chłopcy. Słońce właśnie zachodziło. Zjedliśmy szybką kolację i rozeszliśmy się do swoich kajut. Wyszłam z łazienki gdy dostałam kolejnego sms'a. Tym razem bez zdjęcia. 'Możesz nie wierzyć, ale to prawda. Neymar nigdy nie zerwał z Bruną! Cały czas są ze sobą i mają się obrzydliwie dobrze'. Zdjęłam ręcznik i ubrałam się w tą samą białą bluzkę. Włosy związałam w koka. W oczach poczułam wilgoć łez. Szybko wyłączyłam telefon i położyłam się spać.

                                                     
                                                                            Violetta

Ten tydzień zapowiadał się zajebiście. Jacht był jeszcze większy i ładniejszy niż opisywał go kapitan gdy rozmawiałam z nim przez telefon. Wzięłam szybki prysznic i włożyłam piżamę. Usiadłam na łóżku i usłyszałam pukanie do drzwi.
-Wejść.
Do kajuty wszedł Niall.
-Hej, jeszcze nie śpisz??-zapytałam.
-Siema, nie jeszcze nie-uśmiechnął się i usiadł naprzeciwko mnie-Jutro wieczorem będzie pokaz fajerwerków. Pójdziemy??
-Pokaz fajerwerków?? Spoko sprawa, pewnie, że pójdę-zaśmiałam się-A skąd w ogóle o tym wiesz??
-Gadałem chwilę z kapitanem.
Kiwnęłam głową. Ziewnęłam.
-Śpiąca jesteś.
-Troszkę.
Oparłam sie o poduszkę. Rozmawialiśmy jeszcze chwilę i nie wiedząc kiedy zasnęłam w objęciach blondyna. 

Lekkie dotknięcie mojego nosa wystarczyło żebym się obudziła. Otworzyłam oczy. Zobaczyłam Niall z szerokim uśmiechem.
-Hej śliczna!
-Cześć, co ty tu robisz??
-Zasnęłaś leżąc obok mnie..-zarumienił się-I nie miałem serca cie zostawiać.
-Noo ok. Która jest godzina??
-Coś około 9.
Kiwnęłam głową i wyrwałam się z objęć chłopaka. Sięgnęłam sobie jakieś ubrania i poszłam do łazienki. Ubrałam się w to:
Włosy związałam w koński ogon i założyłam bandamke.
-Idziemy na pokład??-zapytałam.
-Jasne, ale jeszcze ja muszę się ogarnąć!
-Oki, to idź do siebie, a ja będę na ciebie czekać na zewnątrz.
-Spoko.
Przelotnie pocałował mnie w policzek i poszedł do siebie. Założyłam okulary, wzięłam telefon i wyszłam z kajuty. Idąc na pokład zapukałam do Kariny. Długo nie otwierała. Złapałam na klamkę. Drzwi były zamknięte.
-Karina!-zawołałam.
Nic.
-Karina, otwórz te drzwi!!
Cisza.
-Może jej nie ma-usłyszałam głos Calum'a.
Spojrzałam na niego.
-Albo śpi-dodał Mikey.
-Może..-jeszcze raz spojrzałam na drzwi i poszłam na pokład.
Perrie i Sophie siedziały przy barze, a Jennerki siedziały na fotelu i rozmawiały przez telefon. Chyba z Kris. Na pokładzie pojawił się Kapitan.
-Za parę minut powinniśmy dotrzeć do portu. Spędzimy tu dzień, a potem wypływamy na pełny ocean.
-Okay.
Uśmiechnął się i wrócił do siebie.
-Kawę poproszę-powiedziałam do barmana.
Podeszła do mnie Kendall.
-Mama wie?-zapytałam.
-Taak.. Ale nie jest aż tak źle.. Kara będzie tylko na miesiąc.
Zaśmiałam się.
-Widziałaś może Karinę??-zapytałam.
-Niee.. A co?
-Drzwi jej kajuty są zamknięte. Nie otwiera ich, a w pokoju cisza.
-Może słucha muzyki albo jeszcze śpi lub może była pod prysznicem.
Zacisnęłam usta.
-Może..
Barman podał mi kawę.
-Dzięki.
Wzięłam na pół i usiadłam na jednym leżaku. Upiłam duży łyk.
-O! Patrzcie kto się obudził!!-zawołał Michael.
Odwróciłam się i zobaczyłam Karinę. Była w opłakanym stanie. Włosy w nieładzie, rozmazany makijaż, zapuchnięte oczy i worki pod nimi. Podeszła do bar i chyba coś zamówiła. Podeszłam do niej.
-Co sie z tobą stało?!
Spojrzała na mnie.
-Nic, a co miało się stać??-zapytała zachrypnięta.
-Pukałam do ciebie! Nie otwierałaś. Martwiłam się.
-Ale nie musiałaś.
Napiła się kawy. Podeszłam do nas Kylie.
-Co ci się stało?!-zapytała Karinę.
-Czemu wszyscy o to pytają?!
-Bo wyglądasz jak zombie-odparł Mikey.
Zmierzyła go wzrokiem. Nagle Kylie zabrała szklankę z kawa Kariny i złapała ją z rękę.
-Choć! Doprowadzę cię do stanu użytkowania-powiedziała i pociągnęła ją w stronę kajut.
Po drodze minęły Luke'a.
-Cześć..-powiedział do Kariny, ale ona nawet na niego nie spojrzała-Co się jej stało??
Wszyscy wzruszyli ramionami.
-Dziś jest pokaz fajerwerków idzie tam ktoś oprócz mnie i Niall'a?-zapytałam.
-Jeszcze nie wiem, ale pewnie będę oglądała to stąd-oznajmiła Kendall.
-Jesteście głodne??-zapytał Harry.
Spojrzałam na Kendall.
-Taaaak!
-To chodźcie, zjemy coś.
Tak więc razem z Harrym poszliśmy 'piętro wyżej' i zamówiliśmy śniadanie. Po chwili zjawiły się także Kylie i Karina, która była ubrana w to:
Włosy umyła i związała w koka ( jak na rysunku ). Wzięły sobie śniadanie i usiadły obok nas.
-Nie wbijają ci się w tyłek te ćwieki?-zapytał Harry.
-Staram się nie zwracać na to uwagi-odparła cały czas zachrypniętym głosem.
-Ymm.. Porwę Karinę na małe zakupy jak dopłyniemy do portu. Nie macie nic przeciwko?-zapytała Kylie.
-Nie, jasne, że nie!-zaśmiałam się.
-Zaraz będziemy na miejscu-powiedział Liam.
-Oki to my się zbieramy-oznajmiła Kylie i razem z Kariną zeszły na dół.
-Wiecie może co się z nią dzieje??-zapytała Sophie.
Wzruszyliśmy ramionami.
-Może moja siostra coś wie..-powiedziała Kendall.
Wpłynęliśmy do portu. Podeszłam do barierki i wychyliłam się. Zobaczyłam fanów i dziewczyny, które razem z trzema ochroniarzami szły na zakupy.
-Martwię sie o nią-powiedział Luke, który nie spodziewanie pojawił sie koło mnie.
Spojrzałam na niego.
-Sądzę, że może chodzić o Neymara i te sms'y-powiedział po chwili.
Kiwnęłam głowa.
-Nie masz się co martwić.. Silna jest-oznajmiłam i poszłam na siebie.
Po drodze minęłam Calum'a.
-Siemaa-powiedział z uśmiechem.
-Hejka.
-Gdzie idziesz??
-Do siebiee..-wyciągnęłam telefon i wybrałam numer Kariny.
-Do kogo dzwonisz??-dopytywał.
-Nie odbiera-mruknęłam.
-Kto nie odbiera?!
-Karina! Dzieje się z nią coś złego, a ja nie wiem co!!
-To choć do jej pokoju.
-Nie. Na stówe go zamknęła.
-Chcesz się założyć-uśmiechnęła się chytrze.
Zaśmiałam się.
-Zaskocz mnie.
Złapał mnie za rękę i zaprowadził nas do kapitana.
-Dzień dobry-uśmiechnął się-Mamy do pana pytanie.
Mężczyzna popatrzał na nas.
-Taak? W czym mogę wam pomóc??
-Potrzebujemy klucza do pokoju Kariny.
Przymrużył oczy.
-Po co wam on?
-Z Kariną coś się dzieje, ale nie chce mam powiedzieć co, więc sądzimy z Cal'em, że powód jest w jej pokoju..
Zaśmiał się.
-Jasne macie go! Tylko jak coś nie macie go ode mnie-podał mam klucz.
Podziękowaliśmy i pobiegliśmy do jej pokoju. Calum włożył klucz i otworzył drzwi. Kajuta Kariny była taka jak wszystkich. Spore łóżko, telewizor, łazienka, szafy, półki i lusterko.
-Gotowy??
-Jak nigdy.
Zamknęłam cicho drzwi. Pierwszą rzeczą, która rzuciła mi się w oczy to telefon leżący na łóżku.
-Wiedziałam, że go nie wzięła. 
Podszedł i wziął telefon w ręce.
-Jest na hasło.
-Daj to!-wyrwałam mu telefon z ręki i wpisałam hasło-Nie odebrane połączenie ode mnie i 5 od Luke'a.
Kiwnął głową.
-Wejdź w wiadomości.
-Pisał do niej jakiś numer..
-Pewnie ten co w dniu wyjazdu tu.. Wysłał jej zdjęcia Neymara i Bruny. Co pisze tym razem??
-'Możesz nie wierzyć, ale to prawda. Neymar nigdy nie zerwał z Bruną! Cały czas są ze sobą i mają się obrzydliwie dobrze'-spojrzałam na Calum'a.
-Ałł..
Spojrzałam na niego.
-Trzeba dowiedzieć się co to za numer..
Nagle telefon zaczął wibrować.
-To Luke! Luke dzwoni!!-zawołałam.
-Odbierz!
-Zwariowałeś!!
Rzuciłam telefon na łóżko i cofnęłam się.
-Nie dotykaj go!
-Ja bym odebrał.
-I co byś mu powiedział?! Że włamałeś się do pokoju Kariny i jak nigdy nic przeglądasz jej wiadomości..
Nagle ktoś zapukał do drzwi. W tym samym momencie ja zasłoniłam ręką usta Cal'a, a on mi. Ten ktoś zapukał jeszcze raz i poszedł dobie. Odetchnęliśmy z ulgą.
-Poszedł sobie..
Do zamka włożono klucz.
-Kurwa!-powiedział.
-Wróciła..
Drzwi otworzyły sie, a do środka weszła Karina.
-Co wy tu do cholery robicie?!-wydarła się.
Spojrzałam na chłopaka, a on na mnie.
-Yyy.. No wiesz.. Drzwi były otwarte..
-Jasnee.. Czego szukaliście??
Podeszła do łóżka i spojrzała na telefon.
-Hymm?-spojrzała na nas.
Odwróciłam wzrok. Westchnęła i z 'lekką' złością rzuciła torbę na łóżko. Ze środka wysunęła się czarna suknia.
-Wyjdźcie stąd-powiedziała chłodno.
-Ale Karina..-zaczęłam.
-Przestań! Wiem, że sie o mnie martwisz i w ogóle, ale kiedy ja ci mówię, że nie musisz to nie musisz! Daj spokój. Dam sobie radę! Jeżeli będę potrzebowała pomocy to wam powiem!-krzyczała.
-Jak wolisz..-spojrzałam na nią smutno.
Złapałam Calum'a za rękę i wyszliśmy z pokoju. Zamknęłam drzwi. Cal objął mnie ramieniem.
-Źle się czuje.. Dajmy jej trochę czasu..
Kiwnęłam głową. Poszliśmy na pokład.
-Ta to ma głos-zaśmiał się Mikey widząc nas.
-Nie śmiej się-poszłam do barku.
-Na zakupach było nawet okay-mruknęła Kylie.
-Nie masz się co przejmować-uśmiechnęłam się co niej-Choć popływać!
Wzięłam ją za rękę i pobiegłyśmy w stronę wody. W ostatniej chwili Kylie krzyknęła:
-Ale my jesteśmy w porcie!!
Złapałam się Harrego aby się nie przewrócić.
-Zapomniałam-powiedziałam i zaczęłam się śmiać.
Na pokład wszedł Niall.
-Ej dziewczyny! Nie szykujecie się na fajerwerki??-zapytał.
-A która godzina?
-Dochodzi 16. Zaraz bd obiad, więc wiecie..
-Jasne zjemy obiad i idziemy się ogarniać-powiedziałam do niego i razem z Kendall i Kylie poszliśmy do jadalni.
-Obiad w jadalni mmm..-powiedziała Kendall.
Zaśmiałam się. Kucharz podał na stół talerze z obiadem i z uśmiechem życzył nam smacznego. Zjedzenie tego wszystkiego zajęło nam wszystkim ponad pół godziny.
-Uhh.. Jestem pełna..-westchnęłam.
-A Karina nie zejdzie na obiad??-zapytał kucharz.
-Nwm.. Musiałby się jej pan zapytać-odparł Ash.
-Może pójdę z nią pogadać?-zaproponował Luke gdy skończyliśmy jeść.
-Jak chcesz to spróbuj, ale nie zdziw się gdy zamknie ci drzwi przed nosem-oznajmiłam.
Uśmiechnął się krzywo i wyszedł z jadalni.
-Uda mu się??-zapytała Kylie.
-Nwm..
Wstałam i poszłam do siebie. Przechodząc obok kajuty Kariny nie usłyszałam żadnego dźwięku. Weszłam do siebie i podeszłam do walizek. Wyjęłam z nich tą sukienkę:
Poszłam do łazienki, wzięłam prysznic i umyłam włosy. Zrobiłam makijaż i ubrałam się. Włożyłam jeszcze nie wysokie buty na koturnie i byłam gotowa. Wzięłam telefon, okulary i poszłam do kajuty Niall'a.  Zapukałam.
-Wejść.
-Hej, to ja-uśmiechnęłam się.
-O! Cześć.
Zamknęłam drzwi.
-Gotowy??
-Już prawie..
Poprawił włosy i stanął przede mną z uśmiechem.
-Możemy iść.
Wyszliśmy na pokład. Wzięliśmy ochroniarza i poszliśmy na plaże. Niall zaprowadził mnie na klif, usiedliśmy na kocu i czekaliśmy. Słońce powoli zachodziło. Nie zostało już dużo czasu..

                                        
                                                                          Karina

Jak ona mogła włamać się do mojego pokoju?! Wzięłam telefon. Patrzeli w wiadomości. Westchnęłam. Usiadłam na łóżku ze zrezygnowaniem. Spojrzałam na torbę z suknią, którą kupiłam z Kylie na te dzisiejsze fajerwerki. Przebrałam sie w spodenki i T-shirt na ramiączkach. Włączyłam laptopa i położyłam się na łóżku. Ogarnęłam fejsa, insta i Twittera.  Nagle ktoś zapukał do drzwi.
-Kto tam?
-To ja, Luke.
Westchnęłam.
-Wejdź..
Drzwi otworzyły się i do kajuty wszedł blondyn.
-Hej.. Przeszkadzam?
-A jak sądzisz??
Nic nie odpowiedział tylko wszedł do środka i zamknął za sobą drzwi.
-Możemy pogadać?-zapytał  siadając na łóżku.
Zamknął mi laptopa.
-A musimy?
-Tak.
Westchnęłam. Położyłam laptopa na podłodze.
-O czym chcesz rozmawiać??
-O tobie.
-O mnie?!
-Tak.
-Dlaczego?
-Zachowujesz się jakoś dziwnie.
-W cale.. -przerwał mi.
-Nie kłam.
Spuściłam wzrok.
-O co chodzi??
Nie patrzałam na niego.
-Powiedz mi.
Dotknął mojej dłoni.
-Znowu Neymar??
Nie dawał za wygraną. W końcu nie wytrzymałam.
-Tak! Chodzi o Neymara! Dostałam znowu kilka sms'ów! I ciągle to samo! I ciągle, i ciągle..!
Spojrzał mi w oczy.
-To dlatego..
-Tak.. Teraz już wiesz, możesz iść..
Próbowałam wstać, ale Luke złapał mnie za rękę.
-Nigdzie nie ide-powiedział stanowczo.
Znowu usiadłam.
-Coś jeszcze??
-Idziesz ze mną na pokaz fajerwerków??
-Nie mam zamiaru nigdzie iść.
-A jeżeli cię ładnie poproszę?-oczy zaświeciły się mu.
Kącik ust uniósł mi się lekko mimo woli.
-Zastanowię się.
Uśmiechnął sie szeroko i rzucił we mnie suknią leżącą na łóżku. Złapałam ją w locie i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, umyłam włosy. Wysuszyłam je i ubrałam się w ta sukienkę:
Włosy rozczesałam. Zrobiłam lekki makijaż i wróciłam do Luke'a. Z walizki wyciągnęłam czarne szpilki. Poprawiłam suknię i spojrzałam na chłopaka.
-Wyglądasz ślicznie-powiedział podchodząc do mnie.
-Dzięki-uśmiechnęłam się nie śmiało.
-Jeżeli myślenie o nim sprawia ci ból to zapomnij o nim-zaczął-On nie był ciebie wart.
Nachylił sie nade mną i lekko musnął moje usta.
-A ty byłbyś w stanie zapomnieć??-spojrzałam głęboko w jego niebieskie oczy.
-Ja też to przechodziłem.. Dziewczyna zerwała ze mną gdy tylko dowiedziała się, że wyjeżdżam w trasę. Byłem z nią dość długo.
-Przykro mi..
-Nie ma co.. To była jej decyzja-uśmiechnął się-Jeżeli ja zapomniałem to ty też zapomnisz. Obiecujesz?
Wyciągnął w moją stronę mały palec. Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się.
-Obiecuję-powiedziałam i objęłam jego mały palec swoim.
-W takim razie choć do mnie. Przecież ja tez muszę jakoś wyglądać.
Wziął mnie z rękę i poszliśmy do jego kajuty. Usiadłam na łóżku i patrzałam jak Luke wyciąga ze swojej walizki czarne rurki i koszulkę z Nirvaną. Poszedł do łazienki, ale nie zamknął drzwi. Uśmiechnęłam się przebiegle. Wyjęłam telefon i włączyłam aparat. Podeszłam do otwartych drzwi.
-Nawet nie próbuj robić mi zdjęć.
-Za późno..-uśmiechnęłam się robiąc zdjęcie.
Dodałam szybki opis i wysłałam na Instagrama. W tym czasie Luke rzucił koszulkę i rzucił się na mnie. Razem znaleźliśmy się na podłodze.
-Aaa! Złaź ze mnie-śmiałam się.
-Zapomnij-próbował mnie naśladować.
-Coś ci nie wychodzi-dotknęłam jego ramienia.
Położył głowę na mojej klatce piersiowej. Po chwili ja też położyłam głowę na podłodze.
-A co sie..-do pokoju wpadł Michael.
Spojrzeliśmy na niego.
-Leżymy-odparłam.
-Tyle to ja też wiem..-uśmiechnął się podchodząc do nas.
Stanął koło Luke. Znowu się uśmiechnął i położył się na nim.
-Uhh.. Michael! Ważysz tonę!!-krzyknęłam.
Złapał się za moje biodra i zaczął wydawać dość.. dziwne dzięki.
-Mikey przestać!!-zawołałam przez śmiech.
-Nie mów, że nie lubisz trójkącików??-spojrzał na blondyna-Ja, Cal i Luke jesteśmy w tym mistrzami.
Zerknęłam na Luke, który kręcił głową. Leżeliśmy i wygłupialiśmy się gdy nagle mój telefon zaczął wibrować.
-Dostałam sms'a, złaście-popchnęłam lekko Mikey'a.
-Zobacze kto to-wstał i podszedł do łóżka.
Wziął telefon. Odblokował go i spoważniał.
-Kto to??-zapytałam choć dobrze wiedziałam kto pisał.
-Nikt ważny..
Powiedział i podniósł Luke'a ze mnie.
-Idź sie ubierz-oznajmił.
Ten zdezorientowany wstał i poszedł od łazienki.
-Co pisze..-zapytałam cicho.
Obrócił ekran telefonu w moja stronę. 'Jak wakacje? Mam nadzieje, że ON nie siedzi ci cały czas w głowie?! Pewnie zastanawiasz się kim jestem. Kiedyś się dowiesz..' Spojrzałam zdezorientowana na Mikey'a.
-Jeszcze nie dostałam sms'a o tak bezsensownej treści..
Uśmiechnął się i usiadł obok mnie. Objął mnie ramieniem.
-Obiecałam Luke'owi, że nie będę o nim już myśleć-powiedziałam cicho.
Michael spojrzał na mnie.
-Dowiemy się kto to..
-Chce jechać do Barcelony. Gdy tam będę dowiem się wszystkiego.
-Coo?! Nie możesz teraz jechać! Masz wakacje, zero pracy, zero sesji i zero treningów! Nie zepsują ci tego jakieś anonimowe sms'y!
-Michael ma racje-powiedział Luke wychodząc z łazienki-Jeżeli będziesz chciała pojadę z tobą do tej cholernej Barcelony, ale po wolnym!
Spojrzałam mu w oczy.
-Okay.
-No to możemy iść-powiedział z bananem na twarzy Mikey.
-Jak to 'możemy'?-spojrzałam na Luke'a.
-Eee.. Sorry Mikey, ale nie tym razem?
Mina mu zrzedła.
-Następnym razem-klepnęłam go w ramię.
-To my lecimy-powiedział blondyn i pociągnął mnie za rękę w stronę drzwi.
Wyszliśmy na główny pokład.
-Gdzie Viola?-zapytałam Kendall.
-Poszła z Niall'em. 
Kiwnęłam głową.
-Jest impreza na plaży-powiedział Zayn.
-Pójdziemy tam?-spojrzałam na Luke'a.
-Jasne..-zawahał się.
Złapałam go za rękę i poszliśmy na plaże.
-Może najpierw pójdziemy się przejść??-zaproponował.
-Jasne!
Już po paru krokach zatrzymałam sie klnąc.
-Co sie stało?!?
Puściłam jego rękę i zdjęłam szpilki.
-To sie stało!-pokazałam mu buty.
Zaczął sie śmiać.
-To nie jest śmieszne!!-udałam obrażoną i zaczęłam iść.
-Heej-pobiegł za mną.
Złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie. Wziął buty i rzucił je na ziemię. Spojrzałam na niego.
-Po co to zrobiłeś??
-Jakaś laska idąca plażą znajdzie fajne szpilki i będzie bardzo szczęśliwa, a ty będziesz szczęśliwa bez jednej pary.
Uśmiechnęłam się.
-Jak TY mnie znasz-powiedziałam sarkastycznie.
-No widzisz-uśmiechnął się pokazując białe zęby.
-Przestań to robić.
-Co?
-Tak się uśmiechać..-zarumieniłam się.
Zaczął się śmiać.
-Mimo, że nie mam dołeczków Ash'a uważasz, że jestem słodki?
-Nic takiego nie powiedziałam-zaśmiałam się.
-Czyli nie jestem słodki??
-Tego tez nie powiedziała-szybko pocałowałam go w usta, wyrwałam się z jego objęć i z szaleńczym śmiechem zaczęłam biec przed siebie.
-CO?! Zaczekaj!!-zaczął za mną biec.
Mimo iż moja kondycja była bardzo dobra cholernie trudno biegło sie po piasku w sukience. Byłam juz daleko od statku gdy Luke powalił mnie na piasek.
-Aaa!-krzyknęłam-Złaź ze mnie.
-A jak nie to co?-uśmiechał się.
Prawą nogę włożyłam pomiędzy jego nogi.
-Jak nie, to będzie bolało-zaśmiałam się.
Przywarł do mnie całym ciałem.
-Jesteś tego pewna?
-Cały czas-spojrzałam mu w oczy.
Przybliżył twarz do mojej. Dzieliły nas tylko milimetry.
-Zaczynam cierpnąć może pójdziemy na tą impreze coo?-powiedziałam.
W jego oczach błysnął smutek i rozczarowanie, ale wstał. Podał mi rękę.
-Dzięki.
Otrzepałam się z piasku.
-Gotowa?
-Jasne.
Złapał go za rękę i ruszyłam w stronę miejsca gdzie odbywała się impreza. Po przebyciu około 50 metrów usłyszeliśmy muzykę. Tanecznym krokiem dotarliśmy na miejsce. Pociągnęłam Luke'a w stronę tańczących. W rytm muzyki zaczęłam krążyć w okół chłopaka. Złapał mnie za biodra, a ja założyłam mu ręce na szyję. Nasz taniec nie trwał długo. Podszedł od nas jakiś Brazylijczyk.
-Odbijany-uśmiechnął się.
Złapał mnie za rękę i odciągnął od Luke'a. Położył moje dłonie sobie na klatce piersiowej, a jego  błądziły po moim ciele. Gdy chciałam lekko się od niego odsunąć, mocno przyciągnął mnie do siebie. Spojrzałam na niego. W jego oczach było tylko pożądanie. Włożył ręce pod sukienke. Tego było już za wiele. Mocny uścisk dłoni Luke'a wystarczyło aby Brazylijczyk mnie puścił.
-Jeszcze raz dotkniesz moją..-zawahał się-Karinę!
Powiedział i uderzył go pięścią w twarz. Z nosa pociekła mu krew. Podeszłam do blondyna, który chciał przyłożyć kolesiowi jeszcze raz.
-Starczy, idziemy na statek.
Lekko kiwnął głową i ruszył pierwszy. Rzuciłam ostatnie spojrzenie tłumowi i pobiegłam za Hemmings'em. Dogoniłam go. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji.
-Wszystko ok?
-Tak.
-Luke zatrzymaj się.
Stanęłam w miejscu. On nie.
-Mówię do ciebie!
Zatrzymał się i odwrócił w moja stronę.
-Co chcesz? Powiedziałem, że jest dobrze!-wykrzyczał i ruszył znowu.
Zaczęłam za nim biec. Wszedł na pokład i od razu ruszył od swojej kajuty.
-Co się stało?-zapytał Ashton.
Pokręciłam głową i poszłam do siebie. Zamknęłam drzwi i poszłam do łazienki. Rozebrałam się i wzięłam prysznic. Związałam włosy w koka i ubrałam się w krótkie szorty i top. Westchnęłam. Wyszłam na korytarz i poszłam do kajuty Luke'a. Zapukałam.
-Luke.. Otwórz.
Po chwili usłyszałam jak podchodzi do drzwi i je otwiera.
-Mogę wejść?
-Jasne..
Byłe bez koszulki, a jego włosy były w nieładzie.
-Posłuchaj-usiadłam na łóżku.
Spojrzał na mnie.
-Mogłeś go uderzyć mocniej.
Kącik jego ust podniósł się lekko.
-To był odruch.
-Rozumiem.
Kiwnął głową.
-Nie chcę żebyś się wściekał za każdym razem gdy jakiś koleś mnie dotknie..-gdy zobaczyłam jego minę dodałam-Ale okay to była lekka przesada.
Wstałam. Podeszłam do niego i złapałam jego rękę.
-A teraz choć mój bohaterze fajerwerki czekają-stanęłam na palcach i pocałowałam go.
Nagle drzwi pokoju się otworzyły i do środka wszedł Ash.
-O! Chybaa.. Przeszkadzam..
-Nie Ash, nie przeszkadzasz-powiedział Luke-Właśnie wychodziliśmy na pokład.
Złapał mnie za rękę i wyszedł na korytarz. Niebo było czarne gdy nagle rozświetliło je światło tysięcy rakiet. Blondyn przytulił mnie do siebie.
-Są piękne-powiedziałam.
Kiwnął głową. Położyłam głowę na jego klatce i wsłuchałam się w rytm jego serca. Wszystkim noc minęłam na oglądaniu pokazu, który skończył się dopiero nad ranem.






środa, 1 października 2014

Rozdział 15., wesele cz. 2

                                                                    Violetta 

-Gorzko! Gorzko!
Spojrzałam na Harrego, który był już lekko wstawiony. 'Raz się żyje'-pomyślałam i pocałowałam lekko chłopaka. Próbował mnie do siebie bardziej przyciągnąć, ale szybko go odepchnęłam. Goście trochę poklaskali i zaczęli się znowu bawić. Zabawy zakończyły się po ok. 3 godzinach.
-Idę się przebrać-powiedziała Karina.
Jej sukienka była cała czerwona. Spojrzałam na siebie.
-Ja też idę.
Poszłyśmy do łazienki. Karina przebrała się w to:
A ja w to:
-Gotowa?-zapytałam.
-Tak.
Wróciłyśmy na salę. Akurat podano jedzenie. Zajęłyśmy swoje miejsca. Spojrzałam na zegar. Dochodziła godzina 4 nad ranem, a ja nie czułam zmęczenia. Szybko zjadłam posiłek i napiłam się gorącej herbaty. Zaczęła grać muzyka. Do Kariny podszedł  Mikey i oboje poszli szaleć na parkiet. Spojrzałam na Luke. Siedział sam i pił wino. Usiadłam obok niego.
-Siema-powiedziałam.
-Hej.
-Co taki przygnębiony??
Spojrzał na mnie.
-Ja przygnębiony?-uśmiechnął się sztucznie.
-Oj przestań-klepnęłam go w ramię-Chodzi o Karinę?
Odwrócił wzrok.
-Wiedziałam..
Wypił do końca wino i zaczął:
-Zaczęło się od tego, że przyszła tutaj z Ashem, teraz cały czas coś robi i nie mogę jej złapać. Gdy pierwszy raz ją spotkałem na koncercie pomyślałem, że nic z tego nie będzie, ale z każdą chwilą..-westchnął.
-Powiedz jej.
-Nie.
-Dlaczego?
Wzruszył ramionami.
-Kiedy indziej.
Podeszła do nas Karina.
-Heej-zaśmiała się.
-Luke idź zatańczyć z Kariną-złapałam go za ramię.
-No właśnie! Choć-złapała go za dłoń i poszli na parkiet.
Rozejrzałam się. Zauważyłam otwarte drzwi na taras. Poszłam tam. Po drodze dołączył do mnie Niall.
-Jak tam?-zapytał.
-Spoko.
Był już dość mocno pijany.
-Violaa!
Zawołała moja ciocia.
-Tak?
-Dzwonić juz po szofera?
-Tak. Co nie którzy mają już dość.
Kiwnęła głową i wyjęła telefon.
-Przyjedzie za około półtorej godziny.
-Okay.
Wróciłam do chłopaka. Staliśmy tak oparci o barierkę. Niall objął mnie ramieniem. Przytuliłam się do niego.
-Kocham cię-powiedział cicho i pocałował mnie.
Byłam mocno zaskoczona jego słowami. Odsunęłam go lekko i spojrzałam mu w oczy.

                                                                      Karina

Zaciągnęłam go na parkiet. Zaczęła grać wolna muzyka.
-Co się dzieje?-zaczęłam.
-Co ma się dziać.
-Jesteś jakiś taki smutny..
-Zdaje ci się-uśmiechnął się.
Wtuliłam głowę w jego bark. Mimo mojego wysokiego wzrostu on i tak był wyższy. Nagle jeden z mężczyzn, który grał w zespole wyszedł na środek sali i powiedział.
-A teraz taniec ojca z córką!!
Pan Cristiano wyszedł na środek sali. Po chwili pojawiła się zdezorientowana Viola. Muzyka znowu zaczęła grać. W kole złapaliśmy się za ręce i chodziliśmy wokół tańczących. Nagle tuż obok mnie pojawił się mój tata i wciągnął mnie do koła. Zaczęliśmy tańczyć. Gdy muzyka zamilkła goście zaczęła klaskać.  Podeszła do mnie Viola.
-Wierz co to było?
Zaczęłam się śmiać.
-Nie. Nie wiem-spoważniałam.
-Ciocia zdzwoniła po szofera. Powinien być tutaj za około 20 minut.
-Sądzisz, że oni tyle wytrzymają-pokazałam jej pijanych kolegów naszych ojców.
-Taaa.. Scott ma dość-przyznała.
Koło nas przeszedł kelner z kieliszkami z winem. Wzięłam dwa.
-Tak na zakończenie-mruknęłam i wypiłam napój duszkiem.
Do sali weszła trójka szoferów.
-Dobry-przywitali się.
Kiwnęłyśmy głowami.
-To jak ich zabieramy?-zapytał jeden z nich.
-Kardashianowie w jednej limuzynie, piłkarze w drugiej, a my, rodzina i chłopacy w trzeciej.
-A co z resztą?
-Oni mają swoich kierowców-powiedziała Violetta.
-Dobrze, w takim razie idźcie się przygotować my poradzimy sobie z nimi.
Kiwnęłyśmy głowami i poszłyśmy po swoje torebki.
-Chłopaki jedziemy-powiedziałam.
Spojrzeli na nas. Wstali z miejsc i chwiejnym krokiem poszliśmy do limuzyny. Po chwili na miejscu kierowcy pojawił się szofer.
-Wszyscy są?
-Tak.
-To jedziemy.
Ruszyliśmy. Rozejrzałam się po aucie. Wszyscy byli zlani w pień oprócz mnie, Violi i jej cioci. Pod hotel dojechaliśmy po 20 min. Wysiedliśmy. Obsługa pomogła wysiąść nie którym z pasażerów.
-Windą na 19 piętro, ostatni pokój po prawej-powiedziała do nas kobieta w recepcji.
Tak więc wsiedliśmy do windy z Mikeyem, Ashem, Calem, Lukeyem, Niallem i Harrym. Winda zatrzymała się na ostatnim piętrze. Pomagając chłopakom iść doszliśmy do końca korytarza. Ostatni pokój po prawej był otwarty. Weszliśmy do środka. Viola zatrzasnęła drzwi. Nie patrząc na kolorowe świece, serduszka, płatki róż wszyscy rzuciliśmy się na łóżko i zasnęliśmy.  Była godzina 7 nad ranem.

Obudziły mnie ciche jęki. Powoli otworzyłam oczy. W głowie mi łupało.
-Harry?-wychrypiałam.
-Przepraszam nie chciałem cię obudzić. Po prostu suszy mnie  i to bardzo..
-Jeżeli czujesz się na siłach to idź do kuchni na dół-powiedziałam i zamknęłam oczy.
Usłyszałam jak Loczek wstaje z łóżka i zamyka drzwi. Już prawie znowu zasnęłam gdy nagle usłyszałam głośny huk. Otworzyłam jak szeroko oczy i usiadłam. Przy czym zrzuciłam rękę Luke'a i Michael'a z mojego ciała. Wychyliłam się. Na ziemi koło łóżka leżał Calum.
-Boże, Calum-powiedziałam.
Nie zareagował. Wyciągnęłam nogę i zeszłam z łóżka. Uklęknęłam obok chłopaka, co było dość trudne patrząc na mój obecny stan. Spojrzałam na swoje nogi. Cały czas miałam na sobie szpilki. Szybko je zdjęłam i rzuciłam w kąt. Rozejrzałam się po pokoju. Wszędzie były powypalane świeczniki, płatki róż i papierowe serduszka. Spojrzałam na Cala i sprzedałam mu szybkiego plaskacza w policzek. Jęknął cicho. Otworzył lekko oczy. Złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie.
-Śpij Viola, śpij-powiedział i na nowo zasnął.
-Co?!-powiedziałam.
Chciałam się wyrwać, ale Cal mocno mnie trzymał. Zmęczona próbami uwolnienia się z jego ramion położyłam głowę na jego klatce piersiowej i zasnęłam.


                                                                      Violetta
 Obudził mnie Harry. Próbował położyć się na łóżku. Dość kiepsko mu to wyszło. Usiadłam. Szybko zauważyłam brak mojej przyjaciółki w łóżku. Już chciałam krzyknąć jej imię gdy wychyliłam się za łóżko. Zobaczyłam ją śpiącą jak dziecko w ramionach Caluma. Wzięłam telefon (chyba Michael'a?!). Zrobiłam im zdjęcie i wstawiłam na IG. Spojrzałam na zegar. Była godzina 10. Przeciągnęłam się.
-Możesz się tak nie wiercić?-zapytał Niall.
Spojrzałam na niego.
-Postaram się-powiedziałam i znowu się położyłam.
Zamknęłam oczy. Nagle drzwi pokoju otworzyły się, a do pokoju weszła moja ciocia.
-Jeszcze śpicie?-zapytała podchodząc do łóżka-Wszyscy praktycznie już nie śpią.
-Piją aspirynę-mruknęłam.
-Też-uśmiechnęła się.
Spojrzała na Karinę.
-Czemu oni..-pokazała palcem.
-Nie mamy pojęcia co się tu działo-powiedział Harry.
-Okaay.. To może wyjaśnicie mi dlaczego śpicie w pokoju małżeńskim?
Spojrzałam na ciocię.
-O czym ty mówisz?-usiadłam-Aaa.. o tym. To pokój małżeński?
Pokiwała głową. Nagle usłyszeliśmy.
-Ała!  Caluum!
Zdesperowana Karina uderzyła Hood'a i z triumfem stanęła na nogi.
-Hej-uśmiechnęła się.
-Co ty tam z nim robiłaś?
-A szkoda gadać-machnęła ręką-Jak reszta?
-Większa połowa jest już odwiedziona do domów. Zostaliśmy tylko my.
Pokiwaliśmy głowami.
-Wy też się ogarniajcie powoli. Jak będziecie gotowi zadzwońcie po szofera. Ja już jadę, paa-powieedziała i wyszła.
Przeciągnęłam się. Na chwile obecną nie spałam ja, Karina, Harry, Calum i Niall.
-Co z nimi zrobimy?-zapytała Karina patrząc na Luke'a, Michael'a i Ash'a.
Niall wszedł na łóżko i zaczął po nim skakać.
-Wstawaaaać!!
Karina wzięła poduszkę i zaczęła okładać nią chłopaków.
-Fuck off!-krzyknął Mikey-Ty zła kobieto!
Zaczęłam się śmiać.
-Dobra skoro wszyscy juz nie śpią to zbieramy się do domu.
Wzięłam telefon i zadzwoniłam do szofera

                                                                             Karina

Szofer przyjechał dość szybko. Po 10 minutach siedzieliśmy już w samochodzie.
-Ale łeb mnie napierdala-skarżył się Michael.
-Nie tylko ciebie-poklepałam go po ramieniu.
Dojechaliśmy do domu. Ja i 5SOS poszliśmy do mnie, a Viola i część 1D do niej. Poszłam do swojego pokoju i od razu wbiłam do łazienki. Umyłam włosy i zmyłam resztki makijażu. Obwinęłam się ręcznikiem i poszłam do garderoby. Chłopaki leżeli na łóżko i penetrowali mój stolik nocny.
-Nic ciekawego tam nie znajdziecie.
Spojrzeli na mnie.
-Mówie serio!
W garderobie ubrałam się w to:
Rozczesałam włosy i związałam je w koński ogon.
-Wy nie macie zamiaru się odświeżyć?-zapytałam malując rzęsy.
-Ash i Luke poszli po jakieś ciuchy-odparł Cal.
-Wam tez radziłabym to zrobić.
Usiadłam. Wzięłam telefon. Zauważyłam, ze mam jedną wiadomość.
-Chłopaki, znacie ten numer?
Pokazałam im telefon.
-Nie, a co?-zainteresował się Cal.
-Dostałam od niego wiadomość.
-Co pisze?
-'Powinnaś bardziej go pilnować'-spojrzałam na chłopaków.
-I to wszystko?!
Już chciałam coś powiedzieć gdy dostałam drugiego sms'a. Tym razem było to zdjęcie.
-CO?!
Mikey od razu znalazł się przy mnie.
-Jaki chuj!-krzyknął.
-Co to?-zapytał Calum.
Pokazałam mu telefon. Zdjęcie przedstawiało Neymara i Brunę całujących się.
-Niee.. Nie! To Photoshop!-wstałam.
-Wygląda jakoś dziwnie wiarygodnie-oznajmił Cal.
-To PHOTOSHOP!-powiedziałam.
-Zadzwoń do niego-zaproponował Michael.
-Okay.
Wyrwałam telefon z rąk Calum'a  i wybrałam numer Brazylijczyka.
Jeden sygnał. Drugi, trzeci i czwarty.
-Karina?-usłyszałam głos.
-O Neymar co tak długo? Nie mogłeś odebrać?
-Yy.. No wiesz w samolocie jestem..
-W samolocie?!
-Noo.. Lece z Bruną do Barcelony. Jutro zaczynamy treningi.
-Ahaa.. Dlaczego nic mi nie powiedziałeś??
-Nie było okazji.. Przepraszam słońce. Nie gniewasz się?
Westchnęłam.
-Już nie, ale poinformuj mnie o czymś takim następnym razem ok?
-Oczywiście-powiedział i się rozłączył.
Spojrzałam zdziwiona na czarny ekran telefonu.
-Rozłączył się..
Mikey objął mnie ramieniem.
-Gdzie jest teraz?-zapytał Cal.
-W samolocie z Bruną, jadą do Barcy.
-Mogę twojego laptopa?-zapytał znów.
-Jasne.
-Po co leci do Barcelony?
-Na treningi..
Calum zaczął się śmiać.
-Co znowu?
-Okłamał cię.
-Co?!
-Barca zaczyna treningi dopiero w przyszłym tygodniu.
-Nie.. To nie możliwe.. Nie okłamałby mnie..
-Ale jednak.. Zrobił to!
-Może coś mu się pomyliło.. Alboo.. -wyrwałam się z objęć Mikey'a i usiadłam na łóżku.
-Nie ma innego wyjaśnienia.
Do pokoju weszli Luke i Ash.
-Mamy tosty-uśmiechnął się Irwin. 
-I aspirynę-dodał Luke-Stało sie coś?-zapytał.
-Nie wszystko jest okay-powiedziałam biorąc od niego szklankę z aspiryną.
Wypiłam ją duszkiem. Mikey i Cal wzięli po 3 tosty i wyszli na korytarz.
-My idziemy do nas teraz wy się z nią pomęczcie.
Uśmiechnęłam się mimo woli.
-Co się dzieje?-dopytywał Lukey.
-Ehh.. Dostałam sms'a od jakiegoś numery. Było tam zdjęcie Neymara i Bruny. Gdy zadzwoniłam do niego powiedział mi, że już jest w samolocie do Barcelony, bo jutro ma trening. Cal pogrzebał trochę w necie i okazało się, że trening Barcy zaczynają się dopiero w przyszłym tygodniu.
-Czylii.. Można powiedzieć, że Neymar cię 'lekko' okłamał-powiedział poważnie Ash.
-Przestańcie to powtarzać! Może po prostu coś mu się pomyliło!
-Nie sądze..
-Karinaa!-usłyszałam głos Violi z dołu.
-Jestem u siebie!
Po chwili w moim pokoju pojawiła się moja przyjaciółka i 1D.
-Cristiano i Irina już pojechali?-zapytałam.
-Pakują się-uśmiechnęła się.
-A gdzie jadą?-zapytał Harry.
-Na Hawaje.
-To może my też gdzieś pojedziemy?-zaproponował Mikey.
Spojrzeliśmy na niego.
-To nie jest głupi pomysł-powiedziałam-U twojej babci twój tata ma jacht. Moglibyśmy go pożyczyć.
-Jest.. To znaczy.. Byłby za mały na nas wszystkich.. Ale możemy pogadać z kapitanem, może ona ma jakieś większe jachty.
-Okay to dzwoń do niego-rzuciłam jej telefon.
Viola wzięła go i weszła na dół.
-Gdzie byśmy pojechali?-zapytałam.
-Ja wiem gdzie!!-do pokoju wpadła Violetta,
Spojrzeliśmy na nią mocno zdziwieni.
-Koleś ma spory 'jachcik' w Rio. Jest ogarnięty i tylko czeka na takie osoby jak my!
-Czyyli..-zaczął Cal.
-JEDZIEMY DO RIOOO!-krzyknęłam i pobiegłam do garderoby po walizki.
-Samolot mamy jeszcze dziś o 20:34.
-No to.. Możemy iść się pakować-powiedział Ash podchodząc do drzwi.
-To my lecimy do mnie.. Jak coś to będziemy do siebie dzwonić-rzekła Viola i wyszła.
Weszłam do garderoby.
-I co ja mam spakować?!
Koło mnie stanął Luke.
-Może wszystko.
-Myślałam nad tym, ale w tedy miałabym duuuużo walizek.
Nagle do pomieszczenia wpadł Mikey i zaczął zdejmować z wieszaków ubrania.
-To fajne, to sexy, to wygodne, to modne, to w moim stylu..
-Dzięki za pomoc..-strąciłam z ramienia koszulkę-Za chwilę będziesz zbierał te wszystkie rzeczy.
Przy pomocy Luke ściągnęłam kolejne dwie walizki do których włożyłam bluzki, spodenki i stroje kąpielowe. Do następnej zapakowałam buty. Do kolejnych mniejszych toreb zapakowałam bieliznę i kosmetyki. Spojrzałam na zegarek. Była godzina 15.
-Wy nie idziecie sie pakować?
-My zawsze jesteśmy spakowani.
-No taak..
Wzięłam telefon i zadzwoniłam to Violi.
-I jak? Spakowana?
-Prawie.. Próbuję upchać buty..
-Okaay-zaśmiałam się.
Rozłączyłam się.
-Pomożecie mi zanieść je na dół?
-Co będziemy za to mieć??-zapytał Cal.
Spojrzałam na niego.
-Możesz wylecieć za okno jeżeli tego nie zrobisz.
-To groźba?
-Tak i to bardzo karalna.
Podchodząc do walizek wytknął mi język i zszedł na dół. Pokręciłam głowa i też wzięłam dwie walizki.
-Daj jedną-powiedział Ash wyrywając mi walizkę z rąk.
-Dałabym sobie radę.
-Nie wątpię, ale lepiej się nie przemęczaj-mrugnął okiem.
-Czy to była jakaś cholerna aluzja?!
Zaczął się śmiać.
-Ashton!-rzuciłam walizkę koło kanapy i podbiegłam do niego-Co to miało znaczyć?!
-A czy wszystko musi coś znaczyć.
Przekrzywiłam lekko głowę.
-W suumie to nie, ale chyba raczej powinno nie sądzisz??
-Możliwe..-znowu się uśmiechnął.
-Przestań-klepnęłam go w ramię.
Nagle pochylił się i przyrzucił mnie sobie przez ramię.
-AAA! Puść mnie!
-Ash nie gwałć Kariny-powiedział Niall wchodzą do domu-Viola kazała sie spytać czy ma zadzwonić do Jennerek.
-Kylie i Kendall?
Pokiwał głową.
-Niech dzwoni.
-Ok zaraz tu przyjdziemy.
-Wszystkie twoje torby są na dole-oznajmił Mikey.
-Miło słyszeć-uśmiechnęłam się szeroko.
-Coś sie za to należy-nachylił sie nade mną.
-W policzek.
Westchnął.
-Może być.
Dałam mu szybkiego całusa w policzek. Nagle do domu wpadła Violetta, Niall i Harry.
-Zgodziły sie!!-usiadła na kanapie obok mnie-Kylie i Kendall jadą z nami.
-Będą leciały samolotem z USA do Rio. Tam się spotkamy-dokończył Niall.
-Gdzie reszta?-zapytałam.
-Pojechali po swoje dziewczyny.
Kiwnęłam głową.
-Czyli Eleanor też tam będzie??
Zgodnie pokiwali głowami.
-Oj to będzie się działo..
Zaczęliśmy się śmiać. Spojrzałam na zegar. Była godzina 18:00.
-Idę się ogarnąć-stwierdziłam i poszłam do siebie.
Weszłam do łazienki. Wzięłam prysznic, umyłam włosy. Zrobiłam makijaż i wysuszyłam włosy. Obwinęłam się ręcznikiem i poszłam do garderoby. Tam ubrałam się w przyszykowane ubrania:

-Wyszłaś z łazienki?-usłyszałam głos Violi.
-Tak, a co?
-Też wezmę prysznic.
-Jasne, nie krępuj się.
Z łazienki wyszła Violetta. Weszła do garderoby i wzięła prawie ostatni komplet ubrań:
Rozczesałam włosy i związałam je w koński ogon. Zeszłyśmy na dół.
-Jedziemy na lotnisko-oznajmił Harry.
Wpakowaliśmy wszystkie walizki do busa i pojechaliśmy. Na miejscu czekali na nas Liam, Sophie, Zayn, Perrie, Lou i Eleanor. Przywitałyśmy się pierwszymi dziewczynami.
-Ile zostało czasu?-zapytała Sophie.
-20 minut.
Kiwnęła głową. Po chwili podszedł do nas jakiś facet.
-Przepraszam, państwo czekają na prywatny samolot do Rio se Janerio?
-Tak, a co?-odparła Viola.
-Jestem drugim pilotem tego samolotu, zapraszam za mną.
Spojrzałam na resztę. Calum wzruszył ramionami i poszedł za facetem. Poszliśmy w jego ślady. Gdy doszliśmy do samolotu zapakowano nasze torby i pokazano nam wejście do środka. 'Pary' usiadły razem. Viola z Niallem, Ash z Calem, ja z Luke'iem, a Mikey i Harry siedzieli sami.
-Proszę zapiąć pasy za chwilę startujemy-oznajmił kapitan.
Zapieliśmy pasy i czekaliśmy.
-Gotowa?-zapytał Luke.
-Chyba tak.
Włączono silniki. Ruszyliśmy. Luke złapał mnie za rękę. Po chwili byliśmy juz w powietrzu.