poniedziałek, 23 lutego 2015

Rozdział 21.

Karina
-Gdzie ona jest?
Kylie chodziła w kółko. Byłyśmy na lotnisku od pół godziny, a samolotu z Kris jak nie było tak nie ma. 
-Tą kobietę to ja kiedyś uduszę!-spojrzała na ekran telefonu. 
-Kylie, spokojnie.. Pewnie zaraz tu wylądują. 
Stanęła w miejscu. 
-Taak.. Pewnie masz rację..
Usiadła obok mnie i po raz kolejny spojrzałam na czarny ekran komórki.
-Są-powiedziałam wskazując lądujący samolot.
Wstałyśmy i razem w szoferem poszłyśmy na odprawę.
-Co tak długo!-krzyknęła Kylie.
-Był mały problem, ale już jest okay-usprawiedliwiała się Kris-Cześć Karina!
-Witaj Kris-przytuliłyśmy się. 
-Gotowe do lotu?
-Od pół godziny..
Zajęłyśmy miejsca.
-Startujemy-powiedział pilot.
-W Toronto będzie też Kim, Kanye, Khloe i Scoot.
-A co z Kourtney??
-Ma jakieś ważne spotkanie, no i dzieci.
-Nie mogła dać ich komuś pod opiekę?
-Wiesz jaka ona jest..
Reszta lotu minęła spokojnie. Kris od czasu do czasu pytała co u mnie i Violi, jak emocje przed koncertem i co w związku z Lukiem.
-Cały świat o tym trąbi-tłumaczyła.
Spojrzałam na telefon. 19:34 czasu kanadyjskiego.
-Mogę się tu przebrać?-zapytałam.
-Jasne!
Wzięłam z walizki ciuchy i weszłam do małego 'pokoiku'. Ubrałam się w to:
Rozczesałam włosy i założyłam czapkę. 
-Fajne skarpetki-powiedziała z uśmiechem Kylie.
-Dzięki, też je lubię-uśmiechnęłam się-Kiedy lądujemy??
-Ja jakieś 20 minut. 
Zagryzłam wargę.
-Nie martw się, zdążymy-dziewczyna złapała mnie za dłoń.
-Mam nadzieje..
-Na lotnisku będzie na was czekał wynajęty szofer, zawiezie was na koncert, a wasze rzeczy do hotelu. Zostaniemy w tym hotelu na noc-zwróciła sie do córki Kris. 
Pokiwałyśmy głowami. 
-Za 10 minut lądujemy, proszę zająć miejsca i zapiąć pasy-odezwał się kapitan. 
Usiadłam wygodniej na siedzeniu i zapięłam pasy.
Lądowanie było z turbulencjami, ale wylądowaliśmy bezpiecznie. Wysiadłyśmy i 'spokojnie' przy pomocy ochroniarzy opuściłyśmy teren lotniska. Wsiadłyśmy do samochodu i ruszyliśmy w kierunku areny na której odbywał się koncert chłopaków.
Wydawało mi się, że jesteśmy już blisko gdy nagle auto zatrzymało sie.
-Co się dzieje?-zapytała kierowcę.
-Nie wiem dokładnie, ale policja kieruje ruchem.
-Cholera..-usiadłam z powrotem na swoje miejsce.
Zapadła cisza.
-Dlaczego poleciałaś do Barcelony?-wypaliła Kris.
Spojrzałam na nią.
-Musiałam coś załatwić..
-Neymar?
Spuściłam wzrok.
-O was też jest głośno i zgaduję, że teraz będzie jeszcze głośniej..
Wzruszyłam ramionami.
-Przykro mi..-ciągnęła.
-Najwyraźniej tak musiało być.. Nie był mi pisany..
Przytuliła mnie.
-Jest za pięć 20..-powiedziała Kylie.
Westchnęłam. I juz miałam powiedzieć, że nie zdążymy gdy nasz samochód ruszył z piskiem opon.
-Wznowili ruch-rzekł kierowca-Za niecałe 10 minut będziemy na miejscu.
-Będziemy mieć eleganckie spóźnienie..
Spojrzałam na dziewczynę.
-Znam skrót-zaczął kierowca-Ale i tak nie zdążymy na 20.
-Niech pan jedzie tym skrótem-odezwałam się.
Mężczyzna pokiwał głową i ruszył z piskiem opon. Mocniej złapałam sie fotela i zerknęłam na Kris, która mówiła coś do córki. Spojrzałam na zegar. 20:03. Koncert już się zaczął.
Westchnęłam.
Podróż trwała jeszcze ok. 10 minut. Zatrzymaliśmy się na parkingu. Odpięłam pasy i wysiadłam z samochodu.
-Ja i mama będziemy w loży dla VIP-ów-powiedziała Kylie-Ochroniarz zaprowadzi cię do Violi.
-Jasne-pokiwałam głową i przytuliłam dziewczynę po czym podbiegłam do ochroniarza, który wpuścił mnie do środka i zaprowadził mnie za kulisy.
-Viola!-krzyknęłam.
Dziewczyna odwróciła się w moją stronę.
-Myślałam, że nie przyjedziesz!-przytuliła mnie-Chłopaki..
Jej słowa zagłuszyła muzyka.
-CO?!
Uśmiechnęła sie i pokręciła głową. Wyjęłam telefon i coś napisała. Dostałam sms'a, od niej.
-'Chłopaki się ucieszą, a teraz chodź'
Pociągnęła mnie za rękę i zaprowadziła do wejścia na scenę. Tam stał Niall i Ashton.
-Chłopaki!-zawołała Viola.
Odwrócili się i rzucili w moją stronę.
-Jesteś-Ash wyszeptał mi do ucha.
-Jestem-uśmiechnęłam się.
-Sądziliśmy, że nie przylecisz-odezwał sie Niall.
Stanęłam na palcach i spojrzałam na niego znad ramienia Irwin'a.
-Też tak myślałam, ale dałam radę.
-Chłopaki zaraz wchodzicie-powiedział jakiś mężczyzna.
Ashton ścisnął mnie raz jeszcze i razem z blondynem wyszli na scenę.
-Gdzie Kendall??
-Poszła z Kim do VIP-ów.
Pokiwałam głową i zaczęłam ruszać sie w rytm muzyki.
-Jak myślisz.. Wezmą nasz na scenę?-zapytała.
-Może.. Fajnie by było.
Wzięłam butelkę wody i napiłam się.
Po 6 piosenkach 1D i 6 piosenkach 5SOS, chłopaki zrobili małą przerwę. Ja i Viola siedziałyśmy na kanapie gdy wpadli za kulisy. Przebiegli obok kanapy nie zwracając na nas najmniejszej uwagi. Violetta pokręciła głową.
Zapatrzyłam sie w telefon przez co nie zauważyłam zniknięcia Violi i siadającego obok mnie Michaela. Objął mnie ramieniem i przyciągnął do siebie.
-Mam nadzieje, że ci lepiej..
Pokiwałam głową.
-Tak..-odpowiedziałam cicho.
-Wiesz, że możesz na mnie liczyć?
-Oczywiście, że wiem..
Pocałował mnie w czubek głowy.
-Ktoś do ciebie.
-Co?-podniosłam na niego wzrok.
Uśmiechnął się i brodą wskazał Luka. Wstał, położył mu rękę na ramieniu, powiedział coś cicho i poszedł.
Wyciągnęłam ręce w jego stronę. Złapał mnie za dłonie i przyciągnął do siebie zamykając w mocnym uścisku.
-Przepraszam-powiedział.
-Nie masz za co mnie przepraszać..
-Przepraszam, że pozwoliłem ci tam pojechać..
-Oh, Luke.. To była moja decyzja.. Zrobiłabym to wcześniej czy później.. I nawet cieszę, że się stało się to teraz, a nie przy innych okolicznościach.
-Dowiedziałaś się kto wysyłał sms'y?
-Tak.. To był Alexis Sanchez. Jestem mu za to wdzięczna.
Pokiwał głową.
-Mimo tego wszystkiego?
-Mimo tego wszystkiego.
-Luke-podszedł do nas Cal-Zaraz wchodzimy.
-Jasne.
Spojrzał mi w oczy.
-Więc.. Skoro nie jesteś już z nim.. No wiesz.. Tak oficjalnie.. Too.. Może ja miałbym jakieś szanse..?
Zapadła cisza.
-Dlaczego nic nie mówisz?!-odsunął się-Zrobiłem z siebie debila co?
Zrobił kolejne trzy kroki w tył.
-Niee.. Po prostu.. Skłamałaby gdyby powiedziała, że nie oczekiwałam tego pytania, ale nie spodziewałam się go.. Teraz. Po prostu.. Pogadajmy o tym po koncercie okay?
-Jasne..-zacisnął usta i pokiwał głową. 
Po chwili pojawili się chłopaki i znowu wyszli na scenę.
-Co się stało?-zapytała Viola.
-Luke spytał się czy ma u mnie jakieś szanse..
-A co ty na to?
-Że nie spodziewałam się tego teraz i że pogadamy o tym po koncercie. Chyba go to zabolało..
-Nie myśl o tym teraz. Została jeszcze godzina koncertu, teraz masz się bawić.

Po koncercie wszyscy pojechaliśmy do hotelu. Razem z naszymi 'gośćmi' poszliśmy na kolacje do hotelowej restauracji.
-Jak długo tu zostaniecie?-zapytałam.
-Jutro popołudniu mamy samolot-odpowiedziała mi Kim.
Pokiwałam głową.
Siostry okazały się bardzo sympatycznymi osobami. Były gadatliwe, więc szybko znalazłyśmy wspólny temat. Kanye był szarmanckim mężczyzną, a co do Scoota..
No cóż.. Usiadł po moje lewej stronie i co chwila coś do mnie mówił. Stawało się to denerwujące.
-Nie możecie zostać jeszcze jeden dzień?-zapytała Viola.
-Niestety niee..-pokręciła głową Khloe.
-Jesteśmy umówieni na obiad z Brucem.
-Co u niego?
-Nie czuł się ostatnio dobrze, dlatego został w domu-odparła Kris.
Reszta kolacji minęła w spokoju. Nawet Scoot się uspokoił. Późnym wieczorem rozeszliśmy się do pokoi.
Usiadłam na łóżku.
-Wyjaśniłaś sobie to z nim?-zapytała Viola.
Przytaknęłam.
-I jak?
-Cały czas z nią był, a zdjęcia nie były Photoshopem. Powiedziałam mu, że jest dupkiem i wyszłam. Nie chcę go więcej widzieć.
Objęła mnie ramieniem.
-Muszę iść porozmawiać z Lukiem-olśniło mnie.
Wstałam i pobiegłam do pokoju Hemmingsa. Zapukałam do drzwi. Otworzył je Michael.
-Jest Luke?
-Pod prysznicem.
-Poczekam na niego.
Clifford wpuścił mnie do pokoju, a sam gdzieś poszedł. Rozejrzałam się i usiadłam na łóżku. Luke długo nie wychodził z łazienki. Zmartwiona podeszłam do drzwi i cicho zapukałam.
Nic.
Zapukałam jeszcze raz. Mocniej.
Po chwili otworzyły się, a przede mną stanął Hemmo. Miał na sobie tylko ręcznik, a z mokrych włosów kapała woda.
-Co tu robisz?
-Obiecałam, że pogadamy po koncercie..
Kiwnął głową.
-Daj mi chwilę.
Znowu zamknął się w łazience. Westchnęłam i odsunęłam się od drzwi.
Tym razem nie musiałam na niego czekać. Wyszedł z łazienki ubierając koszulkę.
-A więc?-zapytał siadając na łóżku.
Zacisnęłam usta.
-Pytałeś się czy.. Miałbyś u mnie szanse.. Iii..-westchnęłam.
-Nie potrzebnie cię o to pytałem..-odezwał się-Too.. Za wcześnie, a ja nie chce psuć tego co jest między nami.
-Nie zepsułeś nic Luke.. Nawet.. Nawet ciszę sie, że odważyłeś się o to spytać..
-Chodzi o Ash'a?
-Co?!
-Jemu też się podobasz.. Wolisz jego?
-Wole gitarzystów.
Kącik jego ust uniósł się lekko.
-Czyli mam u ciebie szansę?-wstał i podszedł do mnie.
-Jasne-uśmiechnęłam się.
-Aa..-zaczął.
-Co?
-Nic-uśmiechnął się-Jest już późno, zostaniesz tu? Michael nie będzie miał nic przeciwko.
-Emm.. Spoko.
Zasłonił kotary i położył sie na łóżku. Zdjęłam buty i położyłam się obok niego. Przykrył nas kołdrą.
-To jak będzie?
-Z czym?-zapytałam.
-Z nami.
-Może coś z tego będzie..
Zaśmiał się cicho.
-Cieszę się-pocałował mnie w czubek głowy.
Położyłam głowę na jego klatce piersiowej.
-Taak..-ziewnęłam-Może coś z tego będzie..
I zasnęłam. 

niedziela, 1 lutego 2015

Rozdział 20.

Karina

 To byłą trudna decyzja, ale postanowiłam nie lecieć do Toronto. Musiałam załatwić sprawę z Neymarem. Smsów nie dostałam już dość dawno, ale to zawsze mogło się zmienić.
Gdy byłam pewna, że wszyscy poszliśmy już pakować swoje rzeczy do auta ja ogarnęłam swoje walizki. Wyjęłam z nich nie potrzebne rzeczy, a wpakowałam te, które będą mi potrzebne. Gdy wszystko było gotowe do mojego pokoju weszła Sara.
-Jesteś pewna, że chcesz to zrobić?
-Tak. Chce mieć to wszystko wyjaśnione.
-Dasz sobie z nim radę-powiedziała kładąc rękę na moim ramieniu.
-Idę z nimi porozmawiać..
Wyszłam na dwór i wolnym krokiem poszłam w stronę auta.
-Nie mogę jechać..-powiedziała podchodząc do drzwi.
-Co?!
-Za 2 godziny mam samolot do Barcelony..
-Jadę z tobą-powiedział Luke.
-Nie. Za 2 dni macie koncert. Musicie ćwiczyć i się porządnie wyspać.
-To ja pojadę z tobą-odezwała się Kylie-Ja nie mam koncertu, a mama może poczekać. Powinna zrozumieć..

Tak więc ja i Kylie miałyśmy lecieć to Barcelony.
-Nie zmieniłaś zdania?-zapytałam.
-Nie-odparła dumnie. 
-W takim razie ja idę pod prysznic..
Weszłam do łazienki. Rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Umyłam ciało i włosy. Ubrałam ręcznik, włosy wytarłam ręcznikiem i wróciłam do pokoju.
-Jeżeli chcesz możesz skorzystać z mojej łazienki.
-Dzięki-wyjęła z torby kosmetykę, jakieś ubrania i weszła do łazienki.
Ja weszłam do garderoby i sięgnęłam ciuchy dla siebie. Położyłam je na pufce. Wyjęłam suszarkę i wysuszyłam włosy. Ubrałam się w to:
Włosy związałam w koka i zawiązałam na głowie bandamke. 
Usiadłam przy toaletce i zrobiłam makijaż. W tym czasie Kylie wyszła z łazienki. 
-Kiedy mamy samolot??
Spojrzałam na zegar.
-Za nie całą godzinę. 
-W takim razie nie powinnyśmy już jechać??
-Mhmm..
Wyszłam z garderoby. Schowałam telefon do kieszeni spodni i wzięłam swoje walizki. 
Zeszłyśmy na dół. 
-Gotowe??-zapytał tata. 
-Tak-odparłam.
-Miło nam Kylie, że zechciałaś jechać z Kariną-powiedziała z uśmiechem Sara.
-To żaden problem-uśmiechnęła się. 
Tata wziął nasze bagaże i zaniósł je do auta. 
-Na kiedy masz termin?-zapytałam.
-Na początek stycznia. 
-Chce być w tedy przy tobie-powiedziałam. 
-Jestem pewna, że będziesz-przytuliła mnie-A teraz jedźcie, bo się spóźnicie.
Pożegnałyśmy się i razem z Kylie poszłyśmy do auta. 
-Możemy jechać.
Zapięłam pasy i ruszyliśmy. Przez całą drogę nikt się nie odzywał. Co mi odpowiadało, bo nie miałam ochoty z nikim rozmawiać o Neymarze.
Zatrzymaliśmy się na parkingu lotniska. 
-Do zobaczenie-powiedział tata przytulając mnie. 
-Paa..
-Do widzenia-dodała Kylie. 
Wyjęłyśmy swoje walizki i poszłyśmy na odprawę. Sprawdzono nasze paszporty i bilety po czym wpuszczono nas na pokład samolotu. 
Oczywiście leciałyśmy w pierwszej klasie, więc spokojnie zajęłyśmy swoje miejsca.

Podczas lotu nie było żadnych turbulencji. Bezpiecznie wylądowaliśmy w Barcelonie.
Z lotniska zabrała nas taksówka, pojechałyśmy do hotelu zakwaterować się.
Windą pojechałyśmy na piętro, na którym był nasz pokój.
-Idę pod prysznic.. Za godzinę zaczynają trening..-podeszłam do drzwi-W co ja mam się ubrać? Elegancko? Może na sportowo? Jak sądzisz?
Kylie uśmiechnęła się.
-Ubierz się w to, w czym ci najlepiej. Bądź sobą.
Westchnęłam i się uśmiechnęłam.
-Dzięki-weszłam do łazienki.
Wzięłam szybki prysznic, poprawiłam makijaż i owinięta w ręcznik wróciłam do pokoju. Podeszłam do walizki i po krótkim zastanowieniu wyjęłam z niej to:
-Może być?!-poprawiłam włosy. 
-Jasne! Wyglądasz idealnie!
Usiadłam obok niej.
-Chcesz zostać czy..
-Idę z tobą.
-Na pewno??
-Tak-wstała-Też pójdę się odświeżyć.
Pokiwałam głową.
Spojrzałam na telefon. Zero wiadomości. Zacisnęłam usta. To będzie trudne zadanie.. Ale muszę to wyjaśnić. Jeżeli Neymar cały czas jest z Bruną ja chce o tym wiedzieć.
Mimo bólu jaki to spowoduje..
Poprawiłam bluzkę i położyłam się na łóżku Kylie. Zamknęłam oczy.
Neymar nie odzywał sie do mnie od czasu ślubu. Brakował mi go, mimo wszystko..
-Gotowa?-zapytała Kylie wychodząc z łazienki.
-Hę?
-Pytałam czy jesteś gotowa.
-A tak, jasne. Możemy już iść.
Wstałam, wzięłam okulary i podeszłam do drzwi.

-To tu??-zapytałam Kylie gdy samochód się zatrzymał.
-Tak.
Wysiadłyśmy, a ochroniarz zaprowadził nas do środka.
-Drużyna ma trening-powiedział-Zaprowadzę was tam.
Pokiwałyśmy głowami.
Wyciszyłam telefon i włożyłam go do kieszeni.
-Hej, Karina-złapała mnie za rękę-Nie ważne co by się działo.. Bądź silna.
-Dzięki-ścisnęłam jej dłoń.
Ochroniarz zaprowadził nas do wyjścia na boisko i  zostawił.
Poprawiłam okulary, wzięłam głęboki oddech, wyprostowałam się i z podniesioną głową wyszłam na boisko.
Gdy razem z Kylie weszłyśmy na murawę wszystkie twarze odwróciły się w naszą stronę, a co nie którzy ośmielili się wskazać na nas palcem.
-Jest Neymar?-zapytałam trenera.
Przez chwilę nic nie powiedział tylko przyglądał się nam.
-Ehh. Przepraszam-chrząknął-Tak. Neymar jest tam-wskazał palcem miejsce obok bramki stojącej na drugim końcu boiska.
-Jasne.. Dzięki.
Zarzuciłam teatralnie włosami i poszłam w kierunku wskazanym przez trenera.
-Gotowa?-zapytała szeptem Kylie.
-Jak nigdy..
Będąc nie daleko chłopaków Messi poklepał Brazylijczyka w ramię i wskazał na mnie palcem. Neymar powoli się odwrócił i spojrzał na mnie z nie dowierzaniem.
-Hej, Neymar-podeszłam do niego-Co tam?
-Co tu robisz?
-Nie mogłam cię odwiedzić? Nie odzywasz się do mnie od ślubu.. Martwię się-skrzyżowałam ręce na piersi.
-Wiesz.. Nie sądze żeby to było odpowiedni miejsce na rozmowę..
-A ja sądzę, że jest bardzo odpowiednie.. Nie mam całego życia, żeby przekładać tę rozmowę.
Zacisnął usta.
-Okay..
-A więc czemu się nie odzywałeś??
Chwila ciszy.
-Byłem zajęty..
-Czym?
-No wiesz.. Treningami?
Wyjęłam telefon i pokazałam mu zdjęcie.
-Możesz mi to wyjaśnić?
Otworzył usta.
-Skąd to masz?
-Ja się pytam co ty z nią tam robisz?!
-To zdjęcie..
-Neymar nie okłamuj mnie chociaż teraz! Robisz to cały czas! Kłamałeś mówiąc, że jedziesz na trening..
-To dlatego przyjechałeś wcześniej..-wtrącił się Leo.
Brazylijczyk rzucił mu spojrzenie typu 'nie pomagasz'.
-Słuchaj, może pogadamy..-nie dokończył, bo ma na całym boisku usłyszeć można było głos.. Bruny.
-Neymar kochanie!!-podbiegła do niego i pocałowała w usta-O hej, Karina.
-Cześć. Bruna-witając się z nią patrzałam w oczy Neymara-Dupek z ciebie.. Kylie idziemy.
Złapał mnie za rękę.
-Zaczekaj..
-Nie-wyrwałam się-Mam dość.. Wolisz ją. Okay..
Odwróciłam się i z Kylie poszłyśmy w stronę wyjścia.
-Karina!-podbiegł do nas Alexis Sanchez.
-Co chcesz?-poprawiłam okulary.
-To ja.
-Co ty?
-To ja wysyłałem do ciebie zdjęcia i sms'y..
-Dlaczego?
-Nie mogłem patrzeć jak Neymar bawi się z Bruną za twoimi plecami..
-Skąd masz mój numer?
-Wziąłem go od niego.
-Dzięki, że to zrobiłeś.
-Serio?
-Tak-przytuliłam go-Teraz muszę wrócić do pokoju i się wypłakać..
Westchnął.
-Do zobaczenia?
-Do zobaczenia.
Dogoniłam Kylie i pojechałyśmy do hotelu.
Drzwi windy jeszcze dobrze się nie zamknęły, a ja juz byłam cała we łzach.
-Nie płacz..-pocieszała mnie. 
Rzuciłam sie na łóżko i wykręciłam numer Michael'a.
-Tak?-odebrał.
-Mike.. Te zdjęcia były prawdziwe..-łkałam.
-Ale uspokój się! Nie masz się czym martwić!
-On cały czas był z Bruną! Okłamywał mnie na każdym kroku!
-Hej.. Będzie dobrze. Zjedz masę lodów, chipsów i wypij sześciopak coli.. Będzie okay. Przyjedź tu jak najszybciej.
-Nie ma żadnego samolotu do Toronto w tym tygodniu-wtrąciła Kylie.
-Michael nie ma samolotu na lot do Kanady! Brak wolnych miejsc.
-CO?! Ale dlaczego?! Nie ma wolnych miejsce?!
-Nic, zero. Kylie szuka w necie, ale nic nie ma.
- A jakieś prywatne samoloty? Tata nie może ci załatwić?
-Wątpię..-wytarłam nos-Michael kończę.. Muszę się ogarnąć.. Paa..-łzy falami wypływały mi z oczu.
-Dobra.. Pa-rozłączył się.
Kylie podała mi chusteczkę.
-Dzięki, że ze mną jesteś.
-Nie ma za co-przytuliła mnie-A teraz idź pod prysznic i ubierz piżamę, a ja poszukam.. Może będzie jakiś samolot.
-Jasne.
Wyjęłam z walizki piżamę i poszłam do łazienki.
Bardzo długo byłam pod prysznicem. Wyszłam gdy byłam pewna, że 'zmyłam' z siebie dotyk Neymara.
Ubrałam piżamę, wysuszyłam włosy i wróciłam do Kylie.
-Jest nadzieja.
-Jaka?
-Moja mama może załatwić nam samolot do Toronto.
-To super!-usiadłam na łóżku.
-Tylko.. Że będzie od w dniu koncertu i.. Na koncercie będziemy.. O ile w ogóle na niego zdążymy.  
-Czyli.. O co chodzi?
-Na lotnisku w Kanadzie będziemy 15 minut przez rozpoczęciem koncertu.
Zacisnęłam usta.
-Ostatecznie lepiej to niż w ogóle na nim nie być.
-Też tak uważam.
-Nie będzie ci przeszkadzać, że położę się spać?
-Nie..! Coś ty! Idź spać. Kolorowych snów!
-Dzięki w wzajemnie.
Uśmiechnęłam się krzywo i poszłam do łóżka.