niedziela, 1 lutego 2015

Rozdział 20.

Karina

 To byłą trudna decyzja, ale postanowiłam nie lecieć do Toronto. Musiałam załatwić sprawę z Neymarem. Smsów nie dostałam już dość dawno, ale to zawsze mogło się zmienić.
Gdy byłam pewna, że wszyscy poszliśmy już pakować swoje rzeczy do auta ja ogarnęłam swoje walizki. Wyjęłam z nich nie potrzebne rzeczy, a wpakowałam te, które będą mi potrzebne. Gdy wszystko było gotowe do mojego pokoju weszła Sara.
-Jesteś pewna, że chcesz to zrobić?
-Tak. Chce mieć to wszystko wyjaśnione.
-Dasz sobie z nim radę-powiedziała kładąc rękę na moim ramieniu.
-Idę z nimi porozmawiać..
Wyszłam na dwór i wolnym krokiem poszłam w stronę auta.
-Nie mogę jechać..-powiedziała podchodząc do drzwi.
-Co?!
-Za 2 godziny mam samolot do Barcelony..
-Jadę z tobą-powiedział Luke.
-Nie. Za 2 dni macie koncert. Musicie ćwiczyć i się porządnie wyspać.
-To ja pojadę z tobą-odezwała się Kylie-Ja nie mam koncertu, a mama może poczekać. Powinna zrozumieć..

Tak więc ja i Kylie miałyśmy lecieć to Barcelony.
-Nie zmieniłaś zdania?-zapytałam.
-Nie-odparła dumnie. 
-W takim razie ja idę pod prysznic..
Weszłam do łazienki. Rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Umyłam ciało i włosy. Ubrałam ręcznik, włosy wytarłam ręcznikiem i wróciłam do pokoju.
-Jeżeli chcesz możesz skorzystać z mojej łazienki.
-Dzięki-wyjęła z torby kosmetykę, jakieś ubrania i weszła do łazienki.
Ja weszłam do garderoby i sięgnęłam ciuchy dla siebie. Położyłam je na pufce. Wyjęłam suszarkę i wysuszyłam włosy. Ubrałam się w to:
Włosy związałam w koka i zawiązałam na głowie bandamke. 
Usiadłam przy toaletce i zrobiłam makijaż. W tym czasie Kylie wyszła z łazienki. 
-Kiedy mamy samolot??
Spojrzałam na zegar.
-Za nie całą godzinę. 
-W takim razie nie powinnyśmy już jechać??
-Mhmm..
Wyszłam z garderoby. Schowałam telefon do kieszeni spodni i wzięłam swoje walizki. 
Zeszłyśmy na dół. 
-Gotowe??-zapytał tata. 
-Tak-odparłam.
-Miło nam Kylie, że zechciałaś jechać z Kariną-powiedziała z uśmiechem Sara.
-To żaden problem-uśmiechnęła się. 
Tata wziął nasze bagaże i zaniósł je do auta. 
-Na kiedy masz termin?-zapytałam.
-Na początek stycznia. 
-Chce być w tedy przy tobie-powiedziałam. 
-Jestem pewna, że będziesz-przytuliła mnie-A teraz jedźcie, bo się spóźnicie.
Pożegnałyśmy się i razem z Kylie poszłyśmy do auta. 
-Możemy jechać.
Zapięłam pasy i ruszyliśmy. Przez całą drogę nikt się nie odzywał. Co mi odpowiadało, bo nie miałam ochoty z nikim rozmawiać o Neymarze.
Zatrzymaliśmy się na parkingu lotniska. 
-Do zobaczenie-powiedział tata przytulając mnie. 
-Paa..
-Do widzenia-dodała Kylie. 
Wyjęłyśmy swoje walizki i poszłyśmy na odprawę. Sprawdzono nasze paszporty i bilety po czym wpuszczono nas na pokład samolotu. 
Oczywiście leciałyśmy w pierwszej klasie, więc spokojnie zajęłyśmy swoje miejsca.

Podczas lotu nie było żadnych turbulencji. Bezpiecznie wylądowaliśmy w Barcelonie.
Z lotniska zabrała nas taksówka, pojechałyśmy do hotelu zakwaterować się.
Windą pojechałyśmy na piętro, na którym był nasz pokój.
-Idę pod prysznic.. Za godzinę zaczynają trening..-podeszłam do drzwi-W co ja mam się ubrać? Elegancko? Może na sportowo? Jak sądzisz?
Kylie uśmiechnęła się.
-Ubierz się w to, w czym ci najlepiej. Bądź sobą.
Westchnęłam i się uśmiechnęłam.
-Dzięki-weszłam do łazienki.
Wzięłam szybki prysznic, poprawiłam makijaż i owinięta w ręcznik wróciłam do pokoju. Podeszłam do walizki i po krótkim zastanowieniu wyjęłam z niej to:
-Może być?!-poprawiłam włosy. 
-Jasne! Wyglądasz idealnie!
Usiadłam obok niej.
-Chcesz zostać czy..
-Idę z tobą.
-Na pewno??
-Tak-wstała-Też pójdę się odświeżyć.
Pokiwałam głową.
Spojrzałam na telefon. Zero wiadomości. Zacisnęłam usta. To będzie trudne zadanie.. Ale muszę to wyjaśnić. Jeżeli Neymar cały czas jest z Bruną ja chce o tym wiedzieć.
Mimo bólu jaki to spowoduje..
Poprawiłam bluzkę i położyłam się na łóżku Kylie. Zamknęłam oczy.
Neymar nie odzywał sie do mnie od czasu ślubu. Brakował mi go, mimo wszystko..
-Gotowa?-zapytała Kylie wychodząc z łazienki.
-Hę?
-Pytałam czy jesteś gotowa.
-A tak, jasne. Możemy już iść.
Wstałam, wzięłam okulary i podeszłam do drzwi.

-To tu??-zapytałam Kylie gdy samochód się zatrzymał.
-Tak.
Wysiadłyśmy, a ochroniarz zaprowadził nas do środka.
-Drużyna ma trening-powiedział-Zaprowadzę was tam.
Pokiwałyśmy głowami.
Wyciszyłam telefon i włożyłam go do kieszeni.
-Hej, Karina-złapała mnie za rękę-Nie ważne co by się działo.. Bądź silna.
-Dzięki-ścisnęłam jej dłoń.
Ochroniarz zaprowadził nas do wyjścia na boisko i  zostawił.
Poprawiłam okulary, wzięłam głęboki oddech, wyprostowałam się i z podniesioną głową wyszłam na boisko.
Gdy razem z Kylie weszłyśmy na murawę wszystkie twarze odwróciły się w naszą stronę, a co nie którzy ośmielili się wskazać na nas palcem.
-Jest Neymar?-zapytałam trenera.
Przez chwilę nic nie powiedział tylko przyglądał się nam.
-Ehh. Przepraszam-chrząknął-Tak. Neymar jest tam-wskazał palcem miejsce obok bramki stojącej na drugim końcu boiska.
-Jasne.. Dzięki.
Zarzuciłam teatralnie włosami i poszłam w kierunku wskazanym przez trenera.
-Gotowa?-zapytała szeptem Kylie.
-Jak nigdy..
Będąc nie daleko chłopaków Messi poklepał Brazylijczyka w ramię i wskazał na mnie palcem. Neymar powoli się odwrócił i spojrzał na mnie z nie dowierzaniem.
-Hej, Neymar-podeszłam do niego-Co tam?
-Co tu robisz?
-Nie mogłam cię odwiedzić? Nie odzywasz się do mnie od ślubu.. Martwię się-skrzyżowałam ręce na piersi.
-Wiesz.. Nie sądze żeby to było odpowiedni miejsce na rozmowę..
-A ja sądzę, że jest bardzo odpowiednie.. Nie mam całego życia, żeby przekładać tę rozmowę.
Zacisnął usta.
-Okay..
-A więc czemu się nie odzywałeś??
Chwila ciszy.
-Byłem zajęty..
-Czym?
-No wiesz.. Treningami?
Wyjęłam telefon i pokazałam mu zdjęcie.
-Możesz mi to wyjaśnić?
Otworzył usta.
-Skąd to masz?
-Ja się pytam co ty z nią tam robisz?!
-To zdjęcie..
-Neymar nie okłamuj mnie chociaż teraz! Robisz to cały czas! Kłamałeś mówiąc, że jedziesz na trening..
-To dlatego przyjechałeś wcześniej..-wtrącił się Leo.
Brazylijczyk rzucił mu spojrzenie typu 'nie pomagasz'.
-Słuchaj, może pogadamy..-nie dokończył, bo ma na całym boisku usłyszeć można było głos.. Bruny.
-Neymar kochanie!!-podbiegła do niego i pocałowała w usta-O hej, Karina.
-Cześć. Bruna-witając się z nią patrzałam w oczy Neymara-Dupek z ciebie.. Kylie idziemy.
Złapał mnie za rękę.
-Zaczekaj..
-Nie-wyrwałam się-Mam dość.. Wolisz ją. Okay..
Odwróciłam się i z Kylie poszłyśmy w stronę wyjścia.
-Karina!-podbiegł do nas Alexis Sanchez.
-Co chcesz?-poprawiłam okulary.
-To ja.
-Co ty?
-To ja wysyłałem do ciebie zdjęcia i sms'y..
-Dlaczego?
-Nie mogłem patrzeć jak Neymar bawi się z Bruną za twoimi plecami..
-Skąd masz mój numer?
-Wziąłem go od niego.
-Dzięki, że to zrobiłeś.
-Serio?
-Tak-przytuliłam go-Teraz muszę wrócić do pokoju i się wypłakać..
Westchnął.
-Do zobaczenia?
-Do zobaczenia.
Dogoniłam Kylie i pojechałyśmy do hotelu.
Drzwi windy jeszcze dobrze się nie zamknęły, a ja juz byłam cała we łzach.
-Nie płacz..-pocieszała mnie. 
Rzuciłam sie na łóżko i wykręciłam numer Michael'a.
-Tak?-odebrał.
-Mike.. Te zdjęcia były prawdziwe..-łkałam.
-Ale uspokój się! Nie masz się czym martwić!
-On cały czas był z Bruną! Okłamywał mnie na każdym kroku!
-Hej.. Będzie dobrze. Zjedz masę lodów, chipsów i wypij sześciopak coli.. Będzie okay. Przyjedź tu jak najszybciej.
-Nie ma żadnego samolotu do Toronto w tym tygodniu-wtrąciła Kylie.
-Michael nie ma samolotu na lot do Kanady! Brak wolnych miejsc.
-CO?! Ale dlaczego?! Nie ma wolnych miejsce?!
-Nic, zero. Kylie szuka w necie, ale nic nie ma.
- A jakieś prywatne samoloty? Tata nie może ci załatwić?
-Wątpię..-wytarłam nos-Michael kończę.. Muszę się ogarnąć.. Paa..-łzy falami wypływały mi z oczu.
-Dobra.. Pa-rozłączył się.
Kylie podała mi chusteczkę.
-Dzięki, że ze mną jesteś.
-Nie ma za co-przytuliła mnie-A teraz idź pod prysznic i ubierz piżamę, a ja poszukam.. Może będzie jakiś samolot.
-Jasne.
Wyjęłam z walizki piżamę i poszłam do łazienki.
Bardzo długo byłam pod prysznicem. Wyszłam gdy byłam pewna, że 'zmyłam' z siebie dotyk Neymara.
Ubrałam piżamę, wysuszyłam włosy i wróciłam do Kylie.
-Jest nadzieja.
-Jaka?
-Moja mama może załatwić nam samolot do Toronto.
-To super!-usiadłam na łóżku.
-Tylko.. Że będzie od w dniu koncertu i.. Na koncercie będziemy.. O ile w ogóle na niego zdążymy.  
-Czyli.. O co chodzi?
-Na lotnisku w Kanadzie będziemy 15 minut przez rozpoczęciem koncertu.
Zacisnęłam usta.
-Ostatecznie lepiej to niż w ogóle na nim nie być.
-Też tak uważam.
-Nie będzie ci przeszkadzać, że położę się spać?
-Nie..! Coś ty! Idź spać. Kolorowych snów!
-Dzięki w wzajemnie.
Uśmiechnęłam się krzywo i poszłam do łóżka. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz