poniedziałek, 7 września 2015

Rozdział 23

                                                  Karina

                                                                             

Rano obudziłam się z lekkim bólem pleców. Luka nie było przy mnie słyszałam jak w łazience leci woda. Postanowiłam pójść do mojego i Violi pokoju i się ubrać w stosowne ubrania. Po cichu wymknęłam się do pokoju. Gdy doszłam do niego drzwi był uchylone.Weszłam a tam nikogo nie było.Poszłam do łazienki  wzięłam długą kąpiel. Gdy się wykąpałam ubrałam się w to:
           

                                                           
(bez plecaka)
włosy miałam rozpuszczone
Postanowiłam zejść do bufetu i zobaczyć tam czy czasami ich tam nie było. Moja intuicja mnie nie myliła, wszyscy tam już byli.Przywitałam się, wzięłam sobie płatki i usiadłam przy stole koło Violi
-Hej wyspałaś się?-zapytała.
-Można tak powiedzieć
Gdy  wszyscy zjedli postanowiliśmy iść na basen, który jak sie okazało był przy hotelu.
Przed pójściem na basen postanowiłyśmy iść do pokoju się przebrać się w stroje Viola zbytnio nie mogła , bo wiadomo kobiece sprawy jej nie pozwalały .
Jej strój wyglądał tak:

 to tego założyła okulary i oczywiście krótkie jeansowe spodenki

a ja miałam taki strój:
do tego oczywiście okulary i przewiązałam kolorową chustę
Gdy już byliśmy na basenie wszyscy już byli.Chłopakom oczywiście buzie się  szczerzyły . Poszłyśmy popalać na leżak .Viole wysmarował Niall, a mnie Luk . Po paru minutach przyszła rodzinka Kardashianów. Kendall położyła się obok Violi, a z mojej Kylie . Nagle po cichu podszedli do nas chłopacy z dziwnymi uśmieszkami. Niall z Calumem wzięli viole na ręce i wrzucili do wody Nagle za zaczęła się na nich drzeć :
-W pojeby , Niall nie wiesz że dostałam okres i jeszcze mnie do wody wrzucasz to trzeba być upośledzonym 
-Ale Viola,...-chciał się wytłumaczyć ale ona nie dała mu dojść do słowa.
-Niall daj mi spokój nie wiem czy to była dobra decyzja jechać z wami- wybiegła do pokoju.
Za nią poszła Kendall a ja zostałam.
-Wy jesteście chorzy wiecie jak ona się teraz czuje pewnie do nas do końca dnia nie wyjdzie a mieliśmy wyjść na kolacje i może do klubu na imprę, ale przez dwóch idiotów to nie wyszło.Mieliśmy wyjść ostatni raz a tu lipa ...... Dziękujemy wam-spojrzałam na  nich zabójczy wzrokiem.
- Spokojnie naprawiamy to-oznajmił  to Calum
- Ta  na pewno pewnie my będziemy musiały ją namawiać nie wy. Odszedłem od nich i położyłam się z kaylie  na leżaki. OK. 12 poszliśmy iść na miasto na zakupy i co zjeść . Oczywiście Kendall i Violi z nami nie było. Razem z kardashiankami poszłam kupować coś  na  dzisiejszy wieczór, a chłopacy poszli coś zjeść. Cały czas myślałam czy Viola z nami pójdzie .
Na impreze i kolacje kupiłam sobie taką sukienkę:
(do tego rozpuszczone włosy lekko pofalowane , lekki makijaż)
Gdy wróciliśmy do hotelu była już 17.00.Postanowiłam iść z Kylie do Violi namówić ją, aby z nami poszła. Drzwi otworzyła nam Kendall
-Hej wpuścisz nas ?
-Jasne - odpowiedział .Gdy weszłyśmy do pokoju Viola leżała na łóżko i zajadała czekoladę
-Hej Viola już w porządku?- zapytała Kylie.
-Taa... jest ok 
-Mamy pytanko czy pójdziesz z nami do restauracji i potem do klubu?-zapytałam.
- Nie wiem po tym co chłopacy zrobili nie wiem czy przy innych nie spale się z wstydu -odpowiedziała viola
-A przy kim miałabyś się wstydzić tu sami swoi- odpowiedziała Kendall po czym ją przytuliła.
-Nie wiem może przyjdę, ale nie liczcie że będę na czas - powiedziała
- Ja przyjdę z tobą , będziemy mieć wielkie wejście - powiedziała Kendall.
- Oki to jak będziesz miała iść do klubu to zadzwoń do mnie to powiem ci gdzie będziemy-oznajmiłam. Gdy wyszliśmy z pokoju zostało nam mało czasu więc zaczęłyśmy się szykować. Gdy wybiła już 18 ,poszliśmy do restauracji .Viola się nie pojawiła ale Kendall była.
- Hej Kendall, a Viola przyjdzie?-zapytał Niall, po jego twarzy było widać zmartwienie.
-Po takiej akcji jaką zrobiliście ten bym nie przyszła-odpowiedziała.
-Wiem zrobiliśmy głupota ale czy przyjdzie? -dopytał Calum.
- Na imprezie się powinna pojawić ale nie na 100%
- Okey chodźmy jeść-oznajmił Ashton .
Gdy się na jedliśmy postanowiliśmy ruszyć do klub.  W ostatniej chwili pod klubem wysłałam SMS Violi z adresem klubu.









                                     

piątek, 20 marca 2015

Rozdział 22.

Violetta                                       

                                                

Wstałam dosyć wcześnie, była godz. 7:00. Byłam zdziwiona że tak szybko wstałam.Po cichu poszłam po prysznic, bo Kendall jeszcze spała . Ubrałam się w to :
 
a włosy uczesałam w lekkiego koka.
Gdy wyszłam z łazienki po jakichś 30 min. wstała Kendall.
-Hej
-Hej a ty już wstałaś?
- Jak widać....
- Wcześnie..
- No nie mogłam jakoś spać. Cała noc myślałam o Karinie i wgl.
- Aha.. Ja też się martwię.
Podeszła do mnie i mnie przytuliła.
- Dobra dosyć tych czułości idź się ubrać .
Wzięła ubrania i poszła do łazienki. Nagle ktoś zapukał do drzwi. 
- Proszę ...
W drzwiach staną Niall. Podszedł do mnie i uklękną przede mną. Spojrzał w moje oczy i mnie pocałował. Ten pocałunek był jednym z dłuższych :) 
- A to co ?- zapytałam.
- A nic stęskniłem się za tobą.
- Aha...- i teraz ja mu dałam soczystego buziaka.
Nagle w drzwiach stało ubrana, wymalowana Kendall. 
- Chyba weszłam w złym momencie.
-Nie no co ty...Dobra chodźmy na śniadanie.
Zamknęłam pokój i szliśmy do hotelarskiego bufetu. Całą drogę Niall trzymał mnie za rękę, a z drugiej strony Kendall. Gdy weszliśmy do bufetu zawiało nam pustka wszyscy jeszcze spali. Wzięliśmy od pań z kuchni 5 bitych śmietan. Postanowiliśmy zrobić chłopcom drobny żarcik. Na początku weszliśmy do Harrego pokoju, spał sobie smacznie oczywiście nago. Zrobiłam się z Kendall cała czerwona. Niall się po cichu śmiał. Kendall wzięła bitą śmietanę i wysmarowała mu całą buzie. Zrobiłam mu zdjęcie i dodałam na insta, Twittera. Niall pomachał mu przed nosem piórko a on głośno kichną aż się wybudził .
- Co wy do jasnej cholery tu robicie !!!- krzyczał loczek.
Zaczęliśmy się śmiać. Na co zdenerwowany Harry wstał z łóżka i poszedł do łazienki. 
-Jak się umyjesz i wgl to idź obudź resztę i chodźcie na śniadanie, bo dzisiaj mamy cały dzień prób-powiedział Niall.
-W takim razie teraz idziemy na śniadanie-odezwała się Kendall.
Pokiwałam głową i zeszłyśmy na dół do restauracji.
Zajęliśmy stolik i zamówiliśmy śniadanie razem z kawą.
-Dzwoniła do ciebie Karina?-zapytał nagle Horan.
Spojrzałam na niego.
-Niee.. Rozmawiała tylko z Michael, w tedy nad basenem-upiłam kawy.
-Jak myślisz..-zaczął-Wyjdzie z 'dołka'?
-Ona nie 'dołków'-narysowałam w powietrzu cudzysłów-Zazwyczaj jest tylko przygnębiona..
-Nie za fajnie ją potraktował..-dodała Kendall.
-Dupek..-mruknęłam cicho, bo kelner przyniósł nasze dania.
W między czasie na dół zeszli chłopcy, oprócz Lukea i Michaela i Ashtona.
-Gdzie chłopaki?-zapytała podchodząc do Caluma.
Przełknął kawałek bułki i spojrzał na mnie.
-Próbują ogarnąć sytuacje z Kariną.
-I jak im idzie?
Pokręcił ręką na znak 'pół na pół'. Kiwnęłam głową i wróciłam na swoje miejsce.
-Idziecie z nami na próbę?-zapytał Harry.
Spojrzałam na Kendall.
-Spoko. Wezmę telefon z pokoju i możemy jechać-powiedziała i pobiegła do windy.
-Mój przynieś!-krzyknęłam za nią.
Gdy dziewczyna wróciła na dół, zebraliśmy się w jedną grupę i pojechaliśmy na próbę.

-Sporo ludzi tu wejdzie..-zauważyła Kendall.
-Mhmm..-kiwnęłam głową.
Usiadłyśmy na kanapie w garderobie i czekałyśmy aż chłopaki przygotują się do próby.
-Gotowi?
Pokiwali głowami i wyszli na scenę. Ja i Kendall stałyśmy pod nią i śpiewałyśmy razem z nimi. Od czasu do czasu mówiłyśmy im co robią źle, albo ci im najlepiej wychodzi. To było dość zabawne.

W końcu wybyła godzina koncertu. Pojechaliśmy do hotelu żeby się przebrać. Ubrałam się w to:
Włosy wyprostowałam i poprawiłam makijaż. 
-Idziemy?-zapytała Kendall.
Pokiwała głową z uśmiechem. Zeszłyśmy na dół. 
-Dzwoniła do ciebie Karina?-podszedł do mnie Mike. 
-Niee.. A do ciebie?
Pokręcił głową. Zacisnęłam usta. 
-Chciałaby żebyśmy dobrze się bawili-powiedziałam cicho. 
-Pewnie tak, ale.. Mimo wszystko fajnie by było gdyby jednak przyjechała.
-Jasne, że byłoby lepiej. 
Uśmiechnął się krzywo. 
-Samochody już są-odezwał się Harry. 
Wzięłam telefon, poprawiłam okulary i poszłam razem z resztą do samochodu. 


Pełno dziewczynek skandujących imiona chłopaków. To one zajmowały większość miejsc.
Siedziałam sama na kanapie. Kendall poszła z rodziną do loży dla VIP-ów. Koncert już dawno się zaczął gdy nagle usłyszałam swoje imię:
-Viola!
Odwróciłam się i zobaczyłam idącą w moją stronę Karinę.
-Myślałam, że nie przyjedziesz!-przytuliłam ją-Chłopaki..
Resztę moich słów zagłuszyła muzyka.
-CO?!
Pokręciłam głową. Wyjęłam telefon i napisałam do niej sms'a.
Chłopaki właśnie schodzili ze sceny na małą przerwę. Zawołałam ich. Byli mega szczęśliwi.
-Gdzie Kendall?-zapytała.
-Z rodziną u VIP-ów.
Chłopcy znów wrócili na scenę. Potem po ok. 12 piosenkach znów przerwa. Siedziałyśmy na kanapie gdy podszedł do nas Michael. Przywitała się z nim, a ja niezauważalnie odeszłam od nich.
-I jak wam idzie?-zapytałam Nialla.
-Jest spoko-wytarł czoło ręcznikiem.
Uśmiechnęłam się.
-Jeszcze trochę i kończymy-odezwał się Zayn.
Wrócili na scenę.

Po koncercie wróciliśmy do hotelu. Zjedliśmy kolację z dziewczynami i ich rodziną. Późnym wieczorem rozeszliśmy sie do pokoi. Dopiero gdy ja i Karina zamknęłyśmy się w czterech ścianach dała poznać po sobie rozpacz o stracie Neymara. Mimo makijażu zauważyłam worki pod oczami i czerwony nos. Gdy wyjaśniła mi całą sytuacje powiedziała, że musi iść do Lukea. Nie zatrzymałam jej. On jej pomoże.Gdy już usypiałam poczułam jak ktoś się koło mnie kładzie.Odwróciłam się i zobaczyłam, że to Niall.
- Śpisz?- zapytał
- Usypiałam a co?
- A przyszedłem do ciebie się położyć, bo po pierwsze nie mogłem spać, a po drugie  stęskniłem się .
- Aha.... to połóż się .
- Viola ... Kocham cię..
-Ja też- powiedziałam i dałam mu całusa, a potem wtuliłam się w niego. Nie zauważyłam kiedy zasnęłam.

                                                                             

poniedziałek, 23 lutego 2015

Rozdział 21.

Karina
-Gdzie ona jest?
Kylie chodziła w kółko. Byłyśmy na lotnisku od pół godziny, a samolotu z Kris jak nie było tak nie ma. 
-Tą kobietę to ja kiedyś uduszę!-spojrzała na ekran telefonu. 
-Kylie, spokojnie.. Pewnie zaraz tu wylądują. 
Stanęła w miejscu. 
-Taak.. Pewnie masz rację..
Usiadła obok mnie i po raz kolejny spojrzałam na czarny ekran komórki.
-Są-powiedziałam wskazując lądujący samolot.
Wstałyśmy i razem w szoferem poszłyśmy na odprawę.
-Co tak długo!-krzyknęła Kylie.
-Był mały problem, ale już jest okay-usprawiedliwiała się Kris-Cześć Karina!
-Witaj Kris-przytuliłyśmy się. 
-Gotowe do lotu?
-Od pół godziny..
Zajęłyśmy miejsca.
-Startujemy-powiedział pilot.
-W Toronto będzie też Kim, Kanye, Khloe i Scoot.
-A co z Kourtney??
-Ma jakieś ważne spotkanie, no i dzieci.
-Nie mogła dać ich komuś pod opiekę?
-Wiesz jaka ona jest..
Reszta lotu minęła spokojnie. Kris od czasu do czasu pytała co u mnie i Violi, jak emocje przed koncertem i co w związku z Lukiem.
-Cały świat o tym trąbi-tłumaczyła.
Spojrzałam na telefon. 19:34 czasu kanadyjskiego.
-Mogę się tu przebrać?-zapytałam.
-Jasne!
Wzięłam z walizki ciuchy i weszłam do małego 'pokoiku'. Ubrałam się w to:
Rozczesałam włosy i założyłam czapkę. 
-Fajne skarpetki-powiedziała z uśmiechem Kylie.
-Dzięki, też je lubię-uśmiechnęłam się-Kiedy lądujemy??
-Ja jakieś 20 minut. 
Zagryzłam wargę.
-Nie martw się, zdążymy-dziewczyna złapała mnie za dłoń.
-Mam nadzieje..
-Na lotnisku będzie na was czekał wynajęty szofer, zawiezie was na koncert, a wasze rzeczy do hotelu. Zostaniemy w tym hotelu na noc-zwróciła sie do córki Kris. 
Pokiwałyśmy głowami. 
-Za 10 minut lądujemy, proszę zająć miejsca i zapiąć pasy-odezwał się kapitan. 
Usiadłam wygodniej na siedzeniu i zapięłam pasy.
Lądowanie było z turbulencjami, ale wylądowaliśmy bezpiecznie. Wysiadłyśmy i 'spokojnie' przy pomocy ochroniarzy opuściłyśmy teren lotniska. Wsiadłyśmy do samochodu i ruszyliśmy w kierunku areny na której odbywał się koncert chłopaków.
Wydawało mi się, że jesteśmy już blisko gdy nagle auto zatrzymało sie.
-Co się dzieje?-zapytała kierowcę.
-Nie wiem dokładnie, ale policja kieruje ruchem.
-Cholera..-usiadłam z powrotem na swoje miejsce.
Zapadła cisza.
-Dlaczego poleciałaś do Barcelony?-wypaliła Kris.
Spojrzałam na nią.
-Musiałam coś załatwić..
-Neymar?
Spuściłam wzrok.
-O was też jest głośno i zgaduję, że teraz będzie jeszcze głośniej..
Wzruszyłam ramionami.
-Przykro mi..-ciągnęła.
-Najwyraźniej tak musiało być.. Nie był mi pisany..
Przytuliła mnie.
-Jest za pięć 20..-powiedziała Kylie.
Westchnęłam. I juz miałam powiedzieć, że nie zdążymy gdy nasz samochód ruszył z piskiem opon.
-Wznowili ruch-rzekł kierowca-Za niecałe 10 minut będziemy na miejscu.
-Będziemy mieć eleganckie spóźnienie..
Spojrzałam na dziewczynę.
-Znam skrót-zaczął kierowca-Ale i tak nie zdążymy na 20.
-Niech pan jedzie tym skrótem-odezwałam się.
Mężczyzna pokiwał głową i ruszył z piskiem opon. Mocniej złapałam sie fotela i zerknęłam na Kris, która mówiła coś do córki. Spojrzałam na zegar. 20:03. Koncert już się zaczął.
Westchnęłam.
Podróż trwała jeszcze ok. 10 minut. Zatrzymaliśmy się na parkingu. Odpięłam pasy i wysiadłam z samochodu.
-Ja i mama będziemy w loży dla VIP-ów-powiedziała Kylie-Ochroniarz zaprowadzi cię do Violi.
-Jasne-pokiwałam głową i przytuliłam dziewczynę po czym podbiegłam do ochroniarza, który wpuścił mnie do środka i zaprowadził mnie za kulisy.
-Viola!-krzyknęłam.
Dziewczyna odwróciła się w moją stronę.
-Myślałam, że nie przyjedziesz!-przytuliła mnie-Chłopaki..
Jej słowa zagłuszyła muzyka.
-CO?!
Uśmiechnęła sie i pokręciła głową. Wyjęłam telefon i coś napisała. Dostałam sms'a, od niej.
-'Chłopaki się ucieszą, a teraz chodź'
Pociągnęła mnie za rękę i zaprowadziła do wejścia na scenę. Tam stał Niall i Ashton.
-Chłopaki!-zawołała Viola.
Odwrócili się i rzucili w moją stronę.
-Jesteś-Ash wyszeptał mi do ucha.
-Jestem-uśmiechnęłam się.
-Sądziliśmy, że nie przylecisz-odezwał sie Niall.
Stanęłam na palcach i spojrzałam na niego znad ramienia Irwin'a.
-Też tak myślałam, ale dałam radę.
-Chłopaki zaraz wchodzicie-powiedział jakiś mężczyzna.
Ashton ścisnął mnie raz jeszcze i razem z blondynem wyszli na scenę.
-Gdzie Kendall??
-Poszła z Kim do VIP-ów.
Pokiwałam głową i zaczęłam ruszać sie w rytm muzyki.
-Jak myślisz.. Wezmą nasz na scenę?-zapytała.
-Może.. Fajnie by było.
Wzięłam butelkę wody i napiłam się.
Po 6 piosenkach 1D i 6 piosenkach 5SOS, chłopaki zrobili małą przerwę. Ja i Viola siedziałyśmy na kanapie gdy wpadli za kulisy. Przebiegli obok kanapy nie zwracając na nas najmniejszej uwagi. Violetta pokręciła głową.
Zapatrzyłam sie w telefon przez co nie zauważyłam zniknięcia Violi i siadającego obok mnie Michaela. Objął mnie ramieniem i przyciągnął do siebie.
-Mam nadzieje, że ci lepiej..
Pokiwałam głową.
-Tak..-odpowiedziałam cicho.
-Wiesz, że możesz na mnie liczyć?
-Oczywiście, że wiem..
Pocałował mnie w czubek głowy.
-Ktoś do ciebie.
-Co?-podniosłam na niego wzrok.
Uśmiechnął się i brodą wskazał Luka. Wstał, położył mu rękę na ramieniu, powiedział coś cicho i poszedł.
Wyciągnęłam ręce w jego stronę. Złapał mnie za dłonie i przyciągnął do siebie zamykając w mocnym uścisku.
-Przepraszam-powiedział.
-Nie masz za co mnie przepraszać..
-Przepraszam, że pozwoliłem ci tam pojechać..
-Oh, Luke.. To była moja decyzja.. Zrobiłabym to wcześniej czy później.. I nawet cieszę, że się stało się to teraz, a nie przy innych okolicznościach.
-Dowiedziałaś się kto wysyłał sms'y?
-Tak.. To był Alexis Sanchez. Jestem mu za to wdzięczna.
Pokiwał głową.
-Mimo tego wszystkiego?
-Mimo tego wszystkiego.
-Luke-podszedł do nas Cal-Zaraz wchodzimy.
-Jasne.
Spojrzał mi w oczy.
-Więc.. Skoro nie jesteś już z nim.. No wiesz.. Tak oficjalnie.. Too.. Może ja miałbym jakieś szanse..?
Zapadła cisza.
-Dlaczego nic nie mówisz?!-odsunął się-Zrobiłem z siebie debila co?
Zrobił kolejne trzy kroki w tył.
-Niee.. Po prostu.. Skłamałaby gdyby powiedziała, że nie oczekiwałam tego pytania, ale nie spodziewałam się go.. Teraz. Po prostu.. Pogadajmy o tym po koncercie okay?
-Jasne..-zacisnął usta i pokiwał głową. 
Po chwili pojawili się chłopaki i znowu wyszli na scenę.
-Co się stało?-zapytała Viola.
-Luke spytał się czy ma u mnie jakieś szanse..
-A co ty na to?
-Że nie spodziewałam się tego teraz i że pogadamy o tym po koncercie. Chyba go to zabolało..
-Nie myśl o tym teraz. Została jeszcze godzina koncertu, teraz masz się bawić.

Po koncercie wszyscy pojechaliśmy do hotelu. Razem z naszymi 'gośćmi' poszliśmy na kolacje do hotelowej restauracji.
-Jak długo tu zostaniecie?-zapytałam.
-Jutro popołudniu mamy samolot-odpowiedziała mi Kim.
Pokiwałam głową.
Siostry okazały się bardzo sympatycznymi osobami. Były gadatliwe, więc szybko znalazłyśmy wspólny temat. Kanye był szarmanckim mężczyzną, a co do Scoota..
No cóż.. Usiadł po moje lewej stronie i co chwila coś do mnie mówił. Stawało się to denerwujące.
-Nie możecie zostać jeszcze jeden dzień?-zapytała Viola.
-Niestety niee..-pokręciła głową Khloe.
-Jesteśmy umówieni na obiad z Brucem.
-Co u niego?
-Nie czuł się ostatnio dobrze, dlatego został w domu-odparła Kris.
Reszta kolacji minęła w spokoju. Nawet Scoot się uspokoił. Późnym wieczorem rozeszliśmy się do pokoi.
Usiadłam na łóżku.
-Wyjaśniłaś sobie to z nim?-zapytała Viola.
Przytaknęłam.
-I jak?
-Cały czas z nią był, a zdjęcia nie były Photoshopem. Powiedziałam mu, że jest dupkiem i wyszłam. Nie chcę go więcej widzieć.
Objęła mnie ramieniem.
-Muszę iść porozmawiać z Lukiem-olśniło mnie.
Wstałam i pobiegłam do pokoju Hemmingsa. Zapukałam do drzwi. Otworzył je Michael.
-Jest Luke?
-Pod prysznicem.
-Poczekam na niego.
Clifford wpuścił mnie do pokoju, a sam gdzieś poszedł. Rozejrzałam się i usiadłam na łóżku. Luke długo nie wychodził z łazienki. Zmartwiona podeszłam do drzwi i cicho zapukałam.
Nic.
Zapukałam jeszcze raz. Mocniej.
Po chwili otworzyły się, a przede mną stanął Hemmo. Miał na sobie tylko ręcznik, a z mokrych włosów kapała woda.
-Co tu robisz?
-Obiecałam, że pogadamy po koncercie..
Kiwnął głową.
-Daj mi chwilę.
Znowu zamknął się w łazience. Westchnęłam i odsunęłam się od drzwi.
Tym razem nie musiałam na niego czekać. Wyszedł z łazienki ubierając koszulkę.
-A więc?-zapytał siadając na łóżku.
Zacisnęłam usta.
-Pytałeś się czy.. Miałbyś u mnie szanse.. Iii..-westchnęłam.
-Nie potrzebnie cię o to pytałem..-odezwał się-Too.. Za wcześnie, a ja nie chce psuć tego co jest między nami.
-Nie zepsułeś nic Luke.. Nawet.. Nawet ciszę sie, że odważyłeś się o to spytać..
-Chodzi o Ash'a?
-Co?!
-Jemu też się podobasz.. Wolisz jego?
-Wole gitarzystów.
Kącik jego ust uniósł się lekko.
-Czyli mam u ciebie szansę?-wstał i podszedł do mnie.
-Jasne-uśmiechnęłam się.
-Aa..-zaczął.
-Co?
-Nic-uśmiechnął się-Jest już późno, zostaniesz tu? Michael nie będzie miał nic przeciwko.
-Emm.. Spoko.
Zasłonił kotary i położył sie na łóżku. Zdjęłam buty i położyłam się obok niego. Przykrył nas kołdrą.
-To jak będzie?
-Z czym?-zapytałam.
-Z nami.
-Może coś z tego będzie..
Zaśmiał się cicho.
-Cieszę się-pocałował mnie w czubek głowy.
Położyłam głowę na jego klatce piersiowej.
-Taak..-ziewnęłam-Może coś z tego będzie..
I zasnęłam. 

niedziela, 1 lutego 2015

Rozdział 20.

Karina

 To byłą trudna decyzja, ale postanowiłam nie lecieć do Toronto. Musiałam załatwić sprawę z Neymarem. Smsów nie dostałam już dość dawno, ale to zawsze mogło się zmienić.
Gdy byłam pewna, że wszyscy poszliśmy już pakować swoje rzeczy do auta ja ogarnęłam swoje walizki. Wyjęłam z nich nie potrzebne rzeczy, a wpakowałam te, które będą mi potrzebne. Gdy wszystko było gotowe do mojego pokoju weszła Sara.
-Jesteś pewna, że chcesz to zrobić?
-Tak. Chce mieć to wszystko wyjaśnione.
-Dasz sobie z nim radę-powiedziała kładąc rękę na moim ramieniu.
-Idę z nimi porozmawiać..
Wyszłam na dwór i wolnym krokiem poszłam w stronę auta.
-Nie mogę jechać..-powiedziała podchodząc do drzwi.
-Co?!
-Za 2 godziny mam samolot do Barcelony..
-Jadę z tobą-powiedział Luke.
-Nie. Za 2 dni macie koncert. Musicie ćwiczyć i się porządnie wyspać.
-To ja pojadę z tobą-odezwała się Kylie-Ja nie mam koncertu, a mama może poczekać. Powinna zrozumieć..

Tak więc ja i Kylie miałyśmy lecieć to Barcelony.
-Nie zmieniłaś zdania?-zapytałam.
-Nie-odparła dumnie. 
-W takim razie ja idę pod prysznic..
Weszłam do łazienki. Rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Umyłam ciało i włosy. Ubrałam ręcznik, włosy wytarłam ręcznikiem i wróciłam do pokoju.
-Jeżeli chcesz możesz skorzystać z mojej łazienki.
-Dzięki-wyjęła z torby kosmetykę, jakieś ubrania i weszła do łazienki.
Ja weszłam do garderoby i sięgnęłam ciuchy dla siebie. Położyłam je na pufce. Wyjęłam suszarkę i wysuszyłam włosy. Ubrałam się w to:
Włosy związałam w koka i zawiązałam na głowie bandamke. 
Usiadłam przy toaletce i zrobiłam makijaż. W tym czasie Kylie wyszła z łazienki. 
-Kiedy mamy samolot??
Spojrzałam na zegar.
-Za nie całą godzinę. 
-W takim razie nie powinnyśmy już jechać??
-Mhmm..
Wyszłam z garderoby. Schowałam telefon do kieszeni spodni i wzięłam swoje walizki. 
Zeszłyśmy na dół. 
-Gotowe??-zapytał tata. 
-Tak-odparłam.
-Miło nam Kylie, że zechciałaś jechać z Kariną-powiedziała z uśmiechem Sara.
-To żaden problem-uśmiechnęła się. 
Tata wziął nasze bagaże i zaniósł je do auta. 
-Na kiedy masz termin?-zapytałam.
-Na początek stycznia. 
-Chce być w tedy przy tobie-powiedziałam. 
-Jestem pewna, że będziesz-przytuliła mnie-A teraz jedźcie, bo się spóźnicie.
Pożegnałyśmy się i razem z Kylie poszłyśmy do auta. 
-Możemy jechać.
Zapięłam pasy i ruszyliśmy. Przez całą drogę nikt się nie odzywał. Co mi odpowiadało, bo nie miałam ochoty z nikim rozmawiać o Neymarze.
Zatrzymaliśmy się na parkingu lotniska. 
-Do zobaczenie-powiedział tata przytulając mnie. 
-Paa..
-Do widzenia-dodała Kylie. 
Wyjęłyśmy swoje walizki i poszłyśmy na odprawę. Sprawdzono nasze paszporty i bilety po czym wpuszczono nas na pokład samolotu. 
Oczywiście leciałyśmy w pierwszej klasie, więc spokojnie zajęłyśmy swoje miejsca.

Podczas lotu nie było żadnych turbulencji. Bezpiecznie wylądowaliśmy w Barcelonie.
Z lotniska zabrała nas taksówka, pojechałyśmy do hotelu zakwaterować się.
Windą pojechałyśmy na piętro, na którym był nasz pokój.
-Idę pod prysznic.. Za godzinę zaczynają trening..-podeszłam do drzwi-W co ja mam się ubrać? Elegancko? Może na sportowo? Jak sądzisz?
Kylie uśmiechnęła się.
-Ubierz się w to, w czym ci najlepiej. Bądź sobą.
Westchnęłam i się uśmiechnęłam.
-Dzięki-weszłam do łazienki.
Wzięłam szybki prysznic, poprawiłam makijaż i owinięta w ręcznik wróciłam do pokoju. Podeszłam do walizki i po krótkim zastanowieniu wyjęłam z niej to:
-Może być?!-poprawiłam włosy. 
-Jasne! Wyglądasz idealnie!
Usiadłam obok niej.
-Chcesz zostać czy..
-Idę z tobą.
-Na pewno??
-Tak-wstała-Też pójdę się odświeżyć.
Pokiwałam głową.
Spojrzałam na telefon. Zero wiadomości. Zacisnęłam usta. To będzie trudne zadanie.. Ale muszę to wyjaśnić. Jeżeli Neymar cały czas jest z Bruną ja chce o tym wiedzieć.
Mimo bólu jaki to spowoduje..
Poprawiłam bluzkę i położyłam się na łóżku Kylie. Zamknęłam oczy.
Neymar nie odzywał sie do mnie od czasu ślubu. Brakował mi go, mimo wszystko..
-Gotowa?-zapytała Kylie wychodząc z łazienki.
-Hę?
-Pytałam czy jesteś gotowa.
-A tak, jasne. Możemy już iść.
Wstałam, wzięłam okulary i podeszłam do drzwi.

-To tu??-zapytałam Kylie gdy samochód się zatrzymał.
-Tak.
Wysiadłyśmy, a ochroniarz zaprowadził nas do środka.
-Drużyna ma trening-powiedział-Zaprowadzę was tam.
Pokiwałyśmy głowami.
Wyciszyłam telefon i włożyłam go do kieszeni.
-Hej, Karina-złapała mnie za rękę-Nie ważne co by się działo.. Bądź silna.
-Dzięki-ścisnęłam jej dłoń.
Ochroniarz zaprowadził nas do wyjścia na boisko i  zostawił.
Poprawiłam okulary, wzięłam głęboki oddech, wyprostowałam się i z podniesioną głową wyszłam na boisko.
Gdy razem z Kylie weszłyśmy na murawę wszystkie twarze odwróciły się w naszą stronę, a co nie którzy ośmielili się wskazać na nas palcem.
-Jest Neymar?-zapytałam trenera.
Przez chwilę nic nie powiedział tylko przyglądał się nam.
-Ehh. Przepraszam-chrząknął-Tak. Neymar jest tam-wskazał palcem miejsce obok bramki stojącej na drugim końcu boiska.
-Jasne.. Dzięki.
Zarzuciłam teatralnie włosami i poszłam w kierunku wskazanym przez trenera.
-Gotowa?-zapytała szeptem Kylie.
-Jak nigdy..
Będąc nie daleko chłopaków Messi poklepał Brazylijczyka w ramię i wskazał na mnie palcem. Neymar powoli się odwrócił i spojrzał na mnie z nie dowierzaniem.
-Hej, Neymar-podeszłam do niego-Co tam?
-Co tu robisz?
-Nie mogłam cię odwiedzić? Nie odzywasz się do mnie od ślubu.. Martwię się-skrzyżowałam ręce na piersi.
-Wiesz.. Nie sądze żeby to było odpowiedni miejsce na rozmowę..
-A ja sądzę, że jest bardzo odpowiednie.. Nie mam całego życia, żeby przekładać tę rozmowę.
Zacisnął usta.
-Okay..
-A więc czemu się nie odzywałeś??
Chwila ciszy.
-Byłem zajęty..
-Czym?
-No wiesz.. Treningami?
Wyjęłam telefon i pokazałam mu zdjęcie.
-Możesz mi to wyjaśnić?
Otworzył usta.
-Skąd to masz?
-Ja się pytam co ty z nią tam robisz?!
-To zdjęcie..
-Neymar nie okłamuj mnie chociaż teraz! Robisz to cały czas! Kłamałeś mówiąc, że jedziesz na trening..
-To dlatego przyjechałeś wcześniej..-wtrącił się Leo.
Brazylijczyk rzucił mu spojrzenie typu 'nie pomagasz'.
-Słuchaj, może pogadamy..-nie dokończył, bo ma na całym boisku usłyszeć można było głos.. Bruny.
-Neymar kochanie!!-podbiegła do niego i pocałowała w usta-O hej, Karina.
-Cześć. Bruna-witając się z nią patrzałam w oczy Neymara-Dupek z ciebie.. Kylie idziemy.
Złapał mnie za rękę.
-Zaczekaj..
-Nie-wyrwałam się-Mam dość.. Wolisz ją. Okay..
Odwróciłam się i z Kylie poszłyśmy w stronę wyjścia.
-Karina!-podbiegł do nas Alexis Sanchez.
-Co chcesz?-poprawiłam okulary.
-To ja.
-Co ty?
-To ja wysyłałem do ciebie zdjęcia i sms'y..
-Dlaczego?
-Nie mogłem patrzeć jak Neymar bawi się z Bruną za twoimi plecami..
-Skąd masz mój numer?
-Wziąłem go od niego.
-Dzięki, że to zrobiłeś.
-Serio?
-Tak-przytuliłam go-Teraz muszę wrócić do pokoju i się wypłakać..
Westchnął.
-Do zobaczenia?
-Do zobaczenia.
Dogoniłam Kylie i pojechałyśmy do hotelu.
Drzwi windy jeszcze dobrze się nie zamknęły, a ja juz byłam cała we łzach.
-Nie płacz..-pocieszała mnie. 
Rzuciłam sie na łóżko i wykręciłam numer Michael'a.
-Tak?-odebrał.
-Mike.. Te zdjęcia były prawdziwe..-łkałam.
-Ale uspokój się! Nie masz się czym martwić!
-On cały czas był z Bruną! Okłamywał mnie na każdym kroku!
-Hej.. Będzie dobrze. Zjedz masę lodów, chipsów i wypij sześciopak coli.. Będzie okay. Przyjedź tu jak najszybciej.
-Nie ma żadnego samolotu do Toronto w tym tygodniu-wtrąciła Kylie.
-Michael nie ma samolotu na lot do Kanady! Brak wolnych miejsc.
-CO?! Ale dlaczego?! Nie ma wolnych miejsce?!
-Nic, zero. Kylie szuka w necie, ale nic nie ma.
- A jakieś prywatne samoloty? Tata nie może ci załatwić?
-Wątpię..-wytarłam nos-Michael kończę.. Muszę się ogarnąć.. Paa..-łzy falami wypływały mi z oczu.
-Dobra.. Pa-rozłączył się.
Kylie podała mi chusteczkę.
-Dzięki, że ze mną jesteś.
-Nie ma za co-przytuliła mnie-A teraz idź pod prysznic i ubierz piżamę, a ja poszukam.. Może będzie jakiś samolot.
-Jasne.
Wyjęłam z walizki piżamę i poszłam do łazienki.
Bardzo długo byłam pod prysznicem. Wyszłam gdy byłam pewna, że 'zmyłam' z siebie dotyk Neymara.
Ubrałam piżamę, wysuszyłam włosy i wróciłam do Kylie.
-Jest nadzieja.
-Jaka?
-Moja mama może załatwić nam samolot do Toronto.
-To super!-usiadłam na łóżku.
-Tylko.. Że będzie od w dniu koncertu i.. Na koncercie będziemy.. O ile w ogóle na niego zdążymy.  
-Czyli.. O co chodzi?
-Na lotnisku w Kanadzie będziemy 15 minut przez rozpoczęciem koncertu.
Zacisnęłam usta.
-Ostatecznie lepiej to niż w ogóle na nim nie być.
-Też tak uważam.
-Nie będzie ci przeszkadzać, że położę się spać?
-Nie..! Coś ty! Idź spać. Kolorowych snów!
-Dzięki w wzajemnie.
Uśmiechnęłam się krzywo i poszłam do łóżka. 

wtorek, 13 stycznia 2015

Rozdział 19.

Violetta        

Co za idioci! Debile..! Nieodpowiedzialni, nieostrożni, bezmyślni, nieracjonalni! Aaa! Mogłabym tak wymieniać i wymieniać. Weszłam na pokład. Szybko poszłam do siebie. Zamknęłam drzwi. Sięgnęłam piżamę i poszłam do łazienki. Zmyłam z siebie resztki piasku i makijażu. Ubrałam się w piżamę i poszłam do łóżka. 
-Viola!
Karina pukała do drzwi. Otworzyłam jej. 
-Co? 
Uśmiechnęła się. 
-Pogadamy z nimi jak wytrzeźwieją.     
-Jasne.. 
-Idź spać.
-Dobranoc. 
-Dobranoc-ostatni raz się uśmiechnęła i poszła do siebie.
Cholerna optymistka. Położyłam się do łóżka i zasnęłam.

-Pani Violetto..
-Tak..?
-Jesteśmy w porcie, za dwie godziny macie samolot do Madrytu.
Słowa kapitana były lepsze niż woda. Otworzyłam jak szeroko oczy i usiadłam.
-To już?
-To już-uśmiechnął się-Idę obudzić reszte.
Kiwnęłam głową i wpadłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic. Wysuszyłam włosy, zrobiłam makijaż i ubrałam się w to:
Na szybkiego spakowałam wszystkie swoje rzeczy do walizek i wyszłam razem z nimi na pokład. Nie było jeszcze nikogo.
Też mi nowość..
Nagle mój telefon zaczął dzwonić. Odebrałam.
-Hej, tato.
-Cześć kochanie. I jak? Wracacie do domu??
-Tak. Za dwie godziny mamy samolot.
-Przyjechać na lotnisko?
-Niee.. Będzie tam na nas czekał szofer.
-Dobrze, ale jak będziecie lądować napisz do mnie.
-Jasne. Paa-rozłączyłam się i schowałam telefon do kieszeni.
Po chwili dołączyła do mnie Karina, Kylie i Kendall.
-Heej-przywitała się Kendall.
-Siema.
Karina rzuciła mi wodę.
-Przyjechał szofer-oznajmiła.
Ochroniarze wzięli nasze bagaże i zanieśli je do auta. Podeszliśmy do fanów. Rozdałam kilka autografów i wsiadłam do limuzyny. Dziewczyny dołączyły do mnie.
-Podziwiam je-powiedziała Kylie.
-Kogo?
-Te fanki.Siedzą tu cały czas..
-Może nie mają nic innego do roboty?
Zaczęłyśmy sie śmiać. Śmiechy ucichły gdy do limuzyny wsiedli chłopcy. Ubrałam okulary i odwróciłam się w stronę okna. Męczył ich kac. To było widać. Ruszyliśmy. Siedzieliśmy w ciszy aż do lotniska. Tam poszliśmy na szybka odprawę i wsiedliśmy do prywatnego samolotu. Spojrzałam na zegar. 11:44. W Madrycie będzie 14 jak wylądujemy. Chyba. Założyłam słuchawki. Wystartowaliśmy.

'Lądujemy. Nie długo będę w domu.' Szybki SMS do taty. Wylądowaliśmy. Szofer czekający na nas zabrał nasze bagaże. Wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy do domu.
Otworzyłam drzwi.
-Wróciłam!!
-Viola-tata mnie uściskał.
-Gdzie Irina i Carlos?
-Jadą już.. Idź się odśwież, zaraz idziemy do Iker'a.
-Jasne.
Pobiegłam do swojego pokoju. Wzięłam prysznic i przebrałam sie w to:
Rozczesałam włosy i zeszłam na dół. 
-Gotowa?
Kiwnęłam głowa. Wyszliśmy z domu i poszliśmy do Kariny. Wszyscy byli w ogrodzie. Zajęłam miejsce obok Kariny. Sara z Kariną przyniosły smażone kiełbaski i skrzydełka. 
-O której macie samolot?-zapytał pan Iker.
-Za 3 godziny-odparłam.
Zaczęliśmy jeść.
-Jak wam minął czas w Rio?-zapytała Sara.
Jej krągłości były coraz bardziej wyraźne.
Dyskretnie spojrzałam na Kylie. Pokręciła głową.
-Było.. Dość przyjemnie.
-Możemy spokojnie stwierdzić, że Brazylijki są bardzo wiernymi i wytrzymałymi fankami-zaśmiał sie Michael.
Uśmiechnęłam się. Nagle Niall wstał i podał mi rękę. Zmierzyłam go wzrokiem.
-Chciałbym.. Chcielibyśmy-odchrząknął-Wam coś ogłosić.
Ale se moment wybrał..
Wstałam i stanęłam obok niego.
-Ja i Viola jesteśmy razem-powiedział z uśmiechem łapiąc mnie za rękę.
-Wiedziałam!-krzyknęła Karina i razem z chłopakami zaczęła tańczyć taniec szczęścia.
Niall mnie przytulił.
-Przepraszam za tamtą noc-i mnie pocałował.
Wszyscy zaczęli śpiewać 'gorzko! gorzko!'.
-Przebaczam-powiedziałam z uśmiechem i znowu się pocałowaliśmy.
Śmiechów i całusów nie było końca. Nagle odezwał sie Zayn.
-Wiem, że to zajebisty moment i w ogóle, ale za godzinę mamy samolot.
Spojrzeliśmy na niego.
-To ja idę sie ogarnąć!-powiedziała Karina i pobiegła (chyba) do swojego pokoju.
Pomogłam posprzątać po jedzeniu i razem z Niallem poszłam po swoje rzeczy.
-Wezmę to wszystko co miałam w Rio-powiedziałam do siebie.
-Nie za dużo?
-Niall.. Nie będzie mnie w domu przez prawie całe 10 miesięcy..
Mruknął coś pod nosem na temat kobiet i zaniósł moje walizki do auta.
-Znowu wyjeżdżasz..-rzekł tata.
-Nie długo wrócę-przytuliłam go.
Pocałował mnie w czoło i poszedł do domu. Koło domu zatrzymał się samochód Iriny. Z auta wyskoczył Carlos.
-Viola!
Przyczepił się mojej nogi.
-Heej.
Wzięłam go na ręce.
-Jedziesz gdzieś?-zapytał.
-Nie na długo.
Przytulił mnie.
-Jedziemy!-zawołał Liam wsiadając do samochodu.
Szybko pożegnałam się z bratem i Iriną i podeszłam do auta. Ostatni raz im pomachałam i weszłam do środka. Byli tam już wszyscy oprócz.. Jak zwykle Kariny.
-Gdzie ona jest?-zapytałam.
-Idzie!-powiedział Niall.
Miał racje. Karina szła w stronę auta, ale.. Coś było nie tak.
-Nie moge jechać..-powiedziała podchodząc do drzwi.
-Co?!-krzyknęliśmy wszyscy na raz.
-Za 2 godziny mam samolot do Barcelony.. Muszę załatwić sprawę z Neymarem.
-Jadę z tobą!-krzyknął Luke.
-Nie. Za 2 dni macie koncert. Musicie ćwiczyć i się porządnie wyspać..
-To ja pojadę z tobą-odezwała się Kylie-Ja nie mam koncertu, a mama może poczekać. Powinna zrozumieć..
Wszyscy spojrzeliśmy na nią.
-Serio chcesz ze mną jechać?-zapytała Karina.
-Musisz mieć jaką opiekę-powiedział Michael.
-A Kylie powinna się nadać-dodał Calum.
-A mnie się wydaje, że to Karina będzie pilnować Kylie, a nie na odwrót-zaczęła się śmiać Kendall.
Kylie wysiadła z auta i poprosiła szofera aby wyciągnął jej bagaże. Luke też wysiadł aby pożegnać sie z Kariną. Mocno ją przytulił i chyba coś do niej powiedział, ale nie mam co do tego pewności.
-Do zobaczenia w Toronto-powiedziałam przytulając ją-I jakby co to wal mocno.
-Jasne-odparła z uśmiechem.
Zajęłam swoje miejsce. Ostatni raz pomachałam dziewczyną i odjechaliśmy.

Na lotnisku było pełno ludzi.
-To się chyba nigdy nie zrobi nudne-powiedział Harry.
-Co?
-Fani.
Kiwnęłam głową.  Zatrzymaliśmy się. Ochroniarze torowali nam drogę go wejścia na lotnisko, a potem do samego miejsca odprawy. Sprawdzono nasze dokumenty, wzięto nasze bagaże i wpuszczono nas na pokład.
-Życzę miłego lotu-powiedziała z uśmiechem stewardesa.
-Co będziemy robić w Toronto?-zapytałam.
-Jedna z was będzie w naszym busie, a druga w drugim-powiedział Liam.
-Co?
-Noo.. Że ty z nami, a Karina z nimi-wyjaśnił Niall.
Spojrzałam na puste miejsce obok Luka.
-Taki podział chyba będzie jej odpowiadał-mruknęłam.
-Też tak sądzę-zaśmiał się Michael.
-A co z tymi busami? Jak będziemy spać?
-W naszym są cztery łóżka i jedna rozkładana kanapa-powiedział Ashton.
-A u nas pięć łóżek i jedna rozkładana kanapa-dodał Zayn.
-Pomieścimy się-odparłam z uśmiechem.
Założyłam słuchawki. Wygodnie się położyłam i usnęłam.

-A więc.. To jest ten bus?-zapytałam patrząc na wielki czerwony autobus.
-Tak-odparli dumnie chłopaki.
-Jedziemy do hotelu-powiedział Harry.
-My też, ale tylko na chwilę-dodał Luke.
-Dlaczego?
-Bo mamy próbę..
-Koncert za dwa dni, a my nic nie mamy-żalił się Calum.
-Będziemy w tym samym hotelu?-dopytywałam.
-Tak.
Przyjechał po nas bus. Droga do hotelu zajęła trochę więcej czasu, ponieważ jak się okazało w samym centrum miasta spowodowano całkiem niezły wypadek. Korki ciągnęły się całymi kilometrami, a policja kierowała ruchem.
-Porażka-narzekała Perrie.
No właśnie, co do Perrie, Sophie, Kendall i Kylie. Liam i Zayn odwożą swoje dziewczyny dziś wieczorem, a Kendall zostaje na koncert potem wraca do domu.
Po ok. 2 godzinach dojechaliśmy pod wyznaczony hotel. Menadżerowie podeszli do recepcji i wzięli klucze od naszych pokoi.
-Jak śpimy?
-Na razie ty ze mną-powiedziałam do Kendall-Chłopaki się podzielą.
-Czyli mamy pokój razem z Kariną i Kylie jak do nas dołączą?
-Tak.
Pojechaliśmy winą na 10 piętro. Nasz pokój miał numer 193. Złożyłam kartę do zamka. Ciche 'klik' otworzyło drzwi.
Pokój był ogromny. Ścian w jasnych barwach, delikatne meble, cztery miękkie łóżka, balkon z widokiem na miasto, wyposażona toaleta i pełno dodatków.
-Ja śpię tuu!-zawołała Kendall i razem z walizkami położyła sie na łóżku..
-To ja tu-zajęłam łóżko koło korytarza.
-Karina pewnie obok okna-powiedziałam.
-Idę pod prysznic.
Kiwnęłam głową.
Wzięła swoje rzeczy i poszła do łazienki.
Wstałam i podeszła do misy pełnej słodkości. Chwilę w niej pogrzebałam. Ostatecznie wyjęłam z niej truskawkowego lizaka.Z łazienki wyszła Kendall. Na sobie miała puchowy szlafrok, a mokre włosy opadały jej na ramiona.
-Fajne tu mają ręczniki.
Uśmiechnęłam się.
Ktoś zapukał do drzwi.
-Wejść.
-Hej, to ja-do pokoju wszedł Ashton-Chce któraś z was jechać z nami na próbę?
Spojrzałam na Kendall.
-Nie-odparłyśmy chóralnie.
-Ok-zamknął drzwi. 
Zapadła cisza.
-Serio fajne te ręczniki?!
-Mhmm-odparła z szerokim uśmiechem. 
-To ide je przetestować.

Następnego dnia z rana poszliśmy na śniadanie. Potem chłopaki pojechali za próbę, a ja i Kendall poszłyśmy na zakupy. Odwiedziłyśmy całkiem dobre centrum handlowe. Później kawiarnię i kosmetyczkę. Do hotelu wróciłyśmy grubo po godzinie 15.
-Pada z nóg-powiedziałam siadając na sofie.
Kendall położyła sie na łóżko.
-Karina dzwoniła do ciebie?-zapytała.
-Niee.. A Kylie?
Pokręciła głową.
-Tylko mama.
-Co chciała?
-Emm.. Mówiła, że przyjedzie po mnie i Kylie z Kim i Khloe po koncercie.
Kiwnęłam głową.
-A u nich?
-Spoko..
-Co u North?
-Jest u Kourtney.
-Idziemy na dół nad basen?
-Jasne!
Szybko przebrałyśmy się w stroje kąpielowe. Wzięłyśmy ręczniki, okulary, kremy do opalania i zeszłyśmy na dół.
Przy basenie nie było ludzie, więc zajęłyśmy najlepsze miejsca.
-Posmarujesz mi plecy?-zapytałam.
-Spoko.
Podałam jej krem. Odwróciłam się do niej plecami i zgarnęłam włosy na ramię.
Gdy skończyła położyłam się na brzuchu.
-Jak myślisz.. Jak pójdzie Karinie i Neymarowi?-zapytała nagle Kendall.
Zsunęłam okulary na nos i spojrzałam na nią.
-Nie wiem.. Pewnie.. Wytłumaczą to sobie. Kylie ją wesprze.
-Pewnie masz racje..-poprawiła włosy.
Ja też poprawiłam okulary i powróciłam do przerwanej czynności.

-Jak było na próbie?-zapytałam siadając na leżaku.
-Całkiem nieźle..-odpowiedział Niall.
Uśmiechnęłam się.
Nagle z hotelu wybiegła Michael i Harry, i głośno krzycząc wskoczyli do basenu.
-Idioci!!-krzyknęłam wycierając sie ręcznikiem.
-Aaaa!-krzyknęła Kendall i dołączyła do chłopaków.
Spojrzałam na Niall. Wzruszył ramionami i łapiąc mnie za rękę wskoczył do basenu.  
Naszą zabawę przerwał dzwonek telefonu Michaela. Ten jak oparzony wyskoczył z basenu i odebrał komórkę.
-Tak?!-wsłuchał się w słowa osoby z 'drugiej strony'-Ale uspokój się! Nie masz czym martwić.. Hej.. Będzie dobrze. Zjedz masę lodów, chipsów i wypij sześciopak coli.. Będzie okay.. Przyjedź tu jak najszybciej.. CO?! Ale dlaczego?! Nie ma wolnych miejsce?! A jakieś prywatne samoloty? Tata nie może ci załatwić? Dobra.. Pa.
Rozłączył się i bez żadnego słowa zabrał swoje rzeczy i pobiegł do hotelu. Gdy tylko zniknął nam z oczu Luke i Ashton poszli w jego ślady.
-Chodzi o Karinę..-podpłynęłam do brzegu.
Gdy wychodziłam podpłynął do mnie Niall.
-Zostaw ich samych.
-Ale tu chodzi o moją przyjaciółkę.
-Daj im chwilę. Jeżeli będą chcieli nam o tym powiedzieć, to to zrobią.
Westchnęłam sfrustrowana.
-Masz rację.
Wyszłam z basenu i zaczęłam sie wycierać. Zabrałam swoje rzeczy i poszłam do swojego pokoju.
Gdy wchodziłam do pokoju dogoniła mnie Kendall.
-Chodziło o Karinę, prawda?
-Tak-zamknęłam drzwi.
-Z tony głosu Michaela wnioskuję, że.. Jest dość.. Kiepsko.
-Mhmm..
Weszłam do łazienki. Zdjęłam strój i weszłam pod prysznic. Zmyłam z siebie zapach chloru. Wytarłam się i ubrałam ręcznik. Wróciłam do pokoju. Kendall leżała na łóżku i z kimś pisała. Przykucnęłam obok swojej walizki i wyjęłam z niej szczotkę do włosów. Usiadłam na łóżku i zaczęłam rozczesywać mokre włosy.
-Jak sądzisz.. Co powiedział jej Neymar??
-Pewnie coś nie miłego-odparłam chowając szczotkę.
-Chyba była roztrzęsiona..
-Możliwe..-zrobiłam przerwę-Kylie.. Ona się nią zaopiekuje, prawda?  
-Pewnie! To moja siostra.
Kiwnęłam głową.
-Idę na kolacje. Chcesz coś?-zapytała po chwili.
-Niee.. Zjem jakiś owoc i.. Położę się spać.
-Jasnee.. Paa-uśmiechnęła się i wyszła.
Wyjęłam sobie piżamę i ubrałam sie w nią. Położyłam się do łóżka i włączyłam telewizor. Właśnie leciał całkiem niezły film gdy ktoś zapukał do drzwi.
-Wejść.
-Nie przeszkadzam?-zapytał Michael.
-Nie, jasne, że nie-usiadłam.
Wszedł do środka i usiadł na pufie.
-O co chodzi?
Zacisnął usta.
-Karina nie przyjedzie na koncert.
-CO?! Dlaczego?!
-Nie ma samolotu..
-A jakieś prywatne..?
-Nic. Kompleta dupa.
-A.. A.. Samolot Barcelony?
-Wyjeżdżają na jakiś mecz.
-Cholera..!
Kiwnął głową.
-To ona do ciebie dzwoniła?
Znowu pokiwał głową.
-Stało się coś?
Zawahał się.
-Lepiej by było gdyby ona sama ci o tym powiedziała..
-Kylie da radę ją uspokoić?
Wzruszył ramionami.
-Ma wsparcie..
Tym razem ja kiwnęłam głową.
-Idź spać-powiedział wstając-Na razie. 
-Pa.
Pierwszy koncert chłopaków bez Kariny?! Luke jest na stówe załamany.
Poszłam do łazienki umyć zęby.
Wyłączyłam telewizor i położyłam sie do łóżka.

czwartek, 11 grudnia 2014

Rozdział 18.

 Karina

Cholerny ból głowy! Najgorszy z najgorszych problemów po imprezach. Westchnęłam. Pomacałam ręką stolik nocny z nadzieją, że znajdę tam choćby butelkę wody. Nic! Przewróciłam się na plecy. Z trudem otworzyłam oczy. Sufit wydawał się taki interesujący.  Z każdą następną minutą ból był coraz bardziej nie do wytrzymania. Zrezygnowana wstałam. Chwiejnym krokiem wyszłam na korytarz i poszłam na pokład. Wzięłam butelkę wody i opróżniła ją na miejscu. Popatrzałam na lodówkę w której stały butelki z zimną wodą. Otworzyłam ją i wzięłam dwie na zapas. Wróciłam do siebie. Napiłam się i po chwili znowu leżałam w łóżku. Zamknęłam oczy. W mojej głowie pojawiły się obrazy z wczorajszej imprezy. Skrzywiłam się. Jak ja mogłam to zrobić?! Przecież to go zraniło?! I to bardzo.. Jedna, jedyna, mała łza spłynęła mi po policzku. Muszę z kimś pogadać. Spojrzałam na zegar. 11:27. Kto może już nie spać? Ehh.. Śmieszne pytanie..
Beznadzieja.
Alee.. Czemu nie spróbować. Najwyżej mnie znienawidzą. Podeszłam do drzwi. Już miałam wychodzić gdy.. Odwróciłam się i wzięłam wodę. Może się przydać. Otworzyłam drzwi i poszłam w kierunku drzwi kajuty Michael'a. Cicho otworzyłam drzwi. Zielonowłosy smacznie spał zawinięty w kołdrę. Postawiłam butelkę wody na stoliku i położyłam się obok niego. Zabrałam mu trochę kołdry i się nią przykryłam. Clifford ani drgnął. Wtuliłam głowę w jego klatkę piersiową. Chyba zbyt szybko uświadomiłam sobie, że.. Michael jest goły. Usłyszałam cichy chichot. 
-Co tu robisz??-zapytał chrapliwym głosem. 
Spojrzałam na niego. 
-Muszę z kimś pogadać. 
-Stało się coś??-pogładził moje włosy. 
-Tak jakby.. 
-Opowiadaj.
-Ja tego nie chciałam.. To było przez przypadek.. Wypiliśmy trochę za dużo alkoholu.. 
-Karina-spoważniał-O co chodzi?
Usiadł. Uniósł mój podbródek żebym na niego spojrzałam. 
-No mów.. 
To było mega trudne.. 
-Noo..?
W końcu zebrałam się w sobie.
-Pocałowałam Ash'a. 
-Co?-nie dowierzał.
-Ja nie.. Nie chciałam..-zająkałam się. 
Przyciągnął mnie do siebie. 
-Luke o tym wie??
-Jakaś laska mu o tym powiedziała..
Pokręciła głową. 
-Michael ja tego nie chciałam.. Zależy mi na Hemmings'ie! Bardzo! Ash.. Ashton to.. Przyjaciel. Powiedział mi, że chce czegoś więcej, ale i tak to tylko mój przyjaciel! 
-Jak to sie stało?
-Po tym jak wróciliście z zaplecza Ash wziął mnie do tańca. Potem poszliśmy po drinka i znowu na parkiet. I w tedy..  
Spuściłam głowę. 
-Czuję się okropnie. 
-Hemmo uwierzył tej lasce?
-Nie jestem pewna, ale.. Chyba tak. 
Zacisnął wargi. 
-Może nie będzie tego pamiętał.
-Wątpię. 
Położył się. Złapał mnie za łokieć i zamknął w objęciach. 
-Muszę z nim pogadać. 
-Musisz, ale teraz..-ziewnął-Śpij. 
Pocałował mnie w czoło i spał. Też próbowała zasnąć, ale nie za bardzo mi to szło. Świadomość, że leżałam z nagim Mikey'em w łóżku też nie pomagała. Cóż, był moim przyjaciele, ale nie przesadzajmy. Chciałam wstać, ale było to nie możliwe. Zdesperowana położyłam głowę na jego piersi i zasnęłam.

-Michael?
Cisza. Otworzyłam oczy. Nie było go w łóżku. Przeczesałam włosy. Poszłam do łazienki. Wzięłam prysznic. Założyłam podartą koszulkę Clifford'a, ostatni raz rozejrzałam się po pokoju i poszłam na pokład. Było zadziwiająco zimna. Potarłam rękoma o ramiona.
-Ej, widziałaś Mikey'a??-zapytałam Kendall.
-Emm.. Tak! Widziałam jak szedł do Hemmings'a.
Cholera! Cholera! Cholera!
-Stało się coś??-dopytywała.
-Niee-uśmiechnęłam się- Co na obiad? A raczej kolacje?
-Coś lekkiego.
Kiwnęłam głową i poszłam po jakiś owoc. Po drodze minęłam kapitana.
-Za moment wypływamy z portu-oznajmił-Wszyscy są??
-Nie ma Michael'a i Luke'a-odparł Niall.
Wgryzłam się w jabłko.
-W takim razie powiadomcie mnie gdy wrócą..
-Już idą!-przerwała mu Viola.
Podeszłam do barierki. Miała racje. Chłopaki szli w stronę jachtu w eskorcie 4 ochroniarzy. Ugryzłam po raz ostatni jabłko. 'Eleganckim' ruchem wyrzuciłam je za burtę i poszłam do swojej kajuty. 'Muszę się ogarnąć'. Zamknęłam drzwi na klucz. Weszłam do łazienki i wzięłam długi prysznic.  Drugi w ciągu 10 minut, ale kto bogatemu zabroni? Mokre włosy związałam w koka i zmyłam resztki rozmytego juz makijażu. Owinęłam się ręcznikiem i podeszłam do walizki. Wyjęłam z niej ciuchy:
Wzięłam telefon. Napisałam szybkiego sms'a do taty z pytaniem co u Sary i dziecka.
Pukanie do drzwi.
-Tak?
-Mogę?-powiedział Ash.
Bożee..  Dlaczego obdarzyłeś mnie taką urodą?!
-Jasne, wchodź-uśmiechnęłam się.
Zamknął drzwi. Usiadłam na łóżku i czekałam aż coś powie.
-Ehh.. Chciałem pogadać.
Kiwnęłam głową.
-Pewnie.. Nie czujesz się dobrze ze świadomością tego co się stało..-zaczął-Szczerze to bardzo chciałem to zrobić, a fakt, że byliśmy pod wpływem tylko mi pomógł.
Spojrzałam na niego zaskoczona.
-Co chcesz przez to powiedzieć?
-Chciałem się przekonać czy coś do ciebie czuję.
Bałam się zadać kolejne pytanie.
-I coo, stwierdziłeś?-zapytałam dotykając sygnetu na moim palcu.
Uniósł głowę.
-Ii.. Jednak coś do ciebie czuję.
Szlag.
-Ale wiem, że jest coś między tobą, a Hemmo, więc.. Z bólem przyszedłem zapytać cię czy możemy zostać..-zamilkł.
-Przyjaciółmi?
-Tak. Chciałbym być twoim przyjacielem tak jak Clifford.
Uśmiechnęłam sie.
-Nie będziesz dla mnie Michael'em tylko Ash'em. Ashton'em Irwin'em. Kolesiem, który lizał mnie na imprezie, a potem stał się moim przyjacielem.
Podeszłam do niego, a on mnie przytulił. Położyłam głowę na jego piersi.
-Wow! To nie było takie trudne-zaśmiał się.
Też zaczęłam się śmiać.
-Gdy kiedyś Luke cie w jaki kolwiek sposób skrzywdził, przyjdź do mnie..-spoważniał.
-Pobijesz swojego przyjaciela?!-przerwałam mu.
-Tak normalnie to nie, ale wiesz.. GDYBY.
-Rozumiem.
-A tak w ogóle mój brat chce cie poznać.
-Co?! Harry?! Ile on ma lat?
-Chyba 10.
-Chyba?!
Zaczął się śmiać z mojej miny.
-Żartuje. Mój brat ma równo 10 lat, a siostra 13.
Kiwnęłam głową. Nagle zadzwonił mój telefon.
-To tata.
-Odbierz.
-Tak?
-Hej, kochanie. Sara właśnie wróciła od lekarza..
-I czego się dowiedziała??
-Że wszystko w porządku.
-Wiadomo na kiedy ma termin.
-Termin jest na stycznia, a dokładniej kiedy nie wiadomo.
-Ok.
-A co u was??
-Płyniemy na wyspę.
-Kiedy wracacie do domu??
-Ee.. My nie wracamy do domu..
Cisza w słuchawce.
-Tato?
-Tak, tak. Jestem. Dlaczego nie wracacie??
-Bo prosto stąd lecimy do Toronto.
-A nie możecie chociaż na parę godzin wrócić i samolotem z Madrytu lecieć do Kanady?
Westchnęłam.
-Nie wiem.. Musiałabym pogadać z resztą.
-Jakbyś coś wiedziała to daj mi znać.
-Jasne.
Rozłączył się.
-Stało się coś??
-W sumie to nic.. Ale muszę pogadać z resztą.
-No to chodź.
Otworzyłam drzwi i stanęłam jak wryta. Przede mną stał Luke. Patrzał na Ash'a.
-Co on u ciebie robił??
-Ash.. Ash..-jąkałam się-Ash przyszedł mnie przeprosić za wczorajszą sytuacje.
Powoli kiwnął głową nie spuszczając wzroku z Irwin'a.
-Luke wyluzuj..
-Ja mam wyluzować?! To nie ja całowałem się z twoją dziewczyną!
Oby dwaj byli czerwoni na twarzach ze złości.
-Ej stop! Oby dwoje wyluzujcie! Ash to mój przyjaciel. Żałuje tego co zrobił..
-Tego nie powiedziałem-szepnął mi na ucho.
Zbyłam go.
-A ty Luke.. O ile mnie pamięć nie myli to po pierwsze o nic się mnie nie pytałeś, a po drugie ciągle oficjalnie jestem z Neymar'em, więc jak śmiesz nazywać mnie swoją dziewczyną?!
Spojrzał na mnie łagodnie.
-Z całego waszego zespołu najlepiej dogaduje się z Mikey'em, a wiecie dlaczego?! Nie! Nie wiecie! W sumie jak też nie, ale to nie ważne. Macie się pogodzić i to już!
Długo patrzeli sobie w oczy. To Irwin pierwszy wyciągnął rękę.
-Nic do niej nie czuję, ale jeżeli ją skrzywdzisz..
Luke uścisnął mu dłoń.
-Nigdy tego nie zrobię. Nigdy-uśmiechnął się krzywo-Z wzajemnością Irwin. Z wzajemnością.
Uśmiechnęłam się i przyciągnęłam ich do siebie.
-Dobra dość czułości muszę coś załatwić.
Poszliśmy na pokład.
-Ej!-zawołałam-Jest sprawa.
-Co się stało?-zapytał Liam.
-Gadałam z tatą i pytał się.. Czy możemy przylecieć do Madrytu choć na parę godzin i stamtąd polecieć do Toronto.
Chwili ciszy.
-To chyba nie problem?-powiedział Zayn.
-Jasne-uśmiechnęła się Kylie.
-Może i my wpadniemy do Hiszpanie-zaśmiała się Kendall.
-Za nie całe pół godziny będziemy na wyspie-oznajmił kapitan.
-Za pół godziny będzie kompletnie ciemno!
-Zrobimy ognisko!-zaproponowałam.
Kapitan kiwnął głową z uśmiechem.
-Powiadomię kucharza-i poszedł.
-My też ogarnijmy jakieś koce, bluzy-powiedziała Viola.
Wszyscy rzucili się do swoich kajut. Zaczepiłam Michael'a.
-Gadałeś z nimi, prawda?
-Nie wiem o czym mówisz?
-Nie udawaj.
Uśmiechnął się.
-Nawet gdybym coś powiedział.. To pomogło c'nie?
Zaśmiałam się.
-Wiedziałam-powiedziałam i poszłam do siebie.
Skąd ja wezmę koc?! Pogrzebałam w torbie wiedząc, że i tak nic w niej takiego nie znajdę. Zrezygnowała usiadłam na podłodze i oparłam się o łóżko. Ktoś zapukał do drzwi.
-Tak?
-Rozdaję koce-powiedział ochroniarz.
-Dobrze. Niech go pan położy na łóżku.
Kiwnął głową. Zrobił to co miał i wyszedł. Spojrzałam na swój strój. Chyba wyglądałam dobrze. Wzięłam bluzę i byłam gotowa. Dźwięk sms'a prawie doprowadził mnie do zawału. Odblokowałam telefon i prawie go zrzuciłam na ziemię. Znów ten numer. Miał spokój przez prawie 3 dni. Kolejne zdjęcie Neymar'a. Yhh.. To się robiło.. Cholera!
-Muszę się dowiedzieć czyj jest ten numer.
'Kim jesteś?'. Odpowiedź nie przychodziła. Zrezygnowana wyłączyłam telefon i poszłam do Luke'a. W sumie to nie wiem czemu do niego poszłam, ale miałam potrzebę zobaczenia jego niebieskich oczy. Gdy byłam w połowie drogi zaczepił mnie Harry.
-Hej! Karina. Co zrobić gdy dziewczyna, z którą spałem jest w ciąży?
-Że co?! Kto jest w ciąży?!
-Eee.. No wiesz..-zaczerpnął powietrza-Kylie i jej mama mi mega groziła.
Zamiast mu współczuć wybuchnęłam śmiechem.
-Z czego się śmiejesz?-zapytał poważnie.
-Kto ci kazałam pieprzyć się z Kylie bez gumek?
-Ona pękła!-gestykulował.
Jego słowa i ruchy wywołały kolejną falę śmiechu.
-Tobie coś powiedzieć-jęknął i wyminął mnie.
-Ej Harry!
Odwrócił się.
-Czego?!
Uśmiechnęłam się.
-Pogadaj z Kris i Kylie. Może od razu cię nie zabiją.
-Jasne. Dzięki za RADĘ.
Pokazałam mu kciuk i podeszłam do drzwi kajuty Hemmo. Zapukałam. Trochę minęło zanim je otworzył. Stał przede mną w spodniach i z telefonem przy uchu.
-Hej, mogę wejść-uśmiechnęłam się nie śmiało.
-Emm.. Jasne.
Otworzył szerzej drzwi żebym mogła wejść. Usiadłam na łóżku i czekałam aż skończy rozmawiać. Gdy to zrobił rzucił telefon na łóżko, a ja złapała go w locie żeby nie dostać nim w głowę.
-Stało się coś?
Spojrzał na mnie.
-Nie, a powinno?
-Niee.. Po prostu wyglądasz na poddenerwowanego.
-Zdaje ci się-uśmiechnął się-Która?
Powiedział pokazując mi dwie niemal identyczne koszulki.
-One różnią się czymś? Czymkolwiek? 
Spojrzał na nie.
-Ta ma plamę od sosu, a ta nie.
Przyłożyłam rękę do czoła.
-Tak. To wielka różnica.
Wstałam.
-Ale mimo wszystko chyba ubierzesz tą czystą?
-Tak. To dobry pomysł.
-Czyli gdyby tu nie przyszła ubrałbyś tą brudną?
-Pewnie tak-powiedział ubierając bluzkę.
Wzięłam tą brudną i włożyłam do kosza.
-Kto dzwonił?
-Mama.
Kiwnęłam głową. Udzielił szybkiej i krótkiej odpowiedzi, więc wywnioskowałam, że lepiej nie zadawać kolejnych pytań.
-Masz koc?-zapytał zakładając czapkę.
-Tak. Ochroniarz mi przyniósł.
-Zbieramy się na pokładzie-oznajmił Cal wpadając do pokoju.
-Jasne, już idziemy.
Luke wziął koc, telefon i wyszliśmy na korytarz.
-Poczekaj skocze jeszcze do siebie.
Kiwnął tylko głową, a ja poszła do siebie. Najwyraźniej cały czas był na mnie zły. Przeprosiłam go za Ash'a i wgl.. Westchnęłam. Kolesie są czasem nie do ogarnięcia. Wzięłam koc i wróciłam do blondyna. W ciszy dołączyliśmy do reszty. Gdy cumowaliśmy kucharz przyniósł kiełbaski, papierowe talerzyki i kubki. Zeszliśmy na ląd.
-Tylko nic nie podpalcie!-zawołał za nami kapitan.
Wszyscy wybuchnęli gorzki śmiechem.
-Nie żartuję. Te drzewa są pod ochroną-dodał z powagą.
-A ktoś tu jest oprócz nas?-zapytałam.
Podrapał się po głowie.
-Chyba nie.. Chociaż może pojawić się leśniczy, który dba o porządek lasu i wyspy.
-Czylii.. Mamy się go spodziewać tutaj w nocy?-dopytała Viola.
-Możliwe-uśmiechnął się i odszedł.
Spojrzałam na pozostałych.
-Nie wiem jak wy, ale ja zaczynam się lekko bać-oznajmiła Kendall.
-Nie ma się czego bać-powiedziałam-To pewnie jakiś obłąkany koleś, który będzie chciał nam odrąbać głowy.
-Karina!-skarciła mnie Viola.
-No co?-zaśmiałam się.
Pokręciła głową. Gdy chłopcy pomagali ochroniarzom rozpalić ognisko i poukładać w okół niego pnie drzew żebyśmy mogli usiąść podeszłam do Kylie.
-To prawda o tej ciąży?
-Zajebisty pomysł c'nie??-uśmiechnęła się szeroko.
-Czyli to nie prawda??
-Cicho! Bo jeszcze usłyszy!
Spojrzałam na nią z niedowierzaniem. 
-Sama bym tego lepiej nie wymyśliła-położyłem dłoń na jej ramieniu-Jestem z ciebie dumna.
-Ja z siebie też-udała, że wyciera łzę.
Zaczęłyśmy się śmiać. Podszedł od nas Michael.
-Choć zobaczyć zachód słońca-złapał mnie za dłoń.
Miał rację. Słońce właśnie zachodziło. Jarzyło się pomarańczowo żółtym światłem, które oślepiało nas. Woda przybrała ciemną barwę, a chmury różową. Przyłożyłam dłoń do czoła. Mikey objął mnie ramieniem. Zrobiło się ciemno. Kula światła zaszła za horyzont. Ciszy szelest kazała nam odwrócić się.
-No! W końcu się wam udało!-powiedział z bananem na twarzy Michael.
Ashton, Cal, Niall i Zayn stanęli w bohaterskich pozach. Nałożyliśmy kiełbaski na odpowiedni sprzęt i stanęliśmy w okół ogniska. W między czasie kucharz przyniósł nam termosy z kakaem i herbatą.
-Jak wam idzie?-zapytał.
-Chyba już będą dobre-odpowiedziała Violetta.
Zdjęliśmy kiełbaski i położyliśmy je na talerzach. Polałam swoją ketchupem i zaczęłam jeść. Gdy skończyłam miałam cały poparzony język i usta w sosie.
-Ej, a jak wy się w ogóle poznałyście??-zwrócił się Liam do Violetty.
-Że ja i Karina?-spojrzała na mnie.
Kiwnął głową.
-No to ten.. No wiesz..-jąkała-Karina zacznij!
Zaśmiałam się.
-No wiecie.. Miałyśmy w tedy po 5 lat. Ja byłam oczkiem w głowie kolegów taty-poruszyłam brwiami-Aż pewnego dnia do drużyny dołączył Ronaldo, a razem z nim Viola..
-Nie przepadałyśmy za sobą-wtrąciła się Viola-Rywalizowałyśmy ze sobą praktycznie o wszystko.
-A jeszcze większym ciosem było to, gdy dowiedziałam się, że ma zostać moją sąsiadką-dodałam.
-Ale jednak przyjaźnicie się-zauważył Calum.
-Z tym początkiem przyjaźni było dość zabawnie-powiedziała Viola.
-Rozbiłam jeden z ważniejszych pucharów-zaczęłam-A, że ona przechodziła obok zawołałam ją i uciekłam. Nie źle się jej w tedy dostało-mówiłam przez śmiech.
-A zaczęłyśmy przyjaźnić się w 'kozie', w przedszkolu.
-Koza w przedszkolu?!
-Miałyśmy wredną nauczycielkę.
-A dlaczego zostałyście w kozie?-dopytywali.
-Jeden z chłopców w naszej grupie dokuczał mi, bo jego ojciec kibicował Manchester'owi United'owi-powiedziała moja przyjaciółka.
-A, że mnie to już nudziło to go pobiłam-dodałam zadowolona.
-Pobiłaś??-spojrzeli na mnie z niedowierzaniem.
-Tak. Do tej pory się do mnie nie odzywa. Chyba nawet wyjechał z kraju i zmienił pochodzenie.
-A pamiętasz jego minę gdy kopnęłam go w jaja?!-zawołała Viola.
Zaczęliśmy się śmiać. Gdy nasze krzyki trochę ucichły powiedziałam:
-Za dużo krwi było żeby mogła zobaczyć jego twarz.
Kolejna fala głośnego i niepohamowanego śmiechu.
-Ej!-przerwał Liam-Przedszkolak pobił innego przedszkolaka do krwi?! To nie jest normalne!
-Jestem wyjątkowa-wzruszyłam ramionami.
-I wyjątkowo skromna-dodał Mikey.
Zaczęliśmy piec pianki. Około godziny 10 chłopakom zachciało się spaceru po lesie. Żadna z nas nie chciała tego robić, więc poszli sami.
Spojrzałam na zegarek w telefonie.
-Nie ma ich ponad pół godziny.
-Może się zgubili.
-Ja tam nie wchodzę-oznajmiła Kylie wstając.
Owinęła sie ciaśniej kocem. Spojrzałam na Violę.
-Musimy tam iść-też wstała-A jak coś im się stało?
Nałożyłam koc na głowę, wzięłam latarkę. Włączoną pionowo uniosłam pod brodę i powiedziałam:
-To idziemyy!  
Viola kiwnęła głową.
-My też idziemy!-odezwała się Perrie.
Sophie kiwnęła głową.
-A wy?-zapytałam Kendall i Kylie.
-Nie.
-Skoro zostajecie to zabierzcie to wszystko na statek i powiedzcie ochroniarzom żeby zgasili ognisko-dodała i poszłyśmy w las.
Przed dłuższy czas szliśmy w ciszy, nasłuchując.W pewnej chwili zatrzymałam się i przyjrzałam czarnemu kształtowi przed nami.
-Czy tam nie stoi..
-To Zayn!-zawołała Perrie.
Cicho podeszłyśmy do niego.
-Co ty tutaj robisz??-zapytała blondynka.
Spojrzał na nas. Jego wzrok był rozmyty i nie patrzał na nas.
-Bawimy sie w chowanego. Teraz szuka Harry.
Westchnęłam zażenowana. Dorośli kolesie. Kompletnie pijani.. BAWIĄ SIĘ W CHOWANEGO! W środku nocy na jakiejś pustej wyspie nawiedzonej przez leśniczego!
-Czyli reszta też się pochowała??-zapytała Viola.
-No chyba raczej tak-odparł.
Pokręciłam głową.
-Perrie idź odprowadź go na statek-powiedziałam-Ty Sophie jeżeli chcesz też idź.
-Nie, zostanę. Może się jeszcze na coś przydam.
Perrie pomogła wstać chłopakowi i poszła z nim w stronę brzegu. Szliśmy dalej. Nikogo nie było widać.
-Może zadzwonimy do nich?-zaproponowała Viola.
-I tak nie odbiorą-oznajmiła Sophie.
-Ale będziemy słyszeć melodię!
Szybko wyjęłam telefon.
-Viola!
-Co?
-To najgłupszy pomysł na świecie!
-Czemu?!
-Jesteśmy na bezludnej wyspie. TU NIE MA ZASIĘGU!!
Otworzyła usta, ale zaraz je zamknęła.
-No tak.. Zapomniała..
Poświeciłam jej latarką po twarzy.
-Głupia.
Szłyśmy dalej. Czas jakby się zatrzymał. Miałam wrażenie, że drzewa obok których przechodziłyśmy powtarzają się. Chodźmy w kółko! A może mi się tylko zdaje..? Rozejrzałam się.
-Idzie dostać klaustrofobii..
Księżyc zasłoniły chmury. Zrobiło się naprawdę ciemno..
-Ej słyszałyście to?-zapytałam.
Spojrzały na mnie przestraszone.
-Gdzie?
-No tam-poświeciłam latarką.
Sophie przytuliła się do Violi.
-O! Znowu to!
-Tak.. Tez to usłyszałam..
-Może to ten leśniczy-panikowała Sophie.
Odwróciłam się do nich plecami.
-Chodźmy, może mi się tylko przywidziało.. Szczerze wątpię, ale tracimy czas-na mojej twarzy zagościł uśmiech.
Dziewczyny szły kurczowo do siebie przytulone. Pokręciłam głową. Jakież one są naiwne... Niech żyje mój umysł szaleńca!
-Chyba znowu to słyszałam-zapiszczała.
Stanęłam i nasłuchiwałam.
-Zdawało ci się..
Cisza.
-Karina..-zaczęła Viola.
-Coo?
Palcem wskazała punkt za moimi plecami. Westchnęłam ciężko i powoli odwróciłam się. Mój krzyk wzniósł się na wyżyny. Krzyczałam jak mała dziewczynka. Dosłownie.
-Co wy tu robicie?!-zapytał mężczyzna.
W tym momencie cała Brazylia, jak nie lepiej.. Usłyszałam nasz krzyk. Darłyśmy się jak opętane. Zaczęłyśmy biec. Wpadłyśmy na plażę. Zatrzymałyśmy się gdy woda zaczęła zalewać nam twarze.
-Viola!
-Jestem!
-Sophie?
-Też!
Usiadłyśmy na piasku.
-Boże..-położyłam się.
-To.. To był.. Leśniczy??
Wyplułam resztki wody.
-Najwyraźniej.
-Spotkałyśmy Zayn'a i tego kolesia, ale gdzie jest reszta!!
Głośny śmiech przykuł naszą uwagę. Odwróciłyśmy głowy w lewą stronę.
-Michael..-westchnęłam.
Chłopak biegł przez plaże bez spodni i butów wymachując rękoma.
-Jestem sexy!
Dziewczyny spojrzały na mnie. Pokręciłam głową.
-Michael!!-wstałam.
Zatrzymał się.
-O! Karina!-złapał mnie za ręce i zaczął biegać w koło.
-Michael przestań!
-Czemu?
-Jest noc! Powinniśmy być na statku. Nie długo wracamy!
Przekrzywił głowę.
-Wracajmy.
-Dobrze mamo-złączył nasze dłonie.
-Oj nie chciej żeby twoja mama sie o tym dowiedziała..
-Co wy do cholery jasnej robicie?!-krzyczała Viola.
-Zaczyna się..-mruknęłam.
-Czy wy sobie w ogóle wyobrażacie przez co my przechodziłyśmy?! Łaziłyśmy po tym cholernym lesie jak te ostatnie idiotki! Spotkałyśmy leśniczego! A wy bawiliście sie w te.. Te.. Dziecinne gry!-przerwała aby wziąć oddech-I gdzie wy macie ubrania?!
Spojrzałam na chłopaków. Fakt. Nie mieli części garderoby.
-Gdzie masz spodnie?-zapytałam Mikey'a.
-Podarły się więc je zdjąłem.
-Mądrze. 
Pokiwał głową z uśmiechem.
-Ej Viola-przerwałam jej.
-CO?!
-Daj spokój. Pokrzyczysz na nich jak wytrzeźwieją.
Pogardliwie popatrzała na chłopaków i zaczęła iść w stronę jachtu.
-Wracajmy-powiedziałam. 


czwartek, 27 listopada 2014

Rozdział 17.

                        Violetta                                    
                                                    

Zrobiło sie ciemno i nagle niebo rozjaśniły dziesiątki fajerwerek.
-Śliczne..
Niall się uśmiechnął. Siedzieliśmy tak oglądając pokaz gdy niespodziewanie blondyn złapał mój podbródek i skierował w swoją stronę.
-Słuchaj..-zaczął-Chciałbym ci coś powiedzieć..
-Słucham..
Spojrzał mi w oczy.
-No bo..
Uśmiechnęłam się.
-Nie jąkaj się tylko powiedz to otwarcie.
Wziął głęboki oddech i powiedział jednym tchem:
-Bardzo mi się podobasz i chciałbym żebyś ze mną była!
Po czym mnie pocałował. Nie był to lekki i przelotny buziak, którymi się obdarzaliśmy tylko głęboki, czuły pocałunek. Włożyłam dłoń w jego włosy i przycisnęłam mocniej do siebie.
-I jaka odpowiedź?-zapytał odrywając się od moich ust.
-A jak myślisz?-uśmiechnęłam się.
Odsunął się jeszcze dalej i spojrzał na mnie niepewnie.
-Jasne, ze tak idioto!-rzuciłam mu się na szyję.
Zaczęliśmy kulać się po piasku.
-Cieszę się, że się zgodziłaś.
-A dlaczego miałabym się nie zgodzić??
-No nie wiem..
Zaczęłam się śmiać. Wstałam.
-Wracajmy.
-Oki.
Wstał i ze złączonymi dłońmi poszliśmy na statek. Na pokładzie nie było nikogo oprócz ochroniarzy. 
-Choć do mnie-powiedział Niall gdy stanęliśmy obok drzwi mojej kajuty.
-Nie sądze..
-Oj nie przesadzaj! Choć!
Pociągnął mnie w stronę jego pokoju. Otworzył drzwi  i wepchnął mnie do środka.
-Czekaj, zaraz dam ci jakąś koszulkę-zaczął grzebać w torbie.
Po chwili rzucił ze mnie koszulką na ramiączka z napisem 'animal'.
-Serio?
-Chyba nie jest tak okropna, co?
Ścisnęłam wargi.
-Niee.. Jest ok.
Wzięłam ją i poszłam do łazienki. Wzięłam prysznic i ubrałam koszulkę. Włosy związałam w koka i wróciłam do chłopaka. Położyłam sie na łóżka, a on poszedł do łazienki. Przykryłam sie kołdrą. Ziewnęłam. Położyłam głowę na poduszce.
-Już śpisz?-zapytał Niall.
-Już prawie rano..-znowu ziewnęłam.
Położył się obok mnie. Oparłam głowę o jego klatkę piersiową i zasnęłam.

Obudziłam się. Leżałam sama w łóżku. 'Gdzie Niall?!'-pierwsza myśl. Usiadłam. Spojrzałam na zegarek. Była godzina 10. 'Muszę stąd iść'. Wyszłam z łóżka. 'Ale najpierw muszę znaleźć Niall'a'. Otworzyłam drzwi i wystawiłam głowę na korytarz. Pusto. Delikatnie zamknęłam drzwi i poszłam na pokład. Niall siedział na leżaku pijąc wodę. Podbiegłam do niego.
-Co tu robisz??
-Zachciało mi się pić, a co? Tęskniłaś??-zaśmiał się.
-Nie, po prostu.. Obudziłam się, a ciebie nie było..
Poklepał miejsce obok siebie. Usiadłam.
-Powiemy im?-zaczął.
-Komu?
-Noo.. Reszcie o tym, że jesteśmy razem-spojrzał na mnie.
-Niee.. Jeszcze nie teraz.. Chociaż może sami się skapną.
-Możliwe..
-Idę do siebie-pocałowałam go w policzek i poszłam do swojej kajuty.
Cicho zamknęłam drzwi, wyciągnęłam z torby ubrania i poszła do łazienki. Umyłam włosy, zrobiłam makijaż i ubrałam się w to:
Włosy rozczesałam i wróciłam na pokład. Nikogo tam nie było, więc wzięłam zimną cole i usiadłam na leżaku. Po chwili dołączyłam do mnie Karina.
-Siema-powiedziałam.
-Hej.
-Jak pokaz?
-Emm.. Spoko.
Kiwnęłam głową.
-To spoko.
-Jak Niall?-zapytała po czasie.
-Yy.. Spoko.
Uśmiechnęła się.
-Słuchaj, wiem że nie powinnam razem z Calum'em do twojego pokoju, ale martwimy sie o ciebie.
-Wiem i rozumiem to..
-Czyli.. Jest okay?
-Jest okay.
Wstałam i ją przytuliłam.
-Nie na widzę cię-powiedziałam.
-Ja ciebie bardziej nie na widzę-zaczęła się śmiać.
-O u ciebie i Luke'a?
-Pobij kolesia, który mnie dotykał.
-Co?!
-Noo.. Na imprezie na plaży.
Zaśmiałam się.
-Zazdrosny.
Wzruszyła ramionami.
-Co wy tu robicie?-ziewnął Calum.
Spojrzałyśmy na niego.
-Siemaa, a jak jakoś..
Usiadł obok nas.
-Już się.. Pogodziłyście??-zapytał nie pewnie.
-Tak, jest już okay-odparła Karina.
-To dobrze-uśmiechnął się i objął na ramionami. 
-Ja lece się ogarnąć, na razie-powiedziała i poszła.
-Chcesz coś do picia?-zapytał.
-Nie, dzięki.
-Co dzisiaj będziemy robić??
-Nie wiem.. Może pójdziemy wszyscy na imprezę..
-Spoko. Trzeba będzie z nimi pogadać.
Kiwnęłam głową. Na pokład przyszedł Zayn z Perrie, Harry, Kendall i Mikey.
-Idziecie na śniadanie??-zapytała Perrie.
-Jestem głodny..-mruknął Michael.
-No to idziemy.
Poszliśmy do jadalni i zasiedliśmy do stołu. Gdy jedliśmy przyszli do nas Luke, Karina, Ash, Liam z Sophie, Kylie, Louis z Eleanor i Niall.
-Hej-podszedł do mnie i pocałował mnie w policzek.
Właśnie kończyłam jeść omlet gdy zadzwonił mój telefon. Dzwonił tata.
-Taak?-odebrałam nie pewnie.
-Hej, kochanie jak tam?
-A dobrze. Właśnie jemy śniadanie, a u was?
-Też. Mamy dzień wolny od treningów.
-To dobrze, a dzwoniłeś do babci co u mojego psa?
-Tak, dzwoniłem u Pepe wszystko w porządku-przerwał-Słuchaj mam do was..
-Poczekaj włączę głośnik-powiedziałam.
-Dobrze, a więc penetrowaliście już pokoje..?
-Tak, a co?
-Mam dla was mały prezent.
-Jaki?-zaciekawiła się Karina.
-W sumie.. To dokładnie 'prezent' dla chłopaków..
-Tato o co chodzi?
-Chłopacy idźcie do kajut na dole i poszukajcie go..
Chłopacy nie usłyszeli ostatnich słów taty, ponieważ już biegli na dolny pokład.
-Pobiegli już-powiedziała Perrie.
-Tato co to była za niespodzianka?
Zaśmiał się.
-Nie ważne, pa.
Rozłączył się.
-Jak myślicie co to?-zapytała Kendall.
-Zaraz się dowiemy-oznajmiła Karina.
Kiwnęłam głową. Cisze przerwał śmiech chłopaków. Po chwili pojawili się na piętrze.
-To kondony!-zawołał Mikey rzucając w nas nimi.
-Boże..-mruknęłam.
-Będzie się działo!!-wołał Ashton i Calum.
Spojrzałam na Karinę. Taka okazja.. Trzeba to wykorzystać. Poruszyła brwiami. Uśmiechnęłam się. Harry otworzył jedno opakowanie i nadmuchał go. Zaczęliśmy się śmiać. Nie trzeba było długo czekać, a cały jacht był w 'balonikach'. Gdy zabawa się skończyła zapytałam:
-Idziemy wieczorem na jakąś impreze? To nasz ostatni dzień w porcie.
Spojrzeli na mnie.
-Jasne. Jest tutaj pełno klubów-poparł mnie Harry.
Uśmiechnęłam się.
-Pogadam z ochroniarzami i wieczorem pójdziemy w miasto-dodał Liam.
-Ej co wy na to żeby iść na chwilę do fanów??-zapytał Zayn.
Spojrzałam na niego.
-Jasne! Niech sie trochę po jarają-powiedziała z uśmiechem Karina.
Ubrała okulary i razem z Mikey'em, Ash'em, Zayn'em, Luke'em i Jenner'kami pobiegła do fanów w porcie. Podeszłam do burty i oparłam się o nią. Dziewczyny zaczęły piszczeć.
-Fajny widok-powiedział Niall podchodząc do mnie.
-Pokazuje, że jednak ktoś na ciebie liczy i wierzy w ciebie.
Objął mnie ramieniem. Przytuliłam się do jego klatki piersiowej, która w różnym tempie unosiła się i opadała. Karina odwróciła się i pomachała nam. Uniosłam dłoń i poruszyłam palcami.
-Chyba powinnam sie od ciebie odsunąć-powiedziałam.
-Dlaczego?-zapytał z kpiarskim uśmiechem.
Wzruszyłam ramionami. Patrzałam jak moi przyjaciele rozdają autografy i pozują do zdjęć z fanami.
-Muszę poszukać sukienki na impreze-mruknęłam.
Niall przyciągnął mnie bliżej siebie i oparł podbródek i poją głowę. Staliśmy tak dopóki nie wrócili na statek.
-Hej Karina choć pomóc mi poszukać sukienki na wieczór-złapała ją za rękę.
-Jasne!
Poszłyśmy do mnie. Zamknęła drzwi.
-Jak Niall??-poruszyła brwiami.
-A jak ma być?
-Wiem, że jesteście razem-powiedziała stanowczo.
-Mooże..
-Nie może tylko na pewno-położyła się na łóżku.
-Dobra! Tak! Jesteśmy razem, a teraz pomóż mi szukać czegoś na impreze!
Uśmiechnęła sie triumfalnie. Po ok. 20 minutach znałyśmy (chyba) odpowiednią sukienkę:
-Później zajmę się włosami-powiedziałam.
Ziewnęła.
-Chcesz kawy?
-Taa-znowu ziewnęła-To będzie chyba trzecia.
Spojrzałam na nią z niedowierzaniem.
-Trzecia?! Przecież ty nie pijesz kawy?!
-To przez zmianę czasową. Przez to uzależniłam się od kawy-uśmiechnęła się krzywo.
Zmartwiłam się. Picie tylu ilości kawy może być nie bezpieczne. Co się z nią dzieje?
-To na pewno przez zmianę czasu?
-Tak-zapewniła mnie.
Spojrzała na zegar. Dochodziła 16.
-Lece na pokład-powiedziała.
Nie zdążyłam nic dodać, bo już jej nie było. Położyłam się na łóżku. Szczerze mówiąc mnie też lekko podłamała ta zmiana czasowa, ale.. Tu chodzi o coś więcej niż to. Może znowu dostaje te sms'y? Muszę pogadać z Luke'iem. Wyszłam na korytarz. Blondyn akurat wychodził ze swojej kajuty.
-Hej! Luke!
-Siema Viola, co tam?
-Możemy pogadać?
Przekrzywił głowę. Westchnął.
-Jasne.
Wszedł do mojej kajuty.
-O co chodzi?
-Wiesz czy Karina dostała ostatnio jakieś sms'y?
-Nie. A nawet gdyby to nic mi o nich nie mówiła, a co?
-Martwię się o nią. Wygląda na nie wyspaną i pije dużo kawy.. A ona kawy nie pije?!
-Nie wiem.. Postaram się coś dowiedzieć, ale gdyby coś sie działo powiedziałaby mi.
-Nie wątpię, ale nie chcę żeby zrobiła coś głupiego. Ona najpierw robi potem myśli.
-Jak większość nastolatek-wzruszył ramionami.
-Tylko, że to jej myślenie a czyn dzieli duuuuuży dystans.
Kiwnął głową.
-Niczego nie obiecuję-powiedział i wyszedł.
Wzięłam telefon i poszłam do Niall'a. Leżał na leżaku. Położyłam się obok niego.
-Liam rozmawiał z ochroniarzem.
-I co?
-Spokojnie zaprowadzi nas do jednego z klubów.
-To dobrze.
Niall wziął mój telefon i zrobił nam zdjęcie.
-Chodź zjeść jakiś lekki obiad-zaproponowałam.
Zgodził się i poszliśmy coś zjeść. Kucharz przygotował naleśniki z bananami i sosem czekoladowym. Gdy skończyliśmy jeść i odpoczęliśmy wybiła godzina 19:30.
-Czas sie zbierać!-zawołała Kendall.
Uśmiechnęłam sie i poszłam ubrać w przygotowane ubranie. Poprawiłam makijaż. Włosy rozczesałam i delikatnie podkręciłam końcówki. Ktoś zapukał do drzwi.
-Tak?
-Hej, gotowa?
Odwróciłam sie żeby spojrzeć na Calum'a.
-Siema. Tak, a ty?
-Też.
Wstałam i podeszłam do drzwi. Calum miał na sobie czarną koszulkę na grubych ramiączkach, czarne rurki i trampki. Zmierzchałam mu włosy.
-No to chodź.
Poszliśmy na pokład. Byli już tam wszyscy oprócz.. Kariny.
-Gdzie ona jest??-zapytałam Ashton'a. 
-Nie gadałem z nią, ale pewnie jest u siebie.
Kiwnęłam głową, a po chwili zjawiła sie sama ona. Była ubrana w to:
-Co tak długo??
-Gadałam z tatą..
Kiwnęłam głową.
-Co u Sary?
-Jutro idzie do lekarza sprawdzić czy wszystko jest w porządku.
Przytaknęłam.
-Idziemy!-krzyknął Harry i razem z ochroniarzami zeszliśmy na ląd.
-Do jakiego klubu idziemy?-zapytałam ochroniarza.
-Do takiego, który da wam najlepszą ochroną. Bardzo trudno do niego wejść.
Poprawił okulary. Niall złapał mnie za dłoń gdy jedna z jego fanek podrapała mi rękę.
-Suka-mruknęłam.
Uśmiechnął się. Droga do klubu strasznie się dłużyła. Gdy jednak do niego doszliśmy stanęliśmy w kilometrowej kolejce.
-Nie mam zamiaru czekać!-powiedziała Karina i zaciskając pięści podeszła do ochroniarza stojącego przy bramce.
Po dość długim gestykulowaniu wróciła do nas z szerokim uśmiechem.
-Wchodzimy-oznajmiła i weszła do klubu.
Spojrzałam na resztę.
-Dobra jest-powiedział Michael.
W klubie było duszno. Wszędzie był dym, pot i przyklejeni do siebie ludzie.
-Mogło być gorzej-oznajmiła Perrie uśmiechając się do mnie.
Znaleźliśmy Karinę, która zajęła dla nas stolik.
-Idę po drinki-powiedział Liam.
-Choć potańczyć!
Niall spojrzał na mnie dziwnie.
-Emm.. Jasnee..
Znalazłam miejsce na dla nas i zaczęliśmy tańczyć. Blondyn położył swoje ręce na moim biodrach, a ja sie o niego ocierałam. Po chwili zauważyłam, że jakaś laska perfekcyjnie powtarza moje ruchy. Jej partner nie narzekał.. Stanęła.
-Wracajmy do stolika-powiedziałam.
Niall spojrzał na mnie zdezorientowany, ale złapał mnie za rękę i zaprowadził do reszty. Przy stoliku siedział Harry i Kylie.
-Gdzie reszta??
-Ee.. Zayn i Perrie poszli tańczyć-zaczął Harry-Sophie i Liam  chyba też, Kendall zaczepił jakiś koleś, Ash i Mikey wyszli na zaplecze, a reszta to nie wiem.
Usiadłam i napiłam się drinka.
-Ale mocnee..
-Są okey-odparł blondyn.
Gdy tłum się lekko przerzedził zobaczyłam Karinę gadającą z jakiś kolesiem. Rozejrzałam się. Nigdzie nie było Luke'a.
-Chcecie drinka?-zapytał Styles?
-Ja!-zawołał Niall.
-To ja też. 
Harry i Niall poszli do baru.
-I jak Harry??-zapytałam.
Kylie spojrzała na mnie.
-Mam pewnie pomysł-usiadła bliżej.
-Jaki?
-Twój tata zostawił nam prezerwatywy nie?
-No taak.
-Więc.. Pomyślałam sobie, że nabiorę Harry'ego, że jestem w ciąży.
-Spałaś z nim?!
-Nie! Nie. Dziś po imprezie wyciągnę go na spacer po plaży i..
Zrozumiałam.
-Tak! To bardzo dobry pomysł-zaśmiałam się-Musimy powiedzieć reszcie!
-Ale nie teraz.
-Czemu?
-Teraz ich nie znajdziesz. Jutro jak będzie po wszystkim spotkamy się u mnie i pogadamy.
Kiwnęłam głową. Do stolika wrócili chłopcy z drinkami.
-Znaleźliśmy Karinę i Ash'a-poinformował nas Loczek.
-Gdzie są?
-Na parkiecie-dodał Luke.
Spojrzałam na niego. Był zapatrzony w nie widzialny punkt daleko za stolikiem. Westchnęłam. Odniosłam wrażenie, że Karina czymś go zraniła, ale czym..
-Co tak smęcicie?!-zawołał zjarany Michael.
-Idziemy się bawić!!-zawołałam i poszłam z Mikey'em na parkiet.


____________________________________________________________
Przepraszam za długą nie obecność, ale trudno jest pogodzić naukę z pisaniem bloga. Następny rozdział postaram się dodać szybciej :) by Paulina