czwartek, 11 grudnia 2014

Rozdział 18.

 Karina

Cholerny ból głowy! Najgorszy z najgorszych problemów po imprezach. Westchnęłam. Pomacałam ręką stolik nocny z nadzieją, że znajdę tam choćby butelkę wody. Nic! Przewróciłam się na plecy. Z trudem otworzyłam oczy. Sufit wydawał się taki interesujący.  Z każdą następną minutą ból był coraz bardziej nie do wytrzymania. Zrezygnowana wstałam. Chwiejnym krokiem wyszłam na korytarz i poszłam na pokład. Wzięłam butelkę wody i opróżniła ją na miejscu. Popatrzałam na lodówkę w której stały butelki z zimną wodą. Otworzyłam ją i wzięłam dwie na zapas. Wróciłam do siebie. Napiłam się i po chwili znowu leżałam w łóżku. Zamknęłam oczy. W mojej głowie pojawiły się obrazy z wczorajszej imprezy. Skrzywiłam się. Jak ja mogłam to zrobić?! Przecież to go zraniło?! I to bardzo.. Jedna, jedyna, mała łza spłynęła mi po policzku. Muszę z kimś pogadać. Spojrzałam na zegar. 11:27. Kto może już nie spać? Ehh.. Śmieszne pytanie..
Beznadzieja.
Alee.. Czemu nie spróbować. Najwyżej mnie znienawidzą. Podeszłam do drzwi. Już miałam wychodzić gdy.. Odwróciłam się i wzięłam wodę. Może się przydać. Otworzyłam drzwi i poszłam w kierunku drzwi kajuty Michael'a. Cicho otworzyłam drzwi. Zielonowłosy smacznie spał zawinięty w kołdrę. Postawiłam butelkę wody na stoliku i położyłam się obok niego. Zabrałam mu trochę kołdry i się nią przykryłam. Clifford ani drgnął. Wtuliłam głowę w jego klatkę piersiową. Chyba zbyt szybko uświadomiłam sobie, że.. Michael jest goły. Usłyszałam cichy chichot. 
-Co tu robisz??-zapytał chrapliwym głosem. 
Spojrzałam na niego. 
-Muszę z kimś pogadać. 
-Stało się coś??-pogładził moje włosy. 
-Tak jakby.. 
-Opowiadaj.
-Ja tego nie chciałam.. To było przez przypadek.. Wypiliśmy trochę za dużo alkoholu.. 
-Karina-spoważniał-O co chodzi?
Usiadł. Uniósł mój podbródek żebym na niego spojrzałam. 
-No mów.. 
To było mega trudne.. 
-Noo..?
W końcu zebrałam się w sobie.
-Pocałowałam Ash'a. 
-Co?-nie dowierzał.
-Ja nie.. Nie chciałam..-zająkałam się. 
Przyciągnął mnie do siebie. 
-Luke o tym wie??
-Jakaś laska mu o tym powiedziała..
Pokręciła głową. 
-Michael ja tego nie chciałam.. Zależy mi na Hemmings'ie! Bardzo! Ash.. Ashton to.. Przyjaciel. Powiedział mi, że chce czegoś więcej, ale i tak to tylko mój przyjaciel! 
-Jak to sie stało?
-Po tym jak wróciliście z zaplecza Ash wziął mnie do tańca. Potem poszliśmy po drinka i znowu na parkiet. I w tedy..  
Spuściłam głowę. 
-Czuję się okropnie. 
-Hemmo uwierzył tej lasce?
-Nie jestem pewna, ale.. Chyba tak. 
Zacisnął wargi. 
-Może nie będzie tego pamiętał.
-Wątpię. 
Położył się. Złapał mnie za łokieć i zamknął w objęciach. 
-Muszę z nim pogadać. 
-Musisz, ale teraz..-ziewnął-Śpij. 
Pocałował mnie w czoło i spał. Też próbowała zasnąć, ale nie za bardzo mi to szło. Świadomość, że leżałam z nagim Mikey'em w łóżku też nie pomagała. Cóż, był moim przyjaciele, ale nie przesadzajmy. Chciałam wstać, ale było to nie możliwe. Zdesperowana położyłam głowę na jego piersi i zasnęłam.

-Michael?
Cisza. Otworzyłam oczy. Nie było go w łóżku. Przeczesałam włosy. Poszłam do łazienki. Wzięłam prysznic. Założyłam podartą koszulkę Clifford'a, ostatni raz rozejrzałam się po pokoju i poszłam na pokład. Było zadziwiająco zimna. Potarłam rękoma o ramiona.
-Ej, widziałaś Mikey'a??-zapytałam Kendall.
-Emm.. Tak! Widziałam jak szedł do Hemmings'a.
Cholera! Cholera! Cholera!
-Stało się coś??-dopytywała.
-Niee-uśmiechnęłam się- Co na obiad? A raczej kolacje?
-Coś lekkiego.
Kiwnęłam głową i poszłam po jakiś owoc. Po drodze minęłam kapitana.
-Za moment wypływamy z portu-oznajmił-Wszyscy są??
-Nie ma Michael'a i Luke'a-odparł Niall.
Wgryzłam się w jabłko.
-W takim razie powiadomcie mnie gdy wrócą..
-Już idą!-przerwała mu Viola.
Podeszłam do barierki. Miała racje. Chłopaki szli w stronę jachtu w eskorcie 4 ochroniarzy. Ugryzłam po raz ostatni jabłko. 'Eleganckim' ruchem wyrzuciłam je za burtę i poszłam do swojej kajuty. 'Muszę się ogarnąć'. Zamknęłam drzwi na klucz. Weszłam do łazienki i wzięłam długi prysznic.  Drugi w ciągu 10 minut, ale kto bogatemu zabroni? Mokre włosy związałam w koka i zmyłam resztki rozmytego juz makijażu. Owinęłam się ręcznikiem i podeszłam do walizki. Wyjęłam z niej ciuchy:
Wzięłam telefon. Napisałam szybkiego sms'a do taty z pytaniem co u Sary i dziecka.
Pukanie do drzwi.
-Tak?
-Mogę?-powiedział Ash.
Bożee..  Dlaczego obdarzyłeś mnie taką urodą?!
-Jasne, wchodź-uśmiechnęłam się.
Zamknął drzwi. Usiadłam na łóżku i czekałam aż coś powie.
-Ehh.. Chciałem pogadać.
Kiwnęłam głową.
-Pewnie.. Nie czujesz się dobrze ze świadomością tego co się stało..-zaczął-Szczerze to bardzo chciałem to zrobić, a fakt, że byliśmy pod wpływem tylko mi pomógł.
Spojrzałam na niego zaskoczona.
-Co chcesz przez to powiedzieć?
-Chciałem się przekonać czy coś do ciebie czuję.
Bałam się zadać kolejne pytanie.
-I coo, stwierdziłeś?-zapytałam dotykając sygnetu na moim palcu.
Uniósł głowę.
-Ii.. Jednak coś do ciebie czuję.
Szlag.
-Ale wiem, że jest coś między tobą, a Hemmo, więc.. Z bólem przyszedłem zapytać cię czy możemy zostać..-zamilkł.
-Przyjaciółmi?
-Tak. Chciałbym być twoim przyjacielem tak jak Clifford.
Uśmiechnęłam sie.
-Nie będziesz dla mnie Michael'em tylko Ash'em. Ashton'em Irwin'em. Kolesiem, który lizał mnie na imprezie, a potem stał się moim przyjacielem.
Podeszłam do niego, a on mnie przytulił. Położyłam głowę na jego piersi.
-Wow! To nie było takie trudne-zaśmiał się.
Też zaczęłam się śmiać.
-Gdy kiedyś Luke cie w jaki kolwiek sposób skrzywdził, przyjdź do mnie..-spoważniał.
-Pobijesz swojego przyjaciela?!-przerwałam mu.
-Tak normalnie to nie, ale wiesz.. GDYBY.
-Rozumiem.
-A tak w ogóle mój brat chce cie poznać.
-Co?! Harry?! Ile on ma lat?
-Chyba 10.
-Chyba?!
Zaczął się śmiać z mojej miny.
-Żartuje. Mój brat ma równo 10 lat, a siostra 13.
Kiwnęłam głową. Nagle zadzwonił mój telefon.
-To tata.
-Odbierz.
-Tak?
-Hej, kochanie. Sara właśnie wróciła od lekarza..
-I czego się dowiedziała??
-Że wszystko w porządku.
-Wiadomo na kiedy ma termin.
-Termin jest na stycznia, a dokładniej kiedy nie wiadomo.
-Ok.
-A co u was??
-Płyniemy na wyspę.
-Kiedy wracacie do domu??
-Ee.. My nie wracamy do domu..
Cisza w słuchawce.
-Tato?
-Tak, tak. Jestem. Dlaczego nie wracacie??
-Bo prosto stąd lecimy do Toronto.
-A nie możecie chociaż na parę godzin wrócić i samolotem z Madrytu lecieć do Kanady?
Westchnęłam.
-Nie wiem.. Musiałabym pogadać z resztą.
-Jakbyś coś wiedziała to daj mi znać.
-Jasne.
Rozłączył się.
-Stało się coś??
-W sumie to nic.. Ale muszę pogadać z resztą.
-No to chodź.
Otworzyłam drzwi i stanęłam jak wryta. Przede mną stał Luke. Patrzał na Ash'a.
-Co on u ciebie robił??
-Ash.. Ash..-jąkałam się-Ash przyszedł mnie przeprosić za wczorajszą sytuacje.
Powoli kiwnął głową nie spuszczając wzroku z Irwin'a.
-Luke wyluzuj..
-Ja mam wyluzować?! To nie ja całowałem się z twoją dziewczyną!
Oby dwaj byli czerwoni na twarzach ze złości.
-Ej stop! Oby dwoje wyluzujcie! Ash to mój przyjaciel. Żałuje tego co zrobił..
-Tego nie powiedziałem-szepnął mi na ucho.
Zbyłam go.
-A ty Luke.. O ile mnie pamięć nie myli to po pierwsze o nic się mnie nie pytałeś, a po drugie ciągle oficjalnie jestem z Neymar'em, więc jak śmiesz nazywać mnie swoją dziewczyną?!
Spojrzał na mnie łagodnie.
-Z całego waszego zespołu najlepiej dogaduje się z Mikey'em, a wiecie dlaczego?! Nie! Nie wiecie! W sumie jak też nie, ale to nie ważne. Macie się pogodzić i to już!
Długo patrzeli sobie w oczy. To Irwin pierwszy wyciągnął rękę.
-Nic do niej nie czuję, ale jeżeli ją skrzywdzisz..
Luke uścisnął mu dłoń.
-Nigdy tego nie zrobię. Nigdy-uśmiechnął się krzywo-Z wzajemnością Irwin. Z wzajemnością.
Uśmiechnęłam się i przyciągnęłam ich do siebie.
-Dobra dość czułości muszę coś załatwić.
Poszliśmy na pokład.
-Ej!-zawołałam-Jest sprawa.
-Co się stało?-zapytał Liam.
-Gadałam z tatą i pytał się.. Czy możemy przylecieć do Madrytu choć na parę godzin i stamtąd polecieć do Toronto.
Chwili ciszy.
-To chyba nie problem?-powiedział Zayn.
-Jasne-uśmiechnęła się Kylie.
-Może i my wpadniemy do Hiszpanie-zaśmiała się Kendall.
-Za nie całe pół godziny będziemy na wyspie-oznajmił kapitan.
-Za pół godziny będzie kompletnie ciemno!
-Zrobimy ognisko!-zaproponowałam.
Kapitan kiwnął głową z uśmiechem.
-Powiadomię kucharza-i poszedł.
-My też ogarnijmy jakieś koce, bluzy-powiedziała Viola.
Wszyscy rzucili się do swoich kajut. Zaczepiłam Michael'a.
-Gadałeś z nimi, prawda?
-Nie wiem o czym mówisz?
-Nie udawaj.
Uśmiechnął się.
-Nawet gdybym coś powiedział.. To pomogło c'nie?
Zaśmiałam się.
-Wiedziałam-powiedziałam i poszłam do siebie.
Skąd ja wezmę koc?! Pogrzebałam w torbie wiedząc, że i tak nic w niej takiego nie znajdę. Zrezygnowała usiadłam na podłodze i oparłam się o łóżko. Ktoś zapukał do drzwi.
-Tak?
-Rozdaję koce-powiedział ochroniarz.
-Dobrze. Niech go pan położy na łóżku.
Kiwnął głową. Zrobił to co miał i wyszedł. Spojrzałam na swój strój. Chyba wyglądałam dobrze. Wzięłam bluzę i byłam gotowa. Dźwięk sms'a prawie doprowadził mnie do zawału. Odblokowałam telefon i prawie go zrzuciłam na ziemię. Znów ten numer. Miał spokój przez prawie 3 dni. Kolejne zdjęcie Neymar'a. Yhh.. To się robiło.. Cholera!
-Muszę się dowiedzieć czyj jest ten numer.
'Kim jesteś?'. Odpowiedź nie przychodziła. Zrezygnowana wyłączyłam telefon i poszłam do Luke'a. W sumie to nie wiem czemu do niego poszłam, ale miałam potrzebę zobaczenia jego niebieskich oczy. Gdy byłam w połowie drogi zaczepił mnie Harry.
-Hej! Karina. Co zrobić gdy dziewczyna, z którą spałem jest w ciąży?
-Że co?! Kto jest w ciąży?!
-Eee.. No wiesz..-zaczerpnął powietrza-Kylie i jej mama mi mega groziła.
Zamiast mu współczuć wybuchnęłam śmiechem.
-Z czego się śmiejesz?-zapytał poważnie.
-Kto ci kazałam pieprzyć się z Kylie bez gumek?
-Ona pękła!-gestykulował.
Jego słowa i ruchy wywołały kolejną falę śmiechu.
-Tobie coś powiedzieć-jęknął i wyminął mnie.
-Ej Harry!
Odwrócił się.
-Czego?!
Uśmiechnęłam się.
-Pogadaj z Kris i Kylie. Może od razu cię nie zabiją.
-Jasne. Dzięki za RADĘ.
Pokazałam mu kciuk i podeszłam do drzwi kajuty Hemmo. Zapukałam. Trochę minęło zanim je otworzył. Stał przede mną w spodniach i z telefonem przy uchu.
-Hej, mogę wejść-uśmiechnęłam się nie śmiało.
-Emm.. Jasne.
Otworzył szerzej drzwi żebym mogła wejść. Usiadłam na łóżku i czekałam aż skończy rozmawiać. Gdy to zrobił rzucił telefon na łóżko, a ja złapała go w locie żeby nie dostać nim w głowę.
-Stało się coś?
Spojrzał na mnie.
-Nie, a powinno?
-Niee.. Po prostu wyglądasz na poddenerwowanego.
-Zdaje ci się-uśmiechnął się-Która?
Powiedział pokazując mi dwie niemal identyczne koszulki.
-One różnią się czymś? Czymkolwiek? 
Spojrzał na nie.
-Ta ma plamę od sosu, a ta nie.
Przyłożyłam rękę do czoła.
-Tak. To wielka różnica.
Wstałam.
-Ale mimo wszystko chyba ubierzesz tą czystą?
-Tak. To dobry pomysł.
-Czyli gdyby tu nie przyszła ubrałbyś tą brudną?
-Pewnie tak-powiedział ubierając bluzkę.
Wzięłam tą brudną i włożyłam do kosza.
-Kto dzwonił?
-Mama.
Kiwnęłam głową. Udzielił szybkiej i krótkiej odpowiedzi, więc wywnioskowałam, że lepiej nie zadawać kolejnych pytań.
-Masz koc?-zapytał zakładając czapkę.
-Tak. Ochroniarz mi przyniósł.
-Zbieramy się na pokładzie-oznajmił Cal wpadając do pokoju.
-Jasne, już idziemy.
Luke wziął koc, telefon i wyszliśmy na korytarz.
-Poczekaj skocze jeszcze do siebie.
Kiwnął tylko głową, a ja poszła do siebie. Najwyraźniej cały czas był na mnie zły. Przeprosiłam go za Ash'a i wgl.. Westchnęłam. Kolesie są czasem nie do ogarnięcia. Wzięłam koc i wróciłam do blondyna. W ciszy dołączyliśmy do reszty. Gdy cumowaliśmy kucharz przyniósł kiełbaski, papierowe talerzyki i kubki. Zeszliśmy na ląd.
-Tylko nic nie podpalcie!-zawołał za nami kapitan.
Wszyscy wybuchnęli gorzki śmiechem.
-Nie żartuję. Te drzewa są pod ochroną-dodał z powagą.
-A ktoś tu jest oprócz nas?-zapytałam.
Podrapał się po głowie.
-Chyba nie.. Chociaż może pojawić się leśniczy, który dba o porządek lasu i wyspy.
-Czylii.. Mamy się go spodziewać tutaj w nocy?-dopytała Viola.
-Możliwe-uśmiechnął się i odszedł.
Spojrzałam na pozostałych.
-Nie wiem jak wy, ale ja zaczynam się lekko bać-oznajmiła Kendall.
-Nie ma się czego bać-powiedziałam-To pewnie jakiś obłąkany koleś, który będzie chciał nam odrąbać głowy.
-Karina!-skarciła mnie Viola.
-No co?-zaśmiałam się.
Pokręciła głową. Gdy chłopcy pomagali ochroniarzom rozpalić ognisko i poukładać w okół niego pnie drzew żebyśmy mogli usiąść podeszłam do Kylie.
-To prawda o tej ciąży?
-Zajebisty pomysł c'nie??-uśmiechnęła się szeroko.
-Czyli to nie prawda??
-Cicho! Bo jeszcze usłyszy!
Spojrzałam na nią z niedowierzaniem. 
-Sama bym tego lepiej nie wymyśliła-położyłem dłoń na jej ramieniu-Jestem z ciebie dumna.
-Ja z siebie też-udała, że wyciera łzę.
Zaczęłyśmy się śmiać. Podszedł od nas Michael.
-Choć zobaczyć zachód słońca-złapał mnie za dłoń.
Miał rację. Słońce właśnie zachodziło. Jarzyło się pomarańczowo żółtym światłem, które oślepiało nas. Woda przybrała ciemną barwę, a chmury różową. Przyłożyłam dłoń do czoła. Mikey objął mnie ramieniem. Zrobiło się ciemno. Kula światła zaszła za horyzont. Ciszy szelest kazała nam odwrócić się.
-No! W końcu się wam udało!-powiedział z bananem na twarzy Michael.
Ashton, Cal, Niall i Zayn stanęli w bohaterskich pozach. Nałożyliśmy kiełbaski na odpowiedni sprzęt i stanęliśmy w okół ogniska. W między czasie kucharz przyniósł nam termosy z kakaem i herbatą.
-Jak wam idzie?-zapytał.
-Chyba już będą dobre-odpowiedziała Violetta.
Zdjęliśmy kiełbaski i położyliśmy je na talerzach. Polałam swoją ketchupem i zaczęłam jeść. Gdy skończyłam miałam cały poparzony język i usta w sosie.
-Ej, a jak wy się w ogóle poznałyście??-zwrócił się Liam do Violetty.
-Że ja i Karina?-spojrzała na mnie.
Kiwnął głową.
-No to ten.. No wiesz..-jąkała-Karina zacznij!
Zaśmiałam się.
-No wiecie.. Miałyśmy w tedy po 5 lat. Ja byłam oczkiem w głowie kolegów taty-poruszyłam brwiami-Aż pewnego dnia do drużyny dołączył Ronaldo, a razem z nim Viola..
-Nie przepadałyśmy za sobą-wtrąciła się Viola-Rywalizowałyśmy ze sobą praktycznie o wszystko.
-A jeszcze większym ciosem było to, gdy dowiedziałam się, że ma zostać moją sąsiadką-dodałam.
-Ale jednak przyjaźnicie się-zauważył Calum.
-Z tym początkiem przyjaźni było dość zabawnie-powiedziała Viola.
-Rozbiłam jeden z ważniejszych pucharów-zaczęłam-A, że ona przechodziła obok zawołałam ją i uciekłam. Nie źle się jej w tedy dostało-mówiłam przez śmiech.
-A zaczęłyśmy przyjaźnić się w 'kozie', w przedszkolu.
-Koza w przedszkolu?!
-Miałyśmy wredną nauczycielkę.
-A dlaczego zostałyście w kozie?-dopytywali.
-Jeden z chłopców w naszej grupie dokuczał mi, bo jego ojciec kibicował Manchester'owi United'owi-powiedziała moja przyjaciółka.
-A, że mnie to już nudziło to go pobiłam-dodałam zadowolona.
-Pobiłaś??-spojrzeli na mnie z niedowierzaniem.
-Tak. Do tej pory się do mnie nie odzywa. Chyba nawet wyjechał z kraju i zmienił pochodzenie.
-A pamiętasz jego minę gdy kopnęłam go w jaja?!-zawołała Viola.
Zaczęliśmy się śmiać. Gdy nasze krzyki trochę ucichły powiedziałam:
-Za dużo krwi było żeby mogła zobaczyć jego twarz.
Kolejna fala głośnego i niepohamowanego śmiechu.
-Ej!-przerwał Liam-Przedszkolak pobił innego przedszkolaka do krwi?! To nie jest normalne!
-Jestem wyjątkowa-wzruszyłam ramionami.
-I wyjątkowo skromna-dodał Mikey.
Zaczęliśmy piec pianki. Około godziny 10 chłopakom zachciało się spaceru po lesie. Żadna z nas nie chciała tego robić, więc poszli sami.
Spojrzałam na zegarek w telefonie.
-Nie ma ich ponad pół godziny.
-Może się zgubili.
-Ja tam nie wchodzę-oznajmiła Kylie wstając.
Owinęła sie ciaśniej kocem. Spojrzałam na Violę.
-Musimy tam iść-też wstała-A jak coś im się stało?
Nałożyłam koc na głowę, wzięłam latarkę. Włączoną pionowo uniosłam pod brodę i powiedziałam:
-To idziemyy!  
Viola kiwnęła głową.
-My też idziemy!-odezwała się Perrie.
Sophie kiwnęła głową.
-A wy?-zapytałam Kendall i Kylie.
-Nie.
-Skoro zostajecie to zabierzcie to wszystko na statek i powiedzcie ochroniarzom żeby zgasili ognisko-dodała i poszłyśmy w las.
Przed dłuższy czas szliśmy w ciszy, nasłuchując.W pewnej chwili zatrzymałam się i przyjrzałam czarnemu kształtowi przed nami.
-Czy tam nie stoi..
-To Zayn!-zawołała Perrie.
Cicho podeszłyśmy do niego.
-Co ty tutaj robisz??-zapytała blondynka.
Spojrzał na nas. Jego wzrok był rozmyty i nie patrzał na nas.
-Bawimy sie w chowanego. Teraz szuka Harry.
Westchnęłam zażenowana. Dorośli kolesie. Kompletnie pijani.. BAWIĄ SIĘ W CHOWANEGO! W środku nocy na jakiejś pustej wyspie nawiedzonej przez leśniczego!
-Czyli reszta też się pochowała??-zapytała Viola.
-No chyba raczej tak-odparł.
Pokręciłam głową.
-Perrie idź odprowadź go na statek-powiedziałam-Ty Sophie jeżeli chcesz też idź.
-Nie, zostanę. Może się jeszcze na coś przydam.
Perrie pomogła wstać chłopakowi i poszła z nim w stronę brzegu. Szliśmy dalej. Nikogo nie było widać.
-Może zadzwonimy do nich?-zaproponowała Viola.
-I tak nie odbiorą-oznajmiła Sophie.
-Ale będziemy słyszeć melodię!
Szybko wyjęłam telefon.
-Viola!
-Co?
-To najgłupszy pomysł na świecie!
-Czemu?!
-Jesteśmy na bezludnej wyspie. TU NIE MA ZASIĘGU!!
Otworzyła usta, ale zaraz je zamknęła.
-No tak.. Zapomniała..
Poświeciłam jej latarką po twarzy.
-Głupia.
Szłyśmy dalej. Czas jakby się zatrzymał. Miałam wrażenie, że drzewa obok których przechodziłyśmy powtarzają się. Chodźmy w kółko! A może mi się tylko zdaje..? Rozejrzałam się.
-Idzie dostać klaustrofobii..
Księżyc zasłoniły chmury. Zrobiło się naprawdę ciemno..
-Ej słyszałyście to?-zapytałam.
Spojrzały na mnie przestraszone.
-Gdzie?
-No tam-poświeciłam latarką.
Sophie przytuliła się do Violi.
-O! Znowu to!
-Tak.. Tez to usłyszałam..
-Może to ten leśniczy-panikowała Sophie.
Odwróciłam się do nich plecami.
-Chodźmy, może mi się tylko przywidziało.. Szczerze wątpię, ale tracimy czas-na mojej twarzy zagościł uśmiech.
Dziewczyny szły kurczowo do siebie przytulone. Pokręciłam głową. Jakież one są naiwne... Niech żyje mój umysł szaleńca!
-Chyba znowu to słyszałam-zapiszczała.
Stanęłam i nasłuchiwałam.
-Zdawało ci się..
Cisza.
-Karina..-zaczęła Viola.
-Coo?
Palcem wskazała punkt za moimi plecami. Westchnęłam ciężko i powoli odwróciłam się. Mój krzyk wzniósł się na wyżyny. Krzyczałam jak mała dziewczynka. Dosłownie.
-Co wy tu robicie?!-zapytał mężczyzna.
W tym momencie cała Brazylia, jak nie lepiej.. Usłyszałam nasz krzyk. Darłyśmy się jak opętane. Zaczęłyśmy biec. Wpadłyśmy na plażę. Zatrzymałyśmy się gdy woda zaczęła zalewać nam twarze.
-Viola!
-Jestem!
-Sophie?
-Też!
Usiadłyśmy na piasku.
-Boże..-położyłam się.
-To.. To był.. Leśniczy??
Wyplułam resztki wody.
-Najwyraźniej.
-Spotkałyśmy Zayn'a i tego kolesia, ale gdzie jest reszta!!
Głośny śmiech przykuł naszą uwagę. Odwróciłyśmy głowy w lewą stronę.
-Michael..-westchnęłam.
Chłopak biegł przez plaże bez spodni i butów wymachując rękoma.
-Jestem sexy!
Dziewczyny spojrzały na mnie. Pokręciłam głową.
-Michael!!-wstałam.
Zatrzymał się.
-O! Karina!-złapał mnie za ręce i zaczął biegać w koło.
-Michael przestań!
-Czemu?
-Jest noc! Powinniśmy być na statku. Nie długo wracamy!
Przekrzywił głowę.
-Wracajmy.
-Dobrze mamo-złączył nasze dłonie.
-Oj nie chciej żeby twoja mama sie o tym dowiedziała..
-Co wy do cholery jasnej robicie?!-krzyczała Viola.
-Zaczyna się..-mruknęłam.
-Czy wy sobie w ogóle wyobrażacie przez co my przechodziłyśmy?! Łaziłyśmy po tym cholernym lesie jak te ostatnie idiotki! Spotkałyśmy leśniczego! A wy bawiliście sie w te.. Te.. Dziecinne gry!-przerwała aby wziąć oddech-I gdzie wy macie ubrania?!
Spojrzałam na chłopaków. Fakt. Nie mieli części garderoby.
-Gdzie masz spodnie?-zapytałam Mikey'a.
-Podarły się więc je zdjąłem.
-Mądrze. 
Pokiwał głową z uśmiechem.
-Ej Viola-przerwałam jej.
-CO?!
-Daj spokój. Pokrzyczysz na nich jak wytrzeźwieją.
Pogardliwie popatrzała na chłopaków i zaczęła iść w stronę jachtu.
-Wracajmy-powiedziałam. 


czwartek, 27 listopada 2014

Rozdział 17.

                        Violetta                                    
                                                    

Zrobiło sie ciemno i nagle niebo rozjaśniły dziesiątki fajerwerek.
-Śliczne..
Niall się uśmiechnął. Siedzieliśmy tak oglądając pokaz gdy niespodziewanie blondyn złapał mój podbródek i skierował w swoją stronę.
-Słuchaj..-zaczął-Chciałbym ci coś powiedzieć..
-Słucham..
Spojrzał mi w oczy.
-No bo..
Uśmiechnęłam się.
-Nie jąkaj się tylko powiedz to otwarcie.
Wziął głęboki oddech i powiedział jednym tchem:
-Bardzo mi się podobasz i chciałbym żebyś ze mną była!
Po czym mnie pocałował. Nie był to lekki i przelotny buziak, którymi się obdarzaliśmy tylko głęboki, czuły pocałunek. Włożyłam dłoń w jego włosy i przycisnęłam mocniej do siebie.
-I jaka odpowiedź?-zapytał odrywając się od moich ust.
-A jak myślisz?-uśmiechnęłam się.
Odsunął się jeszcze dalej i spojrzał na mnie niepewnie.
-Jasne, ze tak idioto!-rzuciłam mu się na szyję.
Zaczęliśmy kulać się po piasku.
-Cieszę się, że się zgodziłaś.
-A dlaczego miałabym się nie zgodzić??
-No nie wiem..
Zaczęłam się śmiać. Wstałam.
-Wracajmy.
-Oki.
Wstał i ze złączonymi dłońmi poszliśmy na statek. Na pokładzie nie było nikogo oprócz ochroniarzy. 
-Choć do mnie-powiedział Niall gdy stanęliśmy obok drzwi mojej kajuty.
-Nie sądze..
-Oj nie przesadzaj! Choć!
Pociągnął mnie w stronę jego pokoju. Otworzył drzwi  i wepchnął mnie do środka.
-Czekaj, zaraz dam ci jakąś koszulkę-zaczął grzebać w torbie.
Po chwili rzucił ze mnie koszulką na ramiączka z napisem 'animal'.
-Serio?
-Chyba nie jest tak okropna, co?
Ścisnęłam wargi.
-Niee.. Jest ok.
Wzięłam ją i poszłam do łazienki. Wzięłam prysznic i ubrałam koszulkę. Włosy związałam w koka i wróciłam do chłopaka. Położyłam sie na łóżka, a on poszedł do łazienki. Przykryłam sie kołdrą. Ziewnęłam. Położyłam głowę na poduszce.
-Już śpisz?-zapytał Niall.
-Już prawie rano..-znowu ziewnęłam.
Położył się obok mnie. Oparłam głowę o jego klatkę piersiową i zasnęłam.

Obudziłam się. Leżałam sama w łóżku. 'Gdzie Niall?!'-pierwsza myśl. Usiadłam. Spojrzałam na zegarek. Była godzina 10. 'Muszę stąd iść'. Wyszłam z łóżka. 'Ale najpierw muszę znaleźć Niall'a'. Otworzyłam drzwi i wystawiłam głowę na korytarz. Pusto. Delikatnie zamknęłam drzwi i poszłam na pokład. Niall siedział na leżaku pijąc wodę. Podbiegłam do niego.
-Co tu robisz??
-Zachciało mi się pić, a co? Tęskniłaś??-zaśmiał się.
-Nie, po prostu.. Obudziłam się, a ciebie nie było..
Poklepał miejsce obok siebie. Usiadłam.
-Powiemy im?-zaczął.
-Komu?
-Noo.. Reszcie o tym, że jesteśmy razem-spojrzał na mnie.
-Niee.. Jeszcze nie teraz.. Chociaż może sami się skapną.
-Możliwe..
-Idę do siebie-pocałowałam go w policzek i poszłam do swojej kajuty.
Cicho zamknęłam drzwi, wyciągnęłam z torby ubrania i poszła do łazienki. Umyłam włosy, zrobiłam makijaż i ubrałam się w to:
Włosy rozczesałam i wróciłam na pokład. Nikogo tam nie było, więc wzięłam zimną cole i usiadłam na leżaku. Po chwili dołączyłam do mnie Karina.
-Siema-powiedziałam.
-Hej.
-Jak pokaz?
-Emm.. Spoko.
Kiwnęłam głową.
-To spoko.
-Jak Niall?-zapytała po czasie.
-Yy.. Spoko.
Uśmiechnęła się.
-Słuchaj, wiem że nie powinnam razem z Calum'em do twojego pokoju, ale martwimy sie o ciebie.
-Wiem i rozumiem to..
-Czyli.. Jest okay?
-Jest okay.
Wstałam i ją przytuliłam.
-Nie na widzę cię-powiedziałam.
-Ja ciebie bardziej nie na widzę-zaczęła się śmiać.
-O u ciebie i Luke'a?
-Pobij kolesia, który mnie dotykał.
-Co?!
-Noo.. Na imprezie na plaży.
Zaśmiałam się.
-Zazdrosny.
Wzruszyła ramionami.
-Co wy tu robicie?-ziewnął Calum.
Spojrzałyśmy na niego.
-Siemaa, a jak jakoś..
Usiadł obok nas.
-Już się.. Pogodziłyście??-zapytał nie pewnie.
-Tak, jest już okay-odparła Karina.
-To dobrze-uśmiechnął się i objął na ramionami. 
-Ja lece się ogarnąć, na razie-powiedziała i poszła.
-Chcesz coś do picia?-zapytał.
-Nie, dzięki.
-Co dzisiaj będziemy robić??
-Nie wiem.. Może pójdziemy wszyscy na imprezę..
-Spoko. Trzeba będzie z nimi pogadać.
Kiwnęłam głową. Na pokład przyszedł Zayn z Perrie, Harry, Kendall i Mikey.
-Idziecie na śniadanie??-zapytała Perrie.
-Jestem głodny..-mruknął Michael.
-No to idziemy.
Poszliśmy do jadalni i zasiedliśmy do stołu. Gdy jedliśmy przyszli do nas Luke, Karina, Ash, Liam z Sophie, Kylie, Louis z Eleanor i Niall.
-Hej-podszedł do mnie i pocałował mnie w policzek.
Właśnie kończyłam jeść omlet gdy zadzwonił mój telefon. Dzwonił tata.
-Taak?-odebrałam nie pewnie.
-Hej, kochanie jak tam?
-A dobrze. Właśnie jemy śniadanie, a u was?
-Też. Mamy dzień wolny od treningów.
-To dobrze, a dzwoniłeś do babci co u mojego psa?
-Tak, dzwoniłem u Pepe wszystko w porządku-przerwał-Słuchaj mam do was..
-Poczekaj włączę głośnik-powiedziałam.
-Dobrze, a więc penetrowaliście już pokoje..?
-Tak, a co?
-Mam dla was mały prezent.
-Jaki?-zaciekawiła się Karina.
-W sumie.. To dokładnie 'prezent' dla chłopaków..
-Tato o co chodzi?
-Chłopacy idźcie do kajut na dole i poszukajcie go..
Chłopacy nie usłyszeli ostatnich słów taty, ponieważ już biegli na dolny pokład.
-Pobiegli już-powiedziała Perrie.
-Tato co to była za niespodzianka?
Zaśmiał się.
-Nie ważne, pa.
Rozłączył się.
-Jak myślicie co to?-zapytała Kendall.
-Zaraz się dowiemy-oznajmiła Karina.
Kiwnęłam głową. Cisze przerwał śmiech chłopaków. Po chwili pojawili się na piętrze.
-To kondony!-zawołał Mikey rzucając w nas nimi.
-Boże..-mruknęłam.
-Będzie się działo!!-wołał Ashton i Calum.
Spojrzałam na Karinę. Taka okazja.. Trzeba to wykorzystać. Poruszyła brwiami. Uśmiechnęłam się. Harry otworzył jedno opakowanie i nadmuchał go. Zaczęliśmy się śmiać. Nie trzeba było długo czekać, a cały jacht był w 'balonikach'. Gdy zabawa się skończyła zapytałam:
-Idziemy wieczorem na jakąś impreze? To nasz ostatni dzień w porcie.
Spojrzeli na mnie.
-Jasne. Jest tutaj pełno klubów-poparł mnie Harry.
Uśmiechnęłam się.
-Pogadam z ochroniarzami i wieczorem pójdziemy w miasto-dodał Liam.
-Ej co wy na to żeby iść na chwilę do fanów??-zapytał Zayn.
Spojrzałam na niego.
-Jasne! Niech sie trochę po jarają-powiedziała z uśmiechem Karina.
Ubrała okulary i razem z Mikey'em, Ash'em, Zayn'em, Luke'em i Jenner'kami pobiegła do fanów w porcie. Podeszłam do burty i oparłam się o nią. Dziewczyny zaczęły piszczeć.
-Fajny widok-powiedział Niall podchodząc do mnie.
-Pokazuje, że jednak ktoś na ciebie liczy i wierzy w ciebie.
Objął mnie ramieniem. Przytuliłam się do jego klatki piersiowej, która w różnym tempie unosiła się i opadała. Karina odwróciła się i pomachała nam. Uniosłam dłoń i poruszyłam palcami.
-Chyba powinnam sie od ciebie odsunąć-powiedziałam.
-Dlaczego?-zapytał z kpiarskim uśmiechem.
Wzruszyłam ramionami. Patrzałam jak moi przyjaciele rozdają autografy i pozują do zdjęć z fanami.
-Muszę poszukać sukienki na impreze-mruknęłam.
Niall przyciągnął mnie bliżej siebie i oparł podbródek i poją głowę. Staliśmy tak dopóki nie wrócili na statek.
-Hej Karina choć pomóc mi poszukać sukienki na wieczór-złapała ją za rękę.
-Jasne!
Poszłyśmy do mnie. Zamknęła drzwi.
-Jak Niall??-poruszyła brwiami.
-A jak ma być?
-Wiem, że jesteście razem-powiedziała stanowczo.
-Mooże..
-Nie może tylko na pewno-położyła się na łóżku.
-Dobra! Tak! Jesteśmy razem, a teraz pomóż mi szukać czegoś na impreze!
Uśmiechnęła sie triumfalnie. Po ok. 20 minutach znałyśmy (chyba) odpowiednią sukienkę:
-Później zajmę się włosami-powiedziałam.
Ziewnęła.
-Chcesz kawy?
-Taa-znowu ziewnęła-To będzie chyba trzecia.
Spojrzałam na nią z niedowierzaniem.
-Trzecia?! Przecież ty nie pijesz kawy?!
-To przez zmianę czasową. Przez to uzależniłam się od kawy-uśmiechnęła się krzywo.
Zmartwiłam się. Picie tylu ilości kawy może być nie bezpieczne. Co się z nią dzieje?
-To na pewno przez zmianę czasu?
-Tak-zapewniła mnie.
Spojrzała na zegar. Dochodziła 16.
-Lece na pokład-powiedziała.
Nie zdążyłam nic dodać, bo już jej nie było. Położyłam się na łóżku. Szczerze mówiąc mnie też lekko podłamała ta zmiana czasowa, ale.. Tu chodzi o coś więcej niż to. Może znowu dostaje te sms'y? Muszę pogadać z Luke'iem. Wyszłam na korytarz. Blondyn akurat wychodził ze swojej kajuty.
-Hej! Luke!
-Siema Viola, co tam?
-Możemy pogadać?
Przekrzywił głowę. Westchnął.
-Jasne.
Wszedł do mojej kajuty.
-O co chodzi?
-Wiesz czy Karina dostała ostatnio jakieś sms'y?
-Nie. A nawet gdyby to nic mi o nich nie mówiła, a co?
-Martwię się o nią. Wygląda na nie wyspaną i pije dużo kawy.. A ona kawy nie pije?!
-Nie wiem.. Postaram się coś dowiedzieć, ale gdyby coś sie działo powiedziałaby mi.
-Nie wątpię, ale nie chcę żeby zrobiła coś głupiego. Ona najpierw robi potem myśli.
-Jak większość nastolatek-wzruszył ramionami.
-Tylko, że to jej myślenie a czyn dzieli duuuuuży dystans.
Kiwnął głową.
-Niczego nie obiecuję-powiedział i wyszedł.
Wzięłam telefon i poszłam do Niall'a. Leżał na leżaku. Położyłam się obok niego.
-Liam rozmawiał z ochroniarzem.
-I co?
-Spokojnie zaprowadzi nas do jednego z klubów.
-To dobrze.
Niall wziął mój telefon i zrobił nam zdjęcie.
-Chodź zjeść jakiś lekki obiad-zaproponowałam.
Zgodził się i poszliśmy coś zjeść. Kucharz przygotował naleśniki z bananami i sosem czekoladowym. Gdy skończyliśmy jeść i odpoczęliśmy wybiła godzina 19:30.
-Czas sie zbierać!-zawołała Kendall.
Uśmiechnęłam sie i poszłam ubrać w przygotowane ubranie. Poprawiłam makijaż. Włosy rozczesałam i delikatnie podkręciłam końcówki. Ktoś zapukał do drzwi.
-Tak?
-Hej, gotowa?
Odwróciłam sie żeby spojrzeć na Calum'a.
-Siema. Tak, a ty?
-Też.
Wstałam i podeszłam do drzwi. Calum miał na sobie czarną koszulkę na grubych ramiączkach, czarne rurki i trampki. Zmierzchałam mu włosy.
-No to chodź.
Poszliśmy na pokład. Byli już tam wszyscy oprócz.. Kariny.
-Gdzie ona jest??-zapytałam Ashton'a. 
-Nie gadałem z nią, ale pewnie jest u siebie.
Kiwnęłam głową, a po chwili zjawiła sie sama ona. Była ubrana w to:
-Co tak długo??
-Gadałam z tatą..
Kiwnęłam głową.
-Co u Sary?
-Jutro idzie do lekarza sprawdzić czy wszystko jest w porządku.
Przytaknęłam.
-Idziemy!-krzyknął Harry i razem z ochroniarzami zeszliśmy na ląd.
-Do jakiego klubu idziemy?-zapytałam ochroniarza.
-Do takiego, który da wam najlepszą ochroną. Bardzo trudno do niego wejść.
Poprawił okulary. Niall złapał mnie za dłoń gdy jedna z jego fanek podrapała mi rękę.
-Suka-mruknęłam.
Uśmiechnął się. Droga do klubu strasznie się dłużyła. Gdy jednak do niego doszliśmy stanęliśmy w kilometrowej kolejce.
-Nie mam zamiaru czekać!-powiedziała Karina i zaciskając pięści podeszła do ochroniarza stojącego przy bramce.
Po dość długim gestykulowaniu wróciła do nas z szerokim uśmiechem.
-Wchodzimy-oznajmiła i weszła do klubu.
Spojrzałam na resztę.
-Dobra jest-powiedział Michael.
W klubie było duszno. Wszędzie był dym, pot i przyklejeni do siebie ludzie.
-Mogło być gorzej-oznajmiła Perrie uśmiechając się do mnie.
Znaleźliśmy Karinę, która zajęła dla nas stolik.
-Idę po drinki-powiedział Liam.
-Choć potańczyć!
Niall spojrzał na mnie dziwnie.
-Emm.. Jasnee..
Znalazłam miejsce na dla nas i zaczęliśmy tańczyć. Blondyn położył swoje ręce na moim biodrach, a ja sie o niego ocierałam. Po chwili zauważyłam, że jakaś laska perfekcyjnie powtarza moje ruchy. Jej partner nie narzekał.. Stanęła.
-Wracajmy do stolika-powiedziałam.
Niall spojrzał na mnie zdezorientowany, ale złapał mnie za rękę i zaprowadził do reszty. Przy stoliku siedział Harry i Kylie.
-Gdzie reszta??
-Ee.. Zayn i Perrie poszli tańczyć-zaczął Harry-Sophie i Liam  chyba też, Kendall zaczepił jakiś koleś, Ash i Mikey wyszli na zaplecze, a reszta to nie wiem.
Usiadłam i napiłam się drinka.
-Ale mocnee..
-Są okey-odparł blondyn.
Gdy tłum się lekko przerzedził zobaczyłam Karinę gadającą z jakiś kolesiem. Rozejrzałam się. Nigdzie nie było Luke'a.
-Chcecie drinka?-zapytał Styles?
-Ja!-zawołał Niall.
-To ja też. 
Harry i Niall poszli do baru.
-I jak Harry??-zapytałam.
Kylie spojrzała na mnie.
-Mam pewnie pomysł-usiadła bliżej.
-Jaki?
-Twój tata zostawił nam prezerwatywy nie?
-No taak.
-Więc.. Pomyślałam sobie, że nabiorę Harry'ego, że jestem w ciąży.
-Spałaś z nim?!
-Nie! Nie. Dziś po imprezie wyciągnę go na spacer po plaży i..
Zrozumiałam.
-Tak! To bardzo dobry pomysł-zaśmiałam się-Musimy powiedzieć reszcie!
-Ale nie teraz.
-Czemu?
-Teraz ich nie znajdziesz. Jutro jak będzie po wszystkim spotkamy się u mnie i pogadamy.
Kiwnęłam głową. Do stolika wrócili chłopcy z drinkami.
-Znaleźliśmy Karinę i Ash'a-poinformował nas Loczek.
-Gdzie są?
-Na parkiecie-dodał Luke.
Spojrzałam na niego. Był zapatrzony w nie widzialny punkt daleko za stolikiem. Westchnęłam. Odniosłam wrażenie, że Karina czymś go zraniła, ale czym..
-Co tak smęcicie?!-zawołał zjarany Michael.
-Idziemy się bawić!!-zawołałam i poszłam z Mikey'em na parkiet.


____________________________________________________________
Przepraszam za długą nie obecność, ale trudno jest pogodzić naukę z pisaniem bloga. Następny rozdział postaram się dodać szybciej :) by Paulina


niedziela, 26 października 2014

Rozdział 16.

                                                                 Karina

Wszyscy spali. Lot mijał nam dość spokojnie, żadnych turbulencji czy opadów deszczu. Poczułam wibracje w telefonie. Wiadomość. Znowu ten numer i kolejne zdjęcie Neymara i Bruny. Westchnęłam. 'Photoshop'-pomyślałam. Nie dopuszczałam do siebie myśli, że to prawda. Ktoś robi sobie żarty.. I tyle. Poprawiłam słuchawki i wsłuchałam się w słowa Cobain'a.

-Proszę o zapięcie pasów. Za chwilę lądujemy-oznajmił pilot.
Szybko i bezboleśnie wylądowaliśmy na lotnisku w Rio. Szofer już na nas czekał. Wziął od nas bagaże i włożył je do bagażnika. W tym czasie my zrobiliśmy kilka zdjęć z fanami i wsiedliśmy do limuzyny. Mężczyzna zawiózł nas do portu.
-Tutaj czeka na was jacht. Panienki Jenner już tam na was czekają. Proszę za mną.
Bagaże umieścił na wózku i ruszył na koniec portu.
-To chyba on-powiedziała Viola pokazując ogromny jacht.
-Zgadza się, to on.
Nasz jacht wyglądał tak:
-Nie jest odrobinkę za duży??-zapytał Ashton.
-Jesteś sławny, przyzwyczajaj się do przepychu-powiedziałam.
Koło statku stał kapitan, barman, ochroniarze ubrani od góry do dołu na czarno oraz Kylie i Kendall. Przywitałyśmy się z nimi. Ochroniarze wzięli nasze torby i zanieśli je na pokład.
-Moja praca jest zakończona, przyjadę po was za tydzień.
Pokiwaliśmy głowami i mówiąc szybkie 'do widzenia' pożegnaliśmy mężczyznę. 
-Wszystko jest już chyba gotowe, więc zapraszam na pokład-uśmiechnął się kapitan-Za 10 minut wypływamy z portu.
-Śliczny-powiedziała Kendall.
-Mhymm.. To będzie jeden z najlepszych tygodni mojego życia-oznajmiła Violetta.
Uśmiechnęłam się. Podeszłam do krawędzi i stanęłam na jednym ze schodków drabinki.
-Uwaga!!-krzyknął Mikey i wpadł na mnie.
Obydwoje wylądowaliśmy w wodzie.
-Zabije cię kiedyś wiesz?
Wyjęłam telefon z kieszeni i położyłam go na pokładzie. Po chwili stałam już obok niego.
-Radź sobie sam-pokazałam Mikey'owi język.
Ochroniarz podał mi ręcznik.
-Dziękuję.
Wytarłam włosy. Zdjęłam bluzkę i wykręciłam ją. Ten sam ochroniarz podał mi kosz na brudne rzeczy. Wrzuciłam tam bluzkę.
-Idę się przebrać-oznajmiłam zdenerwowana.
Wzięłam swoje walizki i poszłam za kolejnym ochroniarzem, który zaprowadził mnie do mojej kajuty. Zamknęłam drzwi. Z walizki wyjęłam strój kąpielowy z sesji. Na niego założyłam porozciąganą białą bluzkę. Włosy rozczesałam i związałam w koka. Wzięłam jeszcze okulary i wróciłam do reszty. Dziewczyny też już były przebrane.
-Gdzie chłopaki??-zapytałam.
-Topią się w wodzie-powiedziała z uśmiechem Kylie.
-Chcecie coś do pici?-zapytała Perrie.
-Jasne! Choć pójdę z tobą-powiedziała Viola.
-Kris wie, że tutaj jesteście?-zapytałam.
-No.. ostatecznie to nie..-zawahała się Kendall.
-O wyjeździe wiedzą Brody, Rob, Kim i Kourtney.
-Moi rodzice nic nie wiedzą.. -zaśmiałam się.
Po chwili przyszły do nas napoje. Poczułyśmy lekkie drgnięcie.
-Chyba wyruszyliśmy.
-Możliwe.
-Gdzie dokładnie płyniemy??-zapytała Sophie.
-Szczerze to nie wiem.. Ale wydaje mi się, że płyniemy do jakiegoś miejsca i tam się zatrzymamy na ten czas-wyjaśniłam.
Z wody wyszli chłopcy. Słońce właśnie zachodziło. Zjedliśmy szybką kolację i rozeszliśmy się do swoich kajut. Wyszłam z łazienki gdy dostałam kolejnego sms'a. Tym razem bez zdjęcia. 'Możesz nie wierzyć, ale to prawda. Neymar nigdy nie zerwał z Bruną! Cały czas są ze sobą i mają się obrzydliwie dobrze'. Zdjęłam ręcznik i ubrałam się w tą samą białą bluzkę. Włosy związałam w koka. W oczach poczułam wilgoć łez. Szybko wyłączyłam telefon i położyłam się spać.

                                                     
                                                                            Violetta

Ten tydzień zapowiadał się zajebiście. Jacht był jeszcze większy i ładniejszy niż opisywał go kapitan gdy rozmawiałam z nim przez telefon. Wzięłam szybki prysznic i włożyłam piżamę. Usiadłam na łóżku i usłyszałam pukanie do drzwi.
-Wejść.
Do kajuty wszedł Niall.
-Hej, jeszcze nie śpisz??-zapytałam.
-Siema, nie jeszcze nie-uśmiechnął się i usiadł naprzeciwko mnie-Jutro wieczorem będzie pokaz fajerwerków. Pójdziemy??
-Pokaz fajerwerków?? Spoko sprawa, pewnie, że pójdę-zaśmiałam się-A skąd w ogóle o tym wiesz??
-Gadałem chwilę z kapitanem.
Kiwnęłam głową. Ziewnęłam.
-Śpiąca jesteś.
-Troszkę.
Oparłam sie o poduszkę. Rozmawialiśmy jeszcze chwilę i nie wiedząc kiedy zasnęłam w objęciach blondyna. 

Lekkie dotknięcie mojego nosa wystarczyło żebym się obudziła. Otworzyłam oczy. Zobaczyłam Niall z szerokim uśmiechem.
-Hej śliczna!
-Cześć, co ty tu robisz??
-Zasnęłaś leżąc obok mnie..-zarumienił się-I nie miałem serca cie zostawiać.
-Noo ok. Która jest godzina??
-Coś około 9.
Kiwnęłam głową i wyrwałam się z objęć chłopaka. Sięgnęłam sobie jakieś ubrania i poszłam do łazienki. Ubrałam się w to:
Włosy związałam w koński ogon i założyłam bandamke.
-Idziemy na pokład??-zapytałam.
-Jasne, ale jeszcze ja muszę się ogarnąć!
-Oki, to idź do siebie, a ja będę na ciebie czekać na zewnątrz.
-Spoko.
Przelotnie pocałował mnie w policzek i poszedł do siebie. Założyłam okulary, wzięłam telefon i wyszłam z kajuty. Idąc na pokład zapukałam do Kariny. Długo nie otwierała. Złapałam na klamkę. Drzwi były zamknięte.
-Karina!-zawołałam.
Nic.
-Karina, otwórz te drzwi!!
Cisza.
-Może jej nie ma-usłyszałam głos Calum'a.
Spojrzałam na niego.
-Albo śpi-dodał Mikey.
-Może..-jeszcze raz spojrzałam na drzwi i poszłam na pokład.
Perrie i Sophie siedziały przy barze, a Jennerki siedziały na fotelu i rozmawiały przez telefon. Chyba z Kris. Na pokładzie pojawił się Kapitan.
-Za parę minut powinniśmy dotrzeć do portu. Spędzimy tu dzień, a potem wypływamy na pełny ocean.
-Okay.
Uśmiechnął się i wrócił do siebie.
-Kawę poproszę-powiedziałam do barmana.
Podeszła do mnie Kendall.
-Mama wie?-zapytałam.
-Taak.. Ale nie jest aż tak źle.. Kara będzie tylko na miesiąc.
Zaśmiałam się.
-Widziałaś może Karinę??-zapytałam.
-Niee.. A co?
-Drzwi jej kajuty są zamknięte. Nie otwiera ich, a w pokoju cisza.
-Może słucha muzyki albo jeszcze śpi lub może była pod prysznicem.
Zacisnęłam usta.
-Może..
Barman podał mi kawę.
-Dzięki.
Wzięłam na pół i usiadłam na jednym leżaku. Upiłam duży łyk.
-O! Patrzcie kto się obudził!!-zawołał Michael.
Odwróciłam się i zobaczyłam Karinę. Była w opłakanym stanie. Włosy w nieładzie, rozmazany makijaż, zapuchnięte oczy i worki pod nimi. Podeszła do bar i chyba coś zamówiła. Podeszłam do niej.
-Co sie z tobą stało?!
Spojrzała na mnie.
-Nic, a co miało się stać??-zapytała zachrypnięta.
-Pukałam do ciebie! Nie otwierałaś. Martwiłam się.
-Ale nie musiałaś.
Napiła się kawy. Podeszłam do nas Kylie.
-Co ci się stało?!-zapytała Karinę.
-Czemu wszyscy o to pytają?!
-Bo wyglądasz jak zombie-odparł Mikey.
Zmierzyła go wzrokiem. Nagle Kylie zabrała szklankę z kawa Kariny i złapała ją z rękę.
-Choć! Doprowadzę cię do stanu użytkowania-powiedziała i pociągnęła ją w stronę kajut.
Po drodze minęły Luke'a.
-Cześć..-powiedział do Kariny, ale ona nawet na niego nie spojrzała-Co się jej stało??
Wszyscy wzruszyli ramionami.
-Dziś jest pokaz fajerwerków idzie tam ktoś oprócz mnie i Niall'a?-zapytałam.
-Jeszcze nie wiem, ale pewnie będę oglądała to stąd-oznajmiła Kendall.
-Jesteście głodne??-zapytał Harry.
Spojrzałam na Kendall.
-Taaaak!
-To chodźcie, zjemy coś.
Tak więc razem z Harrym poszliśmy 'piętro wyżej' i zamówiliśmy śniadanie. Po chwili zjawiły się także Kylie i Karina, która była ubrana w to:
Włosy umyła i związała w koka ( jak na rysunku ). Wzięły sobie śniadanie i usiadły obok nas.
-Nie wbijają ci się w tyłek te ćwieki?-zapytał Harry.
-Staram się nie zwracać na to uwagi-odparła cały czas zachrypniętym głosem.
-Ymm.. Porwę Karinę na małe zakupy jak dopłyniemy do portu. Nie macie nic przeciwko?-zapytała Kylie.
-Nie, jasne, że nie!-zaśmiałam się.
-Zaraz będziemy na miejscu-powiedział Liam.
-Oki to my się zbieramy-oznajmiła Kylie i razem z Kariną zeszły na dół.
-Wiecie może co się z nią dzieje??-zapytała Sophie.
Wzruszyliśmy ramionami.
-Może moja siostra coś wie..-powiedziała Kendall.
Wpłynęliśmy do portu. Podeszłam do barierki i wychyliłam się. Zobaczyłam fanów i dziewczyny, które razem z trzema ochroniarzami szły na zakupy.
-Martwię sie o nią-powiedział Luke, który nie spodziewanie pojawił sie koło mnie.
Spojrzałam na niego.
-Sądzę, że może chodzić o Neymara i te sms'y-powiedział po chwili.
Kiwnęłam głowa.
-Nie masz się co martwić.. Silna jest-oznajmiłam i poszłam na siebie.
Po drodze minęłam Calum'a.
-Siemaa-powiedział z uśmiechem.
-Hejka.
-Gdzie idziesz??
-Do siebiee..-wyciągnęłam telefon i wybrałam numer Kariny.
-Do kogo dzwonisz??-dopytywał.
-Nie odbiera-mruknęłam.
-Kto nie odbiera?!
-Karina! Dzieje się z nią coś złego, a ja nie wiem co!!
-To choć do jej pokoju.
-Nie. Na stówe go zamknęła.
-Chcesz się założyć-uśmiechnęła się chytrze.
Zaśmiałam się.
-Zaskocz mnie.
Złapał mnie za rękę i zaprowadził nas do kapitana.
-Dzień dobry-uśmiechnął się-Mamy do pana pytanie.
Mężczyzna popatrzał na nas.
-Taak? W czym mogę wam pomóc??
-Potrzebujemy klucza do pokoju Kariny.
Przymrużył oczy.
-Po co wam on?
-Z Kariną coś się dzieje, ale nie chce mam powiedzieć co, więc sądzimy z Cal'em, że powód jest w jej pokoju..
Zaśmiał się.
-Jasne macie go! Tylko jak coś nie macie go ode mnie-podał mam klucz.
Podziękowaliśmy i pobiegliśmy do jej pokoju. Calum włożył klucz i otworzył drzwi. Kajuta Kariny była taka jak wszystkich. Spore łóżko, telewizor, łazienka, szafy, półki i lusterko.
-Gotowy??
-Jak nigdy.
Zamknęłam cicho drzwi. Pierwszą rzeczą, która rzuciła mi się w oczy to telefon leżący na łóżku.
-Wiedziałam, że go nie wzięła. 
Podszedł i wziął telefon w ręce.
-Jest na hasło.
-Daj to!-wyrwałam mu telefon z ręki i wpisałam hasło-Nie odebrane połączenie ode mnie i 5 od Luke'a.
Kiwnął głową.
-Wejdź w wiadomości.
-Pisał do niej jakiś numer..
-Pewnie ten co w dniu wyjazdu tu.. Wysłał jej zdjęcia Neymara i Bruny. Co pisze tym razem??
-'Możesz nie wierzyć, ale to prawda. Neymar nigdy nie zerwał z Bruną! Cały czas są ze sobą i mają się obrzydliwie dobrze'-spojrzałam na Calum'a.
-Ałł..
Spojrzałam na niego.
-Trzeba dowiedzieć się co to za numer..
Nagle telefon zaczął wibrować.
-To Luke! Luke dzwoni!!-zawołałam.
-Odbierz!
-Zwariowałeś!!
Rzuciłam telefon na łóżko i cofnęłam się.
-Nie dotykaj go!
-Ja bym odebrał.
-I co byś mu powiedział?! Że włamałeś się do pokoju Kariny i jak nigdy nic przeglądasz jej wiadomości..
Nagle ktoś zapukał do drzwi. W tym samym momencie ja zasłoniłam ręką usta Cal'a, a on mi. Ten ktoś zapukał jeszcze raz i poszedł dobie. Odetchnęliśmy z ulgą.
-Poszedł sobie..
Do zamka włożono klucz.
-Kurwa!-powiedział.
-Wróciła..
Drzwi otworzyły sie, a do środka weszła Karina.
-Co wy tu do cholery robicie?!-wydarła się.
Spojrzałam na chłopaka, a on na mnie.
-Yyy.. No wiesz.. Drzwi były otwarte..
-Jasnee.. Czego szukaliście??
Podeszła do łóżka i spojrzała na telefon.
-Hymm?-spojrzała na nas.
Odwróciłam wzrok. Westchnęła i z 'lekką' złością rzuciła torbę na łóżko. Ze środka wysunęła się czarna suknia.
-Wyjdźcie stąd-powiedziała chłodno.
-Ale Karina..-zaczęłam.
-Przestań! Wiem, że sie o mnie martwisz i w ogóle, ale kiedy ja ci mówię, że nie musisz to nie musisz! Daj spokój. Dam sobie radę! Jeżeli będę potrzebowała pomocy to wam powiem!-krzyczała.
-Jak wolisz..-spojrzałam na nią smutno.
Złapałam Calum'a za rękę i wyszliśmy z pokoju. Zamknęłam drzwi. Cal objął mnie ramieniem.
-Źle się czuje.. Dajmy jej trochę czasu..
Kiwnęłam głową. Poszliśmy na pokład.
-Ta to ma głos-zaśmiał się Mikey widząc nas.
-Nie śmiej się-poszłam do barku.
-Na zakupach było nawet okay-mruknęła Kylie.
-Nie masz się co przejmować-uśmiechnęłam się co niej-Choć popływać!
Wzięłam ją za rękę i pobiegłyśmy w stronę wody. W ostatniej chwili Kylie krzyknęła:
-Ale my jesteśmy w porcie!!
Złapałam się Harrego aby się nie przewrócić.
-Zapomniałam-powiedziałam i zaczęłam się śmiać.
Na pokład wszedł Niall.
-Ej dziewczyny! Nie szykujecie się na fajerwerki??-zapytał.
-A która godzina?
-Dochodzi 16. Zaraz bd obiad, więc wiecie..
-Jasne zjemy obiad i idziemy się ogarniać-powiedziałam do niego i razem z Kendall i Kylie poszliśmy do jadalni.
-Obiad w jadalni mmm..-powiedziała Kendall.
Zaśmiałam się. Kucharz podał na stół talerze z obiadem i z uśmiechem życzył nam smacznego. Zjedzenie tego wszystkiego zajęło nam wszystkim ponad pół godziny.
-Uhh.. Jestem pełna..-westchnęłam.
-A Karina nie zejdzie na obiad??-zapytał kucharz.
-Nwm.. Musiałby się jej pan zapytać-odparł Ash.
-Może pójdę z nią pogadać?-zaproponował Luke gdy skończyliśmy jeść.
-Jak chcesz to spróbuj, ale nie zdziw się gdy zamknie ci drzwi przed nosem-oznajmiłam.
Uśmiechnął się krzywo i wyszedł z jadalni.
-Uda mu się??-zapytała Kylie.
-Nwm..
Wstałam i poszłam do siebie. Przechodząc obok kajuty Kariny nie usłyszałam żadnego dźwięku. Weszłam do siebie i podeszłam do walizek. Wyjęłam z nich tą sukienkę:
Poszłam do łazienki, wzięłam prysznic i umyłam włosy. Zrobiłam makijaż i ubrałam się. Włożyłam jeszcze nie wysokie buty na koturnie i byłam gotowa. Wzięłam telefon, okulary i poszłam do kajuty Niall'a.  Zapukałam.
-Wejść.
-Hej, to ja-uśmiechnęłam się.
-O! Cześć.
Zamknęłam drzwi.
-Gotowy??
-Już prawie..
Poprawił włosy i stanął przede mną z uśmiechem.
-Możemy iść.
Wyszliśmy na pokład. Wzięliśmy ochroniarza i poszliśmy na plaże. Niall zaprowadził mnie na klif, usiedliśmy na kocu i czekaliśmy. Słońce powoli zachodziło. Nie zostało już dużo czasu..

                                        
                                                                          Karina

Jak ona mogła włamać się do mojego pokoju?! Wzięłam telefon. Patrzeli w wiadomości. Westchnęłam. Usiadłam na łóżku ze zrezygnowaniem. Spojrzałam na torbę z suknią, którą kupiłam z Kylie na te dzisiejsze fajerwerki. Przebrałam sie w spodenki i T-shirt na ramiączkach. Włączyłam laptopa i położyłam się na łóżku. Ogarnęłam fejsa, insta i Twittera.  Nagle ktoś zapukał do drzwi.
-Kto tam?
-To ja, Luke.
Westchnęłam.
-Wejdź..
Drzwi otworzyły się i do kajuty wszedł blondyn.
-Hej.. Przeszkadzam?
-A jak sądzisz??
Nic nie odpowiedział tylko wszedł do środka i zamknął za sobą drzwi.
-Możemy pogadać?-zapytał  siadając na łóżku.
Zamknął mi laptopa.
-A musimy?
-Tak.
Westchnęłam. Położyłam laptopa na podłodze.
-O czym chcesz rozmawiać??
-O tobie.
-O mnie?!
-Tak.
-Dlaczego?
-Zachowujesz się jakoś dziwnie.
-W cale.. -przerwał mi.
-Nie kłam.
Spuściłam wzrok.
-O co chodzi??
Nie patrzałam na niego.
-Powiedz mi.
Dotknął mojej dłoni.
-Znowu Neymar??
Nie dawał za wygraną. W końcu nie wytrzymałam.
-Tak! Chodzi o Neymara! Dostałam znowu kilka sms'ów! I ciągle to samo! I ciągle, i ciągle..!
Spojrzał mi w oczy.
-To dlatego..
-Tak.. Teraz już wiesz, możesz iść..
Próbowałam wstać, ale Luke złapał mnie za rękę.
-Nigdzie nie ide-powiedział stanowczo.
Znowu usiadłam.
-Coś jeszcze??
-Idziesz ze mną na pokaz fajerwerków??
-Nie mam zamiaru nigdzie iść.
-A jeżeli cię ładnie poproszę?-oczy zaświeciły się mu.
Kącik ust uniósł mi się lekko mimo woli.
-Zastanowię się.
Uśmiechnął sie szeroko i rzucił we mnie suknią leżącą na łóżku. Złapałam ją w locie i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, umyłam włosy. Wysuszyłam je i ubrałam się w ta sukienkę:
Włosy rozczesałam. Zrobiłam lekki makijaż i wróciłam do Luke'a. Z walizki wyciągnęłam czarne szpilki. Poprawiłam suknię i spojrzałam na chłopaka.
-Wyglądasz ślicznie-powiedział podchodząc do mnie.
-Dzięki-uśmiechnęłam się nie śmiało.
-Jeżeli myślenie o nim sprawia ci ból to zapomnij o nim-zaczął-On nie był ciebie wart.
Nachylił sie nade mną i lekko musnął moje usta.
-A ty byłbyś w stanie zapomnieć??-spojrzałam głęboko w jego niebieskie oczy.
-Ja też to przechodziłem.. Dziewczyna zerwała ze mną gdy tylko dowiedziała się, że wyjeżdżam w trasę. Byłem z nią dość długo.
-Przykro mi..
-Nie ma co.. To była jej decyzja-uśmiechnął się-Jeżeli ja zapomniałem to ty też zapomnisz. Obiecujesz?
Wyciągnął w moją stronę mały palec. Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się.
-Obiecuję-powiedziałam i objęłam jego mały palec swoim.
-W takim razie choć do mnie. Przecież ja tez muszę jakoś wyglądać.
Wziął mnie z rękę i poszliśmy do jego kajuty. Usiadłam na łóżku i patrzałam jak Luke wyciąga ze swojej walizki czarne rurki i koszulkę z Nirvaną. Poszedł do łazienki, ale nie zamknął drzwi. Uśmiechnęłam się przebiegle. Wyjęłam telefon i włączyłam aparat. Podeszłam do otwartych drzwi.
-Nawet nie próbuj robić mi zdjęć.
-Za późno..-uśmiechnęłam się robiąc zdjęcie.
Dodałam szybki opis i wysłałam na Instagrama. W tym czasie Luke rzucił koszulkę i rzucił się na mnie. Razem znaleźliśmy się na podłodze.
-Aaa! Złaź ze mnie-śmiałam się.
-Zapomnij-próbował mnie naśladować.
-Coś ci nie wychodzi-dotknęłam jego ramienia.
Położył głowę na mojej klatce piersiowej. Po chwili ja też położyłam głowę na podłodze.
-A co sie..-do pokoju wpadł Michael.
Spojrzeliśmy na niego.
-Leżymy-odparłam.
-Tyle to ja też wiem..-uśmiechnął się podchodząc do nas.
Stanął koło Luke. Znowu się uśmiechnął i położył się na nim.
-Uhh.. Michael! Ważysz tonę!!-krzyknęłam.
Złapał się za moje biodra i zaczął wydawać dość.. dziwne dzięki.
-Mikey przestać!!-zawołałam przez śmiech.
-Nie mów, że nie lubisz trójkącików??-spojrzał na blondyna-Ja, Cal i Luke jesteśmy w tym mistrzami.
Zerknęłam na Luke, który kręcił głową. Leżeliśmy i wygłupialiśmy się gdy nagle mój telefon zaczął wibrować.
-Dostałam sms'a, złaście-popchnęłam lekko Mikey'a.
-Zobacze kto to-wstał i podszedł do łóżka.
Wziął telefon. Odblokował go i spoważniał.
-Kto to??-zapytałam choć dobrze wiedziałam kto pisał.
-Nikt ważny..
Powiedział i podniósł Luke'a ze mnie.
-Idź sie ubierz-oznajmił.
Ten zdezorientowany wstał i poszedł od łazienki.
-Co pisze..-zapytałam cicho.
Obrócił ekran telefonu w moja stronę. 'Jak wakacje? Mam nadzieje, że ON nie siedzi ci cały czas w głowie?! Pewnie zastanawiasz się kim jestem. Kiedyś się dowiesz..' Spojrzałam zdezorientowana na Mikey'a.
-Jeszcze nie dostałam sms'a o tak bezsensownej treści..
Uśmiechnął się i usiadł obok mnie. Objął mnie ramieniem.
-Obiecałam Luke'owi, że nie będę o nim już myśleć-powiedziałam cicho.
Michael spojrzał na mnie.
-Dowiemy się kto to..
-Chce jechać do Barcelony. Gdy tam będę dowiem się wszystkiego.
-Coo?! Nie możesz teraz jechać! Masz wakacje, zero pracy, zero sesji i zero treningów! Nie zepsują ci tego jakieś anonimowe sms'y!
-Michael ma racje-powiedział Luke wychodząc z łazienki-Jeżeli będziesz chciała pojadę z tobą do tej cholernej Barcelony, ale po wolnym!
Spojrzałam mu w oczy.
-Okay.
-No to możemy iść-powiedział z bananem na twarzy Mikey.
-Jak to 'możemy'?-spojrzałam na Luke'a.
-Eee.. Sorry Mikey, ale nie tym razem?
Mina mu zrzedła.
-Następnym razem-klepnęłam go w ramię.
-To my lecimy-powiedział blondyn i pociągnął mnie za rękę w stronę drzwi.
Wyszliśmy na główny pokład.
-Gdzie Viola?-zapytałam Kendall.
-Poszła z Niall'em. 
Kiwnęłam głową.
-Jest impreza na plaży-powiedział Zayn.
-Pójdziemy tam?-spojrzałam na Luke'a.
-Jasne..-zawahał się.
Złapałam go za rękę i poszliśmy na plaże.
-Może najpierw pójdziemy się przejść??-zaproponował.
-Jasne!
Już po paru krokach zatrzymałam sie klnąc.
-Co sie stało?!?
Puściłam jego rękę i zdjęłam szpilki.
-To sie stało!-pokazałam mu buty.
Zaczął sie śmiać.
-To nie jest śmieszne!!-udałam obrażoną i zaczęłam iść.
-Heej-pobiegł za mną.
Złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie. Wziął buty i rzucił je na ziemię. Spojrzałam na niego.
-Po co to zrobiłeś??
-Jakaś laska idąca plażą znajdzie fajne szpilki i będzie bardzo szczęśliwa, a ty będziesz szczęśliwa bez jednej pary.
Uśmiechnęłam się.
-Jak TY mnie znasz-powiedziałam sarkastycznie.
-No widzisz-uśmiechnął się pokazując białe zęby.
-Przestań to robić.
-Co?
-Tak się uśmiechać..-zarumieniłam się.
Zaczął się śmiać.
-Mimo, że nie mam dołeczków Ash'a uważasz, że jestem słodki?
-Nic takiego nie powiedziałam-zaśmiałam się.
-Czyli nie jestem słodki??
-Tego tez nie powiedziała-szybko pocałowałam go w usta, wyrwałam się z jego objęć i z szaleńczym śmiechem zaczęłam biec przed siebie.
-CO?! Zaczekaj!!-zaczął za mną biec.
Mimo iż moja kondycja była bardzo dobra cholernie trudno biegło sie po piasku w sukience. Byłam juz daleko od statku gdy Luke powalił mnie na piasek.
-Aaa!-krzyknęłam-Złaź ze mnie.
-A jak nie to co?-uśmiechał się.
Prawą nogę włożyłam pomiędzy jego nogi.
-Jak nie, to będzie bolało-zaśmiałam się.
Przywarł do mnie całym ciałem.
-Jesteś tego pewna?
-Cały czas-spojrzałam mu w oczy.
Przybliżył twarz do mojej. Dzieliły nas tylko milimetry.
-Zaczynam cierpnąć może pójdziemy na tą impreze coo?-powiedziałam.
W jego oczach błysnął smutek i rozczarowanie, ale wstał. Podał mi rękę.
-Dzięki.
Otrzepałam się z piasku.
-Gotowa?
-Jasne.
Złapał go za rękę i ruszyłam w stronę miejsca gdzie odbywała się impreza. Po przebyciu około 50 metrów usłyszeliśmy muzykę. Tanecznym krokiem dotarliśmy na miejsce. Pociągnęłam Luke'a w stronę tańczących. W rytm muzyki zaczęłam krążyć w okół chłopaka. Złapał mnie za biodra, a ja założyłam mu ręce na szyję. Nasz taniec nie trwał długo. Podszedł od nas jakiś Brazylijczyk.
-Odbijany-uśmiechnął się.
Złapał mnie za rękę i odciągnął od Luke'a. Położył moje dłonie sobie na klatce piersiowej, a jego  błądziły po moim ciele. Gdy chciałam lekko się od niego odsunąć, mocno przyciągnął mnie do siebie. Spojrzałam na niego. W jego oczach było tylko pożądanie. Włożył ręce pod sukienke. Tego było już za wiele. Mocny uścisk dłoni Luke'a wystarczyło aby Brazylijczyk mnie puścił.
-Jeszcze raz dotkniesz moją..-zawahał się-Karinę!
Powiedział i uderzył go pięścią w twarz. Z nosa pociekła mu krew. Podeszłam do blondyna, który chciał przyłożyć kolesiowi jeszcze raz.
-Starczy, idziemy na statek.
Lekko kiwnął głową i ruszył pierwszy. Rzuciłam ostatnie spojrzenie tłumowi i pobiegłam za Hemmings'em. Dogoniłam go. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji.
-Wszystko ok?
-Tak.
-Luke zatrzymaj się.
Stanęłam w miejscu. On nie.
-Mówię do ciebie!
Zatrzymał się i odwrócił w moja stronę.
-Co chcesz? Powiedziałem, że jest dobrze!-wykrzyczał i ruszył znowu.
Zaczęłam za nim biec. Wszedł na pokład i od razu ruszył od swojej kajuty.
-Co się stało?-zapytał Ashton.
Pokręciłam głową i poszłam do siebie. Zamknęłam drzwi i poszłam do łazienki. Rozebrałam się i wzięłam prysznic. Związałam włosy w koka i ubrałam się w krótkie szorty i top. Westchnęłam. Wyszłam na korytarz i poszłam do kajuty Luke'a. Zapukałam.
-Luke.. Otwórz.
Po chwili usłyszałam jak podchodzi do drzwi i je otwiera.
-Mogę wejść?
-Jasne..
Byłe bez koszulki, a jego włosy były w nieładzie.
-Posłuchaj-usiadłam na łóżku.
Spojrzał na mnie.
-Mogłeś go uderzyć mocniej.
Kącik jego ust podniósł się lekko.
-To był odruch.
-Rozumiem.
Kiwnął głową.
-Nie chcę żebyś się wściekał za każdym razem gdy jakiś koleś mnie dotknie..-gdy zobaczyłam jego minę dodałam-Ale okay to była lekka przesada.
Wstałam. Podeszłam do niego i złapałam jego rękę.
-A teraz choć mój bohaterze fajerwerki czekają-stanęłam na palcach i pocałowałam go.
Nagle drzwi pokoju się otworzyły i do środka wszedł Ash.
-O! Chybaa.. Przeszkadzam..
-Nie Ash, nie przeszkadzasz-powiedział Luke-Właśnie wychodziliśmy na pokład.
Złapał mnie za rękę i wyszedł na korytarz. Niebo było czarne gdy nagle rozświetliło je światło tysięcy rakiet. Blondyn przytulił mnie do siebie.
-Są piękne-powiedziałam.
Kiwnął głową. Położyłam głowę na jego klatce i wsłuchałam się w rytm jego serca. Wszystkim noc minęłam na oglądaniu pokazu, który skończył się dopiero nad ranem.






środa, 1 października 2014

Rozdział 15., wesele cz. 2

                                                                    Violetta 

-Gorzko! Gorzko!
Spojrzałam na Harrego, który był już lekko wstawiony. 'Raz się żyje'-pomyślałam i pocałowałam lekko chłopaka. Próbował mnie do siebie bardziej przyciągnąć, ale szybko go odepchnęłam. Goście trochę poklaskali i zaczęli się znowu bawić. Zabawy zakończyły się po ok. 3 godzinach.
-Idę się przebrać-powiedziała Karina.
Jej sukienka była cała czerwona. Spojrzałam na siebie.
-Ja też idę.
Poszłyśmy do łazienki. Karina przebrała się w to:
A ja w to:
-Gotowa?-zapytałam.
-Tak.
Wróciłyśmy na salę. Akurat podano jedzenie. Zajęłyśmy swoje miejsca. Spojrzałam na zegar. Dochodziła godzina 4 nad ranem, a ja nie czułam zmęczenia. Szybko zjadłam posiłek i napiłam się gorącej herbaty. Zaczęła grać muzyka. Do Kariny podszedł  Mikey i oboje poszli szaleć na parkiet. Spojrzałam na Luke. Siedział sam i pił wino. Usiadłam obok niego.
-Siema-powiedziałam.
-Hej.
-Co taki przygnębiony??
Spojrzał na mnie.
-Ja przygnębiony?-uśmiechnął się sztucznie.
-Oj przestań-klepnęłam go w ramię-Chodzi o Karinę?
Odwrócił wzrok.
-Wiedziałam..
Wypił do końca wino i zaczął:
-Zaczęło się od tego, że przyszła tutaj z Ashem, teraz cały czas coś robi i nie mogę jej złapać. Gdy pierwszy raz ją spotkałem na koncercie pomyślałem, że nic z tego nie będzie, ale z każdą chwilą..-westchnął.
-Powiedz jej.
-Nie.
-Dlaczego?
Wzruszył ramionami.
-Kiedy indziej.
Podeszła do nas Karina.
-Heej-zaśmiała się.
-Luke idź zatańczyć z Kariną-złapałam go za ramię.
-No właśnie! Choć-złapała go za dłoń i poszli na parkiet.
Rozejrzałam się. Zauważyłam otwarte drzwi na taras. Poszłam tam. Po drodze dołączył do mnie Niall.
-Jak tam?-zapytał.
-Spoko.
Był już dość mocno pijany.
-Violaa!
Zawołała moja ciocia.
-Tak?
-Dzwonić juz po szofera?
-Tak. Co nie którzy mają już dość.
Kiwnęła głową i wyjęła telefon.
-Przyjedzie za około półtorej godziny.
-Okay.
Wróciłam do chłopaka. Staliśmy tak oparci o barierkę. Niall objął mnie ramieniem. Przytuliłam się do niego.
-Kocham cię-powiedział cicho i pocałował mnie.
Byłam mocno zaskoczona jego słowami. Odsunęłam go lekko i spojrzałam mu w oczy.

                                                                      Karina

Zaciągnęłam go na parkiet. Zaczęła grać wolna muzyka.
-Co się dzieje?-zaczęłam.
-Co ma się dziać.
-Jesteś jakiś taki smutny..
-Zdaje ci się-uśmiechnął się.
Wtuliłam głowę w jego bark. Mimo mojego wysokiego wzrostu on i tak był wyższy. Nagle jeden z mężczyzn, który grał w zespole wyszedł na środek sali i powiedział.
-A teraz taniec ojca z córką!!
Pan Cristiano wyszedł na środek sali. Po chwili pojawiła się zdezorientowana Viola. Muzyka znowu zaczęła grać. W kole złapaliśmy się za ręce i chodziliśmy wokół tańczących. Nagle tuż obok mnie pojawił się mój tata i wciągnął mnie do koła. Zaczęliśmy tańczyć. Gdy muzyka zamilkła goście zaczęła klaskać.  Podeszła do mnie Viola.
-Wierz co to było?
Zaczęłam się śmiać.
-Nie. Nie wiem-spoważniałam.
-Ciocia zdzwoniła po szofera. Powinien być tutaj za około 20 minut.
-Sądzisz, że oni tyle wytrzymają-pokazałam jej pijanych kolegów naszych ojców.
-Taaa.. Scott ma dość-przyznała.
Koło nas przeszedł kelner z kieliszkami z winem. Wzięłam dwa.
-Tak na zakończenie-mruknęłam i wypiłam napój duszkiem.
Do sali weszła trójka szoferów.
-Dobry-przywitali się.
Kiwnęłyśmy głowami.
-To jak ich zabieramy?-zapytał jeden z nich.
-Kardashianowie w jednej limuzynie, piłkarze w drugiej, a my, rodzina i chłopacy w trzeciej.
-A co z resztą?
-Oni mają swoich kierowców-powiedziała Violetta.
-Dobrze, w takim razie idźcie się przygotować my poradzimy sobie z nimi.
Kiwnęłyśmy głowami i poszłyśmy po swoje torebki.
-Chłopaki jedziemy-powiedziałam.
Spojrzeli na nas. Wstali z miejsc i chwiejnym krokiem poszliśmy do limuzyny. Po chwili na miejscu kierowcy pojawił się szofer.
-Wszyscy są?
-Tak.
-To jedziemy.
Ruszyliśmy. Rozejrzałam się po aucie. Wszyscy byli zlani w pień oprócz mnie, Violi i jej cioci. Pod hotel dojechaliśmy po 20 min. Wysiedliśmy. Obsługa pomogła wysiąść nie którym z pasażerów.
-Windą na 19 piętro, ostatni pokój po prawej-powiedziała do nas kobieta w recepcji.
Tak więc wsiedliśmy do windy z Mikeyem, Ashem, Calem, Lukeyem, Niallem i Harrym. Winda zatrzymała się na ostatnim piętrze. Pomagając chłopakom iść doszliśmy do końca korytarza. Ostatni pokój po prawej był otwarty. Weszliśmy do środka. Viola zatrzasnęła drzwi. Nie patrząc na kolorowe świece, serduszka, płatki róż wszyscy rzuciliśmy się na łóżko i zasnęliśmy.  Była godzina 7 nad ranem.

Obudziły mnie ciche jęki. Powoli otworzyłam oczy. W głowie mi łupało.
-Harry?-wychrypiałam.
-Przepraszam nie chciałem cię obudzić. Po prostu suszy mnie  i to bardzo..
-Jeżeli czujesz się na siłach to idź do kuchni na dół-powiedziałam i zamknęłam oczy.
Usłyszałam jak Loczek wstaje z łóżka i zamyka drzwi. Już prawie znowu zasnęłam gdy nagle usłyszałam głośny huk. Otworzyłam jak szeroko oczy i usiadłam. Przy czym zrzuciłam rękę Luke'a i Michael'a z mojego ciała. Wychyliłam się. Na ziemi koło łóżka leżał Calum.
-Boże, Calum-powiedziałam.
Nie zareagował. Wyciągnęłam nogę i zeszłam z łóżka. Uklęknęłam obok chłopaka, co było dość trudne patrząc na mój obecny stan. Spojrzałam na swoje nogi. Cały czas miałam na sobie szpilki. Szybko je zdjęłam i rzuciłam w kąt. Rozejrzałam się po pokoju. Wszędzie były powypalane świeczniki, płatki róż i papierowe serduszka. Spojrzałam na Cala i sprzedałam mu szybkiego plaskacza w policzek. Jęknął cicho. Otworzył lekko oczy. Złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie.
-Śpij Viola, śpij-powiedział i na nowo zasnął.
-Co?!-powiedziałam.
Chciałam się wyrwać, ale Cal mocno mnie trzymał. Zmęczona próbami uwolnienia się z jego ramion położyłam głowę na jego klatce piersiowej i zasnęłam.


                                                                      Violetta
 Obudził mnie Harry. Próbował położyć się na łóżku. Dość kiepsko mu to wyszło. Usiadłam. Szybko zauważyłam brak mojej przyjaciółki w łóżku. Już chciałam krzyknąć jej imię gdy wychyliłam się za łóżko. Zobaczyłam ją śpiącą jak dziecko w ramionach Caluma. Wzięłam telefon (chyba Michael'a?!). Zrobiłam im zdjęcie i wstawiłam na IG. Spojrzałam na zegar. Była godzina 10. Przeciągnęłam się.
-Możesz się tak nie wiercić?-zapytał Niall.
Spojrzałam na niego.
-Postaram się-powiedziałam i znowu się położyłam.
Zamknęłam oczy. Nagle drzwi pokoju otworzyły się, a do pokoju weszła moja ciocia.
-Jeszcze śpicie?-zapytała podchodząc do łóżka-Wszyscy praktycznie już nie śpią.
-Piją aspirynę-mruknęłam.
-Też-uśmiechnęła się.
Spojrzała na Karinę.
-Czemu oni..-pokazała palcem.
-Nie mamy pojęcia co się tu działo-powiedział Harry.
-Okaay.. To może wyjaśnicie mi dlaczego śpicie w pokoju małżeńskim?
Spojrzałam na ciocię.
-O czym ty mówisz?-usiadłam-Aaa.. o tym. To pokój małżeński?
Pokiwała głową. Nagle usłyszeliśmy.
-Ała!  Caluum!
Zdesperowana Karina uderzyła Hood'a i z triumfem stanęła na nogi.
-Hej-uśmiechnęła się.
-Co ty tam z nim robiłaś?
-A szkoda gadać-machnęła ręką-Jak reszta?
-Większa połowa jest już odwiedziona do domów. Zostaliśmy tylko my.
Pokiwaliśmy głowami.
-Wy też się ogarniajcie powoli. Jak będziecie gotowi zadzwońcie po szofera. Ja już jadę, paa-powieedziała i wyszła.
Przeciągnęłam się. Na chwile obecną nie spałam ja, Karina, Harry, Calum i Niall.
-Co z nimi zrobimy?-zapytała Karina patrząc na Luke'a, Michael'a i Ash'a.
Niall wszedł na łóżko i zaczął po nim skakać.
-Wstawaaaać!!
Karina wzięła poduszkę i zaczęła okładać nią chłopaków.
-Fuck off!-krzyknął Mikey-Ty zła kobieto!
Zaczęłam się śmiać.
-Dobra skoro wszyscy juz nie śpią to zbieramy się do domu.
Wzięłam telefon i zadzwoniłam do szofera

                                                                             Karina

Szofer przyjechał dość szybko. Po 10 minutach siedzieliśmy już w samochodzie.
-Ale łeb mnie napierdala-skarżył się Michael.
-Nie tylko ciebie-poklepałam go po ramieniu.
Dojechaliśmy do domu. Ja i 5SOS poszliśmy do mnie, a Viola i część 1D do niej. Poszłam do swojego pokoju i od razu wbiłam do łazienki. Umyłam włosy i zmyłam resztki makijażu. Obwinęłam się ręcznikiem i poszłam do garderoby. Chłopaki leżeli na łóżko i penetrowali mój stolik nocny.
-Nic ciekawego tam nie znajdziecie.
Spojrzeli na mnie.
-Mówie serio!
W garderobie ubrałam się w to:
Rozczesałam włosy i związałam je w koński ogon.
-Wy nie macie zamiaru się odświeżyć?-zapytałam malując rzęsy.
-Ash i Luke poszli po jakieś ciuchy-odparł Cal.
-Wam tez radziłabym to zrobić.
Usiadłam. Wzięłam telefon. Zauważyłam, ze mam jedną wiadomość.
-Chłopaki, znacie ten numer?
Pokazałam im telefon.
-Nie, a co?-zainteresował się Cal.
-Dostałam od niego wiadomość.
-Co pisze?
-'Powinnaś bardziej go pilnować'-spojrzałam na chłopaków.
-I to wszystko?!
Już chciałam coś powiedzieć gdy dostałam drugiego sms'a. Tym razem było to zdjęcie.
-CO?!
Mikey od razu znalazł się przy mnie.
-Jaki chuj!-krzyknął.
-Co to?-zapytał Calum.
Pokazałam mu telefon. Zdjęcie przedstawiało Neymara i Brunę całujących się.
-Niee.. Nie! To Photoshop!-wstałam.
-Wygląda jakoś dziwnie wiarygodnie-oznajmił Cal.
-To PHOTOSHOP!-powiedziałam.
-Zadzwoń do niego-zaproponował Michael.
-Okay.
Wyrwałam telefon z rąk Calum'a  i wybrałam numer Brazylijczyka.
Jeden sygnał. Drugi, trzeci i czwarty.
-Karina?-usłyszałam głos.
-O Neymar co tak długo? Nie mogłeś odebrać?
-Yy.. No wiesz w samolocie jestem..
-W samolocie?!
-Noo.. Lece z Bruną do Barcelony. Jutro zaczynamy treningi.
-Ahaa.. Dlaczego nic mi nie powiedziałeś??
-Nie było okazji.. Przepraszam słońce. Nie gniewasz się?
Westchnęłam.
-Już nie, ale poinformuj mnie o czymś takim następnym razem ok?
-Oczywiście-powiedział i się rozłączył.
Spojrzałam zdziwiona na czarny ekran telefonu.
-Rozłączył się..
Mikey objął mnie ramieniem.
-Gdzie jest teraz?-zapytał Cal.
-W samolocie z Bruną, jadą do Barcy.
-Mogę twojego laptopa?-zapytał znów.
-Jasne.
-Po co leci do Barcelony?
-Na treningi..
Calum zaczął się śmiać.
-Co znowu?
-Okłamał cię.
-Co?!
-Barca zaczyna treningi dopiero w przyszłym tygodniu.
-Nie.. To nie możliwe.. Nie okłamałby mnie..
-Ale jednak.. Zrobił to!
-Może coś mu się pomyliło.. Alboo.. -wyrwałam się z objęć Mikey'a i usiadłam na łóżku.
-Nie ma innego wyjaśnienia.
Do pokoju weszli Luke i Ash.
-Mamy tosty-uśmiechnął się Irwin. 
-I aspirynę-dodał Luke-Stało sie coś?-zapytał.
-Nie wszystko jest okay-powiedziałam biorąc od niego szklankę z aspiryną.
Wypiłam ją duszkiem. Mikey i Cal wzięli po 3 tosty i wyszli na korytarz.
-My idziemy do nas teraz wy się z nią pomęczcie.
Uśmiechnęłam się mimo woli.
-Co się dzieje?-dopytywał Lukey.
-Ehh.. Dostałam sms'a od jakiegoś numery. Było tam zdjęcie Neymara i Bruny. Gdy zadzwoniłam do niego powiedział mi, że już jest w samolocie do Barcelony, bo jutro ma trening. Cal pogrzebał trochę w necie i okazało się, że trening Barcy zaczynają się dopiero w przyszłym tygodniu.
-Czylii.. Można powiedzieć, że Neymar cię 'lekko' okłamał-powiedział poważnie Ash.
-Przestańcie to powtarzać! Może po prostu coś mu się pomyliło!
-Nie sądze..
-Karinaa!-usłyszałam głos Violi z dołu.
-Jestem u siebie!
Po chwili w moim pokoju pojawiła się moja przyjaciółka i 1D.
-Cristiano i Irina już pojechali?-zapytałam.
-Pakują się-uśmiechnęła się.
-A gdzie jadą?-zapytał Harry.
-Na Hawaje.
-To może my też gdzieś pojedziemy?-zaproponował Mikey.
Spojrzeliśmy na niego.
-To nie jest głupi pomysł-powiedziałam-U twojej babci twój tata ma jacht. Moglibyśmy go pożyczyć.
-Jest.. To znaczy.. Byłby za mały na nas wszystkich.. Ale możemy pogadać z kapitanem, może ona ma jakieś większe jachty.
-Okay to dzwoń do niego-rzuciłam jej telefon.
Viola wzięła go i weszła na dół.
-Gdzie byśmy pojechali?-zapytałam.
-Ja wiem gdzie!!-do pokoju wpadła Violetta,
Spojrzeliśmy na nią mocno zdziwieni.
-Koleś ma spory 'jachcik' w Rio. Jest ogarnięty i tylko czeka na takie osoby jak my!
-Czyyli..-zaczął Cal.
-JEDZIEMY DO RIOOO!-krzyknęłam i pobiegłam do garderoby po walizki.
-Samolot mamy jeszcze dziś o 20:34.
-No to.. Możemy iść się pakować-powiedział Ash podchodząc do drzwi.
-To my lecimy do mnie.. Jak coś to będziemy do siebie dzwonić-rzekła Viola i wyszła.
Weszłam do garderoby.
-I co ja mam spakować?!
Koło mnie stanął Luke.
-Może wszystko.
-Myślałam nad tym, ale w tedy miałabym duuuużo walizek.
Nagle do pomieszczenia wpadł Mikey i zaczął zdejmować z wieszaków ubrania.
-To fajne, to sexy, to wygodne, to modne, to w moim stylu..
-Dzięki za pomoc..-strąciłam z ramienia koszulkę-Za chwilę będziesz zbierał te wszystkie rzeczy.
Przy pomocy Luke ściągnęłam kolejne dwie walizki do których włożyłam bluzki, spodenki i stroje kąpielowe. Do następnej zapakowałam buty. Do kolejnych mniejszych toreb zapakowałam bieliznę i kosmetyki. Spojrzałam na zegarek. Była godzina 15.
-Wy nie idziecie sie pakować?
-My zawsze jesteśmy spakowani.
-No taak..
Wzięłam telefon i zadzwoniłam to Violi.
-I jak? Spakowana?
-Prawie.. Próbuję upchać buty..
-Okaay-zaśmiałam się.
Rozłączyłam się.
-Pomożecie mi zanieść je na dół?
-Co będziemy za to mieć??-zapytał Cal.
Spojrzałam na niego.
-Możesz wylecieć za okno jeżeli tego nie zrobisz.
-To groźba?
-Tak i to bardzo karalna.
Podchodząc do walizek wytknął mi język i zszedł na dół. Pokręciłam głowa i też wzięłam dwie walizki.
-Daj jedną-powiedział Ash wyrywając mi walizkę z rąk.
-Dałabym sobie radę.
-Nie wątpię, ale lepiej się nie przemęczaj-mrugnął okiem.
-Czy to była jakaś cholerna aluzja?!
Zaczął się śmiać.
-Ashton!-rzuciłam walizkę koło kanapy i podbiegłam do niego-Co to miało znaczyć?!
-A czy wszystko musi coś znaczyć.
Przekrzywiłam lekko głowę.
-W suumie to nie, ale chyba raczej powinno nie sądzisz??
-Możliwe..-znowu się uśmiechnął.
-Przestań-klepnęłam go w ramię.
Nagle pochylił się i przyrzucił mnie sobie przez ramię.
-AAA! Puść mnie!
-Ash nie gwałć Kariny-powiedział Niall wchodzą do domu-Viola kazała sie spytać czy ma zadzwonić do Jennerek.
-Kylie i Kendall?
Pokiwał głową.
-Niech dzwoni.
-Ok zaraz tu przyjdziemy.
-Wszystkie twoje torby są na dole-oznajmił Mikey.
-Miło słyszeć-uśmiechnęłam się szeroko.
-Coś sie za to należy-nachylił sie nade mną.
-W policzek.
Westchnął.
-Może być.
Dałam mu szybkiego całusa w policzek. Nagle do domu wpadła Violetta, Niall i Harry.
-Zgodziły sie!!-usiadła na kanapie obok mnie-Kylie i Kendall jadą z nami.
-Będą leciały samolotem z USA do Rio. Tam się spotkamy-dokończył Niall.
-Gdzie reszta?-zapytałam.
-Pojechali po swoje dziewczyny.
Kiwnęłam głową.
-Czyli Eleanor też tam będzie??
Zgodnie pokiwali głowami.
-Oj to będzie się działo..
Zaczęliśmy się śmiać. Spojrzałam na zegar. Była godzina 18:00.
-Idę się ogarnąć-stwierdziłam i poszłam do siebie.
Weszłam do łazienki. Wzięłam prysznic, umyłam włosy. Zrobiłam makijaż i wysuszyłam włosy. Obwinęłam się ręcznikiem i poszłam do garderoby. Tam ubrałam się w przyszykowane ubrania:

-Wyszłaś z łazienki?-usłyszałam głos Violi.
-Tak, a co?
-Też wezmę prysznic.
-Jasne, nie krępuj się.
Z łazienki wyszła Violetta. Weszła do garderoby i wzięła prawie ostatni komplet ubrań:
Rozczesałam włosy i związałam je w koński ogon. Zeszłyśmy na dół.
-Jedziemy na lotnisko-oznajmił Harry.
Wpakowaliśmy wszystkie walizki do busa i pojechaliśmy. Na miejscu czekali na nas Liam, Sophie, Zayn, Perrie, Lou i Eleanor. Przywitałyśmy się pierwszymi dziewczynami.
-Ile zostało czasu?-zapytała Sophie.
-20 minut.
Kiwnęła głową. Po chwili podszedł do nas jakiś facet.
-Przepraszam, państwo czekają na prywatny samolot do Rio se Janerio?
-Tak, a co?-odparła Viola.
-Jestem drugim pilotem tego samolotu, zapraszam za mną.
Spojrzałam na resztę. Calum wzruszył ramionami i poszedł za facetem. Poszliśmy w jego ślady. Gdy doszliśmy do samolotu zapakowano nasze torby i pokazano nam wejście do środka. 'Pary' usiadły razem. Viola z Niallem, Ash z Calem, ja z Luke'iem, a Mikey i Harry siedzieli sami.
-Proszę zapiąć pasy za chwilę startujemy-oznajmił kapitan.
Zapieliśmy pasy i czekaliśmy.
-Gotowa?-zapytał Luke.
-Chyba tak.
Włączono silniki. Ruszyliśmy. Luke złapał mnie za rękę. Po chwili byliśmy juz w powietrzu.








                                                                                        

piątek, 5 września 2014

Rozdział 14., wesele cz. 1

                                                                      Violetta

-Violaa..
-Mmm..
-Obudź się..
Przewróciłam się na plecy.  Otworzyłam oczy i spojrzałam na tatę.
-Co?
-Zaraz jemy śniadanie. Ubierz się i zejdź na dół.
-Już wszyscy przyjechali?
-Tak.
-Tak wcześnie rano?
-Jest godzina 11.
Kiwnęłam głową. Wyszedł z pokoju. Wstałam i poszłam do łazienki. Wzięłam prysznic, zrobiłam lekki makijaż i rozczesałam włosy. Weszłam do garderoby i ubrałam się w to:
Wzięłam telefon i zeszłam na dół.
-Dzień dobry-powiedziałam.
Przywitałam się z resztą rodziny i zasiedliśmy do stołu.
-Macie już wszytko przygotowane?-zapytała babci gdy na stół postawiono ciastka i kawę.
-Tak-odparł tata-Pałac jest przygotowany. Trzeba tam postawić jeszcze płotek żeby nikt nie wpadł do wody.
Pokiwaliśmy głowami.
-Za 2 godziny przyjedzie fryzjer-powiedziała do mnie Irina gdy sprzątałyśmy ze stołu-Zadzwoń po Sarę i Karinę, ale to później.
-Dobrze.
Usiedliśmy w salonie i włączyliśmy jakiś film. Gdy film się skończył ktoś zapukał do drzwi. Tata poszedł je otworzyć.
-Fryzjer przyszedł.
-Idę po Karinę i Sarę.
Wybiegłam z domu i zapukała do drzwi domu Kariny.
-Tak?-otworzył je pan Iker.
-Przyszedł fryzjer ii..-nie skończyłam, bo nagle za bramkarzem pojawiła się Karina.
-Już idziemy.
Poczekałam chwilę za nimi.
-Możemy iść-powiedziała Sara zamykając drzwi.
Jej brzuch z dnia na dzień było coraz większy. Gdy weszłyśmy do domu fryzjerka zajmowała się ciocią Elmą.  Fryzura dla druhen wyglądała tak:
Potem była ciocia Liliana, siostra Iriny- Tatiana, Sara, ja i Karina. Gdy my byłyśmy gotowe fryzjerka zajęła się facetami. Spojrzałam na zegar. Była godzina 14:03.
-Ubierzmy się w suknie i jedźmy do kościoła bo się spóźnimy.
Spojrzałam na Karinę.
-Nie dzwonili.
Poszłyśmy na górę po suknie. Ubrane zeszłyśmy na dół. Irina wyglądała tak:
         
Tata tak:
A druhnowie tak:


-Wszyscy gotowi?-zapytał tata.
Pokiwaliśmy zgodnie głowami i wyszliśmy na zewnątrz do samochodów.
-Konie są na miejscu?-zapytałam tatę.
-Tak, powozy czekają pod kościołem.
Pojechaliśmy do kościoła. Podczas jazdy dostałam sms'a od Kariny z informacją, że dzwonił do niej Michael. Mają opóźniony samolot i nie wiadomo, o której się pojawią jeżeli w ogóle się pojawią. Westchnęłam. Podjechaliśmy pod kościół. Tata wyprowadził Irinę z samochodu i pobiegł do środka.
-I jak emocje?-zapytała Karina podchodząc do nas.
-Jest okay-odparła Irina.
-Macie bukieciki-powiedział Hugo i rozdał każdej z druhen mały bukiecik.
-Odzywali się?
-Niee..
-Chodźcie, goście już czekają-powiedziała Irina.
Uniosłam suknię wchodząc po schodach. Irina wciągnęła powietrze, uniosła głowę i powolnym krokiem weszła do środka kościoła. Za nią weszła jej siostra. Następnie ciocia Elma,  Liliana, Sara, ja i Karina. Tata czekał na swoją przyszłą żonę z uśmiechem pod ołtarzem. Z organ wypłynęła weselna muzyka. Uroczystość trwała około 2 godzin, a chłopaków cały czas nie było widać. Wyszliśmy z kościoła. Młodą parę obrzucono ryżem. Wsiedliśmy do powozów. Podróż do pałacu trwała pół godziny. W pałacu szybko przebrałam się w taką suknie:


I do tego białe szpilki. Poprawiłam fryzurę i byłam gotowa. Karina była ubrana w to:
I czarne szpilki. Włosy rozpuściła.
-Szkoda, że ich nie ma-powiedziała.
Weszłyśmy do sali i .. Stanęłam jak wryta. Na przeciwko wejścia stali chłopacy ubrani w garnitury.
-Niall-powiedziałam.
-No szkoda, że ich nie ma-powiedziała Karina patrząc na swoje buty.
-Co?-spojrzałam na nią-A! Oni tu są. Patrz!
Podniosła głowę. Najpierw na jej twarzy zagościła ulga, ale po chwili zaczęła się to zmieniać w złość. Zacisnęła ręce w pięści i podeszła do chłopaków.
-Co wy tutaj do cholery robicie?!
-Noo.. Czekamy na was-odparł delikatnie Liam. Obok niego stała jego dziewczyna.
-Dzwoniłeś do mnie, że macie opóźniony samolot, a tak naprawdę nie źle bawicie się siedząc tutaj!
Kłotnie przerwały Kylie i Kendall Jenner.
-Heej-przywitałyśmy się.
-Możecie pokazać nam swoje miejsc?-zapytała młodsza.
-Jasne-powiedziałam.
Karina odwróciła się do Mikey'a.
-Z tobą policzę się później-pogroziła mu palcem i poszłyśmy pokazać dziewczyną miejsca.
-Tu jest twoje-powiedziałam do Kendall-Tam Kylie, Kim, Kanye, Khloe, Kourtney i Scoot.
-Dzięki-powiedziały i zawiesiły torebki na krzesłach.
Nagle wszyscy na sali zaczęli klaskać. Kelnerka rozdała szampana. Wypiliśmy go. Rozpoczął się pierwszy taniec. Do Kariny podszedł Neymar.
-Cześć-powiedziała przytulając go.
Wydawał się jakoś dziwnie sztywny.
-Hej-pocałował ją w policzek-Zatańczysz?
-Jasne.
Neymar i Karina byli 3 parą, która dołączyłam do młodych. Poszukałam w tłumie Luke. Stał obok Cala i patrzał na brunetkę.
-Zatańczysz?-obok mnie pojawił się Niall.
-Jasne, czemu nie. 
Stanęliśmy naprzeciw siebie i zaczęliśmy tańczyć.

                                                                    Karina

-Czm się nie odzywałeś?-zapytałam go-Nawet nie zadzwoniłeś gdy miałam urodziny. Co się dzieje?
-Wiem, przepraszam-spuścił głowę.
-Dobra nie ważne..-pocałowałam go w policzek.
-Odbijany-powiedział Sergio Ramos i szturchnął Neymara w ramię.
-Do zobaczenie-mruknął mi do ucha i pocałował w usta.
Sergio gwizdną cicho.
-On zawsze tak się żegna?-zapytał gdy tamten odszedł.
-Zazwyczaj-patrzałam za Brazylijczykiem.
Dostrzegłam go stojącego obok Bruny. Trzymali sie za ręce. Gdy skończyliśmy tańczyć poszłam na swoje miejsce. Nalałam do szklanki wody.
-Nie odzywaj się do mnie-powiedziałam do Mikey'a gdy zauważyłam, że chce coś powiedzieć w moją stronę.
-No weź.. Karina..-usiadł na miejscu Violi.
-Okay.. Ogarniam, że chcieliście nam zrobić niespodziankę, ale nie dziś. Okay? Nawet nie wiesz, jak się martwiłam gdy powiedziałeś mi, że macie opóźniony samolot.
Spuścił wzrok.
-Przepraszam.
Na widok smutnego Mikey'a zmiękło mi serce.
-No już dobrze-przytuliłam go.
Goście zasiedli do stołów i podano obiadokolacje.
-Co powiecie na to, żeby wspólnie zaśpiewać piosenkę?-zaproponowała Viola.
-Jasne, ale jaką?-zapytał Harry.
-Może 'Forever Young'-powiedziałam.
-I 'Send it on'-dodała Viola.
-To my też coś od siebie dodamy-uśmiechnął się Niall.
-My też-poruszył brwiami Mikey.

                                                                         Violetta

Tak, więc gdy zjedliśmy podeszliśmy do orkiestry i poprosiliśmy ich o gitary. Najpierw zaśpiewaliśmy 'Forever Young'. Michael, Niall i Luke grali na gitarach. Potem ja, Niall, Karina, Luke, Perrie i Zayn zaśpiewaliśmy 'Send it on'. Goście tańczyli lub stali pod sceną i bujali się w rytm muzyki. Gdy skończyliśmy ukłoniliśmy się, a Lou powiedział:
-Teraz coś od nas dla młodej pary.
Chłopacy z 1D zaśpiewali 'C'mon C'mon'. Gdy byli w refrenie Karina popchnęła mnie na scenę. Gdy skończyliśmy goście głosno bili brawa. Niall zabrał mikrofon.
-Przed państwem 5 Seconds Of Summer!
Zdezorientowani chłopacy weszli na scene. Wzięli gitary i przed chwilę szeptali do siebie. Ash wybijał rytm na perkusji. Luke spojrzał znacząco na moją przyjaciółkę, która nagle zaczęła śpiewać:
-I need your love to light up this house
I wanna know what you're all about
I wanna feel you feel you tonight
I wanna tell you that it's alright
..
Po chwili cała sala zaczęła śpiewać refren:
- We'll never be as young as we are now
It's time to leave this old black and white town
Let's seize the day, let's run away
Don't let the colours fade to grey..

Złapałam przyjaciółkę za rękę i obie bujałyśmy się w rytm piosenki. Po chwili moją prawą rękę złapała Kendall, a lewą rękę Kariny Kylie. Gdy chłopaki skończyli śpiewać zabawa zaczęła się na dobre. Kelnerka rozdawała czerwone wino.
-Ej Viola, patrz. Eleanor-powiedziała Karina i pokazała kieliszkiem dziewczynę moje byłego stojąca w drzwiach. 
Spojrzałam na przyjaciółkę. 
-Czas się zabawić. 
Wzięłam kieliszek wina i obie wolnym krokiem poszłyśmy do dziewczyny. Gdy byłyśmy parę kroków od niej udałam, że się potykam i wylałam całą zawartość kieliszka na jej białą suknię. 
-O Mój Boże!-zawołałam z przejęciem-Jak ja cię bardzo przepraszam!
Eleanor spojrzała na mnie ze złością.
-Chodźmy do łazienki. Może uda się uratować suknię-powiedziała Karina i popchnęła dziewczynę w stronę łazienki. 
Otworzyła drzwi i wepchnęła ją do jednej z kabin. 
-Przebież się!
Wyjęłam z włosów wsuwkę. Podałam ja Karinie, która włożyła ją do zamka w drzwiach i lekko przekręciła. Spojrzała na mnie i z przebiegłym uśmiechem pokiwała głową. Wskazałam głowa drzwi. Znowu kiwnęła. Po cichu wyszłyśmy z toalety. Stuknęłyśmy kieliszkami. 
-Jedna z głowy-powiedziała Karina i duszkiem wypiła zawartość naczynia. 
-Teraz?
-Bruna. 
Rozejrzałam się po sali. 
-Tam jest!-powiedziałam. 
-Okay, to idziemy. 
Idąc do Brazylijki wzięłyśmy kolejne trzy kieliszki.
-Cześć kochana-powiedziałam siadając obok niej.
-Czego chcecie?
-Jak to czego? Chcemy pogadać-Karina usiadła po jej drugiej stronie i podała jej kieliszek. 
Wzięła go nie pewnie i napiła się. 
-To o czym chcecie gadać. 
Spojrzałam na Karinę. 
-O twoim BYŁYM.
-Jakim byłym? Jestem w szczęśliwym związku. 
-A Neymar mi mówił, że z tobą zerwał by być ze mną-powiedziała brunetka. 
Bruna spojrzała na nią z niedowierzaniem.
-Naprawdę?!
-Tak.
Karina i Bruna wypiły do końca wino. 
-Muszę z nim pogadać-próbowała wstać.
-Pieprz go!-zawołała Karina. 
Sięgnęła po butelkę wódki i nalała Brunie do kieliszka. Uśmiechnęłam się. Po 4 kieliszkach była piłkarza była kompletnie pijana. 
-Gotowe-powiedziała moja przyjaciółka z uśmiechem i wstała od stołu. 
Zrobiłam to samo. Podszedł do mnie Pepe.  
-Zatańczysz?
-Jasne-uśmiechnęła się i poszliśmy na parkiet. 
Tańczyliśmy do 2 piosenek. Nagle stuknęłam się ramieniem ze Scootem. 
-Heej-zaśmiał się-Odbijamy!
Puścił ręce Kourtney i złapał mnie za biodra. Pepe tańczył z Kourtney. Zaczęliśmy tańczyć. Długo to nie trwało, ponieważ podano tort. Wybiła 24. Na środku sali postawiono dwa krzesła. Do Iriny podeszła jej siostra i zdjęła jej welon, a tacie krawat zdjął wujek Hugo. Wszystkie nie zamężne kobiety na sali utworzyły kółko okół panny młodej. Zaczęła grać muzyka i tańczyliśmy w kółeczku. Muzyka ucichła, a Irina rzuciła za siebie welonem. Wszyscy wstrzymali oddech. Nagle welon wpadł mi w ręce. Wszyscy zaczęli klaskać, a ja wydobyłam z siebie krzyk bólu. Karina zaczęła się ze mnie śmiać. Pokazałam jej środkowy palec.
-Fakaj się!
Teraz koło zrobili panowie. Krawat taty złapał.. HARRY!!
-O mój Boże..-powiedziałam do Kariny.
-No cóż.. Mogłaś trafić gorzej-znowu się zaśmiała.
Klepnęła mnie w ramie i poszła po drinka.