Karina
Obudził mnie mój telefon. Wyciągnęłam go spod poduszki i nie patrząc na ekran odebrałam.
-Hallo?
-Śpisz?-zapytał się Mikey.
-Nie, poluje na słonie.. Jasne, że śpię!
-Aa..! Słyszałem, że idziesz z Ashem na wesele.
-Michael. Naprawdę.. Musisz dzwonić tak rano żeby pogadać ze mną w sprawie wesele?
-Tak-odparł stanowczo-Luke jest w dołku. Całą drogę do Manchesteru nie gadał z nikim..
-Ehh.. Mikey nie mam głowy teraz na tą rozmowę.
-Ale ja mam. Włącz rozmowę video.
-Jestem w piżamie.
-Tym lepiej.
-Uhh..
Spojrzałam na ekran telefonu. Włączyłam video. Michael też leżał w łóżku.
-Zadowolony?
-Bardzo.
Zamilknął na chwilę.
-No dobra.. Wyjaśnij mi coś się dzieje między tobą, a chłopakami.
-Między mną, a nimi nic się nie dzieje.
-Wcale-powiedział sarkastycznie-Luke gadał ze mną, że chce iść z tobą, ale nie wiem jak cię o to zapytać. Potem gadałem z Ashem i pytał o to samo. Nie wiedziałem co im powiedzieć, więc wygarnąłem im, że mają się sami tym zająć. Wyszło jak wyszło.
-Mikey.. Zgodziłam się żeby iść z Ashtonem, ponieważ Luke się mnie o to nie pytał. Nie sądziłam, że zapyta się o to pod lotniskiem-wtuliłam się w kołdrę.
Nagle w kamerze u Mikeya pojawił się Ash i Cal.
-Hej-powiedziałam.
-Czeeść.
-Słuchajcie ja lece odezwę się później, paaa-pomachałam ręką i rozłączyłam się .
Przeciągnęłam się i wstałam. Wzięłam jakieś ciuchy i poszłam do łazienki. Umyłam się, pomalowałam i ubrałam w to:
(bez torby)
Wróciłam do pokoju. Viola już nie spała.
-Z kim gadałaś?
-Z Mikeyem..
-Oks.
Wstała i poszła do łazienki po chwili wyszła ubrana w to:
(bez torby
Rozczesałam włosy i założyłam czapkę.
-Choć na śniadanie-powiedziała.
Zeszłyśmy na dół. Poszłyśmy do kuchni. Wzięłam patelnie i jajka.
-Robisz jajecznice?-zapytała.
-Jak widać.
Usiadła na krześle i czekała. Gdy jajecznica była gotowa nałożyłam ją na talerze i podałam na stół.
-Smacznego-powiedziała babcia Violi.
Gdy zjadłyśmy pojechałyśmy do miasta żeby kupić jakieś kwiaty i ozdoby. Zakupy zajęły nam około 4 godzin. Weszłyśmy do domu. Torby postawiłyśmy w salonie.
-Macie wszystko?-zapytała babcia.
-Tak. Wstążki, balony serpentyny. Dzwoniłyśmy też do zakładu dekoracyjnego. Zamówiłyśmy ich na jutro. Pomogą nam przy dekoracji kościoła i pałacu-powiedziałam.
-Kwiaty będą do odebrania w dzień ślubu, żeby nie zwiędły-dodała Viola.
-Dobrze. Może zjecie obiad?
-Jadłyśmy na mieście, ale możemy zobaczyć co upichciłaś-zaśmiała się Violetta.
Weszłyśmy do kuchni i pani Maria podała nam talerze z.. Bajglami?
-Bajgle?-zapytałam równo z Violą.
-Tak, a co? Nie lubicie?
-Nic nie mam do bajgli, ale.. To chyba nie najlepszy pomysł na obiad.
-Ja nie narzekam-powiedziałam kończąc drugiego bajgla.
Westchnęła i też zaczęła jeść.Gdy skończyła zadzwonił jej telefon.
-To Niall-powiedziała i wyszła na taras.
-To ten blondyn, tak?-zapytała jej babcia.
-Tak, to ten blondyn.
Violetta
-To Niall-powiedziałam i poszłam na taras-Tak?
-Hej Viola.
-Cześć, co tam u was?
-Mamy teraz przerwe po próbie, a co u ciebie?
-A w porządku. Byłam dziś z Kariną na zakupach..
-Słuchaj.. Muszę cię ciebie o coś zapytać..
Gdy to usłyszałam od razu wiedziałam o co chodzi.
-Mów.
-Czy.. Poszłabyś ze mną na wesele?
Westchnęłam.
-Co? Stało się coś?
-Ehh.. Nie.. Posłuchaj Niall.. Z chęcią bym poszła z tobą na ślub, ale.. Nie.
-Idziesz z Calumem?
-Nie. Jemu też odmówiłam.
-Aha.
-Nie obrażaj się. Jesteś świetnym kolesiem, ale chcę iść sama. Mam nadzieje, że to zrozumiesz.. Pa Niall-rozłączyłam się i poszłam w stronę domu.
Karina
-Co chciał Niall?-zapytałam ją gdy wróciła.
-To co Cal.
Kiwnęłam głową.
-Dziewczyny możecie iść pomóc przy myciu koni do drogi-powiedział pan Margines.
-Jasne, tylko sie przebierzemy-powiedziała.
Poszłyśmy na górę. Wyjęłam z szafy bryczesy, wyglądały tak:
Koszulę:
I buty:
Włosy związałam w kitkę. Viola ubrała się w to:
Włosy związała w koka.
-Idziemy?-zapytała.
-Juuuż-powiedziałam poprawiając koszulę.
Wyszłyśmy na dwór i podeszłyśmy do pomocników.
-Pomóc?-zapytała Viola.
-Na początek weźcie Herosa i Harrego. Wyprowadźcie ich na wybieg. Wyczyśćcie im boksy, potem umyjcie ich i przygotujcie im siodła.
-Kiedy będziecie je wywozić do Madrytu?-zapytałam.
-Jeżeli się wyrobimy to jutro z rana.
Pokiwałyśmy głowami i wzięłyśmy sie do roboty. Pracę przy koniach skończyłyśmy późno w nocy. Razem z Violą przygotowałyśmy 12 koni. Wróciłyśmy do swojego pokoju. Wzięłyśmy prysznic i poszłyśmy spać.
Poczułam szturchnięcie w ramię. Nie zareagowałam. Kolejne szturchnięcie.
-Karina..
-Mhmm..
-Karina.. Obudź się..
Powoli otworzyłam oczy. Nade mną stała Viola.
-Co?
-Ubieraj się. Za 2 godzina mamy być na lotnisku żeby odebrać sukienki i buty dla druhen z Paryża.
-Mhmm..
Przeciągnęłam się. Wstałam z łóżka i ubrałam się we wczorajsze ubrania. Poszłam do łazienki, poprawiłam makijaż i rozczesałam włosy. Zeszłam na dół. Viola już tam była. Zjadłam miskę płatków. Spojrzałam na telefon. Miałam 3 nie odebrane połączenia od taty i Mikeya.
-Choć. Im szybciej tam będziemy tym lepiej-powiedziała Violetta.
Włożyłam czapkę i poszłam za nią. Jadąc na lotnisko zadzwoniłam do Michaela.
-Siema co chciałeś?
-Hej. Nic, tak dzwoniłem, a co? Nie moge?
-Jasne, że możesz.. Ale pomyślałam, że coś sie stało skoro dzwoniłeś do mnie o drugiej w nocy.
-Nie sądziłem, że będziesz już spać.
-Tak wyszło.. Okay skoro wszystko w porządku to ja lece, narazie, odezwijcie się jak będziecie lecieć do Madrytu.
-Oks. Paaa.
-Co chciał?-zapytała Viola zatrzymując samochód na światłach.
-W sumie to nie wiem, ale mniejsza o to.. -zalogowałam się na Keek'a-Nagramy coś dla fanów.
-Keek?
-Tak.
Ruszyłyśmy.
-Hej ludziee-powiedziałam-Właśnie jedziemy z Violą na lotnisko. Przywitaj się.
Skierowałam ekran telefonu na nią.
-Czeeść-pomachała ręką-Okay starczy.. -zakryła kamerę.
-Nie przesadzaj przez chwilą zaczęłyśmy.
Zaśmiała się.
-No więc jedziemy po suknie dla druhen..
Viola szybko pod głosiła radio na ful i zaczęła śpiewać:
-Baby You light up my world like nobody else
the way that you flip your hair gets me overwhelmed
but when you smile at the ground it ain't hard to tell
You don't kno-o-ow
You don't know you're beautiful!
Zaczęłam się śmiać.
-Tak działa One Direction!!
Zaśpiewałyśmy piosnkę do końca.
-Okay ludzie byee!-wyłączyłam kamere i opublikowałam filmik.
-Jesteśmy-powiedziała Viola parkując.
Wyszłyśmy z auta i poszłyśmy do biura.
-Przesyłka już jest-oznajmiła kobieta podając nam ją.
-Dziękujemy, do widzenia.
Wróciłyśmy do auta.
-Ogarniamy je teraz czy w domu?-zapytałam.
-W domu..
Ruszyłyśmy. Po 30 min byłyśmy w domu jej babci. Usiadłyśmy na kanapie w salonie i odpakowałyśmy suknie.
-Są śliczne-powiedziałam.
-Tak. Piękne.
Suknie wyglądały tak:
Pod nimi były takie buty:
-Boskie..-westchnęłam.
-Suknie była specjalnie szyta na to wesele-powiedziała babcia Violi.
Spojrzałyśmy na nią. Violetta spakowała suknie i buty z powrotem do kartonu.
-Teraz możemy jechać do domu-powiedziałam.
Pożegnałyśmy się z gospodynią i pojechałyśmy do Madrytu. Paczke z sukniami wniosłyśmy do salonu.
-Ok, możemy teraz jechać do tego pałacu i pomóc im tam.
Westchnęłam.
-Jasne.
Wzięłam szybko butelkę wody i pobiegłam do samochodu. Pałac w którym miało odbyć się wesele wyglądał tak:
-Jeszcze chyba nikt nie wpadł na to, że można urządzić wesele w Kryształowym Pałacu-powiedziałam.
-Nikt tego jeszcze nie próbował.
Dojechałyśmy na miejsce. Wypakowałyśmy wszystko z auta i wniosłyśmy do środka.
-Mamy reszte ozdób-powiedziałam podając jeden karton mężczyźnie od dekoracji wnętrz.
-Dobrze.
-Hej tato-powiedziała Viola.
-Dzień dobry.
Pokiwali głowami. Byli tutaj Irina, pan Cristiano, jego siostry i brat, siostra Iriny, tata i Sara.
-Ładny brzuszek-powiedziałam do niej.
Uśmiechnęła się i pokiwała głową.
-To co? Zabieramy się za resztę?-zapytał tata.
Wszyscy pokiwali zgodnie głowami. Zawieszaliśmy białe lampki, balony, wstążki i serpentyny.
-Dziś wieczorem przyjdzie kosmetyczka, zrobi manicure dla druhen-oznajmiła Irina gdy wychodziliśmy z pałacu.
-Dobrze, przyjdziemy-powiedziała Sara.
Ja pojechała samochodem z rodzicami, a Viola ze swoją rodzinką. Całą drogę jechaliśmy w milczeniu. Weszliśmy do domu.
-Chcesz coś zjeść?-zapytał tata.
-Nie dzięki, ide rozpakować prezenty.
-Jeszcze tego nie zrobiłaś?
-Jakoś czasu nie było.
Poszłam do siebie. Zaczęłam od prezentu od Violi. Dostałam od niej srebrną bransoletkę, kolczyki i pare kosmetyków. Od Mikeya dostałam perfum od Victoria Secret, koszulkę Nirvany i pudełko z.. Prezerwatywami?! Do tego była dołączona karteczka: 'Żebym za wcześnie nie został wujkiem'. Zaśmiałam się sama do siebie. Na koniec zostawiłam sobie prezenty od Luke i Asha. Na pierwszy ogień wzięłam Asha. Otworzyłam torbę. Wyjęłam z niej nasze zdjęcie z wesołego miasteczka, pluszowego kangura, czekoladki i złoty, delikatny łańcuszek. Wzięłam na kolana prezent od Luke'a.
Otworzyłam ją i prawie dostałam zawału. Paczka na pierwszy rzut oka była pusta! Przewróciłam ją do góry dnem. Ze środka wyleciała karteczka. Pisało tam: 'Przepraszam, że nie znalazłaś nic w środku, ale nie zdążyłem nic kupić. Głupio wiem.., ale wynagrodzę Ci to gdy będziemy w USA. Luke xx'.
-Chociaż jest szczery-powiedziałam do siebie.
Wstałam i schowałam prezenty do garderoby, a ten mały szczególny podarek od Mikey'a wepchnęłam głęboko między spodnie. Ktoś zapukał do drzwi pokoju.
-Tak?
-To my-do pokoju wszedł tata i Sara.
Usiedli na łóżku. Tata podał mi małe pudełko.
-Spóźniony, ale jest.
-Dziękuje-przytuliłam go.
-Otwórz.
W środku był pierścień. Spojrzałam na nich.
-To sygnet. Każdy w rodzinie Casillasów ma taki-tata pokazał mi lewą dłoń.
-Miałaś go dostać w zeszłym roku, ale.. Zgubił sie nam-zaśmiała się Sara.
Wyjęłam go.
-Na który palec?
-Mały palec lewej ręki.
Tam go założyłam. Pasował jak ulał. Wygrawerowane na nim było duże 'c'. Nagle zadzwonił telefon Sary. Odebrała.
-To Irina mamy iść.
Spojrzałam na swój telefon. Na ekranie pojawiło się 'Mikey dzwoni'.
-Idźcie ja zaraz dojdę.
Tata pocałował mnie w czoło i poszli. Odebrałam.
-Co tak długo?-zapytał Michael.
-Miałam tatę w pokoju.
-Aaa!
-A jak u was przed koncertem??
-A luuzik Troche stresik jest, ale bywało gorzej.
Zaśmiałam się.
-Słuchaj ja musze spadać. Ogarnij tam chłopaków i zadzwoń czy coś jak będziecie lecieć. Paa..
-Pa.
Włożyłam telefon do kieszeni i poszłam do domu Violi.
-Jestem-powiedziałam zamykając drzwi.
Kosmetyczka właśnie robiła paznokcie Violettcie.
-Dzwonił ktoś ważny?-zapytała Sara.
-Dobry przyjaciel-powiedziałam siadając obok niej.
Przyjrzałam się manikiurowi.
-Ładne-mruknęłam.
-Teraz twoja kolej-powiedziała Viola.
Wstałam i usiadłam na jej miejsce. Gdy każda z druhen była gotowa Irina przyniosła suknie i kazała nam je przymierzyć.
-Wyglądacie przecudownie.
Uśmiechnęłam się do Violi.
-Fryzjer przyjedzie rano. Przed 15 musimy być w kościele. Tak to chyba wszystko jest gotowe-mówiła dalej Irina.
-Mikey dzwonił?-zapytała Violetta.
-Tak.
Wróciłyśmy do salonu ubrane w swoje rzeczy.
-To do zobaczenia-powiedział tata i poszliśmy do siebie.
Zjadłam szybką kolacje, wzięłam prysznic i poszłam spać.
wtorek, 26 sierpnia 2014
wtorek, 19 sierpnia 2014
Rozdział 12.
Violetta
Urodziny Kariny udały się. Tort był nieziemski. Wróciliśmy do domu. Wzięłam prysznic i poszłam spać.
Następnego dnia obudziłam się bardzo wcześnie. Przeciągnęłam się, poprawiłam kołdrę i ułożyłam lepiej poduszkę pod głową. Rozmyślałam. O Karinie, o Luke, Michaelu, Ashtonie, Zaynie, Liamie, Harrym, Lou, a zwłaszcza o sobie, Niallu i Calumie. Czułam coś do nich obydwu, ale będę musiała wybrać. Słodki Irlandczyk czy uroczy Australijczyk ze szkocko-nowo zelandzkim pochodzeniem. Westchnęłam. Usiadłam. Sięgnęłam z szafki butelkę wody i napiłam się. Poszłam do łazienki. Umyłam się, zrobiłam lekki makijaż. Wyprostowałam włosy. Weszłam do garderoby. Już miałam sięgnąć sobie jakieś ciuchy gdy zadzwonił mój telefon.
-Czego chcesz?
-Przyjdź do mnie. Muszę z kimś pogadać-powiedziała Karina.
-Okay, już ide.
Rozłączyłam się. Szybko ubrałam się w to:
Wzięłam telefon i pobiegłam do Kariny. Otworzyłam po cichu drzwi. Dziewczyna siedziała na stole w kuchni i jadła banana. Była ubrana w to:
-Co się stało??-usiadłam na krześle na przeciw niej-I co ty tutaj robisz o 9 rano?! Normalnie to jest dla ciebie środek nocy!
Westchnęła i wrzuciła skórkę od banana do śmietnika.
-Cicho bo ich obudzisz.
Zeskoczyła ze stołu.
-Bezpieczniej będzie jak się przejdziemy.
-Ok. Jak wolisz.
Szłyśmy w stronę parku.
-To dowiem się co się dzieje?
Usiadłyśmy przy fontannie.
-Nie wiem od czego zacząć..
-To może od początku?
-Ehh.. Zaczęła się na ich koncercie.. Nie mówiłam ci tego wcześniej, bo nie chciałam robić plotek i takich tam..
-Może przejdziesz do sedna?!
-Wczoraj za nim wyszliśmy do restauracji gdy szłam do domu się przygotować poszedł za mną Luke. Gdy byłam ubrana i wgl usiedliśmy na łóżku i on się tak jakoś dziwnie blisko mnie siedział. Jestem pewna, że gdyby nie to, że do pokoju wpadli chłopaki do czegoś by doszło-spojrzałam na mnie.
Już chciałam coś powiedzieć, ale powstrzymała mnie.
-To nie koniec..-westchnęła-Po powrocie do domu wieczorem rozpoczęłam z Michaelem wojne na poduszki. I w pewnym momencie ktoś wziął mnie za ręce i poszedł ze mną do mojego pokoju. Byłam pewna, że to Mikey, ale nie! To był Ash?!
-ASH?! Pierw Luke, a potem on?
-Noo!
Zamyśliłam się.
-Nie wiem co robić..
-Jest źle.. Skoro ty nie wiesz co robić to można spodziewać się najgorszego!
Westchnęła zażenowana.
-Może podobasz się im..
-Co?!
-No co? Tak sobie pomyślałam..
Nagle na jej twarzy pojawił się wielki banan.
-To może ty, opowiesz mi o sobie, Niallu i Calumie?-poruszyła brwiami.
-Między nami nic nie ma.
-Jasne.. Widziałam jak się lizałaś z Niallem-zaczęła się śmiać.
-Skąd..-powiedziałam zanim zdążyłam się powstrzymać.
-Wiedziałam!! Hahaaha!
-Przestań!
-Zobaczymy co będzie dziś jak pójdziemy do PRAWDZIWEGO klubu na urodziny Luke'a.
-Masz dla niego prezent?-próbowałam zmienić temat.
-Nie rozpakowałam jeszcze swoich, a ty mi wyjeżdżasz czy mam dla niego prezent. Jasne, że mam-znowu zaczęła się śmiać.
Czasem nie mogę jej zrozumieć. W pewnej chwili jest smutna, a w następnej wesoła i śmieje się w najlepsze.
-A co mu kupiłaś?
-Wielkiego misia i nasze zdjęcie z koncertu oprawione z ramkę i kawałkiem tekstu piosenki.
-Czyli rozumiem, że na ramce jest napisany tekst piosenki?
-Tak.
-Jakiej?
-Aerosmith-I don't want to miss a thing.
-Masz pełno piosenek tego zespołu-powiedziałam-A jaki cytat wybrałaś?
-I don't wanna close my eyes
I don't wanna fall a sleep
'Cause I'd miss you, baby
And I don't want to miss a thing-zanuciła część refrenu.
-Mmm.. Nie za bardzo romantycznie??
-Myślę, że zrozumie, że nie mam nic takiego na myśli. Jesteśmy przyjaciółmi..
-Ale przyznaj. Podoba ci się.
Spojrzała na mnie morderczym wzrokiem.
-Słuchaj-wciągnęła powietrze-Wszyscy są słodcy. 1D i 5SOS. Byłam z Lou co okazała się małym błędem. TERAZ nie oficjalnie dla świata jestem z Neymarem, więc nie rozumiem o co ci chodzi.
-Bo mam przeczucie, że coś jest nie tak, ale to tylko przeczucie.
-Po ostatnim razie nie ufam twoim przeczuciom.
-No tak..
Zawiał zimny wiatr.
-Wracamy? Pewnie się o nas martwią.
-Spoko.
Wstałyśmy i poszłyśmy szybko w stronę domu. Poszłyśmy do niej. Chłopaków nie było w salonie.
-Pewnie są u mnie.
-Możliwe.
Zrobiła nam kawy z piankami. Poszłyśmy usiąść do salonu. Włączyłam telewizor. Nie leciało nic ciekawego, więc włączyłam jakiś kanał muzyczny.
-Ej to oni!-powiedziałam.
-Hymm..
-5SOS..
-She looks so perfect-dokończyła.
Zaśmiałam się i zaczęłyśmy śpiewać refren razem z chłopakami.
-Nie źle wam idzie-powiedział Cal schodzą ze schodów.
-Myślałyśmy, że was nie ma.
-Taa.. Ash poszedł do 1D, a Mikey i Lukey śpią.
-Jeszcze?-zapytała zdziwiona Karina-To nawet ja tyle nie śpie.
-Poczekaj jak wyjedziecie z nami w trasę-zaśmiał się siadając obok mnie na kanapie. Był ubrany tylko w czarne bokserki do spania. Przez chwili przyglądałam się jego tatuażom, ale usłyszawszy śmiech Kariny odwróciłam wzrok.
-Co dzisiaj robimy?-zapytał brunet.
-Noo.. Ja i Karina jedziemy pomóc przy ostatecznych dokończeniach związanych ze ślubem.
Pokiwał głową.
-Będę mógł jechać z wami? Oczywiście jeżeli to nie problem.
Nie musiałam patrzeć na nią, a wiedziałam, że na po jej twarzy błądzi szatański uśmiech.
-Jasne-uśmiechnęłam się-A może i Luke będzie miał ochotę z nami jechać?
Mina Kariny zrzedła. Calum spojrzał na nią.
-No właśnie. Pewnie juz nie śpi. Idź do niego. Jest sam, bo spałem z nim w pokoju..
-Okay.. Jasne..-wstała i nie chętnie poszła na górę.
Karina
Z nie chęcią poszłam na górę. Otworzyłam pierwsze drzwi. Pech chciał, że trafiłam do pokoju gdzie spał blondyn. Westchnęłam. Zamknęłam cicho drzwi i podeszłam do jego łóżka. Spał. I to głęboko. 'Trasa wykańcza'-pomyślałam.Usiadłam na łóżku Caluma i patrzałam na niego. W końcu sama siebie skarciłam w myślach, że to nie grzecznie jak się na kogoś gapisz podczas snu. Zarumieniłam się na tą myśl.
-Będziesz siedzieć tam przez cały czas?-usłyszałam głos Luke'a.
Otworzyłam jak szeroko oczy i usta. Blondyn otworzył oczy i uśmiechnął się. Poklepał miejsce obok siebie. Nie chciałam dać mu satysfakcji z tego, że jestem ostro zaskoczona i zdezorientowana. Powoli wstałam i usiadłam obok niego.
-Nie bój się..-szepnął-Nie gryzę..
Położyłam się.
-Pewnie zastanawiasz się po co tu przyszłam?
-Nie. Wiem po co.
Spojrzałam na niego.
-Jak to?
-Przyszłaś tutaj, żeby na mnie popatrzeć, a potem mnie zgwałcić.
-Co?!-prawie krzyknęłam-Spadaj!-klepnęłam go w ramię.
-Okay-udał obrażonego i odwrócił się do mnie plecami zwijając się w kołdrę.
-No hej!
Przewróciłam go z powrotem na plecy i usiadłam na nim okrakiem.
-Nie przyszłam tutaj żeby cię zgwałcić okay?
-Nie wieże ci, ale okay.
Zaczęłam się śmiać.
-Dobra.. Nie ważne.. Przyszłam tutaj, bo jadę z Violą pomóc przy przygotowaniach do ślubu. I wyszło tak, że jedzie z nami Cal i zostałam zmuszona przyjść tutaj i spytać się ciebie czy ty też nie chcesz z nami jechać-powiedziałam jednym tchem.
Przyglądał mi się.
-I, że ja mam się zgodzić?
-Nie musisz jechać..-powiedziałam cicho i spuściłam wzrok.
Usiadł, przez co ja zjechałam w dół. Teraz siedziałam mu między nogami.
-Już się ubieram-powiedział po czym poczułam chłód jego kolczyka na czole.
Wstał. Tak samo jak Calum miał na sobie tylko bokserki. Wyjął z torby czarne rurki, jakąś bluzkę z AC/DC i czarne Vansy. Poszedł do łazienki. Po chwili wrócił ubrany i uczesany. Wziął okulary i telefon.
-Możemy iść.
Wyszliśmy na korytarz i zeszliśmy na dół.
Violetta
Gdy Karina poszła na górę zostałam sama z Calem.
-Lubią się-stwierdził.
-I to bardzo-odwróciłam się do niego-Na pewno chcesz z nami jechać?
-Jasne, czm nie. Będzie się czym chwalić-zaśmiał się.
-Tak!-też się uśmiechnęłam.
Na dół zeszła Karina w towarzystwie blondyna.
-No i zgodził się!-uśmiechnęłam się do przyjaciółki.
Pokazała mi język.
-Michael jeszcze śpi?-zapytał Luke.
Cal pokiwał głową.
-Co wy na to żeby go obudzić??-Karina poruszyła brwiami.
-Jasne! Chodźcie-poparł ją blondas.
Wstaliśmy z kanapy i poszliśmy do pokoju, w którym spał Mikey. Karina powoli otworzyła drzwi i wsunęłam głowę do środka.
-Śpi.
Weszliśmy. Wskoczyliśmy na łóżko i zaczęliśmy po nim skakać.
-Ej, ej!-krzyknął Cal-To poduszki!
-Co?!-krzyknęliśmy razem.
-No cześć-powiedział Michael wychodząc z łazienki.
Spojrzeliśmy na niego.
-No co?
-Nic Mikey-powiedziała Karina i usiadła na łóżko.
-Gdzieś się wybieracie. We czwórkę..-poruszył brwiami.
-Spadaj-powiedziała rzucając w niego poduszką.
-Nie rób, bo mi ręcznik spadnie!-zawołał.
Zaczęliśmy się śmiać. Zdenerwowany Mikey wziął swoje ciuchy i poszedł do łazienki. Po chwili wyszedł z niej w bokserkach.
-Zapomniałem butów.
Pokręciłam głową.
-Niczego nie zapomniałeś?-zapytała gdy wyszedł.
-Nie-powiedział ubierając czapkę.
Do pokoju wszedł Niall.
-Wiedziałem, że was tu znajdę.
Spojrzeliśmy na niego.
-Stało się coś?-podeszłam do niego.
-Nie, po porostu nie przychodziliście, więc postanowiłem zobaczyć co u was.
-Noo.. My jedziemy do Lizbony pomóc przy ślubie. Chcesz jechać z nami?
Niall spojrzał na pozostałych.
-Jasne , czemu nie!
Uśmiechnęłam się.
-Ok. To ja idę na chwilę do siebie po kluczyki od auta i spotykamy się przed moim domem.
Pokiwali głowami. Wyszłam z domu Kariny i pobiegłam do siebie. Szybko wzięłam kluczyki i poszłam po samochód. Po chwili przyszli. Niall usiadł obok mnie. Karina, Luke i Cal usiedli po środku.
-Ja nie będę siedział z tyłu-powiedział Michael i położył sie na nich.
-Uhh..!-jęknęła moja przyjaciółka-Mikey złaź!
-Nie będę siedział sam z tyłu!
-To usiądę z tobą!
-Ok!-od razu się rozchmurzył.
Wstał i poszedł od tyłu. Po chwili dołączyła do niego brunetka.
-Możemy jechać-powiedziała.
Ruszyłam. Podróż trwała ok. 2 godzin. Dojechaliśmy do domu babci. Zaparkowałam. Wyszliśmy i poszliśmy do frontowych drzwi domu. Otworzyłam je.
-Halooo! Jesteśmy!
-O! Viola!-powiedziała babcia wychodząc z kuchni-I masz ze sobą przyjaciół!
-Cześć babciu-przytuliłam ją.
-Przyjechaliście pomóc?-zapytała przytulając Karinę.
-Tak-odpowiedziała.
-Zajmijcie się końmi. Potem tort i dekoracje do udekorowania pałacu.
Kiwnęliśmy głowami.
-Gdy to zrobicie macie czas wolny.
-Ok. To idziemy do stajen.
Zaprowadziłam ich do największej stajni. Od razu na powitanie wyszedł mi pan Juan.
-Witajcie dziewczyny-przytulił nas-Przyszłyście pomóc?
-Tak-odparłam.
Nagle drzwi stajni otworzyły się jak szeroko i stanął w nich Carlos.
-Kolejnych przyprowadziłaś-powiedział stając na przeciwko Kariny.
Ukucnęła przed nim i wzięła go na ręce.
-Pamiętajcie-pokazał na chłopaków palcem-One są moje.
Spojrzałam na niego.
-Carlos?!
-No cio?
-Nie gadaj głupot!
-Ale to plawda.
Karina patrząc na chłopaków kręciła głową.
-Pamiętam jak kopnął Lou w kostke gdy przytulał Karinę-powiedział Niall.
-Taa..-mruknęła i postawiła chłopaka na ziemi.
Mieliśmy wchodzić do koni gdy zadzwonił mój tata.
-Tak?
-Słuchaj ważna sprawa! Ślub przełożony!
-Co?! Czemu?!
-Irina jest przeziębiona.
-Ojej! Kiedy wyzdrowieje?
-Lekarz daje ok. 3 dni. Mów, że jeżeli nie wyzdrowieje do 19 lipca to będzie ślubować chora.
-Przełożyliście ślub na 19?
-Tak.
-Dobrze. Powiem reszcie. Pa.
-Pa.
Podeszła do reszty.
-Stał się coś?-zapytał Cal.
-Ślub przełożony.
-Czemu?-zapytała Karina.
-Irina jest chora.
-Oo! To aż taka nie duża strata-powiedziała machając ręką.
-Nie przepadają za sobą?-zapytał mnie Luke.
-Delikatnie mówiąc to nie.
Pokiwał głową i spojrzał na Kariną, która właśnie wyprowadzała konia z boksu.
-Hades jest mój!-krzyknęła.
Zaśmiałam się.
-Od Posejdona won!
Wyprowadziłam konia z boksu i podeszła do Kariny, która szczotkowała Hadesa. Mój i jej koń byli braćmi choć nie byli do siebie podobni. Posejdon był biały i miał (rzadko spotykane) niebieskie oczy. Tak jak jego matka -Hera. Jego ogon i grzywa w słońcu były lekko niebieskie, ponieważ gdy byłam mała pofarbowałam mu je. Koń Kariny był czarny. Bardzo czarny. Jego oczy były ciemne jak węgiel, tak jak ojca -Zeusa. Założyłam mu siodło i lejce. Wyprowadziłam do na wybieg. Puściłam go wolno i zamknęłam furtkę, ponieważ Karina była pogrążona w rozmowie z Lukiem.
-Nie zabij się-powiedział Mikey.
-Postaram się.
Wskoczyłam na konia. Po chwili dołączyła do mnie moja przyjaciółka.
-Co chciał Luke?-zapytałam gdy potruchtała do mnie.
-Chciał o czymś pogadać, ale chyba w ostatniej chwili się rozmyślił-wzruszyła ramionami i zaczęła zataczać wokół mnie koła.
-Może chciał cię zaprosić na wesele.
Spojrzała na mnie.
-Pal licho-machnęła ręką i popędziła konia do galopu.
Poszłam w jej ślady. Karina bardzo dobrze jeździła konno. Za każdym razem jak ją widzę w siodle dziwię się czemu nie chce startować w zawodach, tak jak ja.
-Chcecie pojeździć?-zapytała chłopaków.
-Nie, wolimy popatrzeć-odparł Niall.
-Jak chcecie.
Jeździłyśmy ok. pół godziny. Zaprowadziłyśmy konie koło stajni i przywiązałyśmy je do płotu. Ściągnęłyśmy z nich siodła. Karina wzięła wąż z wodą i ochlapała konie. Ja nalałam wody do wiader i postawiłam koło niej.
-A szczotki?-zapytała.
-Już podaje-zawołał syn pana Juana, Andres.
Uśmiechnęłam się do brunetki. Poruszyła brwiami. Gdy chłopak podszedł do niej ze szczotką udała, że się potknęła i wpadła prosto w jego ramiona.
-Oh! Przepraszam!
-Nic się nie stało-powiedział cały czas trzymając ją.
Puścił ją dopiero gdy zniecierpliwiony Luke chrząknął.
-Szczotka-powiedział podając ją jej.
-Dzięki-uśmiechnęła się.
Zaczęła szczotkować konia. Gdy Andres odszedł nie wytrzymała i zaczęła się głośno śmiać, a ja razem z nią. Hades i Posejdon spojrzeli się na nas.
-Świruska-powiedziałam przez śmiech.
Gdy szczotkowałam zwierzęciu grzywę podszedł do mnie Niall.
-Zmiana planów, też chce popatatajać na koniu.
Spojrzałam na niego.
-Pewnie. Zaraz znajdziemy ci konia.
-To ja też chce!-krzyknął Mikey.
We czwórkę weszliśmy do stajni.
-Może jakieś panie dla nich weźmiemy-powiedziałam do Kariny.
-Tak chyba będzie bezpieczniej.
-O wiele.
Poszliśmy do stajni z klaczami.
-Niallowi wezmę Herę-oznajmiłam.
-A ja dla Michaela , Bella Mafie.
-Co?! Ona go zniszczy-zaśmiałam się.
-Chyba nie jest aż taka zła co?-zapytał cicho.
-Nie. Jest gorsza.
Podeszła do boksu Bagatelli.
-Co ty na nią?-zwróciła się do mnie.
-Lepiej.
Wyprowadziłyśmy klacze na zewnątrz. Podałam Niallowi szczotkę.
-I co ja mam z tym zrobić?
-Masz TYM wyszczotkować konia-złapałam go za rękę-Stań tutaj i .. Szczotkuj.
Stanął w moim miejscu.
-Nie tak mocno!-krzyknął Karina.
-To za trudne- zawołał Mikey.
-Nie przesadzaj.
Luke i Calum płakali ze śmiechu. Nagle znowu usłyszałam krzyk. Tym razem Michaela.
-Ten koń je moje włosy!
Tym razem wszyscy leliśmy z niego.
-Twoje włosy są zielone, więc co się dziwisz.
-To nie dla mnie-powiedział i rzucił szczotkę Lukowi.
Spojrzał na nią dziwnie. Wzruszył ramionami i podszedł do brunetki. Gdy konie były czyste założyliśmy im sprzęt i weszliśmy do zagrody.
-Lewa noga w strzemię-tłumaczyła Karina-Teraz odbij się prawą i przeskocz konia. Potem włóż prawą nogę do drugiego strzemienia.
Luke i Niall wykonali tą czynność.
-I co? To tyle?-zapytał niższy blondyn.
-Noo.. Na waszym poziomie to koniec-powiedziałam.
Przyczepiłam linę do ogłowia i zaczęłam prowadzić konia. Po jakimś czasie zauważyłam, że Michael gdzieś poszedł. Nagle zjawił się i oznajmił.
-Zara wpadnie tu reszta.
-Jasne!
Chłopaki zsiedli z koni i oddaliśmy je pod opiekę stajennych. Poszliśmy do domu. Chłopaki już tam byli.
-Hej-przywitaliśmy się.
Ash przytulił Karinę.
-Obiad!-zawołała babcia z jadali. Umyliśmy ręce i poszliśmy jeść. Po posiłku poszliśmy do ogrodu. Ja, Niall, Calum, Harry i Zayn siedzieliśmy na huśtawce, a reszta na trawie naprzeciw nas.
-Dzwonił menadżer-oznajmił Ashton-Za parę godzin mamy zjawić się na lotnisku. Jedziemy do Anglii.
-A na wesele zdążycie?-zapytała Karina.
-To będzie trwała tylko dwa dni-uspokoił ją Mikey.
-Czyli będziecie-dopytałam.
-Postaramy się zdążyć.
-Zrobimy wielkie wejście!
Zaśmialiśmy się. Karina oparła się o Luke'a. Pogładził jej włosy.
-Za ile wyjeżdżacie?-zapytałam.
-Za ok. 2 godziny-powiedział Ash.
Nagle zaczęło padać. Szybko uciekliśmy do domu.
-Idźcie się przebrać-powiedziała babci.
Rozejrzałam się po salonie. Stały tu torby chłopaków. Wyjmowali sobie właśnie ciuchy. Ja i Karina poszłyśmy do mojego pokoju u babci. Zostały tu parę naszych rzeczy po ostatniej wizycie. Wzięłam ubrania i poszłam do łazienki. Ubrałam się w to:
(bez kurtki)
A Karina w to:
Włosy związała w koka i założyła bandamke. Do pokoju wszedł Ashton.
-Kapelusz czy czapka?
Spojrzałyśmy na niego. Karina podeszła do niego.
-Kapelusz-powiedziała i założyła mu go na głowę.
-Możemy pogadać? Sami..-spojrzał na mnie.
-Oh! Jasne, już spadam.
Wzięłam telefon i zeszłam na dół.
-Gdzie Karina?-spytał Mikey.
-Gada z Ashem.
Luke spojrzał na mnie. Weszłam do kuchni i nalałam sobie soku. Do pomieszczenia wszedł Calum.
-Co jest Cal?
-Noo.. Chciałem się zapytać.. Czy.. Poszłabyś ze mną na wesele?-spojrzał niepewnie na mnie.
Postawiłam szklankę i podeszłam do niego.
-Słuchaj Calum.. Dziękuję, że sie zapytałeś, ale..
-Idziesz z Niallem?
-CO?! Nie. Nie ide z nikim. Nawet jeżeli też sie zapyta, odmówię.
Uśmiechnął się blado. Przytuliłam go.
-Chodźmy do reszty.
Wyszliśmy z kuchni. Karina i Ashton byli już na dole. Michael spojrzał na telefon.
-Zara musimy jechać-oznajmił.
-Odwieziemy was-powiedziałam.
-Ale jak?-zapytał Liam.
-Babcia ma busa. Pojedziemy nim.
Pokiwali głowami.
-No to się zwijamy-powiedział Zayn.
-Gdzie Lou?-zapytał Harry.
-Będzie czekał na lotnisku-wyjaśnił Niall.
Wzięli swoje torby i poszliśmy do busa. Po 20 minutach dojechaliśmy na lotnisko. Pożegnałyśmy się z chłopakami. Poszli na odprawę. Pomachałyśmy im ostatni raz i wróciłyśmy samochodu.
-Robi się coraz gorzej-oznajmiła Karina.
-Czemu?
-W tedy gdy do pokoju wszedł Ash i chciał pogadać, zapytał się czy chce iść z nim na wesele.. Ehh.. I z tego względu, że Luke się mnie o to nie pytał.. zgodziłam się.. A teraz gdy jechaliśmy na lotnisko tutaj w samochodzie zapytał się!
-A ty na to?
Spuściła wzrok.
-Odmówiłam..
Westchnęłam.
-Ja też odmówiłam Calowi..
-Czyli idziesz z Niallem?
-Nie, jemu też odmówię.
Powoli kiwnęła głową.
-Mam wrażenie, że oni rywalizują-powiedziała bardziej do siebie niż do mnie.
-Ash i Luke.
-No.
-Bo może tak jest.
-Wątpie. To przyjaciele. Są dla siebie jak bracia.
Dojechałyśmy do domu.
-Zostajemy tu?-zapytałam.
-Tak. Nie będziemy musiały jeździć.
Zjadłyśmy kolacje i poszłyśmy spać.
Urodziny Kariny udały się. Tort był nieziemski. Wróciliśmy do domu. Wzięłam prysznic i poszłam spać.
Następnego dnia obudziłam się bardzo wcześnie. Przeciągnęłam się, poprawiłam kołdrę i ułożyłam lepiej poduszkę pod głową. Rozmyślałam. O Karinie, o Luke, Michaelu, Ashtonie, Zaynie, Liamie, Harrym, Lou, a zwłaszcza o sobie, Niallu i Calumie. Czułam coś do nich obydwu, ale będę musiała wybrać. Słodki Irlandczyk czy uroczy Australijczyk ze szkocko-nowo zelandzkim pochodzeniem. Westchnęłam. Usiadłam. Sięgnęłam z szafki butelkę wody i napiłam się. Poszłam do łazienki. Umyłam się, zrobiłam lekki makijaż. Wyprostowałam włosy. Weszłam do garderoby. Już miałam sięgnąć sobie jakieś ciuchy gdy zadzwonił mój telefon.
-Czego chcesz?
-Przyjdź do mnie. Muszę z kimś pogadać-powiedziała Karina.
-Okay, już ide.
Rozłączyłam się. Szybko ubrałam się w to:
Wzięłam telefon i pobiegłam do Kariny. Otworzyłam po cichu drzwi. Dziewczyna siedziała na stole w kuchni i jadła banana. Była ubrana w to:
-Co się stało??-usiadłam na krześle na przeciw niej-I co ty tutaj robisz o 9 rano?! Normalnie to jest dla ciebie środek nocy!
Westchnęła i wrzuciła skórkę od banana do śmietnika.
-Cicho bo ich obudzisz.
Zeskoczyła ze stołu.
-Bezpieczniej będzie jak się przejdziemy.
-Ok. Jak wolisz.
Szłyśmy w stronę parku.
-To dowiem się co się dzieje?
Usiadłyśmy przy fontannie.
-Nie wiem od czego zacząć..
-To może od początku?
-Ehh.. Zaczęła się na ich koncercie.. Nie mówiłam ci tego wcześniej, bo nie chciałam robić plotek i takich tam..
-Może przejdziesz do sedna?!
-Wczoraj za nim wyszliśmy do restauracji gdy szłam do domu się przygotować poszedł za mną Luke. Gdy byłam ubrana i wgl usiedliśmy na łóżku i on się tak jakoś dziwnie blisko mnie siedział. Jestem pewna, że gdyby nie to, że do pokoju wpadli chłopaki do czegoś by doszło-spojrzałam na mnie.
Już chciałam coś powiedzieć, ale powstrzymała mnie.
-To nie koniec..-westchnęła-Po powrocie do domu wieczorem rozpoczęłam z Michaelem wojne na poduszki. I w pewnym momencie ktoś wziął mnie za ręce i poszedł ze mną do mojego pokoju. Byłam pewna, że to Mikey, ale nie! To był Ash?!
-ASH?! Pierw Luke, a potem on?
-Noo!
Zamyśliłam się.
-Nie wiem co robić..
-Jest źle.. Skoro ty nie wiesz co robić to można spodziewać się najgorszego!
Westchnęła zażenowana.
-Może podobasz się im..
-Co?!
-No co? Tak sobie pomyślałam..
Nagle na jej twarzy pojawił się wielki banan.
-To może ty, opowiesz mi o sobie, Niallu i Calumie?-poruszyła brwiami.
-Między nami nic nie ma.
-Jasne.. Widziałam jak się lizałaś z Niallem-zaczęła się śmiać.
-Skąd..-powiedziałam zanim zdążyłam się powstrzymać.
-Wiedziałam!! Hahaaha!
-Przestań!
-Zobaczymy co będzie dziś jak pójdziemy do PRAWDZIWEGO klubu na urodziny Luke'a.
-Masz dla niego prezent?-próbowałam zmienić temat.
-Nie rozpakowałam jeszcze swoich, a ty mi wyjeżdżasz czy mam dla niego prezent. Jasne, że mam-znowu zaczęła się śmiać.
Czasem nie mogę jej zrozumieć. W pewnej chwili jest smutna, a w następnej wesoła i śmieje się w najlepsze.
-A co mu kupiłaś?
-Wielkiego misia i nasze zdjęcie z koncertu oprawione z ramkę i kawałkiem tekstu piosenki.
-Czyli rozumiem, że na ramce jest napisany tekst piosenki?
-Tak.
-Jakiej?
-Aerosmith-I don't want to miss a thing.
-Masz pełno piosenek tego zespołu-powiedziałam-A jaki cytat wybrałaś?
-I don't wanna close my eyes
I don't wanna fall a sleep
'Cause I'd miss you, baby
And I don't want to miss a thing-zanuciła część refrenu.
-Mmm.. Nie za bardzo romantycznie??
-Myślę, że zrozumie, że nie mam nic takiego na myśli. Jesteśmy przyjaciółmi..
-Ale przyznaj. Podoba ci się.
Spojrzała na mnie morderczym wzrokiem.
-Słuchaj-wciągnęła powietrze-Wszyscy są słodcy. 1D i 5SOS. Byłam z Lou co okazała się małym błędem. TERAZ nie oficjalnie dla świata jestem z Neymarem, więc nie rozumiem o co ci chodzi.
-Bo mam przeczucie, że coś jest nie tak, ale to tylko przeczucie.
-Po ostatnim razie nie ufam twoim przeczuciom.
-No tak..
Zawiał zimny wiatr.
-Wracamy? Pewnie się o nas martwią.
-Spoko.
Wstałyśmy i poszłyśmy szybko w stronę domu. Poszłyśmy do niej. Chłopaków nie było w salonie.
-Pewnie są u mnie.
-Możliwe.
Zrobiła nam kawy z piankami. Poszłyśmy usiąść do salonu. Włączyłam telewizor. Nie leciało nic ciekawego, więc włączyłam jakiś kanał muzyczny.
-Ej to oni!-powiedziałam.
-Hymm..
-5SOS..
-She looks so perfect-dokończyła.
Zaśmiałam się i zaczęłyśmy śpiewać refren razem z chłopakami.
-Nie źle wam idzie-powiedział Cal schodzą ze schodów.
-Myślałyśmy, że was nie ma.
-Taa.. Ash poszedł do 1D, a Mikey i Lukey śpią.
-Jeszcze?-zapytała zdziwiona Karina-To nawet ja tyle nie śpie.
-Poczekaj jak wyjedziecie z nami w trasę-zaśmiał się siadając obok mnie na kanapie. Był ubrany tylko w czarne bokserki do spania. Przez chwili przyglądałam się jego tatuażom, ale usłyszawszy śmiech Kariny odwróciłam wzrok.
-Co dzisiaj robimy?-zapytał brunet.
-Noo.. Ja i Karina jedziemy pomóc przy ostatecznych dokończeniach związanych ze ślubem.
Pokiwał głową.
-Będę mógł jechać z wami? Oczywiście jeżeli to nie problem.
Nie musiałam patrzeć na nią, a wiedziałam, że na po jej twarzy błądzi szatański uśmiech.
-Jasne-uśmiechnęłam się-A może i Luke będzie miał ochotę z nami jechać?
Mina Kariny zrzedła. Calum spojrzał na nią.
-No właśnie. Pewnie juz nie śpi. Idź do niego. Jest sam, bo spałem z nim w pokoju..
-Okay.. Jasne..-wstała i nie chętnie poszła na górę.
Karina
Z nie chęcią poszłam na górę. Otworzyłam pierwsze drzwi. Pech chciał, że trafiłam do pokoju gdzie spał blondyn. Westchnęłam. Zamknęłam cicho drzwi i podeszłam do jego łóżka. Spał. I to głęboko. 'Trasa wykańcza'-pomyślałam.Usiadłam na łóżku Caluma i patrzałam na niego. W końcu sama siebie skarciłam w myślach, że to nie grzecznie jak się na kogoś gapisz podczas snu. Zarumieniłam się na tą myśl.
-Będziesz siedzieć tam przez cały czas?-usłyszałam głos Luke'a.
Otworzyłam jak szeroko oczy i usta. Blondyn otworzył oczy i uśmiechnął się. Poklepał miejsce obok siebie. Nie chciałam dać mu satysfakcji z tego, że jestem ostro zaskoczona i zdezorientowana. Powoli wstałam i usiadłam obok niego.
-Nie bój się..-szepnął-Nie gryzę..
Położyłam się.
-Pewnie zastanawiasz się po co tu przyszłam?
-Nie. Wiem po co.
Spojrzałam na niego.
-Jak to?
-Przyszłaś tutaj, żeby na mnie popatrzeć, a potem mnie zgwałcić.
-Co?!-prawie krzyknęłam-Spadaj!-klepnęłam go w ramię.
-Okay-udał obrażonego i odwrócił się do mnie plecami zwijając się w kołdrę.
-No hej!
Przewróciłam go z powrotem na plecy i usiadłam na nim okrakiem.
-Nie przyszłam tutaj żeby cię zgwałcić okay?
-Nie wieże ci, ale okay.
Zaczęłam się śmiać.
-Dobra.. Nie ważne.. Przyszłam tutaj, bo jadę z Violą pomóc przy przygotowaniach do ślubu. I wyszło tak, że jedzie z nami Cal i zostałam zmuszona przyjść tutaj i spytać się ciebie czy ty też nie chcesz z nami jechać-powiedziałam jednym tchem.
Przyglądał mi się.
-I, że ja mam się zgodzić?
-Nie musisz jechać..-powiedziałam cicho i spuściłam wzrok.
Usiadł, przez co ja zjechałam w dół. Teraz siedziałam mu między nogami.
-Już się ubieram-powiedział po czym poczułam chłód jego kolczyka na czole.
Wstał. Tak samo jak Calum miał na sobie tylko bokserki. Wyjął z torby czarne rurki, jakąś bluzkę z AC/DC i czarne Vansy. Poszedł do łazienki. Po chwili wrócił ubrany i uczesany. Wziął okulary i telefon.
-Możemy iść.
Wyszliśmy na korytarz i zeszliśmy na dół.
Violetta
Gdy Karina poszła na górę zostałam sama z Calem.
-Lubią się-stwierdził.
-I to bardzo-odwróciłam się do niego-Na pewno chcesz z nami jechać?
-Jasne, czm nie. Będzie się czym chwalić-zaśmiał się.
-Tak!-też się uśmiechnęłam.
Na dół zeszła Karina w towarzystwie blondyna.
-No i zgodził się!-uśmiechnęłam się do przyjaciółki.
Pokazała mi język.
-Michael jeszcze śpi?-zapytał Luke.
Cal pokiwał głową.
-Co wy na to żeby go obudzić??-Karina poruszyła brwiami.
-Jasne! Chodźcie-poparł ją blondas.
Wstaliśmy z kanapy i poszliśmy do pokoju, w którym spał Mikey. Karina powoli otworzyła drzwi i wsunęłam głowę do środka.
-Śpi.
Weszliśmy. Wskoczyliśmy na łóżko i zaczęliśmy po nim skakać.
-Ej, ej!-krzyknął Cal-To poduszki!
-Co?!-krzyknęliśmy razem.
-No cześć-powiedział Michael wychodząc z łazienki.
Spojrzeliśmy na niego.
-No co?
-Nic Mikey-powiedziała Karina i usiadła na łóżko.
-Gdzieś się wybieracie. We czwórkę..-poruszył brwiami.
-Spadaj-powiedziała rzucając w niego poduszką.
-Nie rób, bo mi ręcznik spadnie!-zawołał.
Zaczęliśmy się śmiać. Zdenerwowany Mikey wziął swoje ciuchy i poszedł do łazienki. Po chwili wyszedł z niej w bokserkach.
-Zapomniałem butów.
Pokręciłam głową.
-Niczego nie zapomniałeś?-zapytała gdy wyszedł.
-Nie-powiedział ubierając czapkę.
Do pokoju wszedł Niall.
-Wiedziałem, że was tu znajdę.
Spojrzeliśmy na niego.
-Stało się coś?-podeszłam do niego.
-Nie, po porostu nie przychodziliście, więc postanowiłem zobaczyć co u was.
-Noo.. My jedziemy do Lizbony pomóc przy ślubie. Chcesz jechać z nami?
Niall spojrzał na pozostałych.
-Jasne , czemu nie!
Uśmiechnęłam się.
-Ok. To ja idę na chwilę do siebie po kluczyki od auta i spotykamy się przed moim domem.
Pokiwali głowami. Wyszłam z domu Kariny i pobiegłam do siebie. Szybko wzięłam kluczyki i poszłam po samochód. Po chwili przyszli. Niall usiadł obok mnie. Karina, Luke i Cal usiedli po środku.
-Ja nie będę siedział z tyłu-powiedział Michael i położył sie na nich.
-Uhh..!-jęknęła moja przyjaciółka-Mikey złaź!
-Nie będę siedział sam z tyłu!
-To usiądę z tobą!
-Ok!-od razu się rozchmurzył.
Wstał i poszedł od tyłu. Po chwili dołączyła do niego brunetka.
-Możemy jechać-powiedziała.
Ruszyłam. Podróż trwała ok. 2 godzin. Dojechaliśmy do domu babci. Zaparkowałam. Wyszliśmy i poszliśmy do frontowych drzwi domu. Otworzyłam je.
-Halooo! Jesteśmy!
-O! Viola!-powiedziała babcia wychodząc z kuchni-I masz ze sobą przyjaciół!
-Cześć babciu-przytuliłam ją.
-Przyjechaliście pomóc?-zapytała przytulając Karinę.
-Tak-odpowiedziała.
-Zajmijcie się końmi. Potem tort i dekoracje do udekorowania pałacu.
Kiwnęliśmy głowami.
-Gdy to zrobicie macie czas wolny.
-Ok. To idziemy do stajen.
Zaprowadziłam ich do największej stajni. Od razu na powitanie wyszedł mi pan Juan.
-Witajcie dziewczyny-przytulił nas-Przyszłyście pomóc?
-Tak-odparłam.
Nagle drzwi stajni otworzyły się jak szeroko i stanął w nich Carlos.
-Kolejnych przyprowadziłaś-powiedział stając na przeciwko Kariny.
Ukucnęła przed nim i wzięła go na ręce.
-Pamiętajcie-pokazał na chłopaków palcem-One są moje.
Spojrzałam na niego.
-Carlos?!
-No cio?
-Nie gadaj głupot!
-Ale to plawda.
Karina patrząc na chłopaków kręciła głową.
-Pamiętam jak kopnął Lou w kostke gdy przytulał Karinę-powiedział Niall.
-Taa..-mruknęła i postawiła chłopaka na ziemi.
Mieliśmy wchodzić do koni gdy zadzwonił mój tata.
-Tak?
-Słuchaj ważna sprawa! Ślub przełożony!
-Co?! Czemu?!
-Irina jest przeziębiona.
-Ojej! Kiedy wyzdrowieje?
-Lekarz daje ok. 3 dni. Mów, że jeżeli nie wyzdrowieje do 19 lipca to będzie ślubować chora.
-Przełożyliście ślub na 19?
-Tak.
-Dobrze. Powiem reszcie. Pa.
-Pa.
Podeszła do reszty.
-Stał się coś?-zapytał Cal.
-Ślub przełożony.
-Czemu?-zapytała Karina.
-Irina jest chora.
-Oo! To aż taka nie duża strata-powiedziała machając ręką.
-Nie przepadają za sobą?-zapytał mnie Luke.
-Delikatnie mówiąc to nie.
Pokiwał głową i spojrzał na Kariną, która właśnie wyprowadzała konia z boksu.
-Hades jest mój!-krzyknęła.
Zaśmiałam się.
-Od Posejdona won!
Wyprowadziłam konia z boksu i podeszła do Kariny, która szczotkowała Hadesa. Mój i jej koń byli braćmi choć nie byli do siebie podobni. Posejdon był biały i miał (rzadko spotykane) niebieskie oczy. Tak jak jego matka -Hera. Jego ogon i grzywa w słońcu były lekko niebieskie, ponieważ gdy byłam mała pofarbowałam mu je. Koń Kariny był czarny. Bardzo czarny. Jego oczy były ciemne jak węgiel, tak jak ojca -Zeusa. Założyłam mu siodło i lejce. Wyprowadziłam do na wybieg. Puściłam go wolno i zamknęłam furtkę, ponieważ Karina była pogrążona w rozmowie z Lukiem.
-Nie zabij się-powiedział Mikey.
-Postaram się.
Wskoczyłam na konia. Po chwili dołączyła do mnie moja przyjaciółka.
-Co chciał Luke?-zapytałam gdy potruchtała do mnie.
-Chciał o czymś pogadać, ale chyba w ostatniej chwili się rozmyślił-wzruszyła ramionami i zaczęła zataczać wokół mnie koła.
-Może chciał cię zaprosić na wesele.
Spojrzała na mnie.
-Pal licho-machnęła ręką i popędziła konia do galopu.
Poszłam w jej ślady. Karina bardzo dobrze jeździła konno. Za każdym razem jak ją widzę w siodle dziwię się czemu nie chce startować w zawodach, tak jak ja.
-Chcecie pojeździć?-zapytała chłopaków.
-Nie, wolimy popatrzeć-odparł Niall.
-Jak chcecie.
Jeździłyśmy ok. pół godziny. Zaprowadziłyśmy konie koło stajni i przywiązałyśmy je do płotu. Ściągnęłyśmy z nich siodła. Karina wzięła wąż z wodą i ochlapała konie. Ja nalałam wody do wiader i postawiłam koło niej.
-A szczotki?-zapytała.
-Już podaje-zawołał syn pana Juana, Andres.
Uśmiechnęłam się do brunetki. Poruszyła brwiami. Gdy chłopak podszedł do niej ze szczotką udała, że się potknęła i wpadła prosto w jego ramiona.
-Oh! Przepraszam!
-Nic się nie stało-powiedział cały czas trzymając ją.
Puścił ją dopiero gdy zniecierpliwiony Luke chrząknął.
-Szczotka-powiedział podając ją jej.
-Dzięki-uśmiechnęła się.
Zaczęła szczotkować konia. Gdy Andres odszedł nie wytrzymała i zaczęła się głośno śmiać, a ja razem z nią. Hades i Posejdon spojrzeli się na nas.
-Świruska-powiedziałam przez śmiech.
Gdy szczotkowałam zwierzęciu grzywę podszedł do mnie Niall.
-Zmiana planów, też chce popatatajać na koniu.
Spojrzałam na niego.
-Pewnie. Zaraz znajdziemy ci konia.
-To ja też chce!-krzyknął Mikey.
We czwórkę weszliśmy do stajni.
-Może jakieś panie dla nich weźmiemy-powiedziałam do Kariny.
-Tak chyba będzie bezpieczniej.
-O wiele.
Poszliśmy do stajni z klaczami.
-Niallowi wezmę Herę-oznajmiłam.
-A ja dla Michaela , Bella Mafie.
-Co?! Ona go zniszczy-zaśmiałam się.
-Chyba nie jest aż taka zła co?-zapytał cicho.
-Nie. Jest gorsza.
Podeszła do boksu Bagatelli.
-Co ty na nią?-zwróciła się do mnie.
-Lepiej.
Wyprowadziłyśmy klacze na zewnątrz. Podałam Niallowi szczotkę.
-I co ja mam z tym zrobić?
-Masz TYM wyszczotkować konia-złapałam go za rękę-Stań tutaj i .. Szczotkuj.
Stanął w moim miejscu.
-Nie tak mocno!-krzyknął Karina.
-To za trudne- zawołał Mikey.
-Nie przesadzaj.
Luke i Calum płakali ze śmiechu. Nagle znowu usłyszałam krzyk. Tym razem Michaela.
-Ten koń je moje włosy!
Tym razem wszyscy leliśmy z niego.
-Twoje włosy są zielone, więc co się dziwisz.
-To nie dla mnie-powiedział i rzucił szczotkę Lukowi.
Spojrzał na nią dziwnie. Wzruszył ramionami i podszedł do brunetki. Gdy konie były czyste założyliśmy im sprzęt i weszliśmy do zagrody.
-Lewa noga w strzemię-tłumaczyła Karina-Teraz odbij się prawą i przeskocz konia. Potem włóż prawą nogę do drugiego strzemienia.
Luke i Niall wykonali tą czynność.
-I co? To tyle?-zapytał niższy blondyn.
-Noo.. Na waszym poziomie to koniec-powiedziałam.
Przyczepiłam linę do ogłowia i zaczęłam prowadzić konia. Po jakimś czasie zauważyłam, że Michael gdzieś poszedł. Nagle zjawił się i oznajmił.
-Zara wpadnie tu reszta.
-Jasne!
Chłopaki zsiedli z koni i oddaliśmy je pod opiekę stajennych. Poszliśmy do domu. Chłopaki już tam byli.
-Hej-przywitaliśmy się.
Ash przytulił Karinę.
-Obiad!-zawołała babcia z jadali. Umyliśmy ręce i poszliśmy jeść. Po posiłku poszliśmy do ogrodu. Ja, Niall, Calum, Harry i Zayn siedzieliśmy na huśtawce, a reszta na trawie naprzeciw nas.
-Dzwonił menadżer-oznajmił Ashton-Za parę godzin mamy zjawić się na lotnisku. Jedziemy do Anglii.
-A na wesele zdążycie?-zapytała Karina.
-To będzie trwała tylko dwa dni-uspokoił ją Mikey.
-Czyli będziecie-dopytałam.
-Postaramy się zdążyć.
-Zrobimy wielkie wejście!
Zaśmialiśmy się. Karina oparła się o Luke'a. Pogładził jej włosy.
-Za ile wyjeżdżacie?-zapytałam.
-Za ok. 2 godziny-powiedział Ash.
Nagle zaczęło padać. Szybko uciekliśmy do domu.
-Idźcie się przebrać-powiedziała babci.
Rozejrzałam się po salonie. Stały tu torby chłopaków. Wyjmowali sobie właśnie ciuchy. Ja i Karina poszłyśmy do mojego pokoju u babci. Zostały tu parę naszych rzeczy po ostatniej wizycie. Wzięłam ubrania i poszłam do łazienki. Ubrałam się w to:
(bez kurtki)
A Karina w to:
Włosy związała w koka i założyła bandamke. Do pokoju wszedł Ashton.
-Kapelusz czy czapka?
Spojrzałyśmy na niego. Karina podeszła do niego.
-Kapelusz-powiedziała i założyła mu go na głowę.
-Możemy pogadać? Sami..-spojrzał na mnie.
-Oh! Jasne, już spadam.
Wzięłam telefon i zeszłam na dół.
-Gdzie Karina?-spytał Mikey.
-Gada z Ashem.
Luke spojrzał na mnie. Weszłam do kuchni i nalałam sobie soku. Do pomieszczenia wszedł Calum.
-Co jest Cal?
-Noo.. Chciałem się zapytać.. Czy.. Poszłabyś ze mną na wesele?-spojrzał niepewnie na mnie.
Postawiłam szklankę i podeszłam do niego.
-Słuchaj Calum.. Dziękuję, że sie zapytałeś, ale..
-Idziesz z Niallem?
-CO?! Nie. Nie ide z nikim. Nawet jeżeli też sie zapyta, odmówię.
Uśmiechnął się blado. Przytuliłam go.
-Chodźmy do reszty.
Wyszliśmy z kuchni. Karina i Ashton byli już na dole. Michael spojrzał na telefon.
-Zara musimy jechać-oznajmił.
-Odwieziemy was-powiedziałam.
-Ale jak?-zapytał Liam.
-Babcia ma busa. Pojedziemy nim.
Pokiwali głowami.
-No to się zwijamy-powiedział Zayn.
-Gdzie Lou?-zapytał Harry.
-Będzie czekał na lotnisku-wyjaśnił Niall.
Wzięli swoje torby i poszliśmy do busa. Po 20 minutach dojechaliśmy na lotnisko. Pożegnałyśmy się z chłopakami. Poszli na odprawę. Pomachałyśmy im ostatni raz i wróciłyśmy samochodu.
-Robi się coraz gorzej-oznajmiła Karina.
-Czemu?
-W tedy gdy do pokoju wszedł Ash i chciał pogadać, zapytał się czy chce iść z nim na wesele.. Ehh.. I z tego względu, że Luke się mnie o to nie pytał.. zgodziłam się.. A teraz gdy jechaliśmy na lotnisko tutaj w samochodzie zapytał się!
-A ty na to?
Spuściła wzrok.
-Odmówiłam..
Westchnęłam.
-Ja też odmówiłam Calowi..
-Czyli idziesz z Niallem?
-Nie, jemu też odmówię.
Powoli kiwnęła głową.
-Mam wrażenie, że oni rywalizują-powiedziała bardziej do siebie niż do mnie.
-Ash i Luke.
-No.
-Bo może tak jest.
-Wątpie. To przyjaciele. Są dla siebie jak bracia.
Dojechałyśmy do domu.
-Zostajemy tu?-zapytałam.
-Tak. Nie będziemy musiały jeździć.
Zjadłyśmy kolacje i poszłyśmy spać.
środa, 13 sierpnia 2014
Rozdział 11.
Karina
Gdy posprzątaliśmy wróciłam do siebie. Głowa strasznie mnie bolała. Weszłam do kuchni i wzięłam kolejną aspirynę. Poszłam do siebie i wzięłam prysznic. Ubrałam się w piżamę, a dokładnie za dużą czarną koszulkę do połowy ud. Na plecach miałam na napisane dużymi drukowanymi literami 'rejects'. Włączyłam laptopa. Postanowiłam dowiedzieć się więcej na temat tego zespołu.
-Słodziaki-stwierdziłam.
-Nigdy nie byłam w Australii-powiedziałam do siebie gdy skończyłam czytać.
Weszłam na Facebooka i zobaczyłam zdjęcie moje i chłopaków śpiących na kanapie. 'Viola'-pomyślałam. Wyłączyłam komputer i poszłam spać.
Następnego dnia rano zeszłam do kuchni zrobić sobie mocną kawę. Obejrzałam odcinek 'Jak poznałem waszą matkę' i poszłam się do siebie. W między czasie zadzwoniła do mnie Viola, że dziś mamy sesje i mam się ubrać w coś ekstra i na wysokim obcasie. Tak więc umyta i pomalowana stałam w garderobie i czekałam na pomysł w co się ubrać. W końcu ubrałam sie w coś takiego:
Włosy związałam w koka i poszłam do Violetty.
-Jestem!
-O! To już jedziemy-powiedziała schodząc ze schodów.
Była ubrana w to:
-Gotowa?-zapytałam.
-Tak-powiedziała i założyła okulary.
Ja zrobiłam to samo. Wsiadłyśmy do samochodu i pojechałyśmy na drugi koniec miasta. Zaparkowałyśmy na prywatnym parkingu i weszłyśmy do budynku.
-Dzień dobry my na sesje-powiedziałam.
-Pomieszczenie 67.
Kiwnęłyśmy głowami i poszłyśmy szukać tego pomieszczenia. W końcu je znalazłyśmy. Viola zapukała do drzwi.
-Wejść!
Powoli otworzyłyśmy drzwi.
-Dzień dobry-powiedziała Violetta.
-Dzień dobry-odparł fotograf-Cieszę się, że jesteście punktualnie.
Uśmiechnęłyśmy się.
-Tak jest garderoba. Idźcie tam i przygotujcie się.
-Dobrze.
Poszłyśmy do garderoby. Tam przebrano mnie w to:
(bez okularów)
I taką fryzurę:
A Violę w to:
-Najlepszego-rzucili się na mnie.
-Dzięki-wysapałam-A teraz zejdźcie ze mnie!
Posłuchali. Podeszła do mnie Viola.
-Najlepszego-przytuliła mnie.
-Dzięki.
Wróciłam na swoje miejsce.
-5SOS już tu jadą-oznajmiłam.
-Wiem. Zdzwonił do mnie Ashton-powiedział Niall.
Uśmiechnęłam się. Po upływie 25 minut usłyszeliśmy pukanie do drzwi.
-Już idę!
Wstałam i podeszłam do drzwi. Otworzyłam je.
-Karina!!-wykrzyknął Michael, który rzucił swoje torby i wziął mnie w ramiona.
-Mikey!!
Okręcił mną w koło.
-Najlepszego kochanie-pocałował mnie w czoło.
-Może wejdziemy do domu co?-odezwał się za nami Calum.
Michael puścił mnie.
-Jasne. Wchodźcie.
Zamknęłam drzwi.
-Wszystkie najlepszego-przytulił mnie od tyłu Ashton.
-Dzięki-złapałam go za ręce.
Podszedł do nas Calum. Rozdzielił nasze dłonie i powiedział mega poważnie:
-Teraz ja!
Ashton wzruszył ramionami i odszedł.
-Stówka!-mocno przytulił mnie Cal.
-Uh! Calum! Dzięki, ale możesz mnie już puścić.
Puścił mnie.
-Prezent dostaniesz później.
-Ok-uśmiechnęłam się.
Wróciłam do salonu.
-Chcecie coś do picia?-zapytałam.
-Może być woda-powiedział Ash.
Wzięłam talerz i kubek po śniadaniu i poszłam do kuchni. Wstawiłam naczynia do zmywarki. Sięgnęłam 11 szklanek i nalałam do nich wody. Do kuchni wszedł Luke.
-Wszystkiego Najlepszego..-powiedział.
Spojrzałam na niego.
-Dzięki Luke-podeszłam do niego i go mocno przytuliłam.
Uśmiechnął się.
-Choć pomogę ci-postawił część szklanek na tacę i poszedł do salonu.
Zrobiłam to samo.
-Co dziś robimy?-zapytała Viola.
-Dziś do Madrytu przyjeżdża wesołe miasteczko-powiedział Harry.
-Możemy tam iść!-ucieszyłam się.
-No to idziemy-powiedział Niall i podbiegł do drzwi. Wszyscy wstaliśmy i wyszliśmy na zewnątrz.
-Chodźcie jebniem se selfie-zawołał Mikey.
Stanęłam obok niego. Po chwili stanęła obok nas reszta. Mikey włączył aparat i zrobił zdjęcie.
-Okay! To lecimy!-krzyknęła Viola!
Szybkim krokiem poszliśmy w stronę wesołego miasteczka. Stanęliśmy w kolejce i kupiliśmy bilety. Weszliśmy na teren miasteczka.
-Co pierwsze?-zapytał Calum.
-Rollercoaster!!!-krzyknęłam.
Złapałam Michaela za rękę i pobiegłam w stronę maszyny.
Podczas koncertu w Madrycie 5SOS zbliżyłam się do Mickeya. Staliśmy się bliskimi przyjaciółmi. Od ich występu często ze sobą pisaliśmy i rozmawialiśmy.
Przy rollercoasterze nie było kolejki więc jako pierwsi wsiedliśmy ja i Michael. Potem Viola i Niall, Luke i Calum, Ashton i Lou, a na końcu Harry i Zayn. Liam nie jechała z nami pod pretekstem lęku wysokości. Ruszyliśmy. Najpierw było powoli, ale po pierwszym podjeździe do góry jechaliśmy coraz szybciej.
-AAAAA!-krzyczałam.
Mikey złapał mnie za rękę. W końcu 'pociąg' zaczął zwalniać i się zatrzymaliśmy.
-Było zajebiście!-krzyknęła Viola rzucając się Niallowi na szyję.
-Gdzie teraz?-zapytał Harry.
-Jesteśmy dość dużą grupą. Rzucamy się w oczy. Może się podzielimy?-zaproponowała Violetta.
Spojrzeliśmy na nią.
-Too.. Chyba dobry pomysł. Co?-powiedział Luke.
-Tak. Też tak myślę-powiedział Zayn.
-Spotkamy się przy wyjściu. Zdzwonimy się-powiedziałam.
-No okay, ale jak sie podzielimy?
-Ja mogę iść z 1D-powiedziała Viola-Ty idź z 5SOS.
-Ok-przytuliłam ją-Do zobaczenia.
Viola i One Direction poszli w lewo, a ja i 5 Seconds Of Summer poszliśmy w prawo.
-To co robimy pierwsze?-zapytał Ashton.
-Może pójdziemy.. Naa.. -rozejrzałam się w około-Na te huśtawki.
Chłopaki spojrzeli na nie.
-Jasne-powiedział Ash.
Poszliśmy w stronę wielkich huśtawek. Stanęliśmy w kolejce.
-Mam nadzieje, że nic nie jedliście-powiedziałam do chłopaków.
Spojrzeli po sobie. Zaśmiałam się. Nadeszła nasza kolej. Po kolei wsiedliśmy do 'huśtawek'. Były one 5 osobowe, więc wszyscy się zmieściliśmy. Ruszyliśmy. W powietrzu spędziliśmy ok. 5 minut. Wychodząc nieźle się zachwiałam, ale Luke mnie złapał.
-Uważaj-zaśmiał się.
-To nie jest śmieszne-też zaczęłam się śmiać.
-Może pójdziemy coś zjeść?-zaproponował Ashton.
-Jest tu jakiś bar. Możemy do niego zajrzeć-powiedział Calum.
-Może Mac?-zapytał Mikey.
-Ok, Mac, ale co z resztą?-zapytałam.
-Zadzwonię do nich, że lecimy coś zjeść, a potem tu wrócimy-powiedział Ash.
-Okay.
Tak więc Ashton zadzwonił do Nialla i poszliśmy do McDonalda. Oczywiście nie obyło się bez zdjęci i autografów. Gdy w końcu dotarliśmy do restauracji zamówiliśmy coś na szybko i poprosiliśmy kierownika o stolik i trochę prywatnego miejsca.Tak więc jedliśmy na tarasie na tyłach Maca.
-Mam ochotę na jeszcze-wysapał Michael wypijając do końca colę.
-Zwymiotujesz na karuzeli-zaśmiałam się.
-Fanki zrobią wszystko by złapać moje rzygi-zaczął się śmiać.
-Co prawda to prawda-śmiał się Ashton.
Nic nie powstrzymało Mikeya od zakupu następnego zestawu. Wyjęłam telefon z kieszeni i zrobiłam mu zdjęcie jak na siłe wpycha do buzi końcówkę hamburgera.
-Nie rób mi zdjęć-powiedział po czym wszystko wyleciało mu z buzi.
Zaczęliśmy się głośno śmiać. Wysłałam zdjęcie na Facebooka, Instagrama i Twittera. Po chwili pojawiło się ponad 1000 lików.
-O Boże Mikey..!-próbowałam przestać się śmiać.
Lekko wkurzony Michael wpakował wszystko do śmietnika. Otworzył colę i wylał ją na nas. Okazało się, że jest tam sam lód i wpadł mi za koszulkę.
-Michael!!-krzyknęłam.
Wyciągnęłam prawie do końca rozpuszczony lód, ale na bluzce i tak został mokry ślad.
-Dzięki wiesz-rzuciłam lodem w chłopaka, ale ten się zdążył schować i lód wyleciał za barierkę. Szybko tam podbiegliśmy. Rozpuszczonym lodem w głowę dostała jakaś starsza pani. Spojrzała się w górę i zaczęła nas wyzywać po hiszpańsku.
-Co ona mówi?-zapytał Luke.
-Nie chcesz wiedzieć-odparłam kręcąc głową-Spadamy stąd zanim wezwie policję.
Szybko wyszliśmy z restauracji i poszliśmy w stronę wesołego miasteczka.
-Chodźcie na diabelski młyn-powiedziałam.
-Ty jak się nakręcisz..-zaczął Ashton.
-Mówiłeś coś?-zmroziłam go wzrokiem.
-Ja? Mówiłem coś? No przestań!
Pokręciłam głową. Stanęliśmy w kolejce. Po chwili dołączyła do nas Viola i 1D.
-I jak tam?-zapytała moja przyjaciółka.
-A spoko. Jakaś babka ochrzaniła nas, bo trochę lodu spadło jej na głowee..-wyjaśniłam.
-To ja nie chce wiedzieć co wy tam robiliście-zaczęła się śmiać Violetta.
Też się uśmiechnęłam. Nadeszła nasza kolej. Przejażdżka trwała ok. 5 minut. Wysiedliśmy.
-Wracajmy do domu-powiedziała nie wyraźnie Viola.
-Ok. Wracamy-dodałam.
Do domu szliśmy wolnym krokiem. Nie śpieszyło się nam. Spojrzałam na telefon. Była godzina 15.
-Tyle czasu z miasteczku-powiedziałam do sobie.
Doszliśmy do domu. Zadzwonił mój telefon.
-To tata. Muszę odebrać-powiedziałam i poszłam do swojego domu-Tak?
-Wszystkie najlepszego skarbie.
-Dzięki tato.
-To życzenia od nas wszystkich!!-usłyszałam głos Sergio Ramosa.
-Wiem, wiem-zaśmiałam się.
-Słuchaj, dzwoniła do ciebie może ostatnio Sara??
-Nie, a co?
-Noo.. Jest taka mała sprawa..
-Jaka? Stało się coś?!
-W pewnym sensie tak..
-Tato mów!
-Noo.. Sara jest w ciąży. Tak gdzieś ok. 2 miesiąc..
-Co?! I dlaczego ja o tym nic nie wiem?!
-No dlatego pytałem się czy Sara do ciebie zdzwoniła.
-No dobra.. Wiadomo już czy chłopiec czy dziewczynka?
-Prawdopodobnie chłopiec.
-Yh.. A jak wy to sobie wyobrażacie? Ja mam 19 lat, między mną a dzieckiem 19 lat różnicy. Nie będę mogła robić żadnych imprez ani nic bo jest dziecko. Ja tego nie widzę.
-Poradzimy sobie.
-Mam nadzieje..
-Słyszałem, że jedziecie z Violą w trasę razem z One Direction i 5 Seconds Of Summer?
-Tak jedziemy z nimi 1 sierpnia.
-Aha.
W tle usłyszałam głos trenera:
-Iker skończ gadać z Kariną i wracaj na boisko.
-Musze kończyć, pa. Miłej zabawy.
-Dzięki i wzajemnie. Pa-rozłączyłam się.
Usiadłam na kanapie. Westchnęłam. W końcu zebrałam się i poszłam do reszty.
-Hej, stało się coś?-zapytała od razu Viola.
-Taa.. Moja rodzinka się powiększy.. Sara jest w ciąży..
-To gratulacje-powiedział Harry podchodząc do mnie.
-Taa..
-Wiadomo już jaką płeć ma dziecko?-zapytała znowu Viola.
-Prawdopodobnie chłopiec.
-Mały Casillas-zaśmiał się Mikey.
Wzruszyłam ramionami.
-Czemu się nie cieszysz?-zapytał Ashton.
-A ty byś się cieszył z wiadomości, że w wieku 19 lat będziesz mieć brata?
-Mam już młodszego brata i siostrę w prezencie wiec wiesz..
Wzięłam poduszkę i rzuciłam w niego.
-Za co?
-Za chęć do życia i miłość do ojczyzny.
Weszłam do kuchni i nalałam sobie soku.
-Co robimy dziś wieczorem?-zapytałam.
-Idziemy do klubu-powiedziała szybko Violetta.
-Okay. Może być-wzruszyłam ramionami.
-Jest godzina 15:49, więc wy dziewczyny możecie iść się już szykować-powiedział Liam.
Spojrzałyśmy na niego.
-Bez urazy-wyciągnął ręce w pokojowym geście.
-Ja idę do siebie, jak coś to wpadajcie-powiedziałam i wyszłam.
Usłyszałam za sobą kroki.
-Wiedziałam, że przyjdziesz..-powiedziałam.
-WOW! Dzięki-powiedział Luke.
-Luke?!-spojrzałam na niego-Myślałam, że to Michael.
-Ale to ja!-uśmiechnął się słodko.
-Tak, to ty. Nie da się tego ukryć.
Weszliśmy do domu. Otworzyłam drzwi pokoju.
-Fajny pokoik.
-Taak.. Bardzo dawno nie miałam remontu, ale jakoś żyje.
Weszłam do garderoby, a za mną blondyn. Wyjął wieszak z jaką sukienką.
-Może to?-zaśmiał się.
Zmroziłam go wzrokiem.
-Nigdy. Z resztą ona nie jest moja tylko Violi, nie oddałam jej.. Jeszcze.
Odwiesiłam suknie na miejsce.
-To w coś sie ubierasz?
-Nie wiem jeszcze.
Rozglądałam się. W końcu znalazłam coś odpowiedniego moim zdaniem. Wzięłam ciuchy i poszłam do łazienki. Poprawiłam makijaż i włosy. Wyszłam ubrana w to:
(bez torby)
-Może być?-zapytałam Lukea.
-Jasne, wyglądasz ślicznie.
Uśmiechnęłam się. Usiadł obok mnie na moim łóżku. Siedzieliśmy dziwnie blisko siebie. Nie to, że nie lubie Luke'a, ale.. Znam go dość krótko. Podczas koncertu rzadko się odzywał, co było dziwne. Nagle drzwi pokoju otworzyły się i do środka wpadł Mikey z Ashtonem.
-A co sie tu dzieje??-poruszył brwiami Michael.
-Nic o czym myślisz-powiedziałam.
Wzięłam telefon i zeszłam na dół. Tam czekała na mnie Viola ubrana w to:
-Gotowa?-zapytała.
-Jak widać.
Chłopaki zeszli na dół.
-Idziemy!!-zawołam Ashton wychodząc na dwór.
Oczywiście Mikey złapał mnie pod rękę i tak szliśmy aż do klubu.
-To bardziej bar.. Czy restauracja-stwierdziłam.
-Nie wybrzydzaj-skarcił mnie Zayn.
Uniosłam ręce w pokojowym geście. Weszliśmy do środka. Zajęliśmy zarezerwowany stolik. Usiedliśmy po chwili kelnerzy przynieśli dania. Zaczęliśmy jeść. Jak się okazało danie było strasznie mocno przyprawione ostrą papryką. Odłożyłam widelec i wypiłam całą wodę, która była w szklance.
-Fuck-mruknęłam-Przepraszam-powiedziałam szybko i odeszłam od stolika.
Poszłam do łazienki. Po chwili zjawiła się Viola.
-I jak smakowało?-zapytała z uśmiechem.
-Idzie się domyślić, że wy to zaplanowaliście.
-Taa.. Wyszło całkiem nieźle.
Odkręciłam kran i nalałam trochę wody w ręce. Oblałam Violettę. Miała mokrą całą bluzkę i część spodni. Chciała mi oddać, ale zdążyłam uciec z toalety. Z uśmiechem triumfu wróciłam do stolika. Usiadłam.
-Gdzie Viola?-zapytał Cal.
-Suszy się.
-Jak to 'suszy'?!
-No normalnie.
Wzruszyłam ramionami.
-A! I był to całkiem nie zły żart, ale miał jeden minus. Był zrobiony mi, a ja zawsze się odwdzięczam. Mam nadzieje, że jesteście tego świadomi-powiedziałam i wstawałam. Wyszłam z budynku. Weszłam do pierwszego lepszego baru i zamówiłam drinka z colą.
-Dowód-powiedział barman.
-Chyba żartujesz?! Dziś kończe 19 lat. Chyba nie wyglądam aż tak młodo?!
-Yyy.. Tak. Wyglądasz tak młodo.
Zdesperowana pokazałam dowód i otrzymałam drinka. Gdy go kończyłam w barze pojawił się Ashton. Usiadł obok mnie.
-Który to?
-Pierwszy.
-Dopiero?
-Nie śpieszyłam się.
Odstawiłam szklankę.
-Choć czekamy za tobą.
Złapał mnie za dłoń, tak jak rano.
-I znowu dosypią mi papryki do jedzenia?-spojrzałam mu w oczy.
-Niee.. Tym razem osobiście dopilnuję, żeby w twoim jedzeniu nic nie było-uśmiechnął się pokazując dołeczki.
Westchnęłam.
-No dobrze-zeskoczyłam z siedzenia i pociągnęłam Asha za rękę.
Zostawiłam na ladzie 3 euro centy i wyszliśmy. Znowu weszliśmy do restauracji. Reszta siedziała na swoich miejscach.
-W końcu wróciłaś. Martwiliśmy się-powiedziała Viola, która jeszcze miała mokrą bluzkę.
Spojrzałam na Luka. Jego mina nie ujawniała żadnych emocji, ale patrzał się na ręce moje i Ashtona, które były złączone. Usiadłam na swoje miejsce. Za oknem zaczęło zmierzchać. Nagle z kuchni wyszła część kucharzy, którzy nieśli tort. Wyglądał tak:
Wstaliśmy.
-Pomyśl życzenie-powiedział Ash.
Pomyślałam i zdmuchnęłam świeczki. Ludzie w okół zaczęli klaskać i gwizdać. Kelnerzy pokroili tort i dali go nam i ludziom w restauracji. Gdy każdy zjadł swoją porcję Mikey podszedł do jednego kelnera i coś mu powiedział. Po chwili na sale zjechała taca z kolejnym tortem.
-To tak od nas wszystkich dla Luka-powiedział Calum-Stary młodszy się nie robisz!
-Urodziny nasz dopiero jutro, alee.. Co tam! Sto lat Luke!!-krzyknął Michael po czym wszyscy zaczęli śpiewać 'sto lat' Lukowi.
-Najlepszego Luke-podeszłam do niego i pocałowałam w policzek.
Zarumienił się. Zjedliśmy tort Luka. Około godziny 21 wyszliśmy z restauracji i poszliśmy w stronę domu.Viola i 1D poszli do niej, a ja i 5SOS do mnie.
-No dziewczyno dziś będziesz spała z największym ciachem w mieście-powiedział Mikey.
-Z Davidem Beckhamem?
Chłopaki zaczęli się śmiać.
-Nie.. Ze mną!
-Aaa! To zmienia postać rzeczy.
Weszłam na górę i do swojego pokoju. Wzięłam prysznic i ubrałam się i piżamę. Zeszłam do kuchni i zrobiłam sobie zimne kakao. Chłopaki siedzieli w salonie. Usiadłam między nimi na kanapie.
-Co robimy?-zapytał Cal.
Wzruszyłam ramionami. Mikey zabrał mi kubek z napojem i wypił go do końca.
-To było moje!
Zaśmiał się. Uderzyłam do poduszką. Skromnie mówiąc rozpoczęłam bitwę na poduszki. Miałam właśnie walnąć poduszką Caluma gdy ktoś wyrwał mi ją z rąk, przełożył mnie sobie przez ramie i zaniósł do mojego pokoju, rzucił na łóżko i zaczął łaskotać. Już chciałam krzyknąć 'Michael przestań' gdy na głowie chłopaka wyczułam bandamke. Złapałam twarz Asha w dłonie i podniosłam do góry. Przestań mnie łaskotać i spojrzał na mnie.
-Stało się coś?
Uśmiechnęłam się i pokręciłam głową. Do pokoju wbiegli chłopaki i rzucili się na nas.
-Kanapka!!-krzyczał Calum z Mikeyem.
-Ała! Złaźcie ze mnie!
Posłusznie zeszli.
-Po lewej są dwa pokoje 2 osobowe. Tam będziecie spać, a teraz dobranoc-powiedziałam i wypchałam chłopaków z mojego pokoju.
Zamknęłam drzwi i położyłam się do łóżka. Za nim zasnęłam usłyszałam Lukea wchodzącego do pokoju. Pocałował mnie w policzek i powiedział 'dobranoc księżniczko'.
Gdy posprzątaliśmy wróciłam do siebie. Głowa strasznie mnie bolała. Weszłam do kuchni i wzięłam kolejną aspirynę. Poszłam do siebie i wzięłam prysznic. Ubrałam się w piżamę, a dokładnie za dużą czarną koszulkę do połowy ud. Na plecach miałam na napisane dużymi drukowanymi literami 'rejects'. Włączyłam laptopa. Postanowiłam dowiedzieć się więcej na temat tego zespołu.
-Słodziaki-stwierdziłam.
-Nigdy nie byłam w Australii-powiedziałam do siebie gdy skończyłam czytać.
Weszłam na Facebooka i zobaczyłam zdjęcie moje i chłopaków śpiących na kanapie. 'Viola'-pomyślałam. Wyłączyłam komputer i poszłam spać.
Następnego dnia rano zeszłam do kuchni zrobić sobie mocną kawę. Obejrzałam odcinek 'Jak poznałem waszą matkę' i poszłam się do siebie. W między czasie zadzwoniła do mnie Viola, że dziś mamy sesje i mam się ubrać w coś ekstra i na wysokim obcasie. Tak więc umyta i pomalowana stałam w garderobie i czekałam na pomysł w co się ubrać. W końcu ubrałam sie w coś takiego:
Włosy związałam w koka i poszłam do Violetty.
-Jestem!
-O! To już jedziemy-powiedziała schodząc ze schodów.
Była ubrana w to:
-Gotowa?-zapytałam.
-Tak-powiedziała i założyła okulary.
Ja zrobiłam to samo. Wsiadłyśmy do samochodu i pojechałyśmy na drugi koniec miasta. Zaparkowałyśmy na prywatnym parkingu i weszłyśmy do budynku.
-Dzień dobry my na sesje-powiedziałam.
-Pomieszczenie 67.
Kiwnęłyśmy głowami i poszłyśmy szukać tego pomieszczenia. W końcu je znalazłyśmy. Viola zapukała do drzwi.
-Wejść!
Powoli otworzyłyśmy drzwi.
-Dzień dobry-powiedziała Violetta.
-Dzień dobry-odparł fotograf-Cieszę się, że jesteście punktualnie.
Uśmiechnęłyśmy się.
-Tak jest garderoba. Idźcie tam i przygotujcie się.
-Dobrze.
Poszłyśmy do garderoby. Tam przebrano mnie w to:
(bez okularów)
I taką fryzurę:
(bez torebki i okularów)
I taką fryzurę:
-Do czego jest ta sesja?-zapytałam.
-Do magazynu Vanidades.
Kiwnęłam głową. Wyszłyśmy z garderoby. Fotograf kazał na się ustawić i zaczął robić zdjęcie.
-Więcej uśmiechu-powiedział.
Po czym my zaczęłyśmy się śmiać. Po ok. 3 godzinach fotografowania i przebierania się sesja skończyła się.
-Zdjęcia wyszły cudownie. Dostaniecie je za dwa dni pocztą razem z magazynem. Będziecie na okładce.
-Ok. Będziemy czekać.
Przebrałyśmy się w nasze ubrania i wyszłyśmy z budynku. Wróciłyśmy do domu.
-Nie wiem jak ty, ale ja muszę się przebrać zaraz nie wyrobie-powiedziałam i zdjęłam buty.
-Ja też.
Wyszłam z samochodu i pobiegłam do domu. Poszłam do siebie i przebrałam się w coś luźnego:
Napiłam się wody i poszłam do Violi.
-Pogramy na Xboxie?-zapytała.
-Jasne.
Włączyłyśmy sprzęt.
-Tenis?-zaproponowałam.
-Może być.
Grałyśmy i nawet nie zauważyłyśmy kiedy chłopacy weszli do salonu.
-Hej-powiedziałam.
-Dzwonił do nas menadżer 5 Seconds of summer.
-Stało się coś?-zapytała Viola.
-Spotkacie się z nimi 11 , jak będą grać w Madrycie. Potem jadą na kolejne koncerty i wrócą 15 na urodziny Karina, a z tego względu, że 16 lipca urodziny ma Luke zrobimy wam razem imprezę. Dołączycie do nas dopiero w Toronto-powiedział Zayn.
Spojrzałam na Violę.
-Noo.. Może być-powiedziała.
Zadzwonił jej telefon.
-Tak?-odebrała i poszła do kuchni.
-Czylii.. Przyjadą tutaj specjalnie na moje urodziny?-spojrzałam na chłopaków.
-Najwyraźniej.
Pokiwałam powoli głową. Wróciła do nas Violetta.
-Kto to?-zapytałam.
-Fotograf. Mówił, że wysłał już zdjęcia. Powinny dotrzeć jutro razem z magazynem.
-Aha.
-Gracie z nami?-zaproponowała.
Chłopaki z chęcią się zgodzili. Do końca dnia graliśmy na Xboxie.
*tydzień później*
Wstałam rozpromieniona. Dziś jest mój dzień. Dziś kończyłam 19 lat. Przeciągnęłam się i poszłam wziąć prysznic. Pomalowałam się. Wyszłam na balkon. Dziś było chłodno. Weszłam do garderoby i ubrałam się w to:
Wzięłam telefon i zeszłam do kuchni. Zrobiłam sobie kawę i tosty. Usiadłam w salonie i włączyłam telewizor. Po chwili dostałam sms'a od Michaela: 'Wylądowaliśmy w Madrycie nie długo będziemy. Czekaj, Mikey xx'. Uśmiechnęłam się. Postawiłam kubek i talerz na stół gdy nagle do salonu wbiegli 1D i Violetta.-Najlepszego-rzucili się na mnie.
-Dzięki-wysapałam-A teraz zejdźcie ze mnie!
Posłuchali. Podeszła do mnie Viola.
-Najlepszego-przytuliła mnie.
-Dzięki.
Wróciłam na swoje miejsce.
-5SOS już tu jadą-oznajmiłam.
-Wiem. Zdzwonił do mnie Ashton-powiedział Niall.
Uśmiechnęłam się. Po upływie 25 minut usłyszeliśmy pukanie do drzwi.
-Już idę!
Wstałam i podeszłam do drzwi. Otworzyłam je.
-Karina!!-wykrzyknął Michael, który rzucił swoje torby i wziął mnie w ramiona.
-Mikey!!
Okręcił mną w koło.
-Najlepszego kochanie-pocałował mnie w czoło.
-Może wejdziemy do domu co?-odezwał się za nami Calum.
Michael puścił mnie.
-Jasne. Wchodźcie.
Zamknęłam drzwi.
-Wszystkie najlepszego-przytulił mnie od tyłu Ashton.
-Dzięki-złapałam go za ręce.
Podszedł do nas Calum. Rozdzielił nasze dłonie i powiedział mega poważnie:
-Teraz ja!
Ashton wzruszył ramionami i odszedł.
-Stówka!-mocno przytulił mnie Cal.
-Uh! Calum! Dzięki, ale możesz mnie już puścić.
Puścił mnie.
-Prezent dostaniesz później.
-Ok-uśmiechnęłam się.
Wróciłam do salonu.
-Chcecie coś do picia?-zapytałam.
-Może być woda-powiedział Ash.
Wzięłam talerz i kubek po śniadaniu i poszłam do kuchni. Wstawiłam naczynia do zmywarki. Sięgnęłam 11 szklanek i nalałam do nich wody. Do kuchni wszedł Luke.
-Wszystkiego Najlepszego..-powiedział.
Spojrzałam na niego.
-Dzięki Luke-podeszłam do niego i go mocno przytuliłam.
Uśmiechnął się.
-Choć pomogę ci-postawił część szklanek na tacę i poszedł do salonu.
Zrobiłam to samo.
-Co dziś robimy?-zapytała Viola.
-Dziś do Madrytu przyjeżdża wesołe miasteczko-powiedział Harry.
-Możemy tam iść!-ucieszyłam się.
-No to idziemy-powiedział Niall i podbiegł do drzwi. Wszyscy wstaliśmy i wyszliśmy na zewnątrz.
-Chodźcie jebniem se selfie-zawołał Mikey.
Stanęłam obok niego. Po chwili stanęła obok nas reszta. Mikey włączył aparat i zrobił zdjęcie.
-Okay! To lecimy!-krzyknęła Viola!
Szybkim krokiem poszliśmy w stronę wesołego miasteczka. Stanęliśmy w kolejce i kupiliśmy bilety. Weszliśmy na teren miasteczka.
-Co pierwsze?-zapytał Calum.
-Rollercoaster!!!-krzyknęłam.
Złapałam Michaela za rękę i pobiegłam w stronę maszyny.
Podczas koncertu w Madrycie 5SOS zbliżyłam się do Mickeya. Staliśmy się bliskimi przyjaciółmi. Od ich występu często ze sobą pisaliśmy i rozmawialiśmy.
Przy rollercoasterze nie było kolejki więc jako pierwsi wsiedliśmy ja i Michael. Potem Viola i Niall, Luke i Calum, Ashton i Lou, a na końcu Harry i Zayn. Liam nie jechała z nami pod pretekstem lęku wysokości. Ruszyliśmy. Najpierw było powoli, ale po pierwszym podjeździe do góry jechaliśmy coraz szybciej.
-AAAAA!-krzyczałam.
Mikey złapał mnie za rękę. W końcu 'pociąg' zaczął zwalniać i się zatrzymaliśmy.
-Było zajebiście!-krzyknęła Viola rzucając się Niallowi na szyję.
-Gdzie teraz?-zapytał Harry.
-Jesteśmy dość dużą grupą. Rzucamy się w oczy. Może się podzielimy?-zaproponowała Violetta.
Spojrzeliśmy na nią.
-Too.. Chyba dobry pomysł. Co?-powiedział Luke.
-Tak. Też tak myślę-powiedział Zayn.
-Spotkamy się przy wyjściu. Zdzwonimy się-powiedziałam.
-No okay, ale jak sie podzielimy?
-Ja mogę iść z 1D-powiedziała Viola-Ty idź z 5SOS.
-Ok-przytuliłam ją-Do zobaczenia.
Viola i One Direction poszli w lewo, a ja i 5 Seconds Of Summer poszliśmy w prawo.
-To co robimy pierwsze?-zapytał Ashton.
-Może pójdziemy.. Naa.. -rozejrzałam się w około-Na te huśtawki.
Chłopaki spojrzeli na nie.
-Jasne-powiedział Ash.
Poszliśmy w stronę wielkich huśtawek. Stanęliśmy w kolejce.
-Mam nadzieje, że nic nie jedliście-powiedziałam do chłopaków.
Spojrzeli po sobie. Zaśmiałam się. Nadeszła nasza kolej. Po kolei wsiedliśmy do 'huśtawek'. Były one 5 osobowe, więc wszyscy się zmieściliśmy. Ruszyliśmy. W powietrzu spędziliśmy ok. 5 minut. Wychodząc nieźle się zachwiałam, ale Luke mnie złapał.
-Uważaj-zaśmiał się.
-To nie jest śmieszne-też zaczęłam się śmiać.
-Może pójdziemy coś zjeść?-zaproponował Ashton.
-Jest tu jakiś bar. Możemy do niego zajrzeć-powiedział Calum.
-Może Mac?-zapytał Mikey.
-Ok, Mac, ale co z resztą?-zapytałam.
-Zadzwonię do nich, że lecimy coś zjeść, a potem tu wrócimy-powiedział Ash.
-Okay.
Tak więc Ashton zadzwonił do Nialla i poszliśmy do McDonalda. Oczywiście nie obyło się bez zdjęci i autografów. Gdy w końcu dotarliśmy do restauracji zamówiliśmy coś na szybko i poprosiliśmy kierownika o stolik i trochę prywatnego miejsca.Tak więc jedliśmy na tarasie na tyłach Maca.
-Mam ochotę na jeszcze-wysapał Michael wypijając do końca colę.
-Zwymiotujesz na karuzeli-zaśmiałam się.
-Fanki zrobią wszystko by złapać moje rzygi-zaczął się śmiać.
-Co prawda to prawda-śmiał się Ashton.
Nic nie powstrzymało Mikeya od zakupu następnego zestawu. Wyjęłam telefon z kieszeni i zrobiłam mu zdjęcie jak na siłe wpycha do buzi końcówkę hamburgera.
-Nie rób mi zdjęć-powiedział po czym wszystko wyleciało mu z buzi.
Zaczęliśmy się głośno śmiać. Wysłałam zdjęcie na Facebooka, Instagrama i Twittera. Po chwili pojawiło się ponad 1000 lików.
-O Boże Mikey..!-próbowałam przestać się śmiać.
Lekko wkurzony Michael wpakował wszystko do śmietnika. Otworzył colę i wylał ją na nas. Okazało się, że jest tam sam lód i wpadł mi za koszulkę.
-Michael!!-krzyknęłam.
Wyciągnęłam prawie do końca rozpuszczony lód, ale na bluzce i tak został mokry ślad.
-Dzięki wiesz-rzuciłam lodem w chłopaka, ale ten się zdążył schować i lód wyleciał za barierkę. Szybko tam podbiegliśmy. Rozpuszczonym lodem w głowę dostała jakaś starsza pani. Spojrzała się w górę i zaczęła nas wyzywać po hiszpańsku.
-Co ona mówi?-zapytał Luke.
-Nie chcesz wiedzieć-odparłam kręcąc głową-Spadamy stąd zanim wezwie policję.
Szybko wyszliśmy z restauracji i poszliśmy w stronę wesołego miasteczka.
-Chodźcie na diabelski młyn-powiedziałam.
-Ty jak się nakręcisz..-zaczął Ashton.
-Mówiłeś coś?-zmroziłam go wzrokiem.
-Ja? Mówiłem coś? No przestań!
Pokręciłam głową. Stanęliśmy w kolejce. Po chwili dołączyła do nas Viola i 1D.
-I jak tam?-zapytała moja przyjaciółka.
-A spoko. Jakaś babka ochrzaniła nas, bo trochę lodu spadło jej na głowee..-wyjaśniłam.
-To ja nie chce wiedzieć co wy tam robiliście-zaczęła się śmiać Violetta.
Też się uśmiechnęłam. Nadeszła nasza kolej. Przejażdżka trwała ok. 5 minut. Wysiedliśmy.
-Wracajmy do domu-powiedziała nie wyraźnie Viola.
-Ok. Wracamy-dodałam.
Do domu szliśmy wolnym krokiem. Nie śpieszyło się nam. Spojrzałam na telefon. Była godzina 15.
-Tyle czasu z miasteczku-powiedziałam do sobie.
Doszliśmy do domu. Zadzwonił mój telefon.
-To tata. Muszę odebrać-powiedziałam i poszłam do swojego domu-Tak?
-Wszystkie najlepszego skarbie.
-Dzięki tato.
-To życzenia od nas wszystkich!!-usłyszałam głos Sergio Ramosa.
-Wiem, wiem-zaśmiałam się.
-Słuchaj, dzwoniła do ciebie może ostatnio Sara??
-Nie, a co?
-Noo.. Jest taka mała sprawa..
-Jaka? Stało się coś?!
-W pewnym sensie tak..
-Tato mów!
-Noo.. Sara jest w ciąży. Tak gdzieś ok. 2 miesiąc..
-Co?! I dlaczego ja o tym nic nie wiem?!
-No dlatego pytałem się czy Sara do ciebie zdzwoniła.
-No dobra.. Wiadomo już czy chłopiec czy dziewczynka?
-Prawdopodobnie chłopiec.
-Yh.. A jak wy to sobie wyobrażacie? Ja mam 19 lat, między mną a dzieckiem 19 lat różnicy. Nie będę mogła robić żadnych imprez ani nic bo jest dziecko. Ja tego nie widzę.
-Poradzimy sobie.
-Mam nadzieje..
-Słyszałem, że jedziecie z Violą w trasę razem z One Direction i 5 Seconds Of Summer?
-Tak jedziemy z nimi 1 sierpnia.
-Aha.
W tle usłyszałam głos trenera:
-Iker skończ gadać z Kariną i wracaj na boisko.
-Musze kończyć, pa. Miłej zabawy.
-Dzięki i wzajemnie. Pa-rozłączyłam się.
Usiadłam na kanapie. Westchnęłam. W końcu zebrałam się i poszłam do reszty.
-Hej, stało się coś?-zapytała od razu Viola.
-Taa.. Moja rodzinka się powiększy.. Sara jest w ciąży..
-To gratulacje-powiedział Harry podchodząc do mnie.
-Taa..
-Wiadomo już jaką płeć ma dziecko?-zapytała znowu Viola.
-Prawdopodobnie chłopiec.
-Mały Casillas-zaśmiał się Mikey.
Wzruszyłam ramionami.
-Czemu się nie cieszysz?-zapytał Ashton.
-A ty byś się cieszył z wiadomości, że w wieku 19 lat będziesz mieć brata?
-Mam już młodszego brata i siostrę w prezencie wiec wiesz..
Wzięłam poduszkę i rzuciłam w niego.
-Za co?
-Za chęć do życia i miłość do ojczyzny.
Weszłam do kuchni i nalałam sobie soku.
-Co robimy dziś wieczorem?-zapytałam.
-Idziemy do klubu-powiedziała szybko Violetta.
-Okay. Może być-wzruszyłam ramionami.
-Jest godzina 15:49, więc wy dziewczyny możecie iść się już szykować-powiedział Liam.
Spojrzałyśmy na niego.
-Bez urazy-wyciągnął ręce w pokojowym geście.
-Ja idę do siebie, jak coś to wpadajcie-powiedziałam i wyszłam.
Usłyszałam za sobą kroki.
-Wiedziałam, że przyjdziesz..-powiedziałam.
-WOW! Dzięki-powiedział Luke.
-Luke?!-spojrzałam na niego-Myślałam, że to Michael.
-Ale to ja!-uśmiechnął się słodko.
-Tak, to ty. Nie da się tego ukryć.
Weszliśmy do domu. Otworzyłam drzwi pokoju.
-Fajny pokoik.
-Taak.. Bardzo dawno nie miałam remontu, ale jakoś żyje.
Weszłam do garderoby, a za mną blondyn. Wyjął wieszak z jaką sukienką.
-Może to?-zaśmiał się.
Zmroziłam go wzrokiem.
-Nigdy. Z resztą ona nie jest moja tylko Violi, nie oddałam jej.. Jeszcze.
Odwiesiłam suknie na miejsce.
-To w coś sie ubierasz?
-Nie wiem jeszcze.
Rozglądałam się. W końcu znalazłam coś odpowiedniego moim zdaniem. Wzięłam ciuchy i poszłam do łazienki. Poprawiłam makijaż i włosy. Wyszłam ubrana w to:
(bez torby)
-Może być?-zapytałam Lukea.
-Jasne, wyglądasz ślicznie.
Uśmiechnęłam się. Usiadł obok mnie na moim łóżku. Siedzieliśmy dziwnie blisko siebie. Nie to, że nie lubie Luke'a, ale.. Znam go dość krótko. Podczas koncertu rzadko się odzywał, co było dziwne. Nagle drzwi pokoju otworzyły się i do środka wpadł Mikey z Ashtonem.
-A co sie tu dzieje??-poruszył brwiami Michael.
-Nic o czym myślisz-powiedziałam.
Wzięłam telefon i zeszłam na dół. Tam czekała na mnie Viola ubrana w to:
-Gotowa?-zapytała.
-Jak widać.
Chłopaki zeszli na dół.
-Idziemy!!-zawołam Ashton wychodząc na dwór.
Oczywiście Mikey złapał mnie pod rękę i tak szliśmy aż do klubu.
-To bardziej bar.. Czy restauracja-stwierdziłam.
-Nie wybrzydzaj-skarcił mnie Zayn.
Uniosłam ręce w pokojowym geście. Weszliśmy do środka. Zajęliśmy zarezerwowany stolik. Usiedliśmy po chwili kelnerzy przynieśli dania. Zaczęliśmy jeść. Jak się okazało danie było strasznie mocno przyprawione ostrą papryką. Odłożyłam widelec i wypiłam całą wodę, która była w szklance.
-Fuck-mruknęłam-Przepraszam-powiedziałam szybko i odeszłam od stolika.
Poszłam do łazienki. Po chwili zjawiła się Viola.
-I jak smakowało?-zapytała z uśmiechem.
-Idzie się domyślić, że wy to zaplanowaliście.
-Taa.. Wyszło całkiem nieźle.
Odkręciłam kran i nalałam trochę wody w ręce. Oblałam Violettę. Miała mokrą całą bluzkę i część spodni. Chciała mi oddać, ale zdążyłam uciec z toalety. Z uśmiechem triumfu wróciłam do stolika. Usiadłam.
-Gdzie Viola?-zapytał Cal.
-Suszy się.
-Jak to 'suszy'?!
-No normalnie.
Wzruszyłam ramionami.
-A! I był to całkiem nie zły żart, ale miał jeden minus. Był zrobiony mi, a ja zawsze się odwdzięczam. Mam nadzieje, że jesteście tego świadomi-powiedziałam i wstawałam. Wyszłam z budynku. Weszłam do pierwszego lepszego baru i zamówiłam drinka z colą.
-Dowód-powiedział barman.
-Chyba żartujesz?! Dziś kończe 19 lat. Chyba nie wyglądam aż tak młodo?!
-Yyy.. Tak. Wyglądasz tak młodo.
Zdesperowana pokazałam dowód i otrzymałam drinka. Gdy go kończyłam w barze pojawił się Ashton. Usiadł obok mnie.
-Który to?
-Pierwszy.
-Dopiero?
-Nie śpieszyłam się.
Odstawiłam szklankę.
-Choć czekamy za tobą.
Złapał mnie za dłoń, tak jak rano.
-I znowu dosypią mi papryki do jedzenia?-spojrzałam mu w oczy.
-Niee.. Tym razem osobiście dopilnuję, żeby w twoim jedzeniu nic nie było-uśmiechnął się pokazując dołeczki.
Westchnęłam.
-No dobrze-zeskoczyłam z siedzenia i pociągnęłam Asha za rękę.
Zostawiłam na ladzie 3 euro centy i wyszliśmy. Znowu weszliśmy do restauracji. Reszta siedziała na swoich miejscach.
-W końcu wróciłaś. Martwiliśmy się-powiedziała Viola, która jeszcze miała mokrą bluzkę.
Spojrzałam na Luka. Jego mina nie ujawniała żadnych emocji, ale patrzał się na ręce moje i Ashtona, które były złączone. Usiadłam na swoje miejsce. Za oknem zaczęło zmierzchać. Nagle z kuchni wyszła część kucharzy, którzy nieśli tort. Wyglądał tak:
-Pomyśl życzenie-powiedział Ash.
Pomyślałam i zdmuchnęłam świeczki. Ludzie w okół zaczęli klaskać i gwizdać. Kelnerzy pokroili tort i dali go nam i ludziom w restauracji. Gdy każdy zjadł swoją porcję Mikey podszedł do jednego kelnera i coś mu powiedział. Po chwili na sale zjechała taca z kolejnym tortem.
-To tak od nas wszystkich dla Luka-powiedział Calum-Stary młodszy się nie robisz!
-Urodziny nasz dopiero jutro, alee.. Co tam! Sto lat Luke!!-krzyknął Michael po czym wszyscy zaczęli śpiewać 'sto lat' Lukowi.
-Najlepszego Luke-podeszłam do niego i pocałowałam w policzek.
Zarumienił się. Zjedliśmy tort Luka. Około godziny 21 wyszliśmy z restauracji i poszliśmy w stronę domu.Viola i 1D poszli do niej, a ja i 5SOS do mnie.
-No dziewczyno dziś będziesz spała z największym ciachem w mieście-powiedział Mikey.
-Z Davidem Beckhamem?
Chłopaki zaczęli się śmiać.
-Nie.. Ze mną!
-Aaa! To zmienia postać rzeczy.
Weszłam na górę i do swojego pokoju. Wzięłam prysznic i ubrałam się i piżamę. Zeszłam do kuchni i zrobiłam sobie zimne kakao. Chłopaki siedzieli w salonie. Usiadłam między nimi na kanapie.
-Co robimy?-zapytał Cal.
Wzruszyłam ramionami. Mikey zabrał mi kubek z napojem i wypił go do końca.
-To było moje!
Zaśmiał się. Uderzyłam do poduszką. Skromnie mówiąc rozpoczęłam bitwę na poduszki. Miałam właśnie walnąć poduszką Caluma gdy ktoś wyrwał mi ją z rąk, przełożył mnie sobie przez ramie i zaniósł do mojego pokoju, rzucił na łóżko i zaczął łaskotać. Już chciałam krzyknąć 'Michael przestań' gdy na głowie chłopaka wyczułam bandamke. Złapałam twarz Asha w dłonie i podniosłam do góry. Przestań mnie łaskotać i spojrzał na mnie.
-Stało się coś?
Uśmiechnęłam się i pokręciłam głową. Do pokoju wbiegli chłopaki i rzucili się na nas.
-Kanapka!!-krzyczał Calum z Mikeyem.
-Ała! Złaźcie ze mnie!
Posłusznie zeszli.
-Po lewej są dwa pokoje 2 osobowe. Tam będziecie spać, a teraz dobranoc-powiedziałam i wypchałam chłopaków z mojego pokoju.
Zamknęłam drzwi i położyłam się do łóżka. Za nim zasnęłam usłyszałam Lukea wchodzącego do pokoju. Pocałował mnie w policzek i powiedział 'dobranoc księżniczko'.
poniedziałek, 11 sierpnia 2014
Rozdział 10.
Violetta
Obudziło mnie uderzenie w policzek. Otworzyłam oczy.
-Wszystkiego najlepszego!-krzyknęłam Karina.
-I musiałaś mnie specjalnie obudzić, żeby mi to powiedzieć?
Przekrzywiła głowę.
-Tak.
Wstała z kanapy i poszła do kuchni. Po chwili przyszła z powrotem z tacą, a na niej talerz i dwa kubki kawy z piankami.
-Dzięki-powiedziałam siadając.
-Nie ma sprawy.
Zjadłyśmy śniadanie. Na dół wpadli chłopcy i też złożyli mi życzenia.
-Gdzie wczoraj byliście?-zapytała Karina jedząc ostatnią piankę.
-Menadżer dzwonił-powiedział Zayn.
-Znowu?
Pokiwali głowami. Wstałyśmy z kanapy i poszłyśmy do mojego pokoju. Weszłam do łazienki i wzięłam prysznic. Potem do toalety weszła Karina, a ja poszłam do garderoby. Ubrałam się w to:
Obudziło mnie uderzenie w policzek. Otworzyłam oczy.
-Wszystkiego najlepszego!-krzyknęłam Karina.
-I musiałaś mnie specjalnie obudzić, żeby mi to powiedzieć?
Przekrzywiła głowę.
-Tak.
Wstała z kanapy i poszła do kuchni. Po chwili przyszła z powrotem z tacą, a na niej talerz i dwa kubki kawy z piankami.
-Dzięki-powiedziałam siadając.
-Nie ma sprawy.
Zjadłyśmy śniadanie. Na dół wpadli chłopcy i też złożyli mi życzenia.
-Gdzie wczoraj byliście?-zapytała Karina jedząc ostatnią piankę.
-Menadżer dzwonił-powiedział Zayn.
-Znowu?
Pokiwali głowami. Wstałyśmy z kanapy i poszłyśmy do mojego pokoju. Weszłam do łazienki i wzięłam prysznic. Potem do toalety weszła Karina, a ja poszłam do garderoby. Ubrałam się w to:
Wzięłyśmy torebki i zeszłyśmy na dół.
-My idziemy na miasto bądźcie grzeczni-powiedziała Karina i wypchała mnie za drzwi. Otworzyła samochód i pojechałyśmy.
-Gdzie jedziemy?-zapytałam.
-Do manikiurzystki.
Kiwnęłam głową. Karina zatrzymała się przed naszym ulubionych salonem. Weszłyśmy do środka.
-Dzień dobry-powiedziała.
-Dzień dobry, pani Casillas?-zapytała kobieta.
-Tak. My jesteśmy umówione.
Kiwnęła głową. Weszłyśmy do gabinetu.
-Jesteśmy!
-Czekałyśmy na was.
Karina usiadła na jednym z krzesełek i pozwoliła aby manikiurzystka zajęła się jej dłońmi. Zrobiłam to samo. Po 2 godzinach moje paznokcie wyglądały tak:
-A może jeszcze u nóg mamy zniżki dla stałych klientów.
Spojrzałam na Karinę.
-Tak.
Po kolejnych 2 godzinach moje paznokcie u nóg wyglądały tak:
A Kariny były takie same tylko, że czarne.
-Gotowe-powiedziały manikiurzystki.
-Dziękujemy.
Powiedziałyśmy i wyszliśmy z salonu.
-Może pojedziemy coś zjeść?-zapytała Karina.
-Jasne. Czemu nie.
Wsiadłyśmy do samochodu i pojechałyśmy do kawiarni. Zamówiłyśmy ciastka i kawę. Usiadłyśmy do stolika przy oknie. Kelnerka przyniosła nasze zamówienie. Po godzinie 15 wróciłyśmy do domu.
Chłopaków znowu nie było.
-Choć przebierzemy się w sukienki-powiedziała Karina.
-A co z urodzinami?
-Tym się nie martw.
Popchnęła mnie na schody. Weszłyśmy do mojego pokoju. Weszłyśmy do garderoby i wzięłyśmy swoje suknie. Po chwili byłyśmy gotowe. Moja suknia wyglądała tak:
Moja fryzura wyglądała tak:
Ubranie Kariny wyglądała tak:
A włosy wyprostowała. Spojrzała na zegarek. Była godzina 17:30.
-Choć na dół-powiedziała.
Kiwnęłam głową. Gdy byłyśmy w połowie korytarza Karina zasłoniła mi oczy.
-Tak dla pewności-zaśmiała się.
Powoli zeszłam ze schodów.
-Uwagaa.. -szepnęła mi do ucha-Niespodzianka!!!
Zabrała ręce z mojej twarzy. Salon był urządzony do imprezy. Gości wyskoczyli krzycząc 'sto lat' i 'niespodzianka'.
-Jeej!-krzyknęłam-Dzięki, nie trzeba było!
Wszyscy byli mega uśmiechnięci i śmiali się.
-To taki mały prezencik ode mnie-powiedziała Karina i podała mi małą paczkę.
Wzięłam ją i otworzyłam. W środku było małe pudełko. Spojrzałam na nią. Wyciągnęłam pudełko ze środka i otworzyłam. Jego zawartością była kolia. Wyglądała tak:
-Śliczna-przytuliłam ją.
Następnie podszedł do mnie Niall.
-Najlepszego-powiedział przytulając mnie.
Podał mi paczkę. W środku było kolejne pudełeczko, a w środku delikatna srebrna bransoletka. Wyglądała tak:
Potem kolejni byli chłopcy i reszta gości. Impreza zaczęła się. Grała głośna muzyka, a goście tańczyli w jej rytm. O 23:50 na kanapę, która stała na środku salonu wszedł upity Harry. Uniósł do góry kieliszek i krzyknął.
-Wypijmy za zdrowie naszej solenizantki.
Spojrzał na mnie i wypił zawartość kieliszka. Goście zaczęli śpiewać 'sto lat' i też opróżnili kieliszki. Nagle z kuchni wyjechał wózek z tortem, który wyglądał tak:
-Garfield!-krzyknęłam.
Rzuciłam się po nóż i pokroiłam tort. Gdy taca była już pusta wróciliśmy do tańca. Tańczyłam z Niallem gdy podeszła do nas Karina z dwoma literatkami do pełna wypełnionymi alkoholem.
-Trzymaj!-podała mi jedną.
Spojrzałam na Karinę. Świeciły się jej oczy.
-Spokojnie, trzeźwa jestem-powiedziała poważnie.
Wiedziałam, że to to NARAZIE prawda. Wzięłam literatkę i powoli wypiłam. Oddałam jej szklankę i wróciłam do tańca z blondynem.
-Jak się bawisz?-zapytał.
-Super, a ty?
-Zajebiście!
Usłyszeliśmy krzyk Harrego.
-Chyba za dużo wypił-stwierdziłam.
-Troszeczkę.
Tańczyliśmy dalej. Nagle Liam wykrzyknął żebyśmy zagrali w rozbieraną butelkę.
-Choć. Zagramy-Niall pociągnął mnie w stronę koła.
Gra zaczęłam się. Za każdą złą odpowiedź trzeba było coś zdjąć. Ostatecznie zabawę przegrał Zayn. Przez pół godziny chodził nago. Oczywiście nie obyło się bez zdjęć i filmików. Godzinę przed świtem goście opuścili mój dom. One Direction i Karina spali na kanapie i wokół jej. Powoli weszłam na schody i poszłam do swojego pokoju. Położyłam się do łóżka i od razu zasnęłam.
Obudziłam się rano.. To znaczy o 13:20. Zrzuciłam buty i chwiejnym krokiem zeszłam na dół. zespół i Karina jeszcze spali. Weszłam do kuchni. Od razu sięgnęłam po aspirynę. Wypiłam duszkiem wodę. Wyszłam z pomieszczenia. Podniosłam z podłogi telefon mojej przyjaciółki i zrobiłam im zdjęcie. Po chwili fotka widniała na FB, TT i IG. Pierwszy obudził się Niall. Przeciągnął się.
-Hej-powiedział ziewnął
-Cześć.
-Wyspałaś się?
-Można tak powiedzieć, a ty?
-Bywało lepiej.
Gdy reszta obudziła się i doszła do siebie zaczęliśmy sprzątać. Skończyliśmy to ok. 19.
-Lece do siebie-oznajmiła Karina i wyszła.
Ja poszłam od swojego pokoju i wzięłam długą kąpiel. Po czym przebrałam sie w piżamę i poszłam spać.
A włosy wyprostowała. Spojrzała na zegarek. Była godzina 17:30.
-Choć na dół-powiedziała.
Kiwnęłam głową. Gdy byłyśmy w połowie korytarza Karina zasłoniła mi oczy.
-Tak dla pewności-zaśmiała się.
Powoli zeszłam ze schodów.
-Uwagaa.. -szepnęła mi do ucha-Niespodzianka!!!
Zabrała ręce z mojej twarzy. Salon był urządzony do imprezy. Gości wyskoczyli krzycząc 'sto lat' i 'niespodzianka'.
-Jeej!-krzyknęłam-Dzięki, nie trzeba było!
Wszyscy byli mega uśmiechnięci i śmiali się.
-To taki mały prezencik ode mnie-powiedziała Karina i podała mi małą paczkę.
Wzięłam ją i otworzyłam. W środku było małe pudełko. Spojrzałam na nią. Wyciągnęłam pudełko ze środka i otworzyłam. Jego zawartością była kolia. Wyglądała tak:
-Śliczna-przytuliłam ją.
Następnie podszedł do mnie Niall.
-Najlepszego-powiedział przytulając mnie.
Podał mi paczkę. W środku było kolejne pudełeczko, a w środku delikatna srebrna bransoletka. Wyglądała tak:
Potem kolejni byli chłopcy i reszta gości. Impreza zaczęła się. Grała głośna muzyka, a goście tańczyli w jej rytm. O 23:50 na kanapę, która stała na środku salonu wszedł upity Harry. Uniósł do góry kieliszek i krzyknął.
-Wypijmy za zdrowie naszej solenizantki.
Spojrzał na mnie i wypił zawartość kieliszka. Goście zaczęli śpiewać 'sto lat' i też opróżnili kieliszki. Nagle z kuchni wyjechał wózek z tortem, który wyglądał tak:
-Garfield!-krzyknęłam.
Rzuciłam się po nóż i pokroiłam tort. Gdy taca była już pusta wróciliśmy do tańca. Tańczyłam z Niallem gdy podeszła do nas Karina z dwoma literatkami do pełna wypełnionymi alkoholem.
-Trzymaj!-podała mi jedną.
Spojrzałam na Karinę. Świeciły się jej oczy.
-Spokojnie, trzeźwa jestem-powiedziała poważnie.
Wiedziałam, że to to NARAZIE prawda. Wzięłam literatkę i powoli wypiłam. Oddałam jej szklankę i wróciłam do tańca z blondynem.
-Jak się bawisz?-zapytał.
-Super, a ty?
-Zajebiście!
Usłyszeliśmy krzyk Harrego.
-Chyba za dużo wypił-stwierdziłam.
-Troszeczkę.
Tańczyliśmy dalej. Nagle Liam wykrzyknął żebyśmy zagrali w rozbieraną butelkę.
-Choć. Zagramy-Niall pociągnął mnie w stronę koła.
Gra zaczęłam się. Za każdą złą odpowiedź trzeba było coś zdjąć. Ostatecznie zabawę przegrał Zayn. Przez pół godziny chodził nago. Oczywiście nie obyło się bez zdjęć i filmików. Godzinę przed świtem goście opuścili mój dom. One Direction i Karina spali na kanapie i wokół jej. Powoli weszłam na schody i poszłam do swojego pokoju. Położyłam się do łóżka i od razu zasnęłam.
Obudziłam się rano.. To znaczy o 13:20. Zrzuciłam buty i chwiejnym krokiem zeszłam na dół. zespół i Karina jeszcze spali. Weszłam do kuchni. Od razu sięgnęłam po aspirynę. Wypiłam duszkiem wodę. Wyszłam z pomieszczenia. Podniosłam z podłogi telefon mojej przyjaciółki i zrobiłam im zdjęcie. Po chwili fotka widniała na FB, TT i IG. Pierwszy obudził się Niall. Przeciągnął się.
-Hej-powiedział ziewnął
-Cześć.
-Wyspałaś się?
-Można tak powiedzieć, a ty?
-Bywało lepiej.
Gdy reszta obudziła się i doszła do siebie zaczęliśmy sprzątać. Skończyliśmy to ok. 19.
-Lece do siebie-oznajmiła Karina i wyszła.
Ja poszłam od swojego pokoju i wzięłam długą kąpiel. Po czym przebrałam sie w piżamę i poszłam spać.
piątek, 8 sierpnia 2014
Rozdział 9.
Violetta
Wstałam rano, ok. 8. Karina jeszcze spała zawinięta w różowy kocyk. Wzięłam telefon i zrobiłam jej zdjęcie. Po chwili fotografia mojej przyjaciółki pojawiła się na Facebooku, Twitterze i Instagramie. Poszłam do kuchni i zrobiłam dwie kawy. Zaniosłam je do salonu. Potrząsnęłam ramię Kariny.
-Obudź się.
-Spadaj.
-Mam ciepłą kawę.
Otworzyła oczy i spojrzała na mnie.
-Dawaj. Usiadła i wzięła ode mnie kubek z napojem.
-Chłopaki mają dla nas jakąś niespodziankę.
-Jaką?
-Nie wiem. Powiedziałam im, że mają nam o niej powiedzieć dziś rano.
-Spoko.
Włączyła Tv. Do salonu weszli chłopcy. Wszyscy oprócz Louisa.
-No to, co to jest za niespodzianka?
-Noo.. W sumie to nie jest niespodzianka. Raczej propozycja-odparł Liam.
-No mówcie!
-Byliśmy się spotkać z menadżerem punkowo-popowego zespołu 5 Seconds Of Summer. Uzgodniliśmy, że będą oni naszym supportem na naszej trasie koncertowej.
-A co my mamy z tym wspólnego?-zapytałam.
-No chcieliśmy się zapytać czy byście chciały jechać z nami?-zapytał nieśmiało Niall.
Spojrzałam na Karinę. Wzruszyłam ramionami.
-Jasne. Czemu nie. Z chęcią poznam jakiś nowy zespół-powiedziała z uśmiechem.
Ze schodów zszedł Neymar.
-Karina?
-Tak?
-Możemy pogadać?
-Jasne.
Wstała i poszła za Brazylijczykiem.
-Więc co to będzie za zespół?-zapytałam.
-Dowiecie się jak pojedziecie z nami-uśmiechnął się Liam.
-Okay.
-Chcecie coś zjeść?-zapytał Niall.
-Tak. Jestem potwornie głodny-powiedział łapiąc się za brzuch Harry.
-To ja zamówię pizzę-oznajmiłam.
Pokiwali głowami. Usłyszeliśmy kroki na schodach. Na dół zeszła Karina.
-Co chciał Neymar?
-Nic takiego. Po prostu poinformował mnie, że musi jechać do Barcelony. Już się pakują.
-'Pakują'?
-Tak. On i Bruna.
Usiadła na kanapie.
-Nie będziesz się o niego martwić? No wiesz.. Sam na sam z tą wiedźmą??-zapytał Zayn.
Wzruszyła ramionami. Przytuliłam ją.
-To co to będzie za zespół??-zapytała nagle.
-Zobaczysz jak pojedziesz-powiedziała Niall.
Ktoś zapukał do drzwi.
-Pizza już jest!-zawołał Niall i pobiegł do drzwi.
Zapłacił i położył karton na stole.
-Nie jestem głodna. Idę do siebie. Do zobaczenia-powiedziała Karina i wyszła.
-Coś chyba źle poszło..-mruknęłam.
-Najwyraźniej.
Gdy pizza była zjedzona poszłam do swojego pokoju. Wzięłam prysznic i ubrałam się w to:
Wzięłam telefon i zeszłam na dół.
-Idę do Kariny, idzie ktoś ze mną?
Spojrzeli na mnie.
-Poradzisz sobie-zaśmiał się Liam.
-Mam nadzieje.
Wyszłam i poszłam do jej domu. Zapukałam choć było nie zbędne. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Dziewczyny nie było na dole więc pobiegłam do jej pokoju. Tam zastałam Karinę leżącą na swoim łóżku z laptopem na brzuchu.
-Jeszcze w piżamie?
Spojrzała na mnie.
-No co? Nowy trend!
Zaśmiałam się.
-Ubieraj się.
-Zaraz.
Wyrwałam jej laptopa.
-Już!
-No idę, idę.
Weszłam do łazienki. Po ok. 10 min. wyszła i poszła do garderoby. Stamtąd wyszła ubrana w to:
-No! I od razu lepiej!
Usiadła na łóżku.
-O czym rozmawiałaś z Neymarem?
-Mówiłam już.
Spojrzałam na nią.
-No mówił, że dzwonili do niego z Barcy i, że musi tam być jeszcze dziś, i że nie może tego przełożyć i, że bardzo żałuje, że nie może zostać dłużej..
-Dobra stop! Czyli mówił ci, że wyjeżdża? Tak? A mój tata o tym wie?
-Raczej tak.
-No dobra.. No ale w sumie to chyba lepiej.. My wyjeżdżamy z chłopakami.. Rozumiesz..?
Pokiwała głowa.
-A za ile jedziemy na tą trasę??-zapytała.
-Nie wiem, musimy pogadać z chłopakami.
-To idziemy?
-Jasne.
Wyszłyśmy z jej domu i znowu do mnie.
-Chłopaaaki!
-Tak?-odezwał się Harry.
Usiadłam na kanapie.
-Kiedy wyjeżdżamy na tą trasę??
-11 lipca.
-Dopiero?
-Tak. Bo chłopacy są w tedy w Madrycie.
-A nie możemy do nich wcześniej dołączyć??-zapytała Karina.
Chłopaki spojrzeli na siebie i zaczęli się śmiać.
-Co w tym śmiesznego??-zapytała groźnie.
-Ehh.. Chłopaki po porostu chcą się nastawić na towarzystwo dziewczyn..-wyjaśnił Niall.
-Yhymm..
Spojrzałam na kalendarz. Dziś był 3 lipca. Za 3 dni moje urodziny. Musze jechać z Kariną na zakupy sukienek, zamówić tort i zaprosić gości. Karina włączyła telewizor.
-Musimy jechać na zakupy-powiedziała do mnie.
-Wiem.
Kiwnęła głową.
-Może jutro co? Kupimy od razu pare rzeczy na trasę?-zaproponowała.
-Ok.
Ok. 4 godzina spędziliśmy na oglądaniu telewizji. jedzeniu pizzy i nagrywaniu śmiesznych filmików. Wybiła godzina 21.
-Gdzie jest Lou?-zapytał Liam.
-Dzwonił do mnie i mówił, że śpi dziś u niej-powiedział Harry.
Karina poklepała mnie do plecach. Uśmiechnęłam się krzywo.
-Śpisz dziś u mnie?-zapytałam.
-Jasne, czemu nie-uśmiechnęła się-Idę pod prysznic.
Wstała i poszła na górę. Niall zajął jej miejsce.
-Cieszysz się, że z nami jedziecie?-zapytał.
-Jasne, że się ciesze. Szansa jedna na milion.
Uśmiechnął się. Po chwili za dół zeszła Karina ubrana w koszulkę koszykarską. Poszła do kuchni i wróciła do salonu z miską popcornu. Usiadła na podłodze opierając się o kanapę i zapytała beztrosko:
-Co oglądamy??
Spojrzeliśmy na siebie.
-Oszukać przeznaczenie-rzucił Zayn.
-Może być-powiedziała wkładając sb popcorn do buzi.
Włączyliśmy film. Po pierwszej części filmu obejrzeliśmy Oszukać przeznaczenie 2, 3 i 4. Ostatecznie spać poszliśmy o 5 nad ranem. Obudził mnie dzwonek telefonu.
-Tak?
-No cześć kochanie-powiedział tata.
-Cześć. Co tam na z grupowaniu?
-W porządku, a co tam u was? Spokojnie?
-Tak. Jak zawsze. Nie musisz się martwić.
-Na pewno?
-Tak.
-To dobrze. W takim razie nie przeszkadzam wam. Pa.
-Pa.
Rozłączyłam się i poszłam dalej spać. Tym razem obudziło mnie mocne uderzenie w twarz. Odruchowo usiadłam na łóżku. Spojrzałam na mojego oprawcę. Jak się okazało była nim Karina, której coś się śniło. Westchnęłam. Spojrzałam na zegar była godzina 12:14. Wyszłam z łóżka i poszłam do łazienki odświeżyć się. Wzięłam prysznic, umyłam włosy i zrobiłam makijaż. Wyszłam na balkon zobaczyć jak jest na dworze. Dziś było wyjątkowo chłodno. Poszłam do garderoby i ubrałam się w to:
Włosy rozczesałam i zostawiłam rozpuszczone. Karina już nie spała.
-Heej-ziewnęła.
-Cześć.
Włączyłam MTV.
-Nuuuuuda-mruknęłam.
Karina wstała i poszła do łazienki po chwili krzyknęła:
-Gdzie masz eyeliner'a ?!
-W koszyku pod umywalką!!
-Okay. Mam!!
Uśmiechnęłam się. Po 20 minutach wyszła z łazienki pomalowana i obwinięta w ręcznik.
-Pożyczę coś od ciebie-uśmiechnęła się.
-Jasne.
Po paru minutach wyszła ubrana w to:
-Nie wyglądam zbyt dziewczęco??-zapytała poprawiając czapkę.
Przyjrzałam się jej.
-Niee..
Kiwnęła głową.
-Leci coś ciekawego?
-Nie!
Wyłączyłam telewizor i poszłyśmy na dół. W kuchni zrobiłam nam kawę i tosty. Chłopaki jeszcze spali.
-Zjemy i idziemy na zakupy?-zapytałam.
-Tak. Zostawimy im liścik i idziemy.
Wyrwała kawałek kartki i nabazgrała na niej informacje dla chłopaków. Wzięłyśmy torebki i poszłyśmy po samochód. Dzisiaj w mieście było wyjątkowo mało ludzi. Poszłyśmy do naszych ulubionych butików i oczywiście kawiarni.
-Wpadło coś ci w oko?-zapytałam.
-Niee.. Jeszcze nie..
-Mi też nic.
Weszłyśmy do galerii i dopiero tam znalazłyśmy dla siebie idealne sukienki na moje urodziny. Wracając do samochodu rozdałyśmy kilka autografów i porobiłyśmy kilka zdjęć z fanami. Dojechałyśmy do domu. Wypakowałyśmy torby i poszłyśmy do domu Kariny. Położyłyśmy torby na sofie w salonie. Zadzwonił mój telefon.
-Irina-powiedziałam i włączyłam głośno mówiący.
-Viola?
-Tak. Stało się coś??
-Dostałam telefon, że ty i Karina będziecie brały udział w dwóch sesjach fotograficznych. Pierwsza odbędzie się jeszcze dziś, a druga 8 lipca.
-Dziś?! A o której?
-15:40 w budynku tej firmy fotograficznej, do której jeździłaś ze mną.
-Rozumiem.
-Aha i jeszcze jedno..
-Niee..-jęknęła Karina.
-Wysłałam wam buty, w których macie chodzić do czasu tej drugiej sesji.
W tej chwili do drzwi ktoś zapukał. Karina otworzyła je i po chwili weszła do salonu z paczką.
-O ile dobrze słyszałam paczka już doszła.
-Tak.
-No dobrze. Macie czas do 8 lipca-powiedziała i rozłączyła się.
Spojrzałam na Karinę, która otwierała paczkę. Wyjęła z niej dwie pary czarnych szpilek.
-One są chyba 18 centymetrowe-powiedziałam.
-Ja ledwo chodzę w piętnastkach, a co dopiero w tych!!
Zdjęłam trampki i ubrałam szpilki.
-Nie jest tak źle.. Chyba..
Przeszłam pare kroków.
-Teraz ty!
-Zapomnij.
-No dawaj. Nie jest aż tak źle.
Spojrzała na mnie wściekle i zdjęła trampki. Ubrała buty.
-Ja się w tym połamie!
-Możliwe-zaczęłam się śmiać za co Karina rzuciła we mnie moim trampkiem.
-Ała!
-Sorry. Chciałam mocniej.
Rzuciła drugim butem. Tym razem zdążyłam się schować. Wstała z kanapy i przeszła się.
-No i co?-zapytałam.
-Jest gorzej niż myślałam-powiedziała.
-Jak to?!
-Ja chyba ogarniam chodzenie w nich!!-krzyknęła po czym zaczęłyśmy się śmiać.
Spojrzałam na zegar. Była godzina 13:04.
-Mamy jeszcze trochę czasu-mruknęłam.
Karina pokiwała głową. Dwie godziny minęły nam na chodzeniu w szpilkach, oglądaniu telewizji i jedzeniu lodów.
-Zbieramy się co?-powiedziała Karina.
Spojrzałam na zegar. 15:05.
-Tak.
Wzięłam kluczyki od auta i wyszłyśmy z domu. Podjechałyśmy pod budynek równo o 15:30. Weszłyśmy do środka. Spytałyśmy się kobiety w recepcji o dojście na miejsce i schodami pobiegłyśmy do pomieszczenia. Zapukałyśmy. Drzwi otworzył nam ochroniarz.
-No w końcu jesteście!-powiedział fotograf.
-Ee.. Dzień dobry-powiedziała Karina.
-Tak, tak dobry.
Podszedł do nas.
-Tam jest garderoba. Znajdziecie tam panie, które dadzą wam odpowiednie stroje. Będziecie reprezentować nową markę strojów kąpielowych.
Kiwałyśmy głowami. Poszłyśmy do garderoby. Tam stylistki dały nam pierwsze stroje, zrobiły makijaż i uczesały włosy. Kostium Kariny wyglądał tak:
A mój tak:
Wstałam rano, ok. 8. Karina jeszcze spała zawinięta w różowy kocyk. Wzięłam telefon i zrobiłam jej zdjęcie. Po chwili fotografia mojej przyjaciółki pojawiła się na Facebooku, Twitterze i Instagramie. Poszłam do kuchni i zrobiłam dwie kawy. Zaniosłam je do salonu. Potrząsnęłam ramię Kariny.
-Obudź się.
-Spadaj.
-Mam ciepłą kawę.
Otworzyła oczy i spojrzała na mnie.
-Dawaj. Usiadła i wzięła ode mnie kubek z napojem.
-Chłopaki mają dla nas jakąś niespodziankę.
-Jaką?
-Nie wiem. Powiedziałam im, że mają nam o niej powiedzieć dziś rano.
-Spoko.
Włączyła Tv. Do salonu weszli chłopcy. Wszyscy oprócz Louisa.
-No to, co to jest za niespodzianka?
-Noo.. W sumie to nie jest niespodzianka. Raczej propozycja-odparł Liam.
-No mówcie!
-Byliśmy się spotkać z menadżerem punkowo-popowego zespołu 5 Seconds Of Summer. Uzgodniliśmy, że będą oni naszym supportem na naszej trasie koncertowej.
-A co my mamy z tym wspólnego?-zapytałam.
-No chcieliśmy się zapytać czy byście chciały jechać z nami?-zapytał nieśmiało Niall.
Spojrzałam na Karinę. Wzruszyłam ramionami.
-Jasne. Czemu nie. Z chęcią poznam jakiś nowy zespół-powiedziała z uśmiechem.
Ze schodów zszedł Neymar.
-Karina?
-Tak?
-Możemy pogadać?
-Jasne.
Wstała i poszła za Brazylijczykiem.
-Więc co to będzie za zespół?-zapytałam.
-Dowiecie się jak pojedziecie z nami-uśmiechnął się Liam.
-Okay.
-Chcecie coś zjeść?-zapytał Niall.
-Tak. Jestem potwornie głodny-powiedział łapiąc się za brzuch Harry.
-To ja zamówię pizzę-oznajmiłam.
Pokiwali głowami. Usłyszeliśmy kroki na schodach. Na dół zeszła Karina.
-Co chciał Neymar?
-Nic takiego. Po prostu poinformował mnie, że musi jechać do Barcelony. Już się pakują.
-'Pakują'?
-Tak. On i Bruna.
Usiadła na kanapie.
-Nie będziesz się o niego martwić? No wiesz.. Sam na sam z tą wiedźmą??-zapytał Zayn.
Wzruszyła ramionami. Przytuliłam ją.
-To co to będzie za zespół??-zapytała nagle.
-Zobaczysz jak pojedziesz-powiedziała Niall.
Ktoś zapukał do drzwi.
-Pizza już jest!-zawołał Niall i pobiegł do drzwi.
Zapłacił i położył karton na stole.
-Nie jestem głodna. Idę do siebie. Do zobaczenia-powiedziała Karina i wyszła.
-Coś chyba źle poszło..-mruknęłam.
-Najwyraźniej.
Gdy pizza była zjedzona poszłam do swojego pokoju. Wzięłam prysznic i ubrałam się w to:
Wzięłam telefon i zeszłam na dół.
-Idę do Kariny, idzie ktoś ze mną?
Spojrzeli na mnie.
-Poradzisz sobie-zaśmiał się Liam.
-Mam nadzieje.
Wyszłam i poszłam do jej domu. Zapukałam choć było nie zbędne. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Dziewczyny nie było na dole więc pobiegłam do jej pokoju. Tam zastałam Karinę leżącą na swoim łóżku z laptopem na brzuchu.
-Jeszcze w piżamie?
Spojrzała na mnie.
-No co? Nowy trend!
Zaśmiałam się.
-Ubieraj się.
-Zaraz.
Wyrwałam jej laptopa.
-Już!
-No idę, idę.
Weszłam do łazienki. Po ok. 10 min. wyszła i poszła do garderoby. Stamtąd wyszła ubrana w to:
-No! I od razu lepiej!
Usiadła na łóżku.
-O czym rozmawiałaś z Neymarem?
-Mówiłam już.
Spojrzałam na nią.
-No mówił, że dzwonili do niego z Barcy i, że musi tam być jeszcze dziś, i że nie może tego przełożyć i, że bardzo żałuje, że nie może zostać dłużej..
-Dobra stop! Czyli mówił ci, że wyjeżdża? Tak? A mój tata o tym wie?
-Raczej tak.
-No dobra.. No ale w sumie to chyba lepiej.. My wyjeżdżamy z chłopakami.. Rozumiesz..?
Pokiwała głowa.
-A za ile jedziemy na tą trasę??-zapytała.
-Nie wiem, musimy pogadać z chłopakami.
-To idziemy?
-Jasne.
Wyszłyśmy z jej domu i znowu do mnie.
-Chłopaaaki!
-Tak?-odezwał się Harry.
Usiadłam na kanapie.
-Kiedy wyjeżdżamy na tą trasę??
-11 lipca.
-Dopiero?
-Tak. Bo chłopacy są w tedy w Madrycie.
-A nie możemy do nich wcześniej dołączyć??-zapytała Karina.
Chłopaki spojrzeli na siebie i zaczęli się śmiać.
-Co w tym śmiesznego??-zapytała groźnie.
-Ehh.. Chłopaki po porostu chcą się nastawić na towarzystwo dziewczyn..-wyjaśnił Niall.
-Yhymm..
Spojrzałam na kalendarz. Dziś był 3 lipca. Za 3 dni moje urodziny. Musze jechać z Kariną na zakupy sukienek, zamówić tort i zaprosić gości. Karina włączyła telewizor.
-Musimy jechać na zakupy-powiedziała do mnie.
-Wiem.
Kiwnęła głową.
-Może jutro co? Kupimy od razu pare rzeczy na trasę?-zaproponowała.
-Ok.
Ok. 4 godzina spędziliśmy na oglądaniu telewizji. jedzeniu pizzy i nagrywaniu śmiesznych filmików. Wybiła godzina 21.
-Gdzie jest Lou?-zapytał Liam.
-Dzwonił do mnie i mówił, że śpi dziś u niej-powiedział Harry.
Karina poklepała mnie do plecach. Uśmiechnęłam się krzywo.
-Śpisz dziś u mnie?-zapytałam.
-Jasne, czemu nie-uśmiechnęła się-Idę pod prysznic.
Wstała i poszła na górę. Niall zajął jej miejsce.
-Cieszysz się, że z nami jedziecie?-zapytał.
-Jasne, że się ciesze. Szansa jedna na milion.
Uśmiechnął się. Po chwili za dół zeszła Karina ubrana w koszulkę koszykarską. Poszła do kuchni i wróciła do salonu z miską popcornu. Usiadła na podłodze opierając się o kanapę i zapytała beztrosko:
-Co oglądamy??
Spojrzeliśmy na siebie.
-Oszukać przeznaczenie-rzucił Zayn.
-Może być-powiedziała wkładając sb popcorn do buzi.
Włączyliśmy film. Po pierwszej części filmu obejrzeliśmy Oszukać przeznaczenie 2, 3 i 4. Ostatecznie spać poszliśmy o 5 nad ranem. Obudził mnie dzwonek telefonu.
-Tak?
-No cześć kochanie-powiedział tata.
-Cześć. Co tam na z grupowaniu?
-W porządku, a co tam u was? Spokojnie?
-Tak. Jak zawsze. Nie musisz się martwić.
-Na pewno?
-Tak.
-To dobrze. W takim razie nie przeszkadzam wam. Pa.
-Pa.
Rozłączyłam się i poszłam dalej spać. Tym razem obudziło mnie mocne uderzenie w twarz. Odruchowo usiadłam na łóżku. Spojrzałam na mojego oprawcę. Jak się okazało była nim Karina, której coś się śniło. Westchnęłam. Spojrzałam na zegar była godzina 12:14. Wyszłam z łóżka i poszłam do łazienki odświeżyć się. Wzięłam prysznic, umyłam włosy i zrobiłam makijaż. Wyszłam na balkon zobaczyć jak jest na dworze. Dziś było wyjątkowo chłodno. Poszłam do garderoby i ubrałam się w to:
Włosy rozczesałam i zostawiłam rozpuszczone. Karina już nie spała.
-Heej-ziewnęła.
-Cześć.
Włączyłam MTV.
-Nuuuuuda-mruknęłam.
Karina wstała i poszła do łazienki po chwili krzyknęła:
-Gdzie masz eyeliner'a ?!
-W koszyku pod umywalką!!
-Okay. Mam!!
Uśmiechnęłam się. Po 20 minutach wyszła z łazienki pomalowana i obwinięta w ręcznik.
-Pożyczę coś od ciebie-uśmiechnęła się.
-Jasne.
Po paru minutach wyszła ubrana w to:
-Nie wyglądam zbyt dziewczęco??-zapytała poprawiając czapkę.
Przyjrzałam się jej.
-Niee..
Kiwnęła głową.
-Leci coś ciekawego?
-Nie!
Wyłączyłam telewizor i poszłyśmy na dół. W kuchni zrobiłam nam kawę i tosty. Chłopaki jeszcze spali.
-Zjemy i idziemy na zakupy?-zapytałam.
-Tak. Zostawimy im liścik i idziemy.
Wyrwała kawałek kartki i nabazgrała na niej informacje dla chłopaków. Wzięłyśmy torebki i poszłyśmy po samochód. Dzisiaj w mieście było wyjątkowo mało ludzi. Poszłyśmy do naszych ulubionych butików i oczywiście kawiarni.
-Wpadło coś ci w oko?-zapytałam.
-Niee.. Jeszcze nie..
-Mi też nic.
Weszłyśmy do galerii i dopiero tam znalazłyśmy dla siebie idealne sukienki na moje urodziny. Wracając do samochodu rozdałyśmy kilka autografów i porobiłyśmy kilka zdjęć z fanami. Dojechałyśmy do domu. Wypakowałyśmy torby i poszłyśmy do domu Kariny. Położyłyśmy torby na sofie w salonie. Zadzwonił mój telefon.
-Irina-powiedziałam i włączyłam głośno mówiący.
-Viola?
-Tak. Stało się coś??
-Dostałam telefon, że ty i Karina będziecie brały udział w dwóch sesjach fotograficznych. Pierwsza odbędzie się jeszcze dziś, a druga 8 lipca.
-Dziś?! A o której?
-15:40 w budynku tej firmy fotograficznej, do której jeździłaś ze mną.
-Rozumiem.
-Aha i jeszcze jedno..
-Niee..-jęknęła Karina.
-Wysłałam wam buty, w których macie chodzić do czasu tej drugiej sesji.
W tej chwili do drzwi ktoś zapukał. Karina otworzyła je i po chwili weszła do salonu z paczką.
-O ile dobrze słyszałam paczka już doszła.
-Tak.
-No dobrze. Macie czas do 8 lipca-powiedziała i rozłączyła się.
Spojrzałam na Karinę, która otwierała paczkę. Wyjęła z niej dwie pary czarnych szpilek.
-One są chyba 18 centymetrowe-powiedziałam.
-Ja ledwo chodzę w piętnastkach, a co dopiero w tych!!
Zdjęłam trampki i ubrałam szpilki.
-Nie jest tak źle.. Chyba..
Przeszłam pare kroków.
-Teraz ty!
-Zapomnij.
-No dawaj. Nie jest aż tak źle.
Spojrzała na mnie wściekle i zdjęła trampki. Ubrała buty.
-Ja się w tym połamie!
-Możliwe-zaczęłam się śmiać za co Karina rzuciła we mnie moim trampkiem.
-Ała!
-Sorry. Chciałam mocniej.
Rzuciła drugim butem. Tym razem zdążyłam się schować. Wstała z kanapy i przeszła się.
-No i co?-zapytałam.
-Jest gorzej niż myślałam-powiedziała.
-Jak to?!
-Ja chyba ogarniam chodzenie w nich!!-krzyknęła po czym zaczęłyśmy się śmiać.
Spojrzałam na zegar. Była godzina 13:04.
-Mamy jeszcze trochę czasu-mruknęłam.
Karina pokiwała głową. Dwie godziny minęły nam na chodzeniu w szpilkach, oglądaniu telewizji i jedzeniu lodów.
-Zbieramy się co?-powiedziała Karina.
Spojrzałam na zegar. 15:05.
-Tak.
Wzięłam kluczyki od auta i wyszłyśmy z domu. Podjechałyśmy pod budynek równo o 15:30. Weszłyśmy do środka. Spytałyśmy się kobiety w recepcji o dojście na miejsce i schodami pobiegłyśmy do pomieszczenia. Zapukałyśmy. Drzwi otworzył nam ochroniarz.
-No w końcu jesteście!-powiedział fotograf.
-Ee.. Dzień dobry-powiedziała Karina.
-Tak, tak dobry.
Podszedł do nas.
-Tam jest garderoba. Znajdziecie tam panie, które dadzą wam odpowiednie stroje. Będziecie reprezentować nową markę strojów kąpielowych.
Kiwałyśmy głowami. Poszłyśmy do garderoby. Tam stylistki dały nam pierwsze stroje, zrobiły makijaż i uczesały włosy. Kostium Kariny wyglądał tak:
A mój tak:
Fotograf szybko wyjaśnił nam jak mam stanąć i sesja się zaczęła. Trwała ona ok. 3 godzin. Wyczerpane wróciłyśmy do domu.
-Jest jeden plus-powiedziała Karina.
-Jaki?
-Dostałyśmy darmowe stroje.
Zaśmiałam się. Podjechałam pod dom. Poszłyśmy do mnie. Chłopaków nie było.
-Gdzie oni znowu są?
-Może znowu z menadżerem.
-Możliwe.
Zrobiłam mam kakao i włączyłam Tv. Jak zwykle Karina włączyła 'Jak poznałem waszą matkę'.
-No co?! Nie oglądałam tego dziś.
Pokręciłam głową. Oglądałyśmy telewizje i nie wiedząc kiedy usnęłyśmy.
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)































